Jazz zawładnął Częstochową


II edycja Festiwalu Jazz Spring Częstochowa 2009 miała miejsce 26-29 marca br. w Filharmonii Częstochowskiej. Współorganizatorami przedsięwzięcia były Stowarzyszenie Jazzowe w Częstochowie oraz Klub Jazzowy Paradoks.

Pierwszy dzień – „Hot Jazz Day” – upłynął pod znakiem jazzu tradycyjnego. Zaprezentował się, m. in., najbardziej rozpoznawalny częstochowski zespół tego nurtu „Five O`Clock Orchestra”. Zagrał ze świetnym wokalistą Januszem Szromem, który szybko podbił serca publiczności. Zaimponował wielką chęcią do śpiewania, gdyż mimo kontuzji nogi (na scenę wszedł o kulach) nie mógł oderwać się od mikrofonu. Na pierwszym planie z lewej: lider grupy Tadeusz Erhardt-Orgielewski, prezes Stowarzyszenia Jazzowego, który podzielił się ze słuchaczami informacją, że „Five O`Clock Orchestra” otrzyma w tym roku Honorową Złotą Tarkę na 40-lecie istnienia formacji

Kulminacyjnym momentem czwartkowego koncertu był wspólny występ Siergiej Wowkotrub Trio i Joscho Stephana z Niemiec (na zdjęciu). Było to spotkanie dwóch wirtuozów. Gdy Wowkotrub (skrzypce) i Stephan (gitara) grali, można było tylko siedzieć z otwartymi oczami i zadawać sobie pytanie: „Jak oni to robią?”. Ich muzyce towarzyszyło ogromne napięcie emocjonalne. Joscho reprezentuje nurt sinti jazz, czyli cygańską odmianę gatunku, której pierwszym wielkim przedstawicielem był Django Reinhardt

Pierwsze trzy dni Festiwalu kończyły jam session w Klubie „Paradoks”, na których gwiazdy przedsięwzięcia występowały wspólnie z innymi muzykami, a także amatorami. Na pierwszym planie: piosenkarz Janusz Szrom
Autor: Zbigniew Burda

W piątek częstochowskiej publiczności zaprezentowały się gwiazdy światowego formatu. Ze swoim projektem „Uniesienie” przyjechał świetny saksofonista i kompozytor Henryk Miśkiewicz. Towarzyszyli mu Dorota Miśkiewicz (wokal), trio rytmiczne (Andrzej Jagodziński – fortepian, Sławomir Kurkiewicz – kontrabas, Michał Miśkiewicz – perkusja) oraz Orkiestra Symfoniczna Filharmonii pod batutą Bohdana Jarmołowicza. Koncert dostarczył wielu różnorodnych emocji – popłynęły utwory pulsujące energią, po wręcz liryczne, przejmujące ballady. Na pierwszym planie: Henryk Miśkiewicz i Dorota Miśkiewicz
Autor: Zbigniew Burda

Maria Sadowska z zespołem na sobotniej odsłonie imprezy zaprezentowali głównie utwory z płyty „Tribute to Komeda”, będącej hołdem dla jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów jazzowych, prekursora nowoczesnej odmiany tego gatunku muzyki w Europie – Krzysztofa Komedy. Bogata gama barw głosu wokalistki oraz szybko nawiązana nić przyjaźni z publicznością zaowocowały żywiołowymi aplauzami po każdym utworze. Pozostali muzycy również dobrze się bawili, sporo improwizując. Ten koncert charakteryzowało nieco luźniejsze podejście do tematyki jazzowej. Dwa środkowe dni Jazz Spring prowadził Korneliusz Wiatr. Na zdjęciu: piosenkarka w spontanicznym tańcu z zaproszonym z widowni słuchaczem
Autor: Jakub Konieczko

Na finał Festiwalu Jazz Spring zaśpiewała amerykańska wokalistka Siggy Davis, której wielobarwny głos hipnotyzował i elektryzował. Wystąpiła wspólnie z trio: Stan Michalak (kontrabas), Stefan Gąsieniec (fortepian) i Bartek Staromiejski (perkusja). Była to mocna dawka bardzo solidnego jazzu. Dreszcze satysfakcji chodziły po plecach. Staraniem wszystkich artystów udało się stworzyć piękne, wzbudzające wiele emocji show. Po ostatnim planowym utworze publiczność żywiołowo poderwała się do wiwatowania na stojąco. Dla podkreślenia siły swego wokalu piosenkarka przez chwilę zaśpiewała nawet bez mikrofonu. Na zdjęciu: Siggy Davis i Stan Michalak
Autor: Jakub Konieczko

O komentarz na temat II edycji Festiwalu Jazz Spring poprosiliśmy prezesa Stowarzyszenia Jazzowego Tadeusza Erhardta-Orgielewskiego

– Na całe przedsięwzięcie patrzę z trzech perspektyw: prezesa-współorganizatora, muzyka występującego na scenie i odbiorcy. Z pierwszej jestem szczerze uradowany, że impreza odbyła się, bo dla nas wszystko, co ma na celu ożywienie życia jazzowego w Częstochowie, jest bardzo ważne. Miałem wpływ na program dwóch dni i teraz, po opadnięciu emocji stwierdzam, że spełniły one oczekiwania zdecydowanej większości odbiorców. W czwartkowym koncercie wszyscy byli zachwyceni Januszem Szromem, a ja zdziwiłem się słuchając refleksji, że był on dla wielu nowością. Zaproszenie go na Częstochowską Jesień Jazzową jest logiczną konsekwencją jego wspaniałego występu. Joscho Stephan zrobił furorę. Koncert tego światowej sławy gitarzysty był jednym z punktów kulminacyjnych. Natomiast koncert finałowy, organizowany przez Stowarzyszenie Jazzowe, był prawdziwym ukoronowaniem tego udanego Festiwalu. Siggy Davis nie zawiodła, ale jest to raczej normalne w wypadku gwiazdy jej formatu.

A pozostałe dni?
– Henryk Miśkiewicz, którego często nazywam polskim poetą saksofonu altowego, pokazał się z lirycznej strony. Program „Uniesienie” spełnił oczekiwania zawarte w tytule. Artysta gra momentami tak pięknie, że nawet osobom nie słuchającym na co dzień jego twórczości, zapiera dech w piersiach. Przeszkadzał mi jedynie znany szlagier „Macky Messer”, zagrany trochę pod mniej wyrobioną publikę. Wyrwał mnie on z błogiego nastroju, w który popadłem. Z kolei sobotni koncert, muszę szczerze powiedzieć, lekko mnie rozczarował. Marysia Sadowska ustalając swój program widocznie zapomniała, że wystąpi na festiwalu jazzowym. Zbytnio starała się podobać młodym odbiorcom muzyki popularnej. Udało jej się to w dużej mierze, sądząc po reakcjach publiczności. Ja byłem trochę zawiedziony, bo, pomimo usilnych starań, odnalazłem w jej występie maksymalnie 20 proc. z jazzu.

W jakim kierunku podążać będzie Festiwal Jazz Spring?
– Trzeba się cieszyć, że za rok będziemy mieli III edycję. Należałoby jednak poważnie zastanowić się, jaki ma być stały profil przedsięwzięcia.

Łukasz Giżyński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *