Dziewczyny też potrafią kopać – rozmowa z Aleksandrą Jędrak piłkarką „Gola”


Piłka nożna kobiet w Polsce to dyscyplina jeszcze bardzo raczkująca. Pod względem organizacyjnym, finansowym czy zainteresowania kibiców od rozgrywek męskich dzieli ją olbrzymia przepaść. O specyfice kobiecej piłki i szansach na awans do ekstraklasy drużyny ISD Gola Częstochowa rozmawiamy z jej kapitan – Aleksandrą Jędrak.

Opowiedz na początek jak rozpoczęła się twoja przygoda z piłką nożną?
– W klubie gram od siedmiu lat, odkąd tylko poszłam do klasy sportowej w LO im. Andersa. Obecnie studiuję wychowanie fizyczne na Akademii Jana Długosza, a piłkę kocham od zawsze. Od małego biegałam z chłopakami po boiskach.

Podejrzewam, że w dzieciństwie miałaś więcej kolegów, niż koleżanek.
– Dokładnie tak to jakoś było (śmiech).

Skąd pomysł właśnie na piłkę? Sport, co by nie mówić dość brutalny i kojarzony głównie z mężczyznami?
– No właśnie każdy kojarzy piłkę nożna tylko z mężczyznami, a tu okazuje się, że dziewczyny również potrafią kopać i radzą sobie w tym sporcie. A skąd pomysł? Sama nie wiem, po prostu od zawsze ciągnęło mnie do niej, lubię też inne sporty, takie jak siatkówka, piłka ręczna czy tenis stołowy, ale piłka jest dla mnie numerem jeden.

W przerwie zimowej rozgrywacie mecze w ramach ligi futsalu. Pierwsza runda poszła wam dość łatwo i chyba można was postrzegać jako faworytki nawet do złotego medalu?
– Faktycznie ta pierwsza faza przeszła jakoś bezboleśnie i liczymy, że tak będzie dalej. Już w najbliższą sobotę (18 lutego) gramy u siebie pierwszy mecz półfinałowy z UAM Poznań i jeśli uda nam się w dwumeczu wyeliminować rywalki to awansujemy do wielkiego finału, gdzie naszym ewentualnym rywalem najprawdopodobniej będzie drużyna z Głogówka. Sukces na hali odniosłyśmy też już w ostatnią niedzielę w Warszawie, gdzie zdobyłyśmy brązowy medal w Akademickich Mistrzostwach Polski.

Za nieco ponad miesiąc (24-25 marca) wznowicie rozgrywki na dużym boisku w ramach pierwszej ligi południowej. Po dziewięciu kolejkach wspólnie z AZS UJ Kraków i Czarnymi Sosnowiec z 19 punktami na koncie przewodzicie ligowej tabeli. Jakie macie nastawienie przed rundą wiosenną, która powinna być pasjonująca pod względem walki o awans?
– W zasadzie na razie cały czas skupiamy się na futsalu, trenujemy na hali i nie wychodzimy jeszcze na boisko. Myślę, ze w najbliższych dniach zaczniemy rozgrywać pierwsze sparingi na murawie. Bardzo chcemy awansować do grona najlepszych dziesięciu drużyn w Polsce i na pewno zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Ambicji i chęci zwycięstwa nam nie zabraknie.

Jak zapatrujesz się na swoją przyszłość? Wiążesz ją na poważnie z piłką nożną, czy bardziej jest to przygoda młodości?
– Trudne pytanie… Staram się o tym nie myśleć, gram, bo bardzo to lubię, ale wiadomo, że w Polsce kobieta nie jest w stanie wyżyć z grania w piłkę, trzeba mieć osobne zajęcie poza tym i zarabiać pieniądze. Piłkarze zarabiają olbrzymie pieniądze, nawet w niższych ligach, które pozwalają im żyć na określonym poziomie. Tutaj niestety dzieli nas od nich ogromna przepaść. My z tego praktycznie nic nie mamy, jedynie premie za zwycięskie mecze, ale to są bardzo symboliczne kwoty. Za medal w futsalu też nam jakieś „drobniaki” wpadną.

Problemem w tym względzie jest pewnie mała popularność kobiecej piłki w Polsce. Ilu kibiców przychodzi na wasze mecze?
– Dokładnie tak, mała popularność jest według mnie głównym powodem takiego stanu rzeczy. Na mecze przychodzi bardzo mało osób, z reguły są to nasi znajomi, rodziny i garstka wiernych fanów. Jedynie na decydujące mecze w futsalu w zeszłym roku, w hali Polonia przyszło naprawdę dużo kibiców.

Może powinniście spróbować grać w takich spodenkach jak siatkarki? To powinno przyciągnąć sporą część męskiej części widowni (śmiech).
– One mają takie spodenki, bo klepią się po tyłkach po każdej udanej akcji, a my tak nie robimy (śmiech). A tak na serio inna jest specyfika siatkówki, im po prostu łatwiej się poruszać na parkiecie w strojach nazwijmy to bardziej kobiecych. Gra w siatkówkę jest bezkontaktowa, a my walcząc o piłkę musimy mieć stroje bardziej męskie.

Masz swoją ulubioną drużynę piłkarską w męskim wydaniu?
– Pewnie, że tak, jestem wierną fanką Barcelony. Poza tym kibicuje chłopakom z mojej miejscowości, czyli Płomieniowi Przystajń. Może nie grają, jak Barcelona, ale ambicji też im nie brakuje.

Nie posiadacie własnego stadionu i jesteście zmuszone rozgrywać ligowe mecze na stadionie Rakowa. Jak wygląda z kolei kwestia waszych treningów?
– Tutaj mieliśmy zawsze pewne problemy. Z piłkarzami Skry musieliśmy rywalizować o możliwość treningów na Włókniarzu i niestety tą walkę często przegrywaliśmy. Teraz na szczęście Skra ma już swój stadion i powinno być łatwiej. Spotkania o punkty, tak jak powiedziałeś rozgrywamy na Rakowie. To boisko jest bardzo duże, niczym lotnisko, ale posiada dobrą murawę do gry. Pod warunkiem oczywiście, że Raków nie gra dzień przed nami, a naszego meczu nie poprzedzi dodatkowo deszcz, bo wtedy jest tam istne pobojowisko. Na własny obiekt na razie nie mamy szans, może cos się zmieni w tej kwestii w przyszłości.

Jaka atmosfera panuje w waszej drużynie? Czy utrzymujecie ze sobą przyjacielskie relacje również poza boiskiem?
– Atmosfera w Golu jest naprawdę super. Pewnie, że spotykamy się ze sobą również poza meczami i treningami. Lubimy się i wspieramy w problemach, tutaj naprawdę jest dobrze. Jedyne co nas trapi, to małe zainteresowanie mediów z naszej strony. Chciałybyśmy, aby jakaś lokalna telewizja zainteresowała się naszymi decydującymi meczami, tak w futsalu, jak i na dużym boisku. W blasku kamery możemy nawet naśladować te siatkarki po strzelonym golu (śmiech).

Mariusz Rajek

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *