Wojciech Pudo, trener Eco-Team AZS Stoezle: Jestem przekonany, że możemy sprawić jeszcze niespodziankę


Już w piątek (5 maja) Eco-Team AZS Stoelzle Częstochowa rozpocznie marsz po awans do Tauron 1. Ligi. Tego dnia zainaugurowany zostanie turniej finałowy rozgrywek drugoligowych w Chełmie, który potrwa do niedzieli (7 maja). Za rywali „Biało-Zieloni” będą mieli miejscową Arkę, UKS Spartę Grodzisk Mazowiecki oraz MCKiS Jaworzno. O szansach na wywalczenie jak najkorzystniejszego rezultatu, przygotowaniach do ostatniej fazy 2. Ligi, potencjałach oponentów, rozmawialiśmy z trenerem „Akademików”, Wojciechem Pudo.

Po dwóch latach znowu staniecie przed szansą awansu do zaplecza Plus Ligi w turnieju finałowym 2. Ligi. Tym razem będzie mieć to miejsce w Chełmie (5-7 maja). Jakie w związku z tym faktem towarzyszą Wam emocje?

– Emocje na pewno są bardzo pozytywne. Przed sezonem chyba nikt nie stawiał, że będziemy w tym miejscu, w jakim obecnie jesteśmy. Ale pokazaliśmy, że ciężką pracą, współpracą na boisku i poza nim – bo na sezon 2022/2023 złożyliśmy skład z naprawdę fajnych graczy – można osiągnąć bardzo dużo. Chłopaki to udowodnili grając wspólnie i idąc w jednym kierunku.

Droga do turnieju finałowego wcale nie była jednak krótka i łatwa. Najpierw biliście się czołówkę 3. grupy 2. Ligi. Raz było lepiej, a raz gorzej. Koniec końców skończyliście tę fazę szczęśliwie na pierwszym miejscu. To był Wasz najlepszy wynik w historii, jeśli chodzi o część grupową.

– Dokładnie tak. Wcześniej się nam to nie udawało. Dwa lata temu zajęliśmy czwarte miejsce w ówczesnej grupie V. Wtedy jeszcze obowiązywały play-offy i w tej rundzie z czwartej pozycji graliśmy ze zwycięzcą grupy Kęczaninem Kęty, którego pokonaliśmy. Co do obecnego sezonu, osiągnęliśmy najlepszy wynik, wygrywając wreszcie grupę. Mieliśmy zarówno wzloty jak i upadki w tym sezonie. Ale poniesione porażki również dawały nam dużo do myślenia, cementowały nas i sprawiały, że byliśmy bardziej czujni w kolejnych spotkaniach

Mecze i jednocześnie zwycięstwa, które dały Wam chyba największą wartość – mam na myśli tutaj etap zasadniczy obecnych rozgrywek – to te z WKS-em Wieluń. Tutaj w Częstochowie wygraliście po tie-breaku 3:2. W Wieluniu zaś tryumfowaliście w jeszcze lepszym stylu, bo 1:3.

– To były tak naprawdę jedne z najważniejszych dla nas meczów, a być może i najważniejsze. Te pojedynki pokazały, że jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi. Drużyna WKS-u miała sporo oczekiwań w aktualnych rozgrywkach. Spotkanie w Wieluniu, które wygraliśmy 1:3, miało dość ciekawy przebieg. Pierwszy set zakończył się wynikiem 37:35 na korzyść gospodarzy. Potem była już nasza koncertowa gra. Pokazaliśmy tam mocny charakter, dużą wolę walki, spore umiejętności. To było dla nas bardzo ważne. Jednakże takich ważnych spotkań, które wywierały na nas bardzo korzystny wpływ, było więcej. Także z tymi teoretycznie słabszymi drużynami trzeba było zachować czujność, żeby był jak najwyższy końcowy wynik.

Potem naszedł czas walki w turnieju półfinałowym w Grodzisku Mazowieckim (21-23 kwietnia). Zaczęło się dla Was nie najlepiej, bo od przegranej z ekipą gospodarzy, a więc UKS Spartą 3:0. Ale zwycięstwami z KS Hutnikiem Kraków (3:2) i CUK Aniołami Toruń (3:0), przypieczętowaliście sobie przepustkę do rundy finałowej.

– Turniej ½ finału wyglądał różnie w naszym wykonaniu. W pierwszym meczu z gospodarzami, zespołem z Grodziska, uważam, że mimo wszystko zagraliśmy bardzo dobrze. Mieliśmy szansę przedłużyć to spotkanie, ale zakończyło się ono w trzech setach ostatecznie. Zaważyły na tym prawdopodobnie małe niedopatrzenia ze strony sędziów przy dwóch akcjach. W starciu z Hutnikiem Kraków rozkręcaliśmy się dość długo. To bardzo ambitny, waleczny zespół, podobny w charakterystyce do naszego. Dobrzy przyjmujący, szybko grający do „skrzydeł”. Seta trzeciego w pojedynku z krakowianami rozstrzygnęliśmy na własną korzyść i tym samym odwróciliśmy losy tego meczu, po czym graliśmy już po swojemu. Co do CUK Aniołów Toruń, był to największy faworyt całego turnieju i chyba zarazem największe rozczarowanie. To drużyna bijąca się już drugi sezon o awans i mówiąca o tym wprost, z bardzo dużym budżetem, kilkakrotnie większym o do naszego. Cóż, nie przełożyła tych szumnych zapowiedzi na parkiet. Chciałem tutaj pochwalić wszystkich naszych zawodników. Zagraliśmy rewelacyjne zawody. Duży był szacunek w całej Polsce, że klub z Częstochowy pokonał faworyta.

Czy w czasie turnieju półfinałowego w Waszych szeregach przejawiały się jakieś chwile nerwowości? Jam sam przebieg turnieju wskazywał, co zresztą Pan podkreślił, momenty na boisku były różne…

– Nerwowości może nie, ale był trudny moment w pierwszym secie z ekipą toruńską, co ostatecznie udźwignęliśmy. Wtedy też doszliśmy do wniosku, że ten faworyt nie jest taki straszny, jak go malują. Trzeba było utrzymać koncentrację, w szczególności w trzeciej partii, gdy przegrywaliśmy 14:18. Nawet wówczas u chłopaków widoczny był luz. Tym bardziej, że zdobyliśmy siedem punktów pod rząd. Byliśmy cały czas cierpliwi. Wiedzieliśmy, że musimy grać swoją siatkówkę, a przeciwnik w końcu „pęknie”. No i do tego doszło.

Jak spędziliście tą niespełna dwutygodniową przerwę w rozgrywkach? Zapewne mocno treningowo.

– Po turnieju półfinałowym nasi zawodnicy otrzymali dwa dni wolnego. Potem wrócili do treningów. Staramy się nic nie zmieniać w naszym systemie treningowo-przygotowawczym. To, co przynosiło do tej pory pozytywne efekty na boisku i poza nim, cały czas kontynuujemy. Wierzymy, że przyniesie to sukces. Nie jesteśmy co prawda faworytami turnieju finałowego, tak jak nie byliśmy nimi we wcześniejszej rundzie, ale jestem przekonany, że może sprawić jeszcze niespodziankę.

Już mieliście okazję do bezpośredniego zmierzenia się z dwoma innymi uczestnikami turnieju finałowego w Chełmie: UKS Spartą Grodzisk Mazowiecki i MCKiS Jaworzno. Z pierwszą drużyną graliście, jak już mówiliśmy, we wcześniejszej fazie, a z drugą w jednym z meczów sparingowych 12 kwietnia. W obu starciach niestety rywale Was ograli. Jednakże poznaliście już ich styl i zapewne znacie ich mocne jak również słabe strony, co z pewnością będziecie chcieli to wykorzystać w ostatecznej fazie rozgrywek.

– Zgadza się. Można powiedzieć, iż może to i dobrze, że pojedynki z tymi drużynami zakończyły się w taki sposób. Dało nam to sporo do namysłu. Na pewno nie zlekceważymy tych przeciwników. Podejdziemy do tych spotkań zmotywowani. Musi wykonać sporo wysiłku, wylać dużo potu na boisku, żeby osiągnąć sukces. Swoje cele na pewno ma MCKiS Jaworzno, które chce wrócić do 1. Ligi, spadło z niej przed dwoma laty. Na pewno nie będą to łatwe spotkania.

Nie graliście za to w obecnym sezonie z drużyną Arki Chełm, a więc gospodarzami turnieju finałowego. Tutaj jednakże na pewno nie próżnowaliście i zbieraliście informacje na temat tego oponenta. Nasuwa się jednak pytanie, czy wystarczająco dużo, aby opracować odpowiednią taktykę do rywalizacji z tym z zespołem?

– Drużyna z Chełma to, można powiedzieć, taka Chelsea Londyn w piłce nożnej z tych najlepszych dla angielskiego klubu czasów. Duże zakupy, jak i kontrakty, zawodnicy z przeszłością plusligową. I to na dodatek tacy, którzy są jeszcze w sile wieku. Mają duży budżet, wsparty pieniędzmi ze spółek Skarbu Państwa. To jest klub, który może mieć budżet większy niż nawet dwa ostatnie kluby z Plus Ligi. Na szczęście gramy z nimi ostatni mecz i  na razie o tym nie myślimy. Póki co skupiamy się na tych, teoretycznie przynajmniej, łatwiejszych przeciwnikach. Co do wyniku z Akrą Chełm, zobaczymy w niedzielę.

Czy są jakieś szczególnie silne strony wszystkich Państwa przeciwników w turnieju finałowym, jakich Pana zdaniem, należy się przede wszystkim obawiać?

– Każdy z tych zespołów dysponuje bardzo mocną zagrywką. I tutaj musimy być skoncentrowani na przyjęciu, które przez cały sezon było naszym dużym atutem. Jeżeli wytrzymamy na tej pozycji, będziemy mogli rozwinąć się na skrzydłach. Na to będziemy głównie zwracać uwagę

Wspomniał Pan o sprawieniu niespodzianki w czasie ostatecznej fazy rozgrywek. Czy macie zatem jakiś jasno postawiony cel w kontekście turnieju Chełmie?

– Nie, nie stawiamy celów. Chcemy, tak jak do tej pory, wychodzić na boisku, grać jak najlepszą, swoją siatkówkę. Przede wszystkim cieszyć się grą. Jak bowiem była ta radość we wcześniejszych meczach w trakcie sezonu, grało się nam naprawdę fajnie. A gdy pojawiały się nerwy, ta gra nam się nie za bardzo układała. Dlatego, jeżeli będziemy skupieni, czerpać radość z gry, to na pewno wynik będzie pozytywny.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

– Dziękuję.

Rozmawiał: Norbert Giżyński

Foto. Jakub Wawroński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *