By naród żył Jego testamentem


Rozmowa z księdzem arcybiskupem, metropolitą częstochowskim Stanisławem Nowakiem

– Księże arcybiskupie, uczestniczył ksiądz w uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II w Watykanie. Proszę o kilka słów refleksji z ich przebiegu.
– Pogrzeb był bardzo wymowny. Z jednej strony bolesny, trudno jest żegnać człowieka, którego tak kochaliśmy, który był tak nam bliski, ale z drugiej strony pogrzeb miał coś z blasku zmartwychwstania. I to dominowało. Napisy na plakatach: “Santo Subito”, wyrażające wiarę, że odszedł człowiek święty, słowa księdza kardynała dziekana Kolegium – Josepha Ratzingera, że Ojciec Święty, tak jak w Pałacu Apostolskim, stoi w oknie Domu Ojca swego, patrzy na lud swój i błogosławi jemu, to wszystko nadało uroczystości wymiar rezurekcyjny. Poczuliśmy się jakby w blasku zmartwychwstania.
– Kościół w śmierci Jana Pawła II widzi wiele symboliki, z paschy zmartwychwstania. Podkreślał to ksiądz arcybiskup podczas swojej homilii w Dolinie Miłosierdzia, gdzie w niedzielę 3 kwietnia odprawiona została Msza św. w intencji Ojca Świętego.
– Owszem, to nasze przeświadczenie o tym, że Ojciec Święty jest w rękach miłosiernego Boga, że on już doszedł do Boga, potwierdziło się. Pogrzeb był zdominowany przez świadomość zwycięstwa. Przeżyłem go również w innym wymiarze. Przyleciałem do Watykanu w nocy w środę i zaraz udałem się do oświetlonej Bazyliki, by oddać hołd Ojcu Świętemu. Zostałem, dzięki Bogu, łatwo dopuszczony do ciała Jana Pawła II i mogłem się pochylić, uczynić bolesną refleksję. Widok człowieka, którego się tak bardzo kochało, a który leży na marach, taki bardzo wynędzniały, choć twarz ma pełną pogody, jest przejmujący
– Za sprawą Ojca Świętego przeżyliśmy niecodzienne rekolekcje, które trwały od chwili jego choroby. Jak będzie teraz, po Jego pogrzebie?
– Wierzę, że Pan Bóg swego Kościoła nie opuści. Teraz przyjdzie następca Jana Pawła II, będzie zapewne trochę inny, bo każdy człowiek jest inny. Ale Pan Bóg będzie działał, więc nie ma powodu, by się niepokoić. Bądźmy spokojni, bądźmy ufni, bądźmy przede wszystkim bardzo wdzięczni za ten wielki pontyfikat, bo on był wielki. Bóg sprawił, że przez prawie 27 lat Ojciec Święty do końca był czynny, aktywny, bliski nam. Pod koniec jego życie było trudne, pełne cierpienia. To było niezwykłe przejście przez ludzkość Chrystusa, Anioła Dobroci, Anioła Świętości, Anioła Mądrości, to był wzór niezwykłej ludzkości. Cokolwiek by się powiedziało o Ojcu Świętym, nic nie jest przesadzone. Był człowiekiem, którego łaska Boża formowała od dzieciństwa. Zawsze pełen pokory, skromności, szedł z wiarą w głąb swojej duchowości, szedł prostą drogą. Był bardzo dobrze wychowany przez matkę, a po jej śmierci (miał wówczas 9 lat) przez ojca, który był Mu przyjacielem, opiekunem, wychowawcą, doradcą duchowym, przewodnikiem, który uczył Go wiary, miłości do Boga i Ojczyzny. Jakie to wymowne, w dobie dzisiejszych, strasznych czasów, nacechowanych kryzysem ojcostwa. Papież miał ojca, dobrego ojca. Po jego śmierci, zwłaszcza, że zbiegła się ze śmiercią brata Ojca Świętego, poczuł się samotnie. Ale był z Bogiem i Maryją, której zawierzył się do końca.
– Życie Ojca Świętego w swojej homilii pogrzebowej przybliżył ksiądz kardynał Joseph Ratzinger, ale czy zdaniem księdza arcybiskupa ta mowa nie była zbyt skromna i lakoniczna?
– Była bardzo dogmatyczna i może nieco odbiegała od stylu polskiego. Kardynał nie mógł nadużywać słów, homilia jest przecież miejscem refleksji. Mnie bardzo się podobała, miała takt i akcenty, które delikatnie, ale i wyraziście podkreślały świętość Ojca Świętego, Jego wielkość. Były przecież i inne przemówienia. Kardynał Sodano, wielki autorytet Kościoła, który w bardzo uczuciowy sposób powiedział, że umarł Wielki Papież. Kardynałowie docenili mocno Papieża. Odnoszono się do Niego z wielką estymą, wprost z uwielbieniem. Wszyscy powtarzali: wielki, święty, cóż większego można o człowieku powiedzieć? A to, co powiedział kardynał Ratzinger, prefekt kongregacji ds. wiary, największy autorytet w dziedzinie doktryny, było wyraźną antycypacją beatyfikacji Papieża. Powiedział co najważniejsze, że Papież był do końca człowiekiem bożym, który szedł za Jezusem.
– Co zdecydowało, że został pochowany w Rzymie, choć w swoim testamencie zasugerował, że myśli o pochowaniu w Ojczyźnie?
– To nie mógł być narodowy pogrzeb, to by umniejszało glorii Papieża. Gdyby podkreślano, że Jan Paweł II był Papieżem Polaków, byłoby to dla Niego niekorzystne. Wielkość Jana Pawła II wyrażała się w tym, że był on Papieżem uniwersalnym, dla wszystkich, a przy tym tak bardzo umiał zachować umiłowanie swojego Narodu i Ojczyzny. Musimy pamiętać, że był Papieżem Kościoła powszechnego. Może z chwilą, gdy Ojciec Święty zostanie beatyfikowany, to znakomita część relikwii dana będzie Polsce. Ale czy to koniecznie musiałoby być serce, co tak wielu powtarza? Ojciec Święty nic nie wspominał o swoim sercu. W Rzymie nie powinno być wrażenia, że spoczywa tam ciało, tak świętego i dobrego Papieża, Papieża całego świata, jakby bez serca. Dobrze się stało, że Ojciec Święty jest w Rzymie. Nasze osobiste odczucia są w tym przypadku mniej istotne.
– Tysiące wiernych zebranych w Rzymie i na świecie wyraziło swoją wolę, by jak najszybciej uczynić Jana Pawła świętym. Jak ksiądz arcybiskup sądzi, kiedy rozpocznie się proces beatyfikacyjny?
– Wszystko zależy od nowego papieża. To on zdecyduje, jakim trybem będzie prowadzony proces beatyfikacyjny. Tylko on może go przyspieszyć. W historii Kościoła były takie przypadki. Na przykład Matka Teresa z Kalkuty, której proces zakończył się przed upływem 5 lat milczenia i to Ojciec Święty Jan Paweł II zadecydował, by wcześniej rozpocząć beatyfikację. Usus Kościoła nakazuje 5-letni czas milczenia od chwili śmierci.
– Ale w przypadku Jana Pawła II można chyba odstąpić od tego zwyczaju, przecież całe jego życie jest jak otwarta księga.
– Wszystko jednak zależy od nowego papieża.
– Kim był Ojciec Święty dla księdza arcybiskupa?
– Dla mnie był Ojcem Świętym, w tym wszystko się mieści. Ojcem nie tylko w znaczeniu ojcostwa w pojęciu teologicznym, ale i życiowym. Kochałem Go jak rodzonego ojca. Byłem bardzo blisko z Nim związany, od młodości. Był moim profesorem, moim biskupem umiłowanym. Posłał mnie na studia, zrobił biskupem, ufał. W Krakowie powierzył mi poważne zadanie – z jego polecenia byłem wychowawcą w seminarium, to mnie utwierdziło w przekonaniu, że darzy mnie zaufaniem. Nigdy nie miałem z Jego strony najmniejszej przykrości, a mógł mnie czasem upomnieć, a nawet i zganić, nigdy tego nie uczynił. Zawsze spokojnie mnie błogosławił i podnosił na duchu. Ojca Świętego nie tylko bardzo szanowałem jako biskupa i Papieża, ale i kochałem Go. Sądzę, że jak wszyscy. Jan Paweł II miał taki dar, że potrafił każdemu człowiekowi oddać się cały i dużemu, i temu najmniejszemu, dlatego wszyscy garnęliśmy się do niego. Taki był Papież, cały dla każdego człowieka. Dlatego wszyscy, nawet ci niewierzący, mogą uważać, że był również i dla nich.
– Jakie było ostatnie spotkanie księdza arcybiskupa z papieżem?
– Było ono podczas uroczystości Niepokalanego Poczęcia w Rzymie. W czasie ceremonii składania wieńców na Placu Hiszpańskim, przed kolumną Matki Boskiej Ojciec Święty oczywiście wygłosił kazanie i modlił się żarliwie, a później biskupi składali hołd papieżowi całując pierścień papieski. Poszedłem i ja. Jak ujrzał mnie, to niesamowicie się ożywił i powiedział: Stasiu Nowak. To były słowa skierowane jedynie do mnie i jakże wzruszyły mnie. A ja przeczuwałem, że może być to już nasze ostatnie spotkanie.
– Ojciec Święty szczególną estymą darzył Jasną Górę. Podczas swoich pielgrzymek do Polski zawsze przyjeżdżał do nas. Która z pielgrzymek Ojca Świętego, w odczuciu księdza arcybiskupa, była najważniejsza dla Polski, Częstochowy?
– W globalnym wymiarze to na pewno ta w 1991 roku, czyli VI Światowy Dzień Młodzieży. Dla mnie ta była najważniejsza. Tu, na Jasnej Górze, stało się coś niezwykle ważnego, w skali całego świata. Pękły wówczas granice, do Ojca Świętego przyszedł Wschód. My, jako Częstochowa, odegraliśmy dużą rolę, przyjęliśmy kilkaset tysięcy pielgrzymów. W organizacji pomogli nam Włosi, bo miasto nie było zdolne uporać się z ogromem przybyłych ludzi. Ojciec Święty był szczęśliwy, to symboliczne przekroczenie muru religijnego było dla Niego niezwykle ważne. Ważne było i dla młodzieży zza wschodniej granicy. Podczas tej wizyty Ojciec Święty poświęcił nasze Seminarium Duchowne. A inne? Na pewno ważna była pierwsza pielgrzymka z przesłaniem “Niech zstąpi Duch Twój i odnowi Ziemię, tę Ziemię” Wówczas Ojciec Święty zawierzył się Maryi i ofiarował złotą różę Jasnogórskiej Pani. Później, kolejna w 1983 roku, kiedy świętowaliśmy 600-lecie obecności Matki Bożej na Jasnej Górze. Można powiedzieć, że w tym roku przyjechał właśnie do Częstochowy. I ta pielgrzymka miała dla nas niesamowite znaczenie, jak i pozostałe.
– Ostatnia wizyta w Częstochowie była nie przewidziana w programie, a jednak Ojciec Święty przybył na Jasną Górę.
– Tak, była wybłagana w Ełku, Ojciec Święty już wyjeżdżał i wówczas błagałem Go, by do nas przyjechał. Wszyscy mówili, że nie warto, bo nie zdążymy się przygotować, ale Częstochowa w ciągu jednego dnia zrobiła wszystko, by godnie powitać Papieża. Wiadomość ucieszyła wszystkich, ale później zaczął się dramat. Ojciec Święty rozchorował się w Krakowie i wszystko miało być odwołane, ale tam stał się cud. Jan Paweł II wyzdrowiał i przybył do nas, by zawierzyć nas Matce Bożej i pobłogosławić. Na więcej nie miał już sił.
– Polacy bardzo kochają Ojca Świętego, niestety pojawiają się zdania, że nie słuchamy Papieża. Co sądzi o tym ksiądz arcybiskup.
– Nie jest to prawda. Polacy bardzo kochają Papieża i słuchają. Choć trochę brakuje nam konsekwencji, ale stwierdzenie, że nie słuchamy Ojca Świętego, to jest wielka przesada i z tym się nie zgadzam.
– Które z przesłań Ojca Świętego powinno być dla Polaków najważniejsze?
– Gdyby zebrać wszystkie słowa, które Ojciec Święty powiedział do Polaków, to byłoby tego kilkanaście tomów. Ważne jest na pewno to, co powiedział na Placu Zwycięstwa w Warszawie: “Niech zstąpi Duch Święty i odnowi Ziemię” oraz przesłanie, które wyraził podczas bierzmowania narodu w Krakowie w 1979 roku. dobitnie powtarzał, że musimy być wierni, wierni Bogu i Ojczyźnie. To było niezwykłej rangi wezwanie, odbywało się w rocznicę 900-lecia śmierci św. Stanisława. Wówczas naród przebudził się.
– Co ksiądz arcybiskup sądzi o oskarżeniach, które padają ze strony zachodnich dziennikarzy, że Ojciec Święty nie zreformował Kościoła, że był zbyt konserwatywny.
– Te oskarżenia nie mają sensu. Kościół zreformował już Sobór Watykański II. Ojciec Święty Jan Paweł II był wielkim duchem tego soboru i On wprowadzał jego założenia w życie, więc zreformował Kościół. Trzeba postawić pytanie, co ktoś rozumie przez reformy. Jeżeli ktoś myślał, że Papież zmieni dogmaty wiary czy też złagodzi przykazania boskie, to się mylił. Ufam, że żaden papież nie zreformuje Kościoła w ten sposób, żeby istotę negować, to jest niedopuszczalne. A ileż rzeczy nowych się stało za pontyfikatu Jana Pawła II. Jeśli ludzie chcą Mu oferować tytuł Wielki, to czymże są takie glosy… Kościół nie odstąpi od prawdy, a każdy papież będzie miał własne znaki czasu. Będzie je odczytywał, wczytywał się w głos Ducha Świętego i w tym Duchu będzie kierował Kościołem.
– Jaka byłaby Europa bez Jana Pawła II?
– Ojciec Święty bronił chrześcijańskich korzeni Europy, z drugiej strony patrzył z pokorą i bólem na to, co się dzieje w Europie Zachodniej, bo tam nie dzieje się najlepiej. Jego zwycięstwem jest to, że nie uległ i nie zgodził na zdradę zasad chrześcijańskich, przykazań Bożych. Prawdziwa reforma musi iść ku lepszemu, a nie ku ruinie, ku zdradzie krzyża, misterium Chrystusa.
– A jaka byłaby Polska?
– Trudno powiedzieć, jaka by była, ale to Ojciec Święty przyczynił się do tego, że Polska jest jaka jest, a pod względem mocy wiary idzie naprzód. Trzeba pamiętać, że Ojciec Święty jest tą iskrą, ale towarzyszy mu duchowieństwo. Iluż polskich misjonarzy idzie w świat, ileż zakonnic. Jaką wielką rolę odegrała Polska wobec Wschodu, wobec dawnych ziem polskich, ekonomicznie, moralnie i poprzez drogę misyjną. Tamtejsi biskupi to doceniają, wiedzą, że zrobiliśmy dla nich wiele. Polska stała się siłą, a Ojciec Święty, miał w nas zaplecze, może nie do końca doskonałe, ale miał. To i za Jego przyczyną udało się u nas zalegalizować ustawę antyaborcyjną, władze były otwarte na przesłania Ojca Świętego. Obroniliśmy się przed laicyzacją życia. Idealni nie byliśmy i mogliśmy Go bardziej wesprzeć, ale trwaliśmy przy Nim i kochaliśmy Go.
– Jak ocenia ksiądz arcybiskup częstochowian i Częstochowę w obliczu śmierci Ojca Świętego?
– Sadzę, że głęboko i z wiarą przeżyliśmy przejście Ojca Świętego. Jestem bardzo szczęśliwy, że częstochowianie tak gorąco się modlili. Mieliśmy wielkie nabożeństwo w sobotę, błagaliśmy o cud, by Ojciec Święty wyzdrowiał, chcieliśmy by żył. Podczas tej modlitwy przyjęliśmy wiadomość, że Ojciec Święty nie żyje. Ogłosiłem to, a lud wielkim szlochem i milczeniem wiadomość przyjął. Ta przejmująca i grobowa ciszy, przerywana szlochem była wyrazem wielkiego bólu i miłości. Potem zaczęli napływać ludzie i jako pierwsi w Polsce odprawiliśmy na Jasnej Górze Mszę św. w intencji Papieża, druga, zaraz po północy, była nadawana przez Telewizję Polską. Potem następnego dnia Msza św. w Dolinie Miłosierdzia u ojców pallotynów i modlitwy w klasztorze. Później urządziliśmy nasz częstochowski, jakże piękny pogrzeb (wtorek). Przyszły rzesze częstochowian, pielgrzymi Ojca Świętego. Częstochowianie w kościołach, w domu, na ulicach, pogrążyli się w ciągłej zadumie i modlitwie. Jak piękne były akcenty w czwartek, w noc przed pogrzebem Ojca Świętego: te kilometrowe lampiony na ulicy Jana Pawła II, przed Jego pomnikami, to był piękny znak przywiązania do naszego Papieża. Dziękuję częstochowianom za te chwile współodczuwania śmierci Ojca Świętego. Teraz się modlę, by był dalszy ciąg tego zrywu, bo jeszcze wiele trzeba zrobić.
– Toczy się aktualnie dyskusja o to, czy ustanowić Święto Papieża. Pod uwagę brane są dwa dni: 16 października i 2 kwietnia. Czy takie święto powinno być ustalone i kiedy miałoby być?
– Jeżeli już, to 16 października, bo patrząc z punktu widzenia narodu, to ta data bardziej nas cieszy. A Kościół, który traktuje śmierć jako narodziny dla innego życia, ustali datę po kanonizacji. Mamy przecież Dzień Papieski, podczas którego czciliśmy Jana Pawła i Jego pontyfikat. Najważniejsze jest to, by naród zachował w pamięci Ojca Świętego i żył Jego testamentem ciągle, na co dzień, a nie tylko z okazji jednodniowego święta.
Dziękuję za rozmowę

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *