Szkoła moja miłość…


CZĘSTOCHOWSCY NAUCZYCIELE

Dzieciństwo naznaczone wojną

Antonina Chmielewska urodziła się w Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Jej rodzice – tatuś, rodowity wadowiczanin (znał i pamiętał Karola Wojtyłę), mamusia – krakowianka z urodzenia, przyjechali na Dolny Śląsk wraz z rodziną mamy, zaraz po ślubie w wadowickim kościele parafialnym. Tam zastała ich wojna. Ojciec p. Antoniny był kolejarzem. Pomagał partyzantom. Niestety, odkryli to niemieccy okupanci. W 1943 r. został aresztowany przez gestapo i osadzony w obozie Gross Rosen, (Rogoźnica, Strzegom). Żona chciała być bliżej męża, więc zaraz przeniosła się do Lwówka Śląskiego. – Pamiętam dwie opowieści z tego czasu – wspomina Antonina. – Pierwsza dotyczy niesamowitej wyprawy mamy do taty. Wiedziała, że jest w obozie, bo dostawała od niego listy. Postanowiła zanieść mu paczkę. Wzięła brata, koleżankę, spakowała paczkę żywnościową i wyruszyli. To, że żaden niemiecki patrol ich nie zatrzymał po drodze i bez przeszkód dostały się do komendanta obozu, zawdzięczały Bożej Opatrzności, znajomości języka niemieckiego i wyglądowi brata – niebieskooki blondyn. W każdym razie komendant je przyjął, wysłuchał i na polski już komentarz mamy, do polecenia pokazania zawartości paczki: „na pewno sam zeżre” odpowiedział również po polsku: „nie zeżre”. Po jakimś czasie do domu przyszedł list od taty z podziękowaniem za paczkę i listą tego, co w niej było. Drugą historię usłyszałam, kiedy byłam nastolatką. Tatuś jeździł na doroczne spotkania ze współwięźniami, w rocznicę jego wyzwolenia. Któregoś roku zabrał mnie ze sobą. Usłyszałam wtedy, jak koledzy dziękują mu za ocalenie życia. Ta historia wiąże się z poprzednią, bo tak samo ważna w niej była znajomość języka okupanta. Dzięki niej tata wytłumaczył pilnującemu więźniów Niemcowi, że to nie oni kradną, tylko pilnujący ich kapo. Zrobił to dosłownie na minuty przed zaplanowaną egzekucją całego komanda. Wiemy przecież, że wcale nie musiało tak być, mogli zginąć i więźniowie i kapo. Opatrzność Boża czuwała.
Ojciec Antoniny był w obozie poddawany pseudomedycznym eksperymentom (skutkiem tego 11 lat po zakończeniu wojny zachorował na tyfus). Po wojnie rodzina została na Ziemiach Odzyskanych.
Powołanie
Antonina dorastała we Lwówku Śląskim, tam ukończyła Liceum Ogólnokształcące, gdzie poznała swojego przyszłego męża. Ponieważ odkryła w sobie powołanie nauczycielskie, ukończyła również Liceum Pedagogiczne w Legnicy. Początkowo ich małżeńskie życie toczyło się w Żaganiu. Tu mąż Antoniny, wojskowy, pełnił swą służbę. Młoda, pełna zapału nauczycielka szukała swojego miejsca w wyuczonym zawodzie. Nie mogła znaleźć szkoły, gdzie zaczęłaby realizować swoje powołanie. Oficerów w Żaganiu było wielu, ich żony były przeważnie nauczycielkami. Wreszcie znalazła, niechcianą przez większość, Szkołę Specjalną. – Mało było wtedy takich szkół, miały inny charakter od tych dzisiejszych. Nie było popularne badanie dzieci przez psychologów. Nie słyszało się o kwalifikacji na niepełnosprawność umysłową w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym. Do takich szkół częściej trafiały dzieci sprawiające problemy wychowawcze – mówi Antonina. Odważyła się, a po kilku latach uznała, że to praca idealnie dla niej. Kiedy przeprowadzili się do Częstochowy, od razu szukała pracy w szkole specjalnej. Znalazła ją w Specjalnej Szkole Podstawowej przy ul. Kubiny. Równocześnie z pracą podjęła studia pedagogiczne. Była pracującą i studiującą mamą dwóch synów. W szkole przy ul. Kubiny uczyła do 2002 r. Później zaczęła przygodę ze „swoją szkołą”. Trwa ona do dziś.
Katolickie Szkoły Specjalne Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich
– Idea powołania gimnazjum specjalnego zrodziła się w głowach rodziców moich wychowanków. To oni zaszczepili mi ten pomysł i to z nimi wydeptałam ścieżki, które doprowadziły nas do miejsca, w którym dziś jesteśmy – wspomina obecna dyrektor Katolickich Szkół Specjalnych Antonina Chmielewska.
Pierwszy raz spotkałam Antoninę Chmielewską, kiedy była dyrektorką Gimnazjum znajdującego się w salkach parafialnych przy parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Uczyło się w nim ok. 23 dzieci. – Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich zaaprobowało nasz pomysł. Prezes Stanisław Gancarek powiedział żebyśmy znaleźli lokum i możemy zaczynać. Wraz z grupą rodziców odwiedziliśmy przez dwa miesiące wakacji kilkanaście miejsc. Stukaliśmy do bardzo wielu drzwi. Bez efektu. Wreszcie dotarliśmy na plebanie do ks. Gilskiego. Wysłuchał nas. Kiedy poprosił żebyśmy obejrzeli pomieszczenia, nie mogliśmy uwierzyć w nasze szczęście. Był koniec sierpnia. Zdążyliśmy! – wspomina Antonina. Później ekspresowy remont. Malowanie, sprzątanie, urządzanie sal. Ramię w ramię nauczyciele, rodzice, dobrzy ludzie. Ksiądz Proboszcz także. W trudnym, ale przychylnym środowisku szkoła działała przez dwa lata. Kolejna przeprowadzka odbyła się do pomieszczeń biurowych przy ul. Żwirki i Wigury. Zaczynało brakować miejsca. Młodzieży przybywało, uczniowie dorastali. Koniecznością stało się uruchomienie szkoły ponadgimnazjalnej. W 2006 r. pojawiła się możliwość wynajęcia pomieszczeń w budynku ZUS przy ul. Okólnej. Miejsce doskonałe, warunki dobre na większą szkołę. Kolejne remonty, urządzania sal, szukanie ludzi do pracy. Nie był to jednak trud daremny – owoce dał wspaniałe.
Pod opieką św. Antoniego z Padwy.
Szkoły Specjalne, którymi kieruje dziś dyr. Chmielewska, to około dwustu uczniów i ponad czterdziestu nauczycieli. W budynkach są specjalne sale do zajęć z przedmiotów zawodowych, dwie sale komputerowe, aula, świetlica, nowoczesne łazienki dostosowane dla osób niepełnosprawnych, siłownia i sala do ćwiczeń korekcyjnych. Mają tu swój gabinet: logopeda, psycholog, pedagog, tyflopedagog, surdopedagog, pielęgniarka. Wszędzie czysto, przestronnie, kolorowo. Szkoła jest zadbana i czuć w niej rodzinną atmosferę. To zasługa zarówno dyrekcji jak nauczycieli. – Nikt, kto nie jest autentyczny, szczery i oddany dzieciom nie wytrzyma tu długo. To wyjątkowe miejsce. Trzeba dużo cierpliwości, wysiłku i miłości. Nasi uczniowie to również dzieci z Ośrodków Opiekuńczo-Wychowawczych i Domów Dziecka. Musimy o tym pamiętać, bo wymagają od nas więcej niż inne. Poza tym w szkole mamy dzieci i młodzież do lat 24. Te dorosłe też potrzebują ogromnej troski i ciągłej mobilizacji do pracy – mówi Dyrektorka.
Do szkoły przy Okólnej17/19 przyjeżdżają również dzieci spoza Częstochowy. Te starsze korzystają z internatów. Po Gimnazjum dzieci podejmują naukę w Zasadniczej Szkole Zawodowej i Szkole Przysposabiającej do Pracy. Mogą kształcić się m.in. w zawodach: kucharza małej gastronomii, piekarza, cukiernika, malarza-tynkarza, rolnika, blacharza samochodowego. Szkoła proponuje różnorodne zajęcia dodatkowe, a co roku uczniowie Gimnazjum wyjeżdżają na zajęcia zielonej szkoły do Mrzeżyna. Dla tych ze szkoły przysposabiającej do pracy i zawodowej organizowane są dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne. – Nasza placówka ma bardzo wiele wspaniałych osiągnięć zarówno w dziedzinie nauki, sportu czy gastronomii. W poprzednim roku szkolnym możemy pochwalić się bardzo dobrze zdanymi egzaminami gimnazjalnymi. Mamy całą ścianę ozdobioną dyplomami i wyróżnieniami z różnego rodzaju konkursów plastycznych, gastronomicznych zawodów sportowych.. Mamy bardzo wielu utalentowanych uczniów. Jednym z nich jest świetnie śpiewający Robert Mateuszuk, którego zaprzyjaźniony ze szkołą wokalista Formacji Nieżywych Schabuff Olek Klepacz, mocno wspiera i promuje – mówi z dumą dyr. Chmielewska. – W ubiegłym roku odbyło się uroczyste nadanie naszej szkole imienia św. Antoniego z Padwy. To były cudowne uroczystości, zarówno uczniowie, jak kadra mocno je przeżyliśmy. Mamy świadomość, że taki Patron, to duże zobowiązanie. Od września br. uruchomiliśmy szkołę podstawową…
Gdybym nie obserwowała z boku, jak zmieniała się ta szkoła, jak bardzo rozwinęła jej działalność, nie wiem czy uwierzyłabym, że to ciągle ta sama placówka. Gdyby nie to, że wiele razy brałam udział w uroczystych spotkaniach (wigilia, rozpoczęcie roku szkolnego, poświęcenie sztandaru) trudno byłoby mi uwierzyć, że jeden człowiek, może zarazić swoją pasją i obdzielić energią tak wielu. A to właściwość Antoniny Chmielewskiej. Choć sama zaprzecza i wymienia mnóstwo nazwisk rodziców, pedagogów, działaczy Stowarzyszenia, nazw instytucji, które przez te siedem lat nieustannie wspierają szkołę, myślę, że bez jej zapału i optymizmu, tej szkoły, w takim kształcie, jak dziś, po prostu by nie było.
Z okazji Dnia Edukacji Narodowej życzmy Pani Antoninie, wszystkim pracującym w Zespole Szkół oraz w innych szkołach, żeby nie brakło im wspaniałego entuzjazmu i miłości, które powodują, że uczniom chce się chodzić do szkoły, a absolwenci chętnie do niej wracają nie tylko wspomnieniami.
ANNA DĄBROWSKA

ANNA DĄBROWSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *