Stale da się słyszeć gratulacje…


Rozmowa z Piotrem Głowackim, prezesem Stowarzyszenia Regionalnego Zachęty Sztuk Pięknych

Mija miesiąc od oficjalnej inauguracji Konduktorowni. Jak ten fakt przyjęli częstochowianie? Czy chętnie odwiedzają Konduktorownię?

– W niedzielę po otwarciu odwiedziło Konduktorownię 100 osób. Od tego dnia rekord nie został przekroczony, ale codziennie odwiedza nas po kilkanaście, kilkadziesiąt osób w różnym wieku. Na razie przychodzą osoby najbardziej ciekawe lub zainteresowane, czekamy na pozostałych mieszkańców. Wśród odwiedzających są też podróżni. Stale da się słyszeć gratulacje…

Konduktorownia jest spełnieniem marzeń nie tylko Pana Prezesa, ale i wielu artystów. W zamierzeniu, jak mówicie Państwo, ma być to miejsce stale pulsujące przejawami różnych form i poziomów twórczych, które ożywi aktywność kulturalną naszego miasta. Przedsmak możliwości Zachęty mieliśmy. Co dalej?
– Dalej to samo. Wiadomo, że za każdym wydarzeniem stoi trochę wysiłku i pieniędzy. Jeżeli chodzi o to drugie, to jest to stałe zabieganie o sponsora. Jeżeli już on jest można np. zrobić koncert. Planujemy na 8. listopada kolejny, i tym razem w roli głównej też częstochowski muzyk – z Tie Breaku Krzysztof Majrzak, mieszkający we Francji. Zagra ze swoim zespołem, będzie to bardziej jazzująca muza.
Od pierwszej wystawy już realizujemy trzecią – absolwentów plastyka. Potem (12. października) długo przygotowywana wystawa indywidualna świetnej malarki Miry Żelechower, przybliżająca nas do kultury żydowskiej, następna (8 listopada) też indywidualna i też wybitnego malarza Janusza Rafała Głowackiego, będącego jednak poza zainteresowaniem instytucji i wydziału kultury urzędu miejskiego. 20. października zapraszam na preformens Anny Biernackiej i Dominika Złotkowskiego pt. “Adam i Ewa”.
Dodam, że ćwiczy u nas Habakuk, o czym można przeczytać na ich stronach internetowych (dzięki), Nikodem Pospieszalski i zespół Lidii Pospieszalskiej (oni po sąsiedzku).
Ścisłe plany mamy po rok 2010. Od 2 października ruszyła Mała Zachęta.
Droga, do początku sukcesu, bo tak można nazwać start Konduktorowni, nie była usłana płatkami róż. Czy dzisiaj jest już łatwiej?
– Czy można rodzić bez bólu… problemy są i pewnie będą. Trochę dziwi postawa gospodarzy miasta (UM), bo słyszałem, że planuje się w umowie docelowej czynsz za użytkowanie Konduktorowni. A w tej, która obowiązuje do 15. października nie przewidziano możliwości dzierżawy przez nas lokalu na piętrze na kawiarnię – zaplanowanego specjalnie w tym celu. To odcina nas od wpływów finansowych, a przecież miasto nas nie dotuje. My ze swej strony zrobiliśmy – nie otrzymując żadnych dotacji – dwie imprezy w ramach Dni Częstochowy oraz czytanie Gombrowicza. A przydałoby się, by organizator czyli Urząd Miasta zapewnił chociażby co nieco np. oświetlenie podczas tej drugiej. Nadmienię, że sama informacja z prośbą o udostępnienie Konduktorwowni dotarła tuż przed imprezą.
Wszystko co jest w Konduktorowni to zasługa Zygmunta Rolata. Na dzisiaj potrzebna jest doraźna poprawa akustyki, dalsze wyposażenie w sprzęt, pieniądze na działalność…

Skąd pozyskacie Państwo fundusze na dalszy rozwój? Czy możliwy jest udział miasta?
– Wspomniałem wpływy z kawiarni, księgarni i sponsora. To być może zapewni nam podstawowy byt. Wystarałem się o dotację z Ministerstwa na wyjazd do Niemiec z naszą wystawą, ale nie wiem czy w efekcie pojedziemy bo okazuje się, że nie możemy dostać samochodu z magistratu. Jeżeli chodzi o dotacje unijne., o które będziemy się starać, to bez urzędu nic nie zdziałamy. Obawiam się jednak skuteczności przysłowiowego efektu z ogrodnikiem w nazwie… A na to przychodzi mi też powiedzenie, że kto daje i odbiera… Wydaje się, że miasto w końcu musi mnie polubić, tym bardziej, że czeka nas za kilka miesięcy rozbiórka jedynej galerii w mieście, a ja mogę być prezesem do czerwca 2009. Ale także i po tej dacie…

Kto dotychczas najbardziej pomógł Zachęcie?
– Zygmunt Rolat i pozyskany przez niego sponsor, który zastrzega sobie anonimowość.

Z jakimi problemami boryka się dzisiaj Stowarzyszenie?
– Brak pomocy systemowej ze strony Urzędu Miasta. Głównie chodzi o brak pomocy w pozyskiwaniu datacji unijnych, nieobecność w tym wszystkim jakiejś organizacyjnej pragmatyki. Tutaj już nie może chodzić tylko o personalia. Tak jak np. w Radzie Kultury przy Prezydencie Tadeuszu Wronie, do której nie jestem zaproszony, ale też nikt z obecnych w niej nie zauważa mojej nieobecności…

Dlaczego w Konduktorowni nie ma telefonu stacjonarnego, to zapewne utrudnia kontakt ze światem?
– Po dwóch miesiącach perypetii podpisaliśmy kilka dni temu umowę z TP PKP.

Jest Pan optymistą co do dalszego rozwoju Zachęty?
– Mam dość twardą skórę, a wiek umożliwia mi determinację. O zdrowie modlę się na Jasnej Górze jak i o całą Zachętę. Wszyscy mówią mi, że musi się udać…, a niektóre komentarze prasowe poza Wami oczywiście są nie tylko straszne ale i śmieszne…
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *