KTO NIE CHCE UNIWERSYTETU?


21 za, 18 przeciw – tak wyglądały wyniki głosowania Rady Miasta nad uchwałą blokującą budowę domów dla profesorów przyszłego Uniwersytetu Częstochowskiego. Zarząd Miasta, podkreślając, iż ogólnie jest za Uniwersytetem, doprowadził do utrącenia jednej z nielicznych inicjatyw realnie wspierających jego powstanie.

Historia spółdzielni “Campus”, powstałej, by budować domy dla kadry przyszłego Uniwersytetu trwa już ponad trzy lata. Założona została przez pracowników WSP w 1998 r. Na starcie wsparta została przez Fundację na rzecz Uniwersytetu. Przypomnijmy wielkie wydarzenie sprzed trzech lat. W hotelu “Patria” Fundacji wręczono czek na 25 tys. dolarów. Pieniądze, zebrane przez Stowarzyszenie “Nasza Częstochowa”, pochodziły m.in. ze sprzedaży prac częstochowskich plastyków na aukcji w Stanach Zjednoczonych prowadzonej przez znanego artystę Wiesława Ochmana.
Gest miał wartość nie tylko pieniężną. Był przykładem oddolnego jednoczenia działań, zespolenia społeczeństwa częstochowskiego w imię tego, co jest gwarancją dalszego rozwoju miasta. Odbierając czek w imieniu Fundacji Szymon Giżyński wskazał konkretny cel – budowa domów dla profesorów, umożliwiających ściągnięcie kadry tak, by nasze WSP spełniało warunki postawione przez Radę Główną szkolnictwa wyższego, aby stać się Uniwersytetem. Do spełnienia ich brakuje zatrudnienia 12 profesorów.
Od tej uroczystości temat Uniwersytetu Częstochowskiego stał się jedną z najważniejszych spraw miasta. To już nie była “wewnętrzna” sprawa WSP, to był wyraz aspiracji wszystkich mieszkańców. Prawie wszystkich. Niestety, na uroczystości w “Patrii”, choć nie brakowało przedstawicieli lewicy (senator Grzegorz Lipowski, poseł Marek Lewandowski) – nie było ani jednego reprezentanta Zarządu Miasta. Może przypadek… Bo już wkrótce, gdy idea Uniwersytetu przybrała realne kształty (powołanie, odpowiedzialnej za jego tworzenie komisji sejmowej) Zarząd Miasta i radni z SLD wielokrotnie powtarzali słowa o poparciu.
W kilku tekstach porównywałem Częstochowę z innymi miastami. W Bielsku – Białej, by powstała Akademia Techniczno – Humanistyczna miasto przekazało uczelni trzy duże nieruchomości. Podobnie wymierne poparcie miasta było w Rzeszowie na rzecz Uniwersytetu, w Zielonej Górze, w Kielcach. W Opolu miasto inwestuje w rozbudowę bazy dydaktycznej Uniwersytetu. Pisząc o tych przykładach czekałem, podobnie jak znaczna część mieszkańców mojego miasta, na gest ze strony naszego Zarządu.
W końcu nastąpił. Skromny, w porównaniu z Bielskiem, ale też ważny. Prezydent Wiesław Maras, w imię poparcia dla Uniwersytetu pochwalił się skierowaniem do Rady Miasta uchwały w sprawie zmiany miejscowego planu zagospodarowania dzielnicy Mirów – zmiany pozwalającej “szybką ścieżką” umożliwić budowę wspominanych domów dla profesorów.
Mirów – jedna z najpiękniejszych dzielnic Częstochowy, miejsce, gdzie Warta przełamuje masyw jurajski. Tu, u stóp Gąszczyka, spółdzielnia “Campus”, wsparta przez Fundację, zakupiła działkę pod budowę domów. Według planów miały tu powstać 22 domy, przy czym, zgodnie z porozumieniem zawartym z Fundacją, 20 przeznaczonych miało być dla sprowadzonych profesorów. Miejsce osiedla profesorskiego wymarzone, bliskie centrum miasta i jednocześnie w przepięknym otoczeniu przyrodniczym. Problem w tym, że zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego z 1994 nie można tu budować domów. Zmiana planu dopuszczająca zabudowę była obiecanym przez polityków lokalnych wkładem na rzecz Uniwersytetu.
Słowa i czyny
Jeszcze jesienią 2001 na specjalnym spotkaniu w Radzie Miasta poświęconym wsparciu dla Uniwersytetu prezydent Wiesław Maras chwalił się, że prace nad zmianą planu dowodzą zaangażowania miasta na rzecz uczelni. Tymczasem “szybka ścieżka” realnie przebiegała w tempie osobowego. Teren był w posiadaniu spółdzielni od 1999 r. Do marca 2000 r. spółdzielnia otrzymała wymagane opinie wojewody, Zarządu Województwa, Zespołu Jurajskich Parków Krajobrazowych, Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, firm dostarczających media (Zakładu Energetycznego, Wodociągów, Ciepłownictwa, Telekomunikacji itd.). W marcu sprawą zajął się Zarząd Miasta. Na jego decyzję czekano pół roku. Jesienią Zarząd skierował do Rady Miasta projekt uchwały zmieniającej plan zagospodarowania, tak, by dopuścić budowę domów spółdzielni. 23 X 2000 r. uchwała została przyjęta przez Radę. Wobec uchwały nie było żadnych protestów mieszkańców dzielnicy.
Nastąpiły prace studialne. Poparcie Zarządu nie było aż tak wielkie, by Urząd Miasta miał owe prace prowadzić na swój koszt. Spółdzielnia musiała (choć było to na krawędzi prawa) wyłożyć własne 11,5 tys. zł na pokrycie kosztów tych prac. Własne – a raczej pieniądze pochodzące ze zbiórki społecznej. Na własny koszt uzupełniano ekspertyzy wykonywane przez urzędników. Dziś podnosi się kwestię stromej drogi, przy której położone byłyby domy… ten mankament wskazywała sporządzona na koszt spółdzielni w marcu 2001 r. ocena oddziaływania na środowisko. Mówi się o problemach technicznych… Z 15 uprawnionych urbanistów pracujących w Częstochowie 1/4 uznała, że budowa osiedla jest możliwa. O tym, że możliwe jest zaopatrzenie spółdzielni w media byli przekonani sondowani przez spółdzielnie inżynierowie specjaliści w zakresie komunikowania mediów.
Prace Urzędu trwały i trwały. Aż w końcu Zarząd Miasta wystąpił do Rady Miasta z projektem uchwały, by odstąpić od zamierzonej zmiany planu. Kwestia osiedla miała zostać załatwiona w dalszej przyszłości po sporządzeniu kompleksowego planu zagospodarowania dla całej dzielnicy.
Ta propozycja stała się przedmiotem debaty radnych 20 czerwca. Za zgodą przewodniczącego Rady Miasta Wiesława Wiatraka rację spółdzielni przedstawiła pani prezes Urszula Ciernik. Przypomniała historię inicjatywy, przypomniała, że uchwale z 2000 r. towarzyszyły zapewnienia radnych o jej znaczeniu dla powstania Uniwersytetu.
Pierwszym głosem ze strony radnych było wystąpienie Stanisława Całusa – reprezentanta Mirowa. Radny skarżył się na wieloletnie krzywdzenie swojej dzielnicy. “Bez zgody mieszkańców wybudowano obok Mirowa hutę. Huta zatruwała osiedle masą pyłów. Wprowadzony był zakaz budowy, rozbudowy i remontowania domów. Mirów był skazany na wymarcie. Tylko determinacji mojej i mieszkańców zawdzięczamy, że dzielnica ta dziś jest najlepiej wyposażona w infrastrukturę, że ma szansę rozwoju. Nie dopuszczę do precedensu. Nie zgadzam się na częściową zmianę planu – konieczna jest całościowa zmiana uwzględniająca dobro 800 mieszkańców”. Ripostował Artur Warzocha: “O co chodzi? Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo że chodzi o… Tutaj nie skończę. Co stoi na przeszkodzie, by przyjąć zmianę cząstkową, potem kompleksową? “Campus” wyjdzie na dobre dzielnicy Mirów. Jeśli odrzucimy pomoc dla “Campusa”, to uświadomcie sobie: władze miasta dla Uniwersytetu Częstochowskiego nie zrobiły nic. Na rzecz Uniwersytetu widoczne są tylko działania Fundacji. Czy miasto Częstochowa chce Uniwersytetu państwowego czy nie?”
W tym samym tonie mówiła radna Halina Rozpondek: “W październiku 2000 r. nie było żadnych wątpliwości, dziś już są. Nie było protestów mieszkańców. Sprawa jest niezmiernie ważna dla miasta. Jeśli jej dziś nie załatwimy będzie ciągnąć się latami”. I Tadeusz Wrona: “Jak głosował w 2000 r. radny Całus, jakie było stanowisko Zarządu Miasta? Wtedy urzędnicy uznali, że zmiana jest możliwa; dziś są innego zdania. Skąd mamy wiedzieć czy urzędnicy mylili się wtedy, czy mylą się teraz ?” Radny Bogumił Sobuś dodał: “Spółdzielnia, to przykład oddolnej inicjatywy w ważnej dla całego miasta sprawie. Jaki będzie sygnał dla społeczeństwa, gdy Rada Miasta zgasi inicjatywę oddolną?”
Odpowiadał w imieniu Zarządu wiceprezydent Jerzy Kocyga: “Plan zagospodarowania przestrzennego z 1994 r. teren Mirowa zamroził dla budownictwa. Tak samo przyjęte przez obecną Radę Studium zagospodarowania przestrzennego miasta. Obszar został uznany jako strefa ochronna Jurajskiego Parku Krajobrazowego. Nie można zamrażać 400 ha i “odkorkowywać” fragmentu dla spółdzielni. Teren, przy którym budowane mają być domy ma spadek 17 stopni, przy tym delikatnym gruncie wymaga to specjalnych inwestycji. Podjęliśmy prace planistyczne. Wykazały, że konieczne jest zaplanowanie rozwiązań dla całej dzielnicy, nie tylko dla wybranego fragmentu. Nie można Mirowa kawałkować. Nie jest sprawiedliwie, że ktoś kupił tanio grunt na Mirowie, a potem dzięki zmianie planu dziesięciokrotnie zarobił na jego wartości.”
Wypowiedź wiceprezydenta rozpętała ostrą dyskusję. Prezes Urszula Ciernik przypominając poniesione przez spółdzielnie działania pytała: “Komu mamy wierzyć jako inwestor? Wszystkie instytucje pozytywnie opiniowały budowę, o jej realności mówili urbaniści i inżynierowie, tylko Zarząd Miasta jest innego zdania. Zgodziliśmy się oddać miastu część swojego terenu, by umożliwić powstaniu drogi publicznej, dalszą zabudowę tego obszaru. To są koszty, to są puste obietnice i strata czasu. To są trzy lata naszej społecznej pracy. Na cel postawiony przed spółdzielnią żaden podatnik nic nie płacił. To my płacimy podatki od nieruchomości, to my pokryliśmy koszty prac nad zmianą planu. Miały tu powstać domy dla 20 profesorów. 12 profesorów jest potrzebnych, by powstał Uniwersytet.”
To ostatnie zdanie spotkało się z ironiczną uwagą radnego Ryszarda Szczuki: “Cieszyłbym się, gdyby od powstania spółdzielni zależał los Uniwersytetu…” Radny Wiatrak podkreślał, że decyzja o zmianie planu była decyzją polityczną, a polityka nie może wygrywać z urbanistyką. Wreszcie głos zabrał prezydent Wiesław Maras: “Zarząd Miasta i ja osobiście wykazaliśmy wiele inicjatywy, by powstał Uniwersytet. Zgłosiłem inicjatywę tworzenia stopnia pośredniego – Akademii. Utrzymuję stały kontakt z rektorem i prorektorem. Jeśli zdarzy się sytuacja, że będzie potrzebne mieszkanie dla konkretnego profesora, to Zarząd Miasta w tej sprawie decyzje podejmie”.
Po wystąpieniu prezydenta lewicowa większość Rady nie miała wątpliwości jak głosować. Choć i tu były niespodzianki. Stanowczo za spółdzielnią (i Uniwersytetem) była radna SLD Jolanta Jaśko, nie poparł Zarządu także Wojciech Grabałowski. Uchwała utrącająca przyszłość naszej uczelni przeszła dzięki trzem głosom, stosunkiem 21 do 18.
Cóż dodać do słów wypowiedzianych na sesji? Za komentarz wystarczyło oblicze prezes Cierniak… Zmarnowano trzy lata jej pracy, zmarnowano lata nadziei środowiska nauczycielskiego. A przecież werbalnie wszyscy są za Uniwersytetem. Każdy, czy z lewicy czy z prawicy podkreśla, jaka wielka to rzecz dla naszego miasta.
Prezydent aż tak chce Uniwersytetu, że proponuje utworzenie Akademii. Cóż, może prezydentowi trudno dostrzec, że Akademia od Uniwersytetu różni się tak, jak burmistrz od prezydenta.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *