W polu widzenia


W „Zachęcie”, przy ul. Piłsudskiego w Częstochowie, do 15 lipca prezentowana jest wystawa fotografii Zofii Paryżskiej i malarstwa Michała Paryżskiego.

To artystyczne małżeństwo od wielu lat mieszka i tworzy w Szwecji. Michał Paryżski wystawiał już prace w częstochowskiej Zachęcie trzy lata temu. Z twórczością jego małżonki możemy zapoznać po raz pierwszy.
Filozofia wyrazu artystycznego Michała Paryżskiego opiera się na metodycznej kalkulacji przekazu. W poprzedniej odsłonie zmierzał od jasności do ciemności, aktualnie jego droga przebiega w przeciwną stronę. Prezentowane prace to rozedrgane płaszczyzny misternie utkanych koronek, wykonane z precyzyjną pedanterią. Zbudowane na powtarzalności gestu i znaków graficznych abstrakcje Paryżskiego kuszą potęgującą ekspresją i tajemniczością.
Odmienna w formie i przekazie jest prezentacja Zofii Paryżskiej. To świat widziany niczym w krzywym zwierciadle, ale świat niezwykle barwny i ciepły.

Rozmawiamy z Zofią Paryżską.
Pani fotografie są jak rozmyte, pełne falujących form. Czy może zdradzić tajemnicę swojej techniki fotograficznej?
– Zdjęcia wykonuję przez grube szkło, a potem wybrany fragment fotografii drukuję z komputera. Nie w nich ingerencji komputerowej.

Jak rozpoczęła się Pani praca w tej technice?
– To był przypadek, że mój aparat zauważył więcej niż moje oko. Pierwszy raz zdarzyło się to we Włoszech, gdy fotografowałam architekturę. Gdy to zaobserwowałam, wykonałam zdjęcia – już mniej przypadkowo – konkretnych przedmiotów, głównie przyrody, bo jest to mój ulubiony obszar dla twórczości.

Oprócz fotografii, jakie techniki plastyczne Pani stosuje?
– Rysunek oraz pastel, który w tej chwili musiałam zaniechać z powodu pracy w szkole, gdzie uczę wychowania plastycznego. Trwam przy fotografii jako sposobu wypowiedzi.

Dla Pani męża sztuka jest najważniejsza w życiu, a dla Pani?
– Pracuję od 25 lat w prywatnej szkole w Sztokholmie, jestem już jej częścią. Daje mi to pole do osobistej, artystycznej wypowiedzi oraz moich wychowanków. Drugą częścią mojego życia jest sztuka. Od tego się nie bierze ani emerytury, ani urlopu.

Często wspólnie się Państwo wystawiacie?
– Jesteśmy małżeństwem 42 lata i razem malujemy, rysujemy, wystawiamy prace. Ale nasza twórczość różni się. Michał jest abstrakcyjnym, konceptualnym artystą, ja jestem bardziej przyziemna. Moja sztuka zaczyna przybierać formę abstrakcji, ale idzie mi to z trudem. Wolę twórczość przedstawiającą. Widzimy z mężem zupełnie inaczej. Robimy to samo zdjęcie, a efekt jest odmienny, ale respektujemy swoje działania. Nie wystawialibyśmy się razem, gdyby nasza twórczość nie współżyła i nie współpracowała lub była niedobra.

Różne postrzeganie artystyczne determinuje odmienny charakter Pani i Męża?
– Mamy zupełnie inne charaktery i to przekłada się na twórczość. Byłoby nudno, gdybyśmy byli jednakowi.

Co było najważniejsze w Pani życiu artystycznym?
– Poprzednia, nasza wspólna wystawa „W innym wymiarze”. Odbyła się w toruńskiej „Wozowni” i najstarszej katedrze Szwecji w Lundzie. Tematem było uduchowienie, pokazanie co jest dla nas świątynią.

Jak Pani postrzega artystów polskich i szwedzkich?
– W Szwecji jest bardzo dużo ciekawych i zdolnych ludzi zajmujących się sztuką, ale często niewidocznych. W Polsce jest większe zainteresowanie sztuką, choć i Szwedzi często stoją w kolejce, by zobaczyć wystawę.

Co Pani przekazuje swoim uczniom, co najważniejsze jest w sztuce?
– Że najważniejsze jest widzieć piękno, że trzeba znać dziedzictwo kulturowe. Jestem szalonym nauczycielem.

Jakie widzi Pani różnice w systemach edukacji Polski i Szwecji?
– To zupełnie odmienne systemy. W Szwecji nauczyciel jest osobą, która ma prowadzić do jakiegoś celu, nie jest Bogiem. Ja nie mogę skrytykować dziecka, ja mam podnieść jego wartość.

A dzieci są takie same?
– Są inne. W Szwecji są wolne.

Często wystawiacie się Państwo w Polsce?
– Lubimy tu przyjeżdżać.

Ale w Częstochowie jest Pani pierwszy raz?
– Tak i bardzo mi się tu podoba. W Szwecji mam przyjaciółkę z Częstochowy, z którą pracuję.
Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA

Rozmawiamy z Michałem Paryżskim.
Poprzedni cykl był drogą od jasności do ciemności, teraz zmienił Pan kierunek. Dokąd Pan zmierza?
– Założeniem tego, co robię od 25 lat, było szukanie i namalowanie tylko płaszczyzny. Potem wpadłem na pomysł, by stały się one drogą od jasnego do ciemnego. Teraz podjąłem odwrotny kierunek. Pewnie gdzieś mnie to zaprowadzi. Nie wiem, co będzie dalej, najchętniej malowałbym białe, gładkie obrazy, ale to już było.

Dominuje u Pan kontrast.
– Ja wszystko widzę kontrastowo, tak postrzegam świat.

Białe i czarne, dobro i zło…
– Raczej uczciwość i nieuczciwość. Mój ojciec zawsze mówił, że nie można być trochę nieuczciwy.

Obok malarstwa ważne miejsce w Pana twórczości zajmuje fotografia.
– Zdjęcia robię od zawsze, ale dopóki nie było fotografii cyfrowej nie było mnie na to stać. Teraz tworzę, jak to określam, tapety bez ograniczeń. Lubię łączyć na styk, tak by jedno zdjęcie wychodziło z drugiego. Ale zajmuję się również instalacją. W listopadzie w Gorzowie pokażę instalację narastania czerni. Będzie miała 17 metrów i ważyła około dwustu kilogramów.

Powiedział Pan na otwarciu, że najważniejsza jest dla Pana sztuka.
– Tak powiedziałam, gdy oświadczałem się żonie, ale najważniejszy jest dla mnie syn.

Drugi raz odwiedza nas Pan w Częstochowie.
– Przyjechałem tu z ogromną przyjemnością. Poprzednio poznałem tak wielu miłych i serdecznych ludzi. I mają oni jeszcze jedną cechę: są mądrzy. Gdy wróciłem do Sztokholmu powiedziałem żonie, że nigdy w życiu nie spotkałem w tak krótkim czasie tylu mądrych ludzi. A jestem introwertykiem, rzadko nawiązuję przyjaźnie.

Czy w Szwecji artyście żyje się łatwiej, czy ma więcej możliwości rozwoju?
– Poza względami materialnymi jest trudniej niż w Polsce. W Polsce twórcy są świetnie zorganizowani przy galeriach, rozmowy o wystawach są krótkie i rzeczowe. W Szwecji trwa to miesiącami. Natomiast poziom sztuki w Szwecji jest znakomity, ale nikt tego nie wie, bo wystawy komercyjne są bardzo drogie – za dwa tygodnie trzeba płacić około 4 tysięcy złotych, a niekomercyjne są obstawianie po znajomości.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *