Z kartek suplementu do cyklu „od parafii do parafii…” (1/333)


Okupacyjna tragedia w Bichniowie z parafii w Seceminie

Gdy na przełomie marca i kwietnia 2005 roku opisywałem obszar należący do parafii w Seceminie z dekanatu w Koniecpolu (odcinki 55 i 56 cyklu „od parafii do parafii…”), nie znane mi były szczegóły tragicznego zdarzenia wojennego, jakie miało miejsce w wiosce Bichniów – położonej 3 kilometry na południe od Secemina (obecnie powiat włoszczowski). Jednak w dniu 22 kwietnia 2011 roku (Wielki Piątek) znalazłem się w Bichniowie w czasie mojej rowerowej wycieczki po okolicach Secemina. Zatrzymałem się wtedy także przy wojennym pomniku, który po raz pierwszy poznałem już w 2004 roku. Upamiętnia on imiennie mieszkańców wioski, których Niemcy rozstrzelali w czasie pacyfikacji Bichniowa. W dniu następnym (Wielka Sobota) znalazłem się w odwiedzinach u dziadka męża mojej wnuczki Michała Wawrzaka. W czasie tego spotkania okazało się niespodziewanie, że 82-letni Władysław Wawrzak pochodzi z Bichniowa i był świadkiem niemieckiej pacyfikacji jego rodzinnej miejscowości. Zobaczyłem też przechowywaną przez pana Władysława pożółkłą stronę kieleckiej gazety codziennej z 1963 roku. Zawiera ona artykuł opisujący dokładnie to okupacyjne zdarzenie. Dzięki temu mogę teraz przedstawić w szczegółach genezę powstania wojennego pomnika w Bichniowie. W dniu 28 listopada 1943 roku miała miejsce bitwa oddziału Armii Krajowej z żandarmerią niemiecką pod Bichniowem. Niemcy w odwecie otoczyli szczelnie tą wioskę i idąc główną ulicą wyganiali mieszkańców z domów, gromadząc ich w punkcie zbornym – znajdującym się przed zabudowaniem gospodarza Wawrzyńca Szydłowskiego. Opornych i uciekających zabijali od razu, jak na przykład rodzinę Stanisława Wypycha (3 osoby). Po spędzeniu wszystkich na miejsce dowodzący akcją Niemiec zwany „Krwawym Julkiem” kazał przynieść sołtysowi Bichniowa (Zaborski) wykaz gospodarzy zalegających z oddaniem kontyngentu rolniczego. W trakcie sprawdzania kto z obecnych nie wywiązał się jeszcze z tego obowiązku – co oznaczało wyrok śmierci – dochodziło do dramatycznych zdarzeń. Wśród skazańców znalazł się na przykład Jan Kubik – ojciec czworga dzieci. Gdy Niemcy mieli już rozpocząć egzekucję leżących na ziemi mieszkańców wioski wystąpił 55-letni Franciszek Żmuda – teść Jana Kubika, oświadczając żandarmom, że to on jest winien nie oddania kontyngentu, i on powinien ponieść karę zamiast zięcia. Niemcy zgodzili się na tą zmianę i po chwili zaczęli strzelać do leżących na ziemi Polaków. Zginęły wtedy 42 osoby, którym jest teraz poświęcony pomnik znajdujący się w środku miejscowości między wysokimi tujami. Na nim mamy nazwiska zamordowanych, oraz napis: „Zginęli z rąk katów hitlerowskich dnia 28 listopada 1943 roku – czas minie pamięć zginie. Niech ten pomnik przypomni hitlerowskie zbrodnie” Ofiary tej zbrodni wywieziono furmankami do Seceminie, gdzie zostali pochowani w zachodnio-południowym narożniku parafialnego cmentarza. Wśród wielu rodzinnych mogił z inskrypcjami o jednakowej dacie tragicznej śmierci można też odszukać pojedynczy grób Franciszka Żmudy – bohatera z czasów wojny.
Tekst i zdjęcia –

Andrzej Siwiński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *