Reklamowy kicz


Zasłaniają okna, przykrywają elewacje, a nawet tarasują chodniki. Ich natłok powoduje wrażenie zamętu i bałaganu. Reklamy, billboardy i plakaty przestały spełniać funkcję informacyjną. Teraz szpecą, zwłaszcza główną ulicę, wizytówkę miasta, Aleję Najświętszej Maryi Panny.

Zaczyna się już od placu Daszyńskiego. Ogromne billboardy przysłaniają kamienice, okna są zaklejone plakatami z nazwami firm i numerami telefonów. Jednakowy wygląd: mało urozmaicona kolorystyka i krój czcionek, podobna wielkość i przede wszystkim brak eleganckiej różnorodności. Jest ich tak wiele, że mieszkańcy przestali zwracać na nie uwagę. – Reklam jest dużo, a będzie coraz więcej. Nie przypatruję się im, bo z reguły wiem, czego potrzebuję. Zainteresowanie wzbudzają jedynie oryginalne lub szokujące treścią – ocenia Mateusz Dębski, student kulturoznawstwa.
Dokończenie na str. 2
Z problemem, jakim dla miasta jest szpecąca reklama, władze nie radzą sobie. Wynika to z tego, że przepisy nie są dość precyzyjne. – Częstochowskie reklamy oceniam bardzo źle. Powoduje chaos przestrzenny, reklamy wzajemnie się zasłaniają, są nieczytelne! Wszystko przez brak reguł i organów, które sprawdzałyby legalność umieszczanych plakatów, billboardów. Uzgodnienia są tylko częściowe, nie konsultowane z konserwatorami zabytków. Dla reklamodawców budynek się nie liczy, najważniejszy jest zysk.– wyjaśnia Elżbieta Idczak-Łydżba, pełnomocnik prezydenta ds. estetyki miasta.
Urozmaiceniem monotonnego krajobrazu reklamowego są ekrany diodowe wyświetlające reklamówki i ogłoszenia częstochowskich firm. Jednak miejsca ich montażu (skrzyżowania i ulice o największej gęstości ruchu) pozostawiają wiele do życzenia pod względem bezpieczeństwa. – Lubię reklamy wyświetlane na telebimach, dzięki nim można dowiedzieć się o sklepowych promocjach, znaleźć potrzebny zakład usługowy. Jestem jednak przeciwna montowaniu ekranów przy skrzyżowaniach głównych ulic. Nie raz byłam świadkiem, jak kierowca zagapił się na pokazywaną reklamę i nie jechał, pomimo zielonego światła. Myślę, że to może powodować zwiększoną liczbę wypadków – komentuje Marzena Opalska, mieszkanka Częstochowy.
Jak więc uatrakcyjnić obraz miasta, nie łamiąc przy tym architektonicznych zasad? – Nasze miasto to wciąż reklamowy zaścianek. Monotonię przełamać można przez akceptację śmiałości, dopuszczenie nietypowych rozwiązań. Należy zezwolić na większą wolność artystom marketingowym – tłumaczy Hubert Hetmańczyk z agencji reklamowej Kaczka Studio. Na razie jednak są to, niestety, pobożne życzenia.

MARTA PODCZARSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *