Szpagaty, tańce, swawole


PREMIERA W TEATRZE

Klasyka przeplata się z nowatorskim spojrzeniem. „Czerwony Kapturek” w reżyserii Waldemar Wolański to musical zaskakująco wesoły, chwilami pełen grozy, ale momentami nieco moralizatorski

Waldemar Wolański (dyrektor, obchodzącego 55-lecie Teatru Lalek Arlekin w Łodzi) nie burzy znanego wątku bajki. Dziewczynka wysłana przez Mamę do chorej Babci spotyka w lesie Wilka, któremu w swojej dziecięcej naiwności zdradza cel swojej wędrówki. Bestia zjada Babcię, a później Czerwonego Kapturka. Z opresji ratuje obie dzielny Gajowy. Na scenie pojawiają się tradycyjne postaci oraz biedronki, wiewiórki, kwiatki, cały leśny świat zaczerpnięty z tekstu Jana Brzechwy „Bajki Samograjki”, na motywach której oparł swoją realizację Wolański. Nie zaskakuje też finał. Zło, jak w to w bajkach bywa, zostaje ukarane.
Waldemar Wolański uwspółcześnia jednak swą opowieść proponując bajkę w wersji musicalowej. Wykorzystuje przy tym cały arsenał możliwości tego gatunku. Taniec, piosenkę (tych aż 26), magię koloru, świetną muzykę, barwność sceniczną (to a sprawą wyobraźni scenografa Joanny Hrk) i wreszcie, jak to określił, warstwę intelektualnego dowcipu. Zaprosił też widzów do zabawy w „wyestetyzowaną lekcję teatru”. Stają się oni świadkami budowania poszczególnych odsłon. Aktorzy przebierają się na scenie (każdy z nich odgrywa kilka postaci) i zmieniają dekoracje, otwierając poszczególne karty olbrzymiej książeczki. Ten element niby chaosu pokazuje teatr od kuchni, jest urozmaiceniem przedstawienia i niejako oddechem dla tempa akcji.
Twórca spektaklu podczas konferencji prasowej zapowiadał, że jego propozycja jest i dla dzieci, i dla dorosłych, że nikt nie będzie się nudził. Swoje zamysły urzeczywistnia. Akcja jest wartka, gra aktorska – zarówno głównych postaci, jak drugiego planu – na dobrym poziomie. Wyjątkowo świetna kreacja Agnieszki Łopackiej. Jej Czerwony Kapturek to postać z nutą psotnej gawroszki, autentyczna i przyciągająca uwagę. Biega, skacze, robi szpagaty, wnosi na deski radość i spontaniczność. Wilk w interpretacji Antoniego Rota, choć dobrotliwy i miło misiowaty, potrafi zaskoczyć grozą, napędzając dzieciom strachu. Ciepłe uczucia wzbudza dobrotliwa Babcia (Czesława Monczka), zwłaszcza gdy tańczy twista. Gdy została pożarta przez Wilka, łzy z co niektórych oczu lały się strumieniami. Bezpretensjonalną prostodusznością ujmuje Gajowy (Robert Rutkowski), bawi Wiewiórka z wielką kitą (Iwona Chołuj) i o wybujałych kształtach Matka-Polka (Małgorzata Marciniak). Nie można nie zauważyć pozostałych współtwórców spektaklu. Tu ukłon w stronę Waldemara Cudzika, Ewy Agopsowicz-Kuli, Sylwii Karczmarczyk, Sebastiana Banaszczyka za ich aktorskie dopełnienie atrakcyjności przedstawienia.
Można zgodzić się z reżyserem, że spektakl, to „kawałek teatralnego żartu na temat Czerwonego Kapturka”. Bezsprzecznie doskonale bawią się i aktorzy, i widzowie. Jednak, mimo zapewnień, reżyser nie ustrzegł się przed dydaktyzmem. Przesłania w jego licznych piosenkach-komentarzach były zrozumiałe dla dorosłych, ale dla dzieci chwilami trochę nużące i zbyt górnolotne.

Tekst wg „Bajki Samograjki” Jana Brzechwy, adaptacja, teksty piosenek – Waldemar Wolański, muzyka – Bogdan Dowlasz, scenografia – Joanna Hrk, choreografia – Kazimierz Knol.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *