OBIETNICE I ZAKLĘCIA


Kontra z prawej – ANDRZEJ BŁASZCZYK

Jak wiadomo, mamy już określoną datę wyborów samorządowych, przypada ona na 27 października i jak wszystko na to wskazuje, kampania wyborcza zacznie się rozkręcać na całego, a gdzieniegdzie już się rozkręciła. Tym razem będą to wybory ciekawe i pewnie spory elektorat pojawi się przed urnami. A to dlatego, że będziemy mieli wybory bezpośrednie. Głosowanie na konkretną osobę, na konkretną twarz i pozostałą część ciała kandydata, walka między konkurentami na programy, wizje, uśmiechy i fryzury, wszystko to tworzy zupełnie nową jakość i atmosferę kampanii wyborczej. Dotąd mieliśmy z tym do czynienia jedynie w skali kraju, przy wyborach prezydenckich, ale to jest skala makro. Tym razem dojdzie do wielu świetnych pojedynków w skali miast i gmin. Szczególnie interesująco może być w niedużych miejscowościach, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Jeśli np. kandydat na wójta X, o którym powszechnie wiadomo, że przyjaźni się pozamałżeńsko z bibliotekarką, zmierzy się z kandydatem Y, o którym wróble ćwierkają, że bierze w łapę i nie wylewa za kołnierzyk, decyzja wyborców będzie jednocześnie obrazem ich samych. Jak w lustrze. Okaże się co miejscowa społeczność uważa za mniejsze zło. Rozwiązłość obyczajów (X) czy korupcję i nałogi (Y). I okaże się także, co uważa za większą zaletę. Potencję męską (X) czy zaradność i rozrywkowy charakter (Y). Oczywiście, wszyscy kandydaci w miejscowościach małych i wielkich składać będą szereg obietnic.
Taki na przykład kandydat partii rządzącej na prezydenta Warszawy, Marek Balicki, jest raczej mizerny. To nie ta liga co Kaczyński czy Olechowski. Obiecał też jedynie szybkie zakończenie budowy metra. Zważywszy jego działalność na niwie postępu i ruchu feministycznego mógł coś dorzucić. Np. tanie kredyty dla młodych małżeństw, w tym szczególnie młodych małżeństw homoseksualnych. Stare małżeństwa homoseksualne sobie poradzą. Ale Marek Balicki nie jest taki oszczędny w obietnicach z powodu zniewieściałości charakteru czy poczucia odpowiedzialności, tym bardziej. Co to, to nie. Chodzi o to, że w materii obiecywania sytuacja jest kłopotliwa. Ludziska czekają wciąż na dotrzymanie obietnic SLD-UP z kampanii parlamentarnej i nie mogą się doczekać, to jak tu jeszcze dorzucać nowe obietnice? Wyborcy w całej swojej masie nie są nadmiernie inteligentni, ale można ich łatwo rozdrażnić. Kandydat Balicki mógłby co najwyżej obiecać, że jak zostanie prezydentem Warszawy, to szybko obsadzi swoimi ludźmi i kumotrami wszystkie ważniejsze stanowiska w stolicy. W tym przypadku rządząca koalicja wykazała się już rzeczywistą energią i skutecznością, i trzeba to uczciwie przyznać. Na razie więc lewica nie mnoży obietnic, ale działa. Wchodzi obniżka akcyzy na alkohol.
Tańsza gorzała. Stary chwyt, stosowany jeszcze od czasów stalinowskich, ale jakże ludzki i piękny! Chłopaki pod blokiem dadzą sobie po garach, wyluzują się, to i będą wiedzieli na kogo głosować. To nie jest zaklinanie rzeczywistości. To konkret.
Dan. 26.08.2002

ANDRZEJ BŁASZCZYK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *