Częstochowski pallotyn z Papui Nowej Gwinei


O swojej misji w dalekiej Papui Nowej Gwinei podczas spotkania z młodzieżą SP nr 53 w Częstochowie 18. kwietnia mówił ks. Jan Rykała z częstochowskiego zgromadzenia pallotynów

Słuchając ponad dwugodzinnej opowieści księdza Jana nie można oprzeć się refleksji, że nikt nie ucieknie przed swoim przeznaczeniem. – Mając osiemnaście lat mogłem wstąpić do PZPR, a jednak doznałem Bożej miłości. O mojej przyszłości zdecydowało spotkanie z papieżem Janem Pawłem II, podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. Poczułem wówczas, że chcę być blisko Boga – opowiada ks. Jan.
Ks. Rykała urodził się w Cykarzewie. Ukończył LO im. A. Mickiewicza w Częstochowie. Od młodych lat pasjonował się geografią i geologią. Marzył o podróżach, chciał poznać świat. Swoje pragnienia zrealizował jako misjonarz. Choć jego droga do misjonarstwa nie była prosta, to naznaczyło ją przeznaczenie. Pokonał przeszkody – przeszedł dwie poważne operacje plastyczne twarzy (wada wymowy i zniekształcona twarz były przyczyną nieprzyjęcia do seminarium) i ukończył seminarium. – Chciałem wstąpić do Werbistów, ale nie chcieli mnie. Jednak: “Jak Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno”. Pod swe skrzydła przyjęli mnie pallotyni – śmieje się. W 1992 r. ks. Rykała został wyświęcony na kapłana, a w 1994 roku, po ponad trzydziestogodzinnym locie samolotem, stanął na Nowej Gwinei.
To było spełnienie wszystkich marzeń. Zaczął nieść słowo Boże, a jednocześnie znalazł się w kraju bogatym przyrodniczo, geograficznie i kulturowo. – To wyspa niczym biblijna Wieża Babel. Żyje tam ponad 800 plemion i każde posługuje się swoim narzeczem. Misjonarze musieli stworzyć własny język, by móc porozumiewać się z tubylcami. Jest to mieszanina angielskiego, niemieckiego, łacińskiego i narzeczy nowogwinejskich, całkowicie niezrozumiała dla Anglika – mówi.
Ks. Rykała przybliżył historię Nowej Gwinei, opowiedział ciekawostki geograficzno-przyrodnicze. – Wyspa przechodzi ciągły proces górotwórczy. Wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi i powodzie są częstymi zjawiskami. Przeżyłem takie trzęsienie ziemi, że z trudem uniknąłem śmierci. Papua Nowa Gwinea to wyspa niezwykle zielona i bogata… w robactwo. Największym zwierzęciem w wodzie jest krokodyl, na lądzie – ptak – mówił.
Jak to bywa w egzotycznych krajach, nie brakowało mu licznych przygód. Pierwsza była już na lotnisku. – Gdy wylądowałem, musiałem czekać na mojego przewodnika. Nagle zobaczyłem, jak jeden z tubylców coś intensywnie przeżuwa i pluje na czerwono, a w plwocinach były jakieś kawałki. Przerażony pomyślałem: “Panie Boże, gdzieś ty mnie przywiódł? Do kraju ludożerców”. Prawda okazała się niegroźna. Papuas przeżuwał specjalny gatunek kokosa, który zabija głód, a który wydziela intensywny czerwony kolor – opowiada ksiądz. Młodzież i zaproszeni goście usłyszeli również o zwyczajach tubylców, ich codziennym życiu, sposobie odżywiania i ubierania się oraz, oczywiście, zaangażowaniu religijnym. – Musimy godzić rytuały mieszkańców wyspy z naszymi obyczajami. Msza św., przeplatana śpiewami i tańcami, trwa tam ponad trzy godziny, po nabożeństwie wszyscy biesiadują i bawią się – mówi ks. Jan.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *