70. rocznica męczeńskiej śmierci +Ks. Stanisława Guzika. Pamięci dźbowskiego Duszpasterza


W 70. rocznicę śmierci
dźbowskiego Kapłana, ks.
Stanisława Guzika, rondo w
Dźbowie zostało nazwane Jego
imieniem. Wniosek, na prośbę
mieszkańców dzielnicy,
złożyli radni Klubu Prawo i
Sprawiedliwość. Starania o
uhonorowanie zasłużonego dla
parafii i Częstochowy
Duszpasterza trwały ponad
trzy lata.

Ks. Stanisław Guzik urodził się 18 listopada 1905 r. w
Przesławicach (gm. Koniusza) pod Krakowem. Pochodził z
wielodzietnej rodziny, ostatni Jego brat zmarł w 2010 r. Studia
teologiczne ukończył w Krakowie, a święcenia kapłańskie przyjął
na samej Jasnej Górze 4 czerwca 1933 r. z rąk Ks. Bpa Teodora
Kubiny, pierwszego Biskupa Częstochowskiego Kościoła.
W Wieluniu był prefektem szkolnym, i z Wielunia Ks. Bp Teodor
Kubina zawezwał Go do pracy w Dźbowie, ówczesnej wsi
podczęstochowskiej, 14 lipca 1937 r. ustanawiając jego
ekspozyturę w Dźbowie, jako jednostkę duszpasterską z parafii
św. Barbary. Młody duszpasterz przyjęty przez Lud Boży z
radością już 27 grudnia 1938 r. decyzją Wojewody Kieleckiego
zakupił działkę 3 ha 462 m2 pod kościół w Dźbowie. 21
sierpnia1938 r. powstał Komitet Budowy Kościoła, zalano
fundamenty i wyciągnięto mury ok. 4 m wysokości. Okupant
hitlerowski rozebrał je. Nastały czasy okupacji. Nabożeństwa
odprawiano w budynku pierwszej szkoły dźbowskiej, a potem w
wynajętym budynku przy ul. Leśnej, gdzie też zamieszkał Ks.
Stanisław Guzik. Podczas okupacji na plebanii w mroźne noce
przyjmował partyzantów, udzielając im pomocy.
W majątku w Dźbowie gospodarzem był Józef Kesslinger, Niemiec,
osadnik z Czarnego Lasu k. Kiedrzyna, ściągnięty ze swoją
wielodzietną rodziną. Jego żona była dobra dla miejscowych
kobiet i dziewcząt, najmując je do pracy, aby uchronić od
wywózki do Niemiec. On zaś był nie tylko gospodarzem majątku,
ale po cichu z rozkazu Gestapo (obecny budynek rotacyjny przy
ul. Jasnogórskiej i ks. Popiełuszki) wieczorami jeździł konno z
karabinem mordować dzieci, kobiety i mężczyzn pochodzenia
żydowskiego. Wielokrotnie upominany przez Władze Polski
Podziemnej, nie zaprzestał tego herodowego procederu. Dlatego
17 listopada 1943 r. został zastrzelony, gdy usypiał swojego
synka. Gestapo z Opola, za wiedzą Hansa Franka, postanowiło
powiesić 20 Polaków, zabranych z więzienia z Lublińca, w tym
jednego kapłana. 10 powieszono na placu kościelnym w Dźbowie 26
listopada 1943 r., a następnych dziesięciu dopiero 24 kwietnia
1944 r. w Osadzie Młyńskiej w Gnaszynie. Dowódcą egzekucji był
szef Gestapo z Blachowni, Matthias Christiansen, po wojnie
szanowany obywatel w Niemczech, właściciel sieci sklepów.
Widocznie byli potrzebni do niewolniczej pracy. Na egzekucję
Gestapo ściągnęło pod przymusem ludzi od małego dziecka po
starców. Do dzisiaj starsze dżbowianki płaczą, gdy się wspomni
to wydarzenie, były wtedy małymi dziewczynkami.
Od tego czasu Gestapo zwróciło uwagę na Dźbów. Miejscowy agent
doniósł, że Ksiądz na plebani przyjmuje partyzantów. 27
października 1944 r. w nocy Gestapo z Konopisk otoczyło
plebanię, ale partyzanci odstrzeliwali, toteż hitlerowcy się
wycofali. Rano przyjechali po księdza, robiąc rewizję i
znajdując wiele dowodów, że na plebanii nocuje duża grupa
mężczyzn. Było to 28 października 1944 r. – kazali się księdzu
przebrać, zdjąć sutannę. Ksiądz poszedł na piętro udając, że
idzie się przebrać. Potem wyskoczył i przeskakując płot w
sutannie zawadził i upadł, a gestapowiec kolbą karabinu
rozmiażdżył mu kolano. Tak potem skatowanego zabrano na wozie
konnym do Konopisk, potem do Lublińca, skierowano Go z
więźniami do obozu rozdzielczego do Konstantynowa pod Łodzią, a
stamtąd do obozu Gross-Rosen w Rogoźnicy k. Wrocławia. Zabrali
też kościelnego, p. Antoniego Wiewiórkę i organistę p. Jana
Jaśko. Skatowali Ich, ale mądrze się bronili: „my w dzień
służymy parafii, a w nocy tu nie mieszkamy: – i zostali
wypuszczeni. Gdy armie sprzymierzone zbliżały się do Niemiec,
więźniów w wagonach towarowych przewieziono do obozu Dora-
Nordhausen. Na powierzchni były baraki obozowe, a w podziemiach
fabryka rakiet V-2. Ks. Jan Rzymełko, więzień obozu i świadek
śmierci Ks. Stanisława Guzika zeznaje: „Ks. Stanisława Guzika
po okropnym transporcie z Gross-Rosen, wśród huku armat
rosyjskich (8-12 lutego 1945 r.) spotkałem dopiero w obozie
Dora-Nordhausen, w baraku 31. Był już w stanie pożałowania
godnym. Nabył wśród tej piekielnej przeprawy w otwartych
węglarkach zapalenia gardła, zapalenia gruczołów, miał wielką
gorączkę i wielki nowotwór na prawej nodze, poniżej kolana, tak
że wsparty o mnie chodził, a właściwie wlókł się z wielkim
trudem. Nic dziwnego, cztery dni trwała ta podróż wśród śniegu,
mrozu i wiatru i deszczu, w ostatnich dwóch dniach bez
pożywienia i wody… Tak się męczył do 10 marca, zmarł o godz.
1:30 w nocy 10 marca 1945 r. Ciało jego spalono w krematorium”.
Niektóre źródła podają datę śmierci 6 marca 1945 r.
Organizator życia religijnego w Dźbowie, kapłan społecznik,
patriota, mógł uciekać, ale wtedy hitlerowcy wzięliby
zakładników, może pięć młodych matek i pięciu ojców. Można
powiedzieć, że Jego postać jest w fundamentach naszego kościoła
i tego duchowego i materialnego. W najnowszej historii Dźbowa
nie ma piękniejszej postaci
Opracowano na podstawie kroniki parafialnej i pracy p. mgr
Agnieszki Wiklińskiej „Dzieje parafii w Dźbowie” Wyższa Szkoła
Pedagogiczna, Częstochowa 1996.

Ks. Zdzisław Gilski

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *