Panta rei


Coraz częściej najbardziej opiniotwórcze ośrodki intelektualne poddają gruntownej analizie sytuację, w jakiej znalazła się światowa lewica. Jakiś czas temu na łamach opiniotwórczego tygodnika amerykańskiego “National review” ukazała się rozprawa, autorstwa Michaela Ledeena, pt. “Kryzys lewicy.

Czerwonego nic już nie wybieli”. Publicysta dowodzi, że od pewnego czasu lewica w różnych zakątkach świata ponosi spektakularne porażki, bez względu na to, czy wybory mają miejsce na kontynencie europejskim, czy też amerykańskim. Nawet, jeżeli zdarzają się jakieś wyjątki, tzn., jeżeli nieoczekiwanie w jakimś kraju wybory wygra ugrupowanie lewicowe, to tylko wtedy, gdy kopiuje program ugrupowań prawicowych, jak to się działo w przypadku wygranej Blaira czy Clintona, czy też wtedy, kiedy proces polityczny zostaje nieoczekiwanie zakłócony przez jakąś tragedię, jak na przykład ubiegłoroczne zamachy terrorystyczne w Hiszpanii i nieznaczna wygrana, dzięki temu partii socjalistycznej, dowodzonej przez Zapatero.
Jednak, zdaniem Ledeena, to konwulsje. Kryzys lewicy rozpoczął się już dawno temu, głęboko w wieku XX, kiedy nastąpiła deprecjacja ideologii Marksa i Engelsa. Stało się tak, niejako na życzenie samych twórców, którzy głosili, że świat nieustannie się zmienia, a wraz z nim zmieniają się idee. Artykułowana przez nich potrzeba walki klas i rewolucji doprowadziła do tego, iż nastąpiła wśród niedawnych proletariuszy redystrybucja władzy i bogactwa, przez co, po pewnym czasie znikło pojęcie proletariatu. Również nieaktualna okazała się potrzeba walki klas i rewolucji.
Gwoździem do trumny były polityczne i gospodarcze sukcesy Ronalda Reagana i Margareth Thatcher, które nastąpiły po blisko dwu dekadach panowania ideologii hippisowskich na Zachodzie a doprowadziły do rozkwitu gospodarki i obalenia komunizmu w Europie. Niezwykle istotną kwestią jest również to, że marksizm, który lekceważąco odnosił się do religii obdarzanej przez jej czołowych doktrynerów mianem “opium dla mas”, w gruncie rzeczy wcale jej nie rozumiał. Lewicowa myśl filozoficzna pomijała, wobec tego, wiele kwestii a sztywne trwanie marksistów przy doktrynie walki z Panem Bogiem spowodowało wyhamowanie procesu ewolucji ideologii a u ofiar represji wywołał wręcz odwrotny skutek: odrodzenie postaw religijnych.
Przytoczony powyżej proces historyczny może mieć, a raczej na pewno ma wpływ na wewnętrzną sytuację w naszym kraju. Tendencje na nadchodzące wybory parlamentarne, która dawno już się zaznaczyły, są wyjątkowo wyraźne. Jasne już jest, że niechybnie nastąpi zmiana warty, jednak o wiele bardziej frapujące jest to, że scena polityczna uszczuplona zostanie znacznie o część lewicy postkomunistycznej. Co to może oznaczać dla przyszłości tej formacji, w tym również dla jej młodych działaczy, bez totalitarnych korzeni? Trudno dzisiaj to wywróżyć. Osobiście, jednak przyszłości dla nich w tamtych szeregach nie widzę. Wyjaśnienia dla tej hipotezy dostarcza …. sam marksizm i jego dialektyczna teoria historii, która poprzez zasadę ciągłego powstawania i przezwyciężania sprzeczności odesłała całą tę teorię właśnie do historii.
No cóż, filozofia marksistowska zawsze oskarżana była o pobrzmiewanie w niej fałszywych tonów. Wszak Marks był tylko filozofem a nie prorokiem, Lenin – rewolucjonistą a nie przywódcą religijnym a Stalin – satrapą i zbrodniarzem a nie mądrym i dobrym dla poddanych królem. Więc niech się nikt nie dziwi, że na ich dziełach osiada coraz grubsza warstwa kurzu historii. Panta rei…

ARTUR WARZOCHA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *