„Solidarność” jest jak poduszka powietrzna


6 czerwca 2014 roku Walne Zebranie Delegatów Częstochowskiego Regionu „Solidarności” wybrało Jacka Strączyńskiego, przewodniczącego Związku Zawodowego „Solidarność” w ISD Hucie Częstochowa, na stanowisko przewodniczącego Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”. Kadencję będzie pełnił do 2018.
Jacka Strączyńskiego poparło 39 delegatów, na jego poprzednika Mirosława Kowalika głos oddało 29 osób.

Z przewodniczącym Jackiem Strączyńskim rozmawiamy o jego wizji Związku „Solidarność”.

Panie Przewodniczący zmiana we władzach nastąpiła po…
– Dwunastu latach i trzech kadencjach. Pojawił się kontrkandydat… i wygrał wybory. To była wola delegatów. Widocznie ocenili, że nadszedł czas na zmiany i powiedzieli byłemu przewodniczącemu: dziękuję.

Czyli mamy nowe spojrzenie na częstochowską „Solidarność”. Jakie ono będzie?
– Z pewnością będziemy kontynuować kierunek zawierania układów zbiorowych pracy i rozmów z pracodawcami. Ale będziemy też zacieśniać kontakt z szeregowymi członkami związku i nastawiać się na rozwój naszej organizacji. Zależy nam, by w nasze szeregi wstępowało więcej osób, by w zakładach pracy powstawały nowe organizacje. Chcemy, by ludzie zrozumieli, że związek zawodowy jest po to, by pomagać ludziom w trudnych dla nich sytuacjach. A jest on jak poduszka powietrzna w samochodzie: można przejeździć całe życie autem i nie będzie potrzebna, ale przychodzi taki moment, kiedy ona uratuje życie. I na związek zawodowy można patrzeć i podśpiewywać sobie pod nosem, że co mi on da, ale są sytuacje, kiedy obecność związku okazuje się zbawienna; bo to ze związkami rozmawia pracodawca, a pojedynczy pracownik jest raczej bez szans. Będziemy też stawiać na szkolenia, bo związkowcy muszą umieć rozmawiać ze swoimi przełożonymi, muszą się odnaleźć w prawie związkowym, być przekonanym, że związek zawodowy to bardzo praktyczne dobro.

A jednak coraz częściej słyszy się opinie, że związki zawodowe są niepotrzebne, że nie wnoszą wiele dobrego dla ludzi. Skąd takie przekonanie?
– Faktycznie pojawiają się takie oceny. Tę złą robotę robią nam mainstreamowe media – wiadomo przez kogo sterowane. My po prostu nie pasujemy do obecnej władzy, absolutnie nie utożsamiamy się z nią. To, co pod rządami koalicji PO-PSL, dzieje się z polskim państwem, to karygodny obraz braku odpowiedzialności za ojczyznę i obywateli. Szaleńczą i antypolską, ale też charakterystyczną jest niedawna wypowiedź „polskiego” ministra, o tym że nasz kraj jest już tylko na mapie.

Czy „Solidarność” czuje się na siłach, by coś uczynić, bo chyba trzeba już powiedzieć dość?
– „Solidarność” już raz doprowadziła do zmian. Dzięki temu możemy iść swobodnie do wyborów, by wyrazić własny pogląd, a nie ten co nakazywała „słuszna” partia. Fakt, że te zmiany nie przekuły się na oczekiwane efekty. Do dzisiaj nie są zrealizowane wywalczone przez „Solidarność” 21 postulaty, a wielu rządzących powołuje się na korzenie pierwszej „Solidarności”. Przykładem było 25-lecie wolnych wyborów, gdzie posługiwano się słowem „Solidarność” bez „Solidarności”, bo tam nikogo z „Solidarności” nie było. Ci ludzie, którzy oddali swoje zdrowie i pracę poszli w zapomnienie, a interesy – często niecne – robią ci, którzy na ich grzbietach, ale i także, co trzeba z największą goryczą pamiętać – i na ich grobach – doszli do władzy.

Wracając do naszego podwórka. Mówił Pan o kontynuacji, czyli przeobrażenia w częstochowskiej „Solidarności” będą raczej miały wymiar ewolucji niż rewolucji?
– Ludzie nie lubią rewolucji. Nie mogę zarzucić mojemu poprzednikowi, że był bezczynny. To byłoby nieuprawnione. On był czynny; zawierał na przykład układy zbiorowe i ten akurat kierunek będziemy kontynuować. Jednak, aby rozmawiać trzeba mieć z kim, a w tej chwili nie ma takiej możliwości. Niedopuszczalnym jest, by w firmach zarządzanych przez Urząd Miasta czy Urząd Marszałkowski pojawiały się groźne problemy pracownicze. Wiele złych słów słyszy się o prywatnych zakładach, że przedsiębiorcy nie przestrzegają prawa pracowniczego, ale jeśli właścicielem jest organ państwowy i tam są takie same problemy, to bierność Związku nie jest na to odpowiedzią. Dlatego będziemy brać czynny udział w wyborach samorządowych, bo to jest ta droga. Nie określam kogo poprzemy, będziemy z tym, kto zagwarantuje nam, że prawa pracownicze w jednostkach samorządowych nie będą łamane, że pracownicy będą mieli szacunek i godne wynagrodzenie.

Krajowa władza związku patrzy raczej w prawą stronę, Pana poprzednik deklarował neutralność polityczną, ale poparcia szukał na przykład w SLD. Pan też nie określa barw politycznych.
– Im bliżej wyborów, tym bardziej będzie się klarować, kto zasługuje na poparcie związku. Nie poprzemy nikogo, kto nie zadeklaruje współpracy z nami na partnerskich zasadach, byśmy mogli rozmawiać o problemach ludzkich i pracowniczych. I o problemach Częstochowy, które są bardzo duże. Nie wszystkie wychodzą na światło dzienne, ale my o nich wiemy.

Przed wyborami niektórzy wiele obiecują…
– Przeżyliśmy już wiele wyborów, spotkań wyborczych i obiecanek. Działa strona internetowa stworzona przez Komisję Krajową „Solidarności” – „Sprawdzam polityka”; pewnie coś podobnego np. „Sprawdzam samorządowca” powstanie przed wyborami samorządowymi. Pokażemy ludziom jak wyglądały głosowania w ważnych dla ludzi sprawach i to, czy startujący zasługuje na poparcie. Postawimy na sprawdzonych, ale zapewne nie obejdzie się bez podpisania umów i zobowiązań. Często przed wyborami padają obietnice, a potem nie można się nawet dodzwonić do jeszcze niedawnego kolegi. Znajdziemy sposób, aby móc egzekwować nasze oczekiwania.

Jak ważna jest dla Pana polityka historyczno-patriotyczna Związku?
– Związek „Solidarność” zrodził się z krzywdy robotników, która jest przecież częścią cierpień naszego narodu w całej jego historii, ale z drugiej strony „Solidarność” była i jest wyrazem i nośnikiem narodowej dumy i siły. Dlatego ważne są dla nas uroczystości patriotyczne, będziemy w nich zawsze uczestniczyć. Chciałbym też, o czym będziemy rozmawiać z Hierarchami częstochowskiego Kościoła, by nasza Msza św. za Ojczyznę, która odbywa się w każdą drugą niedzielę miesiąca w Sanktuarium św. Józefa na Rakowie wróciła do swego pierwotnego uroczystego i podniosłego wymiaru i kształtu. W tej chwili za Ojczyznę trzeba się mocno i gorąco modlić. I wszystko jest w rękach Pana Boga.

Czy nastąpiła już zmiana przewodniczącego w Związku Zawodowym w ISD Hucie Częstochowa.
– Nadal pełnię to stanowisko. Wkrótce zorganizuję wybory w Hucie i wyłonimy następcę.

Odegrał Pan w Hucie poważną rolę obrońcy pracowników, wszyscy wiemy, że z powodu trudnej sytuacji były tam znaczące redukcje. Jakie doświadczenia z tego okresu przeniesie Pan do prac Zarządu?
– Miałem do tej pory dobrych nauczycieli. W Hucie zawsze dochodziliśmy do porozumienie drogą dialogu. Nie raz były to trudne i długie rozmowy, ale nie obrażaliśmy się na siebie, czy to z obecnym, prywatnym pracodawcą czy wcześniej, gdy właścicielem Huty był Skarb Państwa. W ten sposób wypracowaliśmy bardzo dobre dokumenty. Huta ma dobry układ zbiorowy pracy oraz pakiet socjalny zawarty na 10 lat – to był pierwszy taki pakiet w Polsce, dopiero niedawno powstał drugi o zbliżonych warunkach. Gdy teraz właściciel Huty ma kłopoty i musi rozwiązywać umowy o pracę z pracownikami, pakiet zapewnił to, że pracownicy dostali pieniądze. Czy są one duże czy małe, można dyskutować, ale są. Nikt nie odszedł z Huty bez żadnego zabezpieczenia. To pokazuje, że związek zawodowy jest ważny. W zakładach, gdzie nie ma takiej organizacji ludzie są zwalniani bez żadnego zabezpieczenia. Nie mówię, że to co robi nasz pracodawca jest dobre, bo mnie się to też nie podoba, ale nie znam w Częstochowie innego zakładu pracy, którego kierownictwo postąpiłoby tak, jak właściciel Huty.
Dlatego jako przewodniczący Zarządu Regionu będę czerpał z doświadczeń pracy związkowej w Hucie. Będę chciał prowadzić dialog. Ale partnerski.

Czyli mówiąc Pańskimi słowami: partnerski dialog i poduszka powietrzna, to nowy obraz częstochowskiej „Solidarności”?
– To właśnie daje poczucie bezpieczeństwa. To stanie się naszą marką.

A jaki na co dzień jest nowy przewodniczący „Solidarności”?
– Ponury (śmiech). Ale żarty na bok. Mam 49 lat, dwoje dzieci – córka studiuje, syn ukończył w tym roku gimnazjum. Brak czasu nie daje możliwości na szersze rozwijanie pasji, którą jest turystyka. Pochłaniają mnie sprawy społeczne. Ale czasem próbuję wsiąść na rower i się zrelaksować. Dużo też jeżdżę samochodem. W „Solidarności” jestem od 1989 roku, w ścisłym Prezydium Huty działam od 2007 roku, wcześniej byłem pracownikiem związku, a w wydziale transportu, gdzie pracowałem, byłem przewodniczącym przez trzy kadencje.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *