Nasze spotkania to wielka przyjemność i radość


Rozmawiamy z Krzysztofem Witkowskim, częstochowianinem, dyrektorem Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II – jednym z pomysłodawców i organizatorów spotkań po latach, kolegów ze szkolnej ławy, uczniów Szkoły Podstawowej nr 41 w Częstochowie.

 

 

W tym roku obchodzicie Państwo jubileusz 50-lecia ukończenia szkoły podstawowej i znowu się spotykacie, by powspominać…

I nie mogło być inaczej, stworzyliśmy tradycję i pielęgnujemy ją. Nasze spotkania to wielka przyjemność i radość. Bardzo też dziękuję, że mogę gościć Panią, 25 lat po naszym pierwszym spotkaniu, które było prezentowane w „Gazecie Częstochowskiej” (maj 1998 r.).

A jak to się zaczęło?

– Pomysł przekonsultowałem z Krzysiem Polisem, moim kolegą ze szkolnej ławki, który od wielu lat mieszka w Kanadzie. Spodobał mu się i zorganizowaliśmy spotkanie po 25 latach latach od ukończenia szkoły, a potem były kolejne co pięć lat. Od pierwszego naszego zjazdu zawsze odliczała się niemal cała klasa. Dziś (23 czerwca 2023 roku) przybyło do Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II ponad 20 osób i nasza ukochana, jedyna i najwspanialsza wychowawczyni Grażyna Kucharska. To duża radość dla mnie, że koledzy wybrali Muzeum, że podoba im się tutaj.

Co się zmieniło u Pana od ostatniego, jubileuszowego – 25 lat temu – spotkania?

Bardzo dużo. Udało nam się przede wszystkim stworzyć Muzeum Monet i Medali im. Jana Pawła II w Częstochowie. Zawsze byłem dumny z placówki, ale teraz potrójnie, bo właśnie wróciłem prosto z Watykanu i to, co Muzeum Watykańskie prezentuje, jeśli chodzi o numizmatykę i filatelistykę, wypada bardzo blado w porównaniu z tym, co dzieje się tutaj, w Częstochowie. Jako Polacy i jako częstochowianie mamy z czego się cieszyć. Ale, co ważne Krzysiu Polis stworzył w Klub Częstochowian i Sympatyków w Kanadzie i jest w jego Zarządzie. Oni też spotykają się, nawet co miesiąc, i tworzą ciekawe programy. Mnie bardzo cieszy, że nasze działania w Polsce zarażają naszych przyjaciół za granicą. Wśród naszych dawnych przyjaciół jest Grzegorz Walaszek, który dziś nie mógł przyjechać, nie puścili go z Niemiec, bo jeszcze pracuje – w Niemczech trzeba pracować do 67 roku życia. Już zapowiedział się na kolejny jubileusz – 55-lecia ukończenie podstawówki. Wówczas będzie emerytem, wolnym od zobowiązań zawodowych.

Nie zmieniacie się, jesteście pełni humoru, energii, uśmiechu…

Proszę spojrzeć na naszą Panią wychowawczynię i na nas, wygląda jak nasza koleżanka z klasy.

Co najbardziej pamięta Pan z czasów podstawówki?

Przyjaźń. Wówczas byliśmy ze sobą bardzo blisko, to były czasy, kiedy człowiek biegał za piłką, chodził na różne imprezy, jeździł na rowerze, suchą bułkę popijał oranżadą. Takie rzeczy się pamięta. Często robiliśmy wypady do Białej, wówczas były tam tylko drogi polne, ale jeździliśmy po to, aby być ze sobą razem. Pierwsze papierosy też były…

Pierwsze miłości też?

Oczywiście, pierwsze zakochania, radości, ale też niepowodzenia. Do dziś wszyscy się przyjaźnimy, szkoda, że niektórzy nie mogli przyjechać, ale za jakiś czas będzie kolejna okazja. Wydaje mi się, że dzięki Pani gazecie pójdzie taki impuls, iż warto popatrzeć na przyjaciół sprzed lat i je utrwalać. Teraz z racji, że jesteśmy dojrzali, to nasze przyjaźnie nie są już takie młodzieńcze, ale nadal są szczere i od serca. I zawsze, jak potrzeba, pomagamy sobie. Fantastyczną rzeczą jest to, abyśmy zachowali tożsamość, patriotyzm, przywiązanie do Pana Boga, abyśmy pokazali innym, że jeśli coś tworzymy razem, to jest to dla nas najważniejsze. Rodzina jest rodziną, przyjaźń jest przyjaźnią, ale te szkolne lata są zapamiętane na całe życie, z nich czerpiemy wiedzę na przyszłe życie. Niektórzy pewnie stali się bufoniaści, ale to nikt z naszej podstawówki i to bardzo cieszy.

Dziękuję bardzo

URSZULA GIŻYŃSKA

 

 

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *