Zafascynowany ruchem i lotem


Jerzy Kędziora – artysta-rzeźbiarz, ur. w 1947 roku w Częstochowie, edukację plastyczną rozpoczął w częstochowskim Liceum Technik Plastycznych (obecnie Liceum Plastyczne im. Jacka Malczewskiego) na kierunku metaloplastyka i biżuteria. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku, na Wydziale Rzeźby. Działał w uczelnianym klubie studenckim Mewa w Sopocie, współtworzył teatry plastyczne, uczestniczył w I Festiwalu Szkół Artystycznych w Nowej Rudzie. W tym czasie zbierał pierwsze nagrody oraz wyróżnienia. Po studiach powrócił do rodzinnego miasta i zatrudnił się jako plastyk zakładowy w częstochowskiej hucie. W latach 1974-76 prowadził renowację zabytkowych wnętrz Zamku Książ na Dolnym Śląsku, tam również mieszkał. Pierwszą wystawę indywidualną zorganizowało artyście BWA w Wałbrzychu. W 1977 roku powrócił do Częstochowy. Odtąd szuka własnej drogi artystycznej, zgłębia tajniki wiedzy i technik rzeźbiarskich, tworzy, wystawia, bierze udział w konkursach, zdobywa nagrody, zyskuje uznanie. Jest autorem wielu pomników (m. in. pomnika papieża Jana Pawła II w katedrze częstochowskiej), plakiet kamionkowych, rzeźb wolnostojących, obrazów, rysunków, projektów urbanistycznych oraz figur balansujących.

Rozmowa z Jerzym Kędziorą, artystą rzeźbiarzem.

– Ma pan bogaty, interesujący dorobek artystyczny, ale pana nazwisko szczególnie kojarzy się z balansującymi figurami.
– To dobrze. W którymś momencie zaczęło mi zależeć na tym, by widz aktywnie włączył się w odbiór i zrozumiał przesłanie moich rzeźb, dlatego uciekam się do pewnych rozwiązań materiałowych i konstrukcyjnych. Poza tym zawsze fascynował mnie ruch w sensie naturalnym i fizycznym, ruch oraz lot.
– Te fascynujące, mobilne rzeźby mogą egzystować w powiązaniu z naturalnym pejzażem lub architekturą miasta. Gdzie w Częstochowie można je zobaczyć?
– Przed Miejską Galerią Sztuki oraz tutaj, w ogrodzie przy mojej pracowni.
– Sądziłam, że takich miejsc jest więcej.
– Tak, ale częściej poza granicami kraju. Mobilne rzeźby były na przykład: w ogrodach Ambasady Polskiej w Pradze i w foyer Teatru Narodowego w Ostrawie, są w alejach spacerowych zabytkowych klinik w Berlinie, Norymberdze, Waszyngtonie, Hamburgu.
– A czy jest w mieście ekspozycja innych pana prac?
– Tak. Kilka moich dzieł można obejrzeć w Galerii Lonty-Petry.
– Pana pracownia znajduje się w miejscu dość niezwykłym.
– Rzeczywiście, to dom, w którym mieszkała poetka, Halina Poświatowska. Mam nawet pewien projekt, by jej poezję połączyć z moją instalacją w ogrodzie, wykorzystując do tego celu lustrzane ekrany oraz naturalny promień światła – też osobliwość mojej twórczości.
– To ciekawa idea. Jakie materiały wykorzystuje pan w swoich pracach?
– Najpierw mam konkretny pomysł, potem dobieram tworzywo. A może to być metal, drewno, gips, kamionka, sztuczne tworzywo, jeśli trzeba – to “gumka i sprężynka”. Studiując techniki rzeźbiarskie sam tworzyłem materiały, robiłem kompozyty, różnie je zagęszczając np. mączką marmurową.
– Jaki projekt obecnie pan realizuje?
– Przygotowuję dwie ważne dla mnie i ważkie wystawy. Do Francji na Rok Kultury Polskiej i do Waszyngtonu – promocyjną.
– A ta zabawna rzeźba tu stojąca – to jakiś rycerz, woj?
– To Częstoch, założyciel miasta. Tak go sobie kiedyś wymyśliłem. Nie znalazło się lepsze miejsce, więc stoi tutaj.
– Szkoda, że częstochowianie nie mogą oglądać swojego protoplasty. Zbliżają się święta. Gdzie pan je spędzi?
– Może w Krakowie. Tam mieszkają dzieci: syn i córka. A może dzieci przyjadą do mnie. Nie jest to jeszcze dokładnie ustalone, na pewno przede mną czas “leniuchowania”.
– Proszę powiedzieć o wieczerzy wigilijnej w pańskim domu.
– Cóż, jest bardzo tradycyjnie. Z choinką. Na stole znajdą się karp, śledzik, kapusta z grzybami, coś z makiem, zupa z owocowego suszu. Jeśli pojawi się jakaś ciekawostka kulinarna, to w wypiekach. Mamy też tradycyjne, dodatkowe nakrycie dla ewentualnego gościa.
– Kto przygotowuje potrawy?
– Ja zawsze zajmuję się rybami – smażę karpia. Wszystko inne przygotowuje rodzina.
– Będą prezenty pod choinką?
– Tak, ale raczej skromne, symboliczne, bo większe mamy zwyczaj dawać sobie na Mikołaja.
– Dziękuję za rozmowę i życzę wesołych świąt.

Rozmowa z Jerzym Kędziorą, artystą rzeźbiarzem.

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *