Kolejny szpital likwidowany


Zamysł wicemarszałka województwa śląskiego Mariusza Kleszczewskiego, ujawniony w maju ubiegłego roku, stał się faktem. Szpital Chorób Wewnętrznych – „Hutniczy” na Kucelinie, jedyna dobrze prosperująca placówka lecznicza w Częstochowie, jak już anonsowaliśmy w poprzednim numerze, wyrokiem radnych sejmiku województwa śląskiego 13 stycznia br. straciła samodzielność. Tym krokiem władze wojewódzkie chcą wzmocnić zadłużony moloch, czyli Wojewódzki Szpital Specjalistyczny.

Ta kolejna fuzja sprawia, że w Częstochowie zamiast trzech szpitali będziemy mieć tylko jeden. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny będą tworzyć lecznice na Parkitce, Tysiącleciu i Kucelinie, zatem tylko jeden (WSS) będzie mógł występować do NFZ o kontrakty. W opinii reformatorów połączenie ma być na korzyść mieszkańców, ale z praktyki wiemy (po poprzedniej fuzji szpitali na Parkitce i Tysiącleciu w marcu 2010 roku), że jest mydlenie oczu. Wszyscy wiemy jak wygląda system lecznictwa w Polsce. Częstochowa nie odbiega od tego wzoru. Szpitale są zadłużone, czas oczekiwania do specjalistów doszedł już do absurdu. Władza stwarza pozory zmian na lepsze. Rentowne placówki likwiduje (jak na przykład Szpital Hutniczy, który nie ma długów, rok 2012 zakończył na in plus z kwotą około 30 tys. zł brutto i podobnie rok 2013) i na siłę wpycha je w objęcia niedochodowych kolosów (scalony Szpital Wojewódzki jest ciągle zadłużony na około 40 mln zł).
Gdy wicemarszałek województwa śląskiego Mariusz Kleszczewski ujawnił swój zamysł włączenia Szpitala Hutniczego do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego, można było się domyślać, że decyzja już zapadła. Na domknięcie klamki potrzeba było zaledwie siedmiu miesięcy. I jak to standardem bywa w podjęciu decyzji nie liczono się ze zdaniem pracowników, a tym bardziej z potrzebami pacjentów. Zadecydowano odgórnie. Tak jak 1 marca 2010 roku, gdy łączono Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Najświętszej Maryi Panny na Parkitce z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym im. Orłowskiego na Tysiącleciu. I teraz mówi się o korzyściach dla pacjentów, obiecuje się zmniejszenie zadłużenia, zwiększenie oferty medycznej i to że łóżek nie ubędzie. Życie pokazuje, że czcza gadaniana.
Były dyrektor WSzS na Parkitce – Krzysztof Pankiewicz, pomysłodawca i realizator fuzji częstochowskich szpitali wojewódzkich, również uspokajał częstochowian, że po połączeniu placówek będzie już tylko lepiej. A w efekcie liczba łóżek, została uszczuplona, zlikwidowano niektóre oddziały, kolejki do specjalistów wydłużyły się, dług ciągle narastał. Koronnym przykładem jest zlikwidowany oddział ginekologiczno-położniczym na szpitalu Tysiącleciu. – Poprzedni dyrektor Kazimierz Pankiewicz likwidując 65-łóżkowy oddział na Tysiącleciu zapowiadał zwiększenie liczby miejsc na oddziale na Parkitce do 115. Zostało 85, czyli tyle, ile zawsze tu było. To jest zbyt mało na potrzeby 800-tysięcznego okręgu częstochowskiego, przyjęcie trzech tysięcy porodów rocznie, wykonanie około tysiąca zabiegów operacyjnych, i tysiąca cesarskich cięć porodowych. Przy funkcjonowaniu jednej sali operacyjnej jest niemożliwe – alarmował na naszych łamach w 2010 roku lekarz ginekolog Zbigniew Strzelczak, radny miejski klubu PiS. Fantasmagorią przede wszystkim okazała się szumnie zapowiadana redukcja kosztów utrzymania szpitala i zmniejszenie długu.
Ponieważ działania dyr. Pankiewicza nie przyniosły spektakularnych efektów, lipcu ubiegłego roku funkcję dyrektora WSzS powierzono człowiekowi z zewnątrz – Jarosławowi Madowiczowi z Tychów. Ten z góry zapowiedział, że „nie poradzi sobie ze spłatą zadłużenia bez pomocy Urzędu Marszałkowskiego, a pokrycie strat z pewnością nie nastąpi z dnia na dzień”. Wymyślono zatem trick ze Szpitalem Hutniczym. W sierpniu ub. r. mówił „GCz” dyr. Madowicz stwierdził: – Prognozuje się, że połączenie szpitali wpłynie na zaoszczędzenie środków finansowych i lepszy kontrakt dla tak dużego podmiotu.
Tłumaczył, że byt Szpitala Hutniczego, właściwie monoprofilowego, jest zagrożony uzyskaniem niższego kontraktu, skazany na zadłużenie się lub nawet brak utrzymania obecnego poziomu.
I faktycznie byt szpitala został przesądzony, choć nie wszyscy radni wojewódzcy poparli pomysł fuzji. Radny Artur Warzocha z PiS, który głosował przeciwko włączeniu placówki, od momentu zrodzenia pomysłu podkreślał, że w obecnej rzeczywistości lepiej radzą sobie mniejsze jednostki, takie jak Szpital Hutniczy. Władze wojewódzkie nie słuchały. – Wicemarszałek Kleszczewski nawet nie ukrywał, że manewr służy tylko doraźnej poprawie wyniku ekonomicznego. Wskazywał, że dodatni bilans Szpitala Hutniczego po połączeniu zmniejszy stratę szpitala na Parkitce o kilka milionów. Chodzi więc o propagandowy sukces, a nie rzeczywistą troskę o pacjentów – twierdzi radny Warzocha. Podczas głosowania 13 stycznia br. zapytał on wicemarszałka Kleszczewskiego, czy dojdzie do ograniczenia liczby łóżek w Szpitalu Hutniczym? – I marszałek publicznie, w obecności radnych, zadeklarował, że miejsc na Kucelinie nie ubędzie – mówi Artur Warzocha.
Czy deklaracja zostanie dotrzymana? Poprzednia operacja na szpitalach nie przyniosła zapowiadanych obietnic.

Szpital hutniczy ma 65 łóżek na oddziale wewnętrznym, pięć na intensywnej opiece kardiologicznej i 10 na rehabilitacji kardiologicznej oraz poradnie specjalistyczne – przy szpitalu oraz w budynku przy al. Niepodległości, gdzie są także przychodnia podstawowej opieki zdrowotnej, poradnia medycyny pracy i pracownie diagnostyczne.

UG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *