PRACOWITOŚĆ, SKUTECZNOŚĆ, ODWAGA. Moja dobra Częstochowa


Rozmowa z redaktor naczelną Tygodnika Regionalnego „Gazeta Częstochowska” URSZULĄ GIŻYŃSKĄ, kandydatką do Rady Miasta Częstochowy z Okręgu nr IV, obejmującego dzielnice: Błeszno, Brzeziny, Dźbów, Gnaszyn-Kawodrza, Grabówka, Lisiniec, Stradom. Lista Prawa i Sprawiedliwości, pozycja numer 7.

 

Dlaczego zdecydowała się Pani na start w wyborach do Rady Miasta Częstochowy?

– Częstochowa potrzebuje uruchomienia procesu zmian i przeobrażeń. W Radzie Miasta powinni zasiąść ludzie, którym prawdziwie zależy na rozwoju miasta, w każdym obszarze: gospodarczym, społecznym, kulturalnym, edukacyjnym. Widzę i wiem, jak wiele trzeba zmienić w Częstochowie, aby mieszkańcy czuli się tu dobrze, aby utożsamiali się z bogactwem duchowym i patriotycznym swojego miasta.

Częstochowianie to wymagający obywatele i mieszkańcy, wiele oczekują od decydentów, w tym oczywiście od radnych…

– Mocno to czuję i traktuję jako program i zobowiązanie. Ale dodam, że częstochowianie, to dobrzy ludzie. Taką ocenę posiadłam dzięki mojej przygodzie, która miała miejsce wiele lat temu. Pochodzę ze Szczecina i pierwszy raz przyjechałam do Częstochowy zaraz po maturze, by na Jasnej Górze podziękować Matce Boskiej za jej opiekę i miłość do mnie i moich najbliższych. Byłam sama w nieznanym mi mieście i czułam się trochę zagubiona. Gdy szłam na pociąg, by wrócić do domu, kierowano mnie na dworzec główny. Szłam tam w nieświadomości, bo nie wiedziałam, że pociąg do Szczecina odjeżdżał nie z dworca głównego, ale ze Stradomia. Aż nagle kolejna osoba, którą zapytałam o drogę, mówi do mnie: A gdzie ty dziecino chcesz jechać? Działo się to (oczywiście teraz to wiem) na placu Biegańskiego. Gdy wyjaśniłam, że do Szczecina, nieznajoma pani stwierdziła, że idę w złym kierunku. Jej reakcja była natychmiastowa. Widząc blady strach w moich oczach, bo pociąg miał odjeżdżać za kilkanaście minut, wsadziła mnie w taksówkę, zapłaciła 50 złotych panu kierowcy i kazała zawieźć mnie na dworzec Stradom. I tym sposobem zdążyłam. Był to zapewne mój Anioł Stróż.

Ale teraz już wiem, że Boże plany trwale kierowały mnie ku Częstochowie. Rok później poznałam przyszłego męża – Szymona – rodowitego częstochowianina od pokoleń. Okres narzeczeństwa i pierwsze lata małżeństwa spędziliśmy w Szczecinie, moim rodzinnym mieszkaniu. W 1984 roku, po urodzeniu pierwszego syna, zdecydowaliśmy się na stały pobyt w Częstochowie. Nie było łatwo. Nie mieliśmy własnego mieszkania. Z konieczności: zmienialiśmy adresy. Najdłużej służyło nam wynajęte locum przy ul. Warszawskiej pod tzw. „filarami” (dziś już ich nie ma), naprzeciw szkoły „12”. To była druga połowa lat 80. Zbliżał się czas politycznego przełomu. Mój mąż był w to wszystko mocno zaangażowany: w Szczecinie, Warszawie, Częstochowie…

Wynajmowaliśmy pokój z kuchnią. Syn Łukaszek spał w pokoju. My z mężem podejmowaliśmy gości z ówczesnej opozycji: niepodległościowej, demokratycznej, solidarnościowej… – w kuchni. A byli to bardzo zacni goście: przyszli parlamentarzyści, działacze gospodarczy, dziennikarze, radni – koryfeusze życia publicznego w Polsce, po 4 czerwca 1989 roku. Przywilejem pani domu było to, iż kanapki i herbatę podawałam na okrągło. Tak wyglądała moja pierwsza szkoła życia publicznego, z której dobrodziejstw i walorów korzystam po dziś dzień.

 

Jakie będą Pani priorytety w częstochowskiej Radzie Miasta?

Jako dziennikarka na co dzień w swej pracy obserwuję i opisuję życie częstochowian – ich radości, ale i troski. I pomagam. Od ponad dwudziestu pięciu lat jestem z każdym, kto powierza mnie i „Gazecie Częstochowskiej” – swoje sprawy. Wielokrotnie wspierałam i wspomagałam częstochowian w różnych, nawet bardzo trudnych sytuacjach. Jak chociażby: włączyłam się w akcję pomocy mieszkańcom ulicy Gminnej, którzy borykali się z utrudnieniami stwarzanymi im przez potężną firmę, zlokalizowaną obok ich domów. Spowodowało to wobec mnie nieprzyjemne skutki, bo właściciel oskarżył mnie i Redakcję o naruszenie dóbr osobistych. Ale sprawiedliwość zwyciężyła, sądy mnie uniewinniły, a mieszkańcy zyskali poprawę jakości życia, bo firma musiała zadośćuczynić poszkodowanym. Włączyłam się także w pomoc mieszkańcom Gnaszyna-Kawodrzy, którzy borykali się z uciążliwą dla ich zdrowia produkcją funkcjonującej tam firmy. Moja dziennikarska nieustępliwość wpłynęła także na wybudowanie kanalizacji w części ulicy Pawiej, zalewanej niemal doszczętnie po każdych opadach, co było bardzo dużym problemem dla ludzi i aut. Trwałam też przy mieszkańcach walczących o swoje prawo do wykupu lokali komunalnych na własność z należną im bonifikatą, której pozbawili ich obecnie urzędujący radni Lewicy, Platformy Obywatelskiej i Wspólnie dla Częstochowy.

Dzięki moim interwencjom, podejmowanym na prośbę potrzebujących pomocy osób niepełnosprawnych, mieszkających w urągających godności człowieka warunkach, osoby te otrzymały nowe lokale socjalne, a także uzyskały poprawę warunków bytowych w dotychczas zajmowanych lokalach.

Mocno na sercu leży mi dobro środowiska naturalnego. Stąd też moje liczne interwencje w sprawach wycinek drzew, prób budowania wysypisk śmieci w pobliżu domów, czy ochrony rzek płynących przez Częstochowę – Warty, Stradomki i Konopki. Nie ma mojej zgody na bezmyślną degradację przyrody.

W Częstochowie władze miasta często zapominają o patriotycznym obowiązku dbania o miejsca czci i pamięci, co jest dla mnie nie do przyjęcia. Ze swej strony troską otaczam sprawy związane z pamięcią narodową, stąd moje stanowcze i skuteczne reakcje dziennikarskie na niszczenie dziedzictwa kulturowego i historycznego, na brak poszanowania miejsc pamięci narodowej. Pisałam o zarośniętych kwaterach polskich żołnierzy na naszych cmentarzach, zaniedbanej Dolince Katyńskiej czy niszczeniu cmentarza żydowskiego – to przynosiło rezultaty. Poza tym już od siedmiu lat prowadzę na łamach „Gazety Częstochowskiej” Magazyn Historyczny „Nad Wartą”, którego misją jest budowanie świadomości i patriotycznych postaw częstochowian.

Można stwierdzić, że to tylko moja praca, ale można pracować i „pracować”. Ja pracuję z zaangażowaniem i sercem otwartym na drugiego człowieka; to nie tylko zajęcie zawodowe, ale misja i odpowiedzialność. Jako dziennikarka kieruję się triadą: pracowitość, szacunek, odpowiedzialność. Nie boję się wyzwań, walki o dobro drugiego człowieka. Do każdej osoby podchodzę z szacunkiem i pokorą. Ale też z uśmiechem. I mam nadzieję, że jako radnej, o ile otrzymam taki mandat od mieszkańców, uda mi się jeszcze skuteczniej i pełniej pracować na rzecz prosperity Częstochowy i lepszego bytu każdego częstochowianina. Ale też z troską i zapobiegliwością będę walczyć o poprawę dróg w dzielnicach z Okręgu nr 4, z którego startuję w wyborach. Na Grabówce, Stradomiu, w Gnaszynie-Kawodrzy, Dźbowie jest masę ulic, które wymagają natychmiastowego remontu, między innymi, ul. Ikara, ul. Traktorzystów, ul. Heleny, ulice Pirotechników,  Spadochroniarzy czy Oficerska. Stan tych ulic stwarza wielkie niebezpieczeństwo dla mieszkańców. To trzeba naprawić. Będę także z całego serca wspierać aktywność kulturalną dzieci i seniorów oraz współpracować z organizacjami pozarządowymi, bo są to te instytucje, co również obserwuję z dziennikarskiej perspektywy, które wypełniają niezwykle ważne role w naszym życiu społecznym. 

Ze swej strony bardzo dziękuję za liczne dowody życzliwości od wielu osób i instytucji. Otrzymuję podziękowania, dyplomy, statuetki  za popularyzowanie i pomoc w różnych inicjatywach społecznych i kulturalnych. Z radością też przypomnę, że za działalność na niwie kultury i edukacji zostałam uhonorowana medalem „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Wystąpiła o to kilkanaście lat temu ówczesna, wspaniała dyrektor Regionalnego ośrodka Kultury w Częstochowie – Anna Operacz, przy sugestii prezes Częstochowskiego Stowarzyszenia Plastyków im. Jerzego Dudy-Gracza – Ewy Powroźnik. To wszystko jest bardzo miłym dodatkiem do realizowanej przeze mnie działalności. 

A czy praca w redakcji nie będzie przeszkadzała w pełnieniu mandatu radnego? Nie będzie jakiegoś konfliktu ról?

– A dlaczego miałaby przeszkadzać? Wręcz przeciwnie: znacząco i skuteczniej pomoże realizować zadania radnego na rzecz mieszkańców. I absolutnie nie ma tu jakiegokolwiek konfliktu ról czy interesów. Dodam jeszcze, że pełniłam już funkcję radnej Dzielnicy Grabówka, co dało mi spore doświadczenie w sprawach samorządowych. Poza tym, nie jestem jedynym dziennikarzem, który startuje w najbliższych wyborach do Rady Miasta. Również w przeszłości dziennikarze podejmowali takie próby i to z sukcesem. Zatem, zapraszam serdecznie do udziału w wyborach i poparcia mojej osoby oraz kandydatki na prezydenta Częstochowy – Moniki Pohoreckiej, za co z góry bardzo dziękuję.  

Dziękuję za rozmowę

ANNA STĘPIEŃ

Podziel się:

11 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *