Ostrożnie z antybiotykami


Odkrycie pierwszego antybiotyku było niewątpliwie jednym z największych wydarzeń w nauce minionego stulecia

Po części było też dziełem przypadku, który rozegrał się w pracowni brytyjskiego uczonego, Aleksandra Fleminga. Kiedy do laboratoryjnej hodowli gronkowców wkradła się pleśń, Fleming zauważył, że z jej otoczenia zniknęły bakterie. Wykoncypował więc, że natknął się na substancję, zdolną wypowiedzieć wojnę zjadliwym drobnoustrojom. Udało mu się ją wyizolować w 1928 roku i tak zaczęła się historia penicyliny (od nazwy gatunku pleśni: Penicilium notatum), a wraz z nią wielki przełom w światowej medycynie.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile ludzkich istnień ocaliło od tamtej pory odkrycie Fleminga. Współczesne antybiotyki to potężna rodzina leków, obejmująca związki o różnej budowie chemicznej i odmiennym spektrum działania.
Ale “nie ma róży bez kolców”. Na sukcesy antybiotykoterapii, po pewnym czasie, zaczęły kłaść się cienie. Naukowcy zwracają uwagę na dwa zasadnicze problemy tej metody leczenia – efekty uboczne i spadek skuteczności. Ten drugi zwłaszcza budzi ich duży niepokój. Źródeł obu natomiast, upatrują w przybierającym coraz bardziej na sile, nie tylko zresztą w Polsce, zjawisku lekomanii.
– Nadużywanie antybiotyków stało się prawdziwą plagą naszych czasów. W Polsce, na 1000 osób, 25 łyka je codziennie, a wraz z nastaniem aury jesienno-zimowej ich sprzedaż wzrasta nawet czterokrotnie. Wielu lekarzy przepisuje je lekką ręką nawet w lekkich infekcjach wirusowych. A i pacjenci, jeśli już udają się z przeziębieniem do poradni, to często tylko po to, by otrzymać receptę. Wierzą, że antybiotyk uchroni ich przed wtórnym zakażeniem bakteryjnym. Muszą przecież wrócić do pracy, potrzeba więc im silnej broni. Jeśli jej nie dostaną, czują się źle potraktowani – mówi dr Elżbieta Dziekan, specjalista chorób wewnętrznych. Lekarze sami przyznają, że w trosce o “klientelę”, zdarza im się spełniać takie życzenia.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, infekcje wirusowe stanowią 70 procent wszystkich chorób, w których przepisywane są antybiotyki. Jednak jak wynika z badań, odsetek schorzeń wirusowych, którym towarzyszą zakażenia bakteryjne, jest niewielki.
Na ogół każdej terapii towarzyszą jakieś działania niepożądane. Dopóki jednak są one mniej groźne niż sama choroba i mniej istotne od efektów leczniczych, leki uważa się za bezpieczne. – Stosowanie antybiotyków przy katarze, przeziębieniu, grypie czy stanach grypopodobnych trudno jest w ogóle nazwać terapią. Jeśli procesu nie wywołuje bakteria, ich dobroczynny potencjał jest przecież zupełnie niewykorzystany. Dają za to o sobie znać wszelkie ujemne strony takiego wyboru – ostrzega dr Dziekan
Antybiotyki zaburzają równowagę biologiczną naszego organizmu. Niszcząc drobnoustroje wrażliwe, stwarzają wolną przestrzeń dla rozwoju mikrobów opornych i dla nas niebezpiecznych. Ale nawet te “dobre” mikroby, które wygrały walkę z lekiem, mogą – w warunkach mniej skrępowanego wzrostu – nabierać cech “złośliwości” i stawać się przyczyną wielu chorób.
Jeśli antybiotyk jest już konieczny, te zmiany w składzie naturalnej flory można w pewnym stopniu zrekompensować równoczesnym przyjmowaniem probiotyku (np. jogurtu zawierającego żywe kolonie bakterii).
Antybiotyki mogą wpływać niekorzystnie na nas. Ich toksyczność polega na ingerencji w nasze własne układy enzymatyczne i jest ściśle związana z mechanizmem działania tych leków na drobnoustroje. Za najbardziej niebezpieczne uchodzą antybiotyki hamujące produkcję kwasów nukleinowych (polipeptydowe). Najmniej groźne są penicyliny i cefalosporyny (utrudniające syntezę ściany komórki bakteryjnej), a tetracykliny, makrolidy i aminoglikozydy, które zaburzają syntezę białek, zajmują w tej klasyfikacji miejsce pośrednie.
W Polsce, w lecznictwie otwartym, stosowane są powszechnie antybiotyki mało toksyczne i z reguły dość dobrze tolerowane. Większość z nich to beta-laktamy (penicyliny, cefalosporyny). U niektórych chorych mogą one jednak wywołać reakcje uczuleniowe. Kłopot w tym, że coraz rzadziej wykonuje się próby uczuleniowe na leki.
Dlatego przed wypisaniem recepty, lekarz powinien dokładnie wypytać pacjenta o ewentualną alergię. A przy wywiadzie wskazującym na jakiekolwiek odczyny w przeszłości, zrezygnować zwłaszcza z penicyliny (u około 10 proc. osób uczulonych na penicylinę można się spodziewać alergii na cefalosporyny).
– Powinniśmy nauczyć się tak korzystać z antybiotyków, by dłużej służyły naszemu własnemu zdrowiu. Dlatego, nie sięgajmy po nie w infekcjach wirusowych. Więcej pożytku przyniosą tu sprawdzone metody naszych babć (czosnek, mleko z miodem, sok z malin), a z farmaceutyków: paracetamol i aspiryna – mówi dr Dziekan i dodaje. – Kiedy idziemy do lekarza, pozwólmy, by sam dobierał leki, nie prośmy go o przepisanie antybiotyku. Jeśli lekarz zdecyduje się zastosować antybiotyk przestrzegajmy zaleceń, dotyczących dawek i czasu kuracji. Nawet gdy poczujemy się dużo lepiej, nigdy nie przerywajmy leczenia. Nie stosujmy samowolnie antybiotyków, które zostały nam z poprzedniej kuracji. Myjmy dokładnie owoce i warzywa, na nich też mogą być lekooporne bakterie.

R

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *