Bibułkowe kwiaty prezentem spod serca


Artyści regionu

– Najszybciej robi się goździki – dziś to tylko kwestia zmarszczenia bibuły, ponieważ specjalnymi nożyczkami wycina się ząbki. Stokrotka jest też prosta, ale wymaga trochę więcej pracy. Najtrudniejszy jest bez, trzeba wykonać około 150 kwiatuszków do jednej gałązki. Niedawno na prezent wykonywałam piwonie, wyszły piękne – z entuzjazmem o swojej pracy mówi Elżbieta Siemion z Janowa.
Podczas pierwszego spotkania z panią Elżbietą na Regionalnych Dni Książki w Częstochowie przecierałam oczy ze zdumienia, bowiem cała galeria, pełna przeróżnych odmian kwiatów, wykonana była z bibuły. W odczuciach nie byłam odosobniona – skupiony wokół artystki tłum “gapiów” głośno wyrażał swój zachwyt.
– W szkole podstawowej miałam wspaniałą nauczycielkę Janinę Knauer, która wpajała nam poczucie piękna. To ona nauczyła mnie podstawowych rzeczy – wycinania płateczków, listków oraz tego, że własnymi rękoma można zrobić prezent dla bliskiej osoby. A taki daje więcej radości – wspomina pani Ela.
Od tej pory zaraziła rękodzielnictwem i zafunkcjonowały również wdrożone zasady. – Kiedy potrzebowałam prezentu to robiłam kwiaty. Motto mojej wychowawczyni sprawdzało się, wszyscy bardzo się cieszyli i rówqnież, z wcale nie udawanych okrzyków: “o jakie to ładne!” – opowiada pani Elżbieta.
Z biegiem lat pani Elżbieta zaczęła podejmować kolejne wyzwania i tak jest do dziś. – Teraz zbieram kwiaty z pól, ogrodów i w domu staram się jak najwierniej je odtworzyć – mówi. Udaje się to jej doskonale, jej artystyczne wyroby, to już nie tylko ludowe rękodzielnictwo a sztuka na wysokim poziomie. Kwiaty są tak naturalne, że trzymając je w ręce trudem hamuje się odruch wąchania.
Artystka zrobiła ich już tysiące, a może i setki tysięcy, ale dopiero ubiegłym roku odważyła się zaprezentować swoje dzieła na szerszym forum. Wystartowała w międzypowiatowym konkursie w Olsztynie i od razu zajęła pierwsze miejsce. W tegorocznej edycji wyróżniono jej prace drugą lokatą. Swoje umiejętności zaprezentowała również podczas ubiegłorocznych Dożynek w Częstochowie oraz na specjalnym pokazie przygotowanym przez Agencję Artystyczną “Good Summer”. Dlaczego tak późno? – Konkursy nie interesowały mnie wcześniej, a namówiła mnie koleżanka ze szkoły – mówi. I dobrze. Od tej chwili jest zapraszana do licznych szkół na pokazy, nawet do muzeum na lekcje regionalne.
Pani Siemion od lat mieszka w Janowie. Jest nauczycielką religii w tutejszej szkole podstawowej. Swoim wychowankom wdraża zasady, które zaszczepiono jej w latach młodości. – Początki nie są łatwe, bo nic łatwo nie przychodzi, ale tej sztuki może nauczyć się każdy, nawet ten kto ma do tego małe predyspozycje – stwierdza.
Swoją wiedzą dzieli się z każdym chętnym. Uczy córkę, uczniów, a także dorosłych. – W Galerii podpatrywał mnie wystawca z naprzeciwka. Odważył się podejść, gdy zobaczył jak zachęcony przeze mnie chłopak bez większego trudu zrobił bardzo ładną różę. Jego nauczycielka była wielce zdumiona. Powiedziała mi, że to największy zbój w szkole. To co odpowiedziałam, ale kwiaty zrobił – śmieje się pani Ela.
Artystka wykonała już chyba wszystkie rodzaje kwiatów kwitnących i zielonych, nawet niezwykle trudne paprocie. Te ostanie były również prezentowane w Galerii. – Nikt nie chciał wierzyć, że jest to kwiat z bibuły – śmieje się pani Elżbieta i dodaje – Na przyszły rok, jak mnie zaproszą, zrobię coś wyjątkowego, może wiązanki ślubne, modne w Czechach, albo wianuszki czy bukieciki do Komunii św. Widziałam takie w kwiaciarni, o zgrozo po 100 zł.
Kwiaty pani Ela robi przeważnie z bibuły, ale również wykorzystuje serwetki czy chusteczki do nosa. A każdy rodzaj kwiatu wymaga specjalnego podejścia. – Listki można robić z różnych bibułek, ale mak z bibuły włoskiej, mimo, że doskonale się rozciąga i jest mocna, wychodzi nienaturalnie. To kwiat lekki i aksamitny. Róża rozwinięta lepiej wychodzi ze zwykłej bibuły, słoneczniki włoskiej – opowiada.
Pani Ela do pracy zabiera się w każdej wolnej chwili lub jak ma chandrę. To sposób na rozładowanie stresów i negatywnych emocji. – Ciężkie dni mijają szybciej – konkluduje. Wcześniej pasjonowała się szydełkowaniem, robieniem na drutach. Z powodu osłabionego wzroku odsunęła to na bok. Teraz pozostały jej kwiaty, a te robi już na wyczucie, prawie jak automat. Najbardziej żałuje, że nauczania tej sztuki nie ma w zakresie programu szkolnego. Dlatego ochoczo zajęcia prowadzi po lekcjach. – Z takiej pracy są tylko korzyści. Dzieci uczą się robić coś pożytecznego, wyrabiają swoje manualne umiejętności i nie tracą czasu przy komputerze. Wpajam im również to co moja wychowawczyni. Tylko w ten sposób można ukształtować w nich nawyk dawania i dzielenia się. A prezent od serca daje wiele satysfakcji, a nawet szczęścia. Ostatnio radość sprawiła mi mama ucznia, która zadzwoniła do mnie z zapytaniem: jak to zrobiłam, że syn już nie gra na komputerze, tylko kwiaty robi? A ja tylko pokazałam mu jak się te kwiaty robi – mówi pani Siemion.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *