„Anioły samobójców” Altei Leszczyńskiej


Konduktorownia Zachęty prezentuje grafikę i malarstwo Altei Leszczyńskiej. Cykl „Anioły samobójców” podejmuje kontekst duchowej łączności i wzajemnej zależności anielskiego opiekuna z człowiekiem.

Podczas wernisażu 13 marca autorka wystawy udzieliła nam wywiadu
Jak zawsze podejmuje Pani trudną i prowokującą tematykę. Samobójcy, to przecież osoby przeklęte.
– Nie do końca. W religii katolickiej uważa się, że jeżeli samobójstwo było wynikiem działania diabła, albo spowodowane silną depresją, stresem, zaburzeniami psychicznymi wówczas taka osoba ma szansę na zbawienie.

Co skłoniło Panią do wyboru takiego tematu?
– Inspiracje były dwutorowe. Po pierwsze biografie pięciorga samobójców – malarzy Piotra Marka i Zbigniewa Tymoszewskiego, dramatopisarki Sarah Caine oraz muzyków Riccy Jamesa Edwardsa i Iana Curtisa. Wszyscy cierpieli na depresję i wszyscy odebrali sobie życie w stosunkowo młodym wieku, większość mając dwadzieścia kilka lat, u szczytu kariery i możliwości twórczych. Ogromny wpływ miał na mnie film „Control” o charyzmatycznym Curtisie oraz muzyka jego zespołu „Joy Division”, której słuchałam w kółko podczas pracy. Jest bardzo mroczna, która już swoim klimatem wpędzała w ponury nastrój i powodowała we mnie silne emocje. Te smutne i tragiczne losy chciałam jakby rozszyfrować. Z drugiej strony była kabała, którą się zainteresowałam, hierarchie bytów anielskich i nauka o aniołach. Chóry anielskie i wiara w to, że każdy z nas ma swojego stróża, którego zadaniem jest ochrona człowieka i jego prowadzenie, i który, choć nie ma wpływu na wolną wolę człowieka, może wpływać na niego poprzez jego wspomnienia i wyobraźnię.

W jaki sposób?
– Anioł ma zachęcać i motywować do dobrych rzeczy, a ostrzegać przed pułapkami szatana. A ponieważ nie może ingerować w wolną wolę człowieka przeżywa jego klęski i upadki. Jest z nim związany z człowiekiem emocjonalnie – złości się, gdy odbiega on od prawd Bożych, cieszy, gdy postępuje dobrze. A po śmierci człowieka pilnuje, aby każdy jego dobry uczynek nie zaginął i znalazł się w księdze życia.

A jaka jest rola aniołów samobójców?
– Zastanawiałam się nad tym i wymyśliłam teorię, że te anioły są oddzielone od ludzi, których miały chronić. Nie udało się im to, więc są nieszczęśliwie, skazane na rozłąkę z człowiekiem. Po jego śmierci nie mogą się z nim połączyć w niebie. Karą jest cierpienie w samotności.

To dlatego anioły w Pani pracach są bezosobowe
– Ale tylko w malarstwie, gdzie stosuję abstrakcję. Anioły przedstawiam za pomocą czerwonych plam i nie wiadomo do końca, czy jest to zraniony anioł, czy cierpiąca dusza samobójcy. W grafikach („Nie ranić aniołów”) postaci są bardziej figuratywne. Uprawiam grafikę monochromatyczną, nie daje ona możliwości operowania kolorem tylko kształtem, formą.
Uważam że w sztuce forma i idea to jedności są jednakowo ważne i starałam się w obrazach znaleźć takie tematy, które przedmiotowość ogranicza i które można wyrazić tylko za pomocą konwencji abstrakcji. Sztuka ma wyładować emocje, pokazać ciekawość rzeczy i świata, wiedzę o życiu. Jak powiedział Stefan Gierowski „sztuka jest dzieleniem swoją wiedzą o życiu, choćby ta była nawet nieduża” Jestem młoda, mam trzydzieści jedne lat i moja wiedza nie jest duża, ale dzielę się tą, którą posiadam.

Postaci aniołów łączy Pani z krzyżem, jakby ich byt był z góry przeznaczony na cierpienie. Czy zatem to anioły samobójców są przeklęte?
– Pojawia się motyw krzyża, ale znajduje się na nim kształt bliżej nieokreślony – odczytać go można jako duszę anioła lub duszę człowieka, człowieka który niósł swój krzyż i może pod nim upadł, bo każdy z nas ma swój krzyż i niesie swoje brzemię. Może też jest to nawiązanie do Jezusa Chrystusa, który dobrowolnie wybrał śmierć. Odkupienie nas wszystkich było jakby formą samobójstwa.

Czy po tak emocjonalnym cyklu zamierza Pani odpocząć?
– Nad tym cyklem pracowałam półtora roku. Najpierw pochłonęło mnie podłoże teoretyczne, zbieranie materiałów, poznawanie postaci i ich twórczości. Potem zaczęłam przygotowywać grafiki i malować obrazy. Tworzę cyklami, bo wydaje mi się że w jednej pracy nie mogę wyrazić wszystkiego. Prezentowany już jest skończony i bardzo się cieszę, że mam go już za sobą. Muszę zacząć robić coś pogodniejszego, radośniejszego, bo ten temat, trwanie w traumatycznych klimatach przez wiele godzin dziennie, odcisnął na mnie swoje piętno. Teraz przygotowuję dyplom, bo kończę studia podyplomowe na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz kolejną wystawę malarską.
Pokuszę się na stwierdzenie, że pierwiastek zła, negatywnych emocji, towarzyszących człowiekowi na ogół przewija się w Pani pracach.
– Bo malarstwo wyrasta z ludzkich emocji, więc zawsze dotyczy człowieka, jego moralności, poczucia dobra i zła. Jest to wpisane w naturę człowieka.

Czyli dojrzała Pani do przekazania dobrych stron życia
– Nie wiem czy dorosłam, ale chcę odejść od złych emocji. Na pewno chcę oderwać się od samobójców.
Dziękuję za rozmowę.

Oprawa muzyczna wernisażu: Marek Batorski i Grzegorz Szydłak.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *