Szkoły w filie


REORGANIZACJA SIECI SZKÓŁ W CZĘSTOCHOWIE

Radni częstochowscy na ostatniej sesji zdecydowali, że cztery publiczne szkoły podstawowe od nowego roku szkolnego będą funkcjonować jako filie innych placówek. – To sposób na zaoszczędzenie kilkuset złotych rocznie – przekonuje naczelnik Wydziału Oświaty Ryszard Stefaniak. Uchwały zapadały w atmosferze żarliwej dyskusji, teatralnych gestów i dowcipów.
Przeobrażenia dotyczą: Szkoły Podstawowej nr 20 im. Bohaterów 6 Pułku Piechoty przy ul. Łukasińskiego 70/74 (ma być filią Szkoły Podstawowej nr 34 im. Aleksandra hrabiego Fredry przy ul. Dąbrowskiej 5/9); Szkoły Podstawowej nr 18 przy ul. Św. Barbary 32 (przyszła filia Szkoły Podstawowej nr 14 im. Henryka Sienkiewicza przy ul. Waszyngtona 62); Szkoły Podstawowej nr 22 im. Gabriela Narutowicza przy ul. Żabiej 1 (filia Szkoły Podstawowej nr 12 im. Bolesława Chrobrego przy ul. Warszawskiej 31) i Szkoły Podstawowej nr 51 im. Marii Curie-Skłodowskiej przy ul. Połanieckiej 50 (filia Szkoły Podstawowej nr 25 im. Stanisława Staszica przy ul. Rędzińskiej 23). SP 18 i SP 20 przed dwoma laty groziła likwidacja. Przeszkodził temu sprzeciw nauczycieli i rodziców oraz wprowadzone programy naprawcze.
Przyczyną aktualnej reorganizacji placówek, jak argumentuje naczelnik Ryszard Stefaniak, jest zbyt mała liczba uczniów. W SP nr 51 w siedmiu klasach uczy się 80 dzieci, SP nr 18 jest 138 uczniów i osiem klas, SP nr 22 przy ul. Żabiej – 164 dzieci i 12 klas, SP nr 20 przy ul. Łukasińskiego – 145 uczniów i dziewięć klas.
Przeciwko tej wizji wypowiedzieli się dyrektorzy, nauczyciele i rodzice uczniów zagrożonych placówek oraz związkowcy. – Wiele osób może stracić pracę. Nikt nie pomyślał o dzieciach i rodzicach. Nie przeprowadzono żadnych konsultacji społecznych – stwierdza Dorota Kaczmarek, przewodnicząca Sekcji Oświaty NSZZ „Solidarność” w Częstochowie.
Powodu do niepokoju nie widzi Ryszard Stefaniak. – Dla nauczycieli i uczniów nic się nie zmieni, dzieci nadal będą chodzić do swoich szkół. Budynki będą wykorzystywane na cele edukacyjne i pozostaną jak dotychczas w zarządzaniu gminy. Za kilka lat, gdy nastąpi wzrost liczby uczniów, szkoły będą mogły starać się o przywrócenie samodzielności organizacyjnej – zapewnia. Jak wyjaśnia są to uchwały intencyjne, które otwierają drogę konsultacjom z radami rodziców, nauczycielami i związkami zawodowymi, zarazem jest konieczna do wystąpienia o opinię do Śląskiego Kuratora Oświaty.
Połączonymi szkołami kierowałby jeden dyrektor, a nadzór nad filią sprawowałby wicedyrektor. Nauczyciele będą mogli uczyć w obu szkołach, wspólna byłaby księgowość i administracja. W sumie oszczędności mają wynieść w 2012 roku około 330 tys. zł.
UG

Rozmawiamy z Dorotą Kaczmarek, przewodniczącą Sekcji Oświaty NSZZ „Solidarność” w Częstochowie.

Związek „Solidarność” jest przeciwny reorganizacji w częstochowskiej oświacie. Uważacie, że jest to pomysł zbyt radykalny?
– Przede wszystkim zaskakujący i dziwny jest sposób, w jaki przegłosowano projekt uchwały. Pomysł przekształceń szkół trzymano w tajemnicy, wielu radnych oraz dyrektorów zainteresowanych szkół, ale i pozostałych, dowiedziało się o nim kilka dni przed sesją. Nie było w tej sprawie konsultacji z dyrektorami, związkami czy rodzicami, którzy są najbardziej zainteresowani funkcjonowaniem szkoły, w której uczą się ich dzieci. To przemawia za tym, że nowa idea jest sprawą nie do końca przemyślaną i czystą. Władze miasta uznały, że wszystko wiedzą na temat edukacji.

Czego się Państwo obawiacie?
– Że radnym i nauczycielom nie powiedziano prawdy.

Jakiej prawdy?
– Że mimo ciągłych zapewnień, jakie padały na Radzie Miasta, nauczyciele stracą pracę.

Dlaczego tak uważacie?
– Przekształcenia jakie mają nastąpić wiążą się z likwidacją placówki, a zatem wszyscy pracownicy muszą być najpierw zwolnieni. Potem powołuje się nowy twór, czyli w tym momencie szkołę z filią, i zatrudnia pracowników na nowo. Pytania zasadnicze: czy wszyscy nauczyciele likwidowanej placówki dostaną angaż, czy były dyrektor będzie nadal dyrektorem czy wicedyrektorem a w końcu, w jaki sposób i kto o tym zadecyduje? Czy przypadkiem nie zostanie ogłoszony konkurs i w rzeczywistości nie okaże się, że dla dotychczasowych dyrektorów nie będzie już miejsca.

Miasto jednak musi szukać oszczędności.
– W omówieniach do uchwały przedstawiono wysokość oszczędności, tylko nie podano prawdziwej ceny zwolnień, czyli odpraw dla nauczycieli, którzy stracą pracę.

Jednak wiele osób podkreśla, że nauczycieli jest zbyt dużo w Częstochowie
– Może w niektórych placówkach doszło do przerostu zatrudnienia. Przez wiele lat, gdy mówiliśmy o nieprawidłowościach przy zatrudnieniu, uspokajano nas, że jest wszystko w porządku. I nadal tak się mówi. Jednak twierdzenie, że nauczycieli jest za dużo jest przesadzone. Przemilcza się fakt, że rokrocznie z powodu niżu demograficznego zwalnia się u nas kilkudziesięciu nauczycieli. Teraz liczbę tę zwiększą jeszcze ograniczenia ilości klas pierwszych w szkołach średnich, które wejdą od nowego roku szkolnego. To samo będzie w przypadku filii. Efektem będą koszty z tytułu wypłat odpraw, a my słyszymy, że będą oszczędności. Podziwiam matematyków w Urzędzie Miasta, może poziom ich umiejętności, to wynik zniesienia matury z matematyki. Teraz, gdy wróciła może wszyscy zaczną lepiej liczyć.

Nie wszystko jest przesądzone w przypadku filii szkół podstawowych. Uchwała jest przecież intencyjną?
–Tylko, kto tak ją nazwał? My tego tak nie odbieramy. Uchwałę podjęto, a zatem machina ruszyła. Teraz pytanie o to, czy to dobry pomysł, nie ma już jakby znaczenia.

Czyli nie ma odwrotu? W tej sprawie nie wypowiedziało się Kuratorium.
– To zależy od zachowania radnych. Urząd jeszcze nie zapytał Kuratorium, a czasu wiele nie zostało. Filie mają pracować od 1 września br.

Czy jednak filia to złe rozwiązanie? Uczniowie nadal będą uczyć się w swojej szkole?
– Ale placówkom zabierze się ich tożsamość, historię, patrona, nazwę. A przyszłe macierzyste szkoły i ich filii są położone dość odlegle.
Zadam pani pytanie, które mam ochotę postawić radnym. Jeśli niż demograficzny utrzyma się przez jakiś czas, to w której z placówek dyrektor będzie likwidował klasy?
Chyba w filiach…
– I mamy odpowiedź. Chodzi najprawdopodobniej o wygaszenie szkół-przyszłych filii. Tylko, czy jak przyjdzie wyż uczniowie pomieszczą się w tej jednej, która zostanie?

Co zatem uczyni „Solidarność”?
– Na pewno sprawdzimy, czy uchwałę podjęto zgodnie z prawem i czy istotnie można ją traktować jako uchwałę intencyjną. Na razie nie rozumiemy tej idei. Chodziło raczej o to, by rozładować napięcie wokół pomysłu. Nazwanie uchwały„intencyjną” miało uśpić czujność. Poza tym zapomniano o ważnej kwestii. W 2008 roku, prawie ta sama rada przyjęła uchwałę dotyczącą likwidacji szkół. Tam wskazano, że szkoły peryferyjne, a do takich należy Szkoła Podstawowa nr 51 nie mogą być likwidowane. Wypadałoby zatem najpierw tamtą uchwałę znieść. To potwierdza fakt, że pomysłodawcy projektu tak bardzo się spieszyli, że najistotniejsze kwestie umknęły ich uwadze, albo liczyli na to, że nikt z radnych tego nie zauważy.

A jak okaże się, że uchwała jest ważna?
– To będziemy protestować przeciwko takiemu działaniu. Nie mamy żadnej pewności, czy ten pomysł nie obejmie kolejnych szkół. Już jest mowa o tworzeniu zespołów szkół w placówkach, gdzie funkcjonuje podstawówka i gimnazjum. A przecież wspólne bytowanie różnych szkół, to nie był pomysł dyrektorów. Brakowało po prostu budynków dla gimnazjów tworzonych zgodnie z reformą. Teraz jeśli władze miasta uspokajają, że nie będzie żadnych zmian i chodzi tylko o zwolnienie kilku dyrektorów, jak w przypadku wspomnianych filii, to przypominam, że w tym właśnie roku wielu z nich kończy swoją kadencję. Zamiast angażować radnych do zwalniania dyrektorów, trzeba przeprowadzić konkursy i wyłonić nowych. Przecież do tej pory władze nie miały z tym kłopotów.
Nie uchronimy się jednak przed szukaniem oszczędności.
– Ale trzeba ich poszukać tam, gdzie można. Na przykład w kosztownie funkcjonujących spółkach, czy samym urzędzie, który jest największym pracodawcą w mieście. Teraz spektakularnie obniżono pensje prezesom spółek miejskich, ale może trzeba sięgnąć jeszcze głębiej, a nie ciągle skupiać się na oświacie.

Na oświatę brakuje 50 milionów.
– Ten brak nie powstał z winy nauczycieli. Wiąże się to z tym, że przez lata pensje nauczycieli były niedoszacowane. Byliśmy oszukiwani. Zgodnie z rozporządzeniem minister edukacji trzeba koniecznie wyrównać wysokość pensji w samorządach do podawanej średniej krajowej pensji nauczyciela. Oprócz tego w Częstochowie bardzo niskie są również dodatki dla nauczycieli(motywacyjny i za wychowawstwo), choć miasto subwencje otrzymywało. Przez lata toczyliśmy boje o ich podnoszenie. Co roku wzrastały one zaledwie o 5 czy 10 złotych. Dzisiaj w Częstochowie mamy je śmiesznie niskie w porównaniu z innymi samorządami – dodatek za wychowawstwo to zaledwie 80 złotych, a motywacyjny 90 złotych brutto. Dodam jeszcze, że nie wszyscy nauczyciele je otrzymują. Regulaminy z takimi kwotami głosowali w większości prawie ci sami radni, którzy teraz zarzucają brak w kasie 50 mln. na oświatę.
Gdyby wspomniane dodatki wzrastały realnie o wyższe kwoty, tak jak w innych samorządach, wówczas miasto nie miałoby tego problemu.
Wokół pieniędzy na edukacje są ciągłe niedomówienia. Od lat walczymy, by subwencję, które samorządy otrzymują na każdego ucznia nazwać konkretnie subwencją oświatową, gdyż gminy otrzymują pieniądze, a później twierdzą, że dopłacają do oświaty. Gdy prosimy o dokładne dane na temat subwencji – w tym roku jest to około 4700 złotych na jednego ucznia – to samorządowcy bronią tej informacji jak przysłowiowej niepodległości. Chyba chodzi o ty, by przypadkiem nie okazało się, że pieniądze wystarczają, a gminy przeznaczają je jeszcze na inne cele, na przykład łatanie dróg i inne wydatki. Wójtowie, burmistrzowie udają zdumienie, że tych pieniędzy nie powinno się wydawać na inne cele niż oświata. Nazwanie subwencji zgodnie z przeznaczeniem rozwiałoby wszelkie wątpliwości w tej kwestii. Znana byłaby jej wysokość i wiedzielibyśmy czy pieniędzy wystarcza i ile ewentualnie brakuje.

Liczba uczniów jest przecież znana, wiec chyba łatwo wyliczyć jak wysoka jest subwencja.
– Nie do końca, bo są to wyliczenia, do których potrzeba jest wiele informacji dodatkowych, np. dotyczących nauczycieli, ilości uczniów mających specyficzne trudności, bo na nich naliczana jest kwota wyższa niż na pozostałych, itd.
Jeżeli pieniędzy brakuje to samorządy mogą się ubiegać o tzw. subwencję równoważącą, która uzupełnia niedobory.

Czy obecne ruchy władz miasta nie wpisują się w polską reformę edukacji?
– Jeśli chodzi o zwolnienia to na pewno. W 2012 roku wejdzie nowa podstawa programowa w szkołach ponadgimnazjalnych, która przyniesie kolejne zwolnienia pedagogów, powiększając te, które wprowadzi samorząd. Nowa podstawa programowa w szkołach średnich, między innymi dotycząca skrócenia nauki historii, która kończy się w pierwszej klasie liceum, będąca kolejnym chybionym pomysłem minister Hall na wychowanie obywatelskie, spowoduje ogromne redukcje etatów.

Jak nauczyciele znoszą te ciągłe – powiedzmy – innowacje w edukacji?
– Opinia nauczycieli jest jednoznaczna. Twierdzą, że te zmiany nie służą edukacji i wprowadzają jedynie chaos. A sypią się one jak z rękawa, z dnia na dzień. Centra Jakości Edukacji, likwidacja kuratorów, dzielenie nauczycieli na lepszych i gorszych, odbieranie prawa do zawodu bibliotekarzom, związkowcom, którzy są na oddelegowaniu czy dyrektorom, którzy nie mają godzin lekcyjnych. Jak można odebrać komuś prawa nabyte? To są kosmiczne pomysły. To sprawia, że nauczyciele mają ciągłe poczucie zagrożenia.
Proces dydaktyczny i szkoła, to nie miejsce do ciągłych rewolucji. Zapomina się, że szkoła to organizm, a dydaktyka – proces, który wymaga konsekwencji, ciągłości. Teraz uczeń zaczyna jedną szkołę, a kończy zupełnie inną; jeden minister daje wszystkim uprawnienia, następny cofa je z pominięciem prawa. A efekt? Zmęczenie nauczycieli, uczniów i niestety rozluźnienie zasad i norm w szkole.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *