Odporność można wzmocnić!


Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Dariuszem Jurkiewiczem z Kliniki Otolaryngologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

– Zimowe przeziębienia za nami, ale na przedwiośniu wiele osób nadal narzeka na infekcje dróg oddechowych. Dlaczego?
Podatność na infekcje wynika z braku odporności. Dotyczy to przede wszystkim dzieci, których układ immunologiczny nie jest jeszcze w pełni ukształtowany, oraz osób starszych, których odporność słabnie. Przejściowe niedobory odporności mogą też występować u osób w wieku średnim, co wynika ze stylu życia – przemęczenia pracą, niewyspania, palenia papierosów itp. Generalnie rzecz biorąc, nie jest jednak tak źle. Żyjemy bowiem w otoczeniu bakterii, wirusów, pierwotniaków i innych drobnoustrojów, ale nie chorujemy aż tak bardzo. Nasz układ odpornościowy jest bowiem bardzo silny, wydajny i sprawny. Natomiast
w pewnych warunkach już nie daje sobie rady. I wtedy trzeba mu pomagać, wzmacniać jego ogromne możliwości obronne.

– Czy to łatwe zadanie?
Nie bardzo. Zakażenia dróg oddechowych zaczynają się najczęściej od wirusów (70–85 proc.). Pozostają nam więc głównie leki objawowe – przeciwgorączkowe, przeciwzapalne, przeciwbólowe. I sprawdzone domowe sposoby leczenia. Infekcja wirusowa często ustępuje samoistnie, ale w sprzyjających warunkach może przejść w bakteryjną. Stosujemy wówczas bardziej radykalne leczenie, np. antybiotykami. Możemy jednak ograniczać infekcje jeszcze w inny sposób – poprzez stosowanie środków immunostymulujących.

– Co to za środki?
Są to lizaty bakteryjne – preparaty doustne (mogą być też donosowe), sporządzone z mieszaniny zabitych bakterii lub fragmentów ich komórek (np. rybosomów). Sprawiają, że organizm reaguje tak, jakby przechodził infekcję. Produkuje przeciwciała i komórki przeciwzapalne, czyli walczy z infekcją, której klinicznych objawów (np. podwyższonej temperatury, bólu gardła, wycieku z nosa) nie ma. Taka stymulacja sprawia, że układ immunologiczny jest stale trenowany. Dzięki temu, w przypadku kolejnej infekcji nie chorujemy już wcale lub przechodzimy ją znacznie łagodniej. Można wtedy stosować mniej antybiotyków i innych leków. Lizaty bakteryjne są popularne w Polsce od wielu lat, co świadczy o ich skuteczności i bezpieczeństwie – nie dają żadnych niepożądanych objawów. Obecnie dostępne są dwie grupy lizatów – chemiczne i mechaniczne. Lizaty mechaniczne są nowocześniejsze, zawierają więcej białka o niemodyfikowanej strukturze.

-Kiedy warto zwrócić się do lekarza po receptę na taki preparat?
Wiele zależy od wieku. U dziecka wskazaniem do tego typu leczenia jest przechorowanie ok. 10 infekcji rocznie. U dorosłych będzie to 5-6 infekcji w ciągu roku lub sytuacja, gdy infekcje powracają jedna po drugiej, albo trwają po kilka tygodni lub miesięcy, z różnym nasileniem. Aby podjąć takie leczenie, należy wykluczyć inne możliwe przyczyny problemu – u osoby dorosłej może to być np. zapalenie zatok czy migdałków, u dziecka – przerost trzeciego migdałka. Warto również wykonać wcześniej podstawową diagnostykę. Jeśli badania wykażą istnienie innych chorób (np. niewydolność nerek lub wątroby, cukrzyca, choroby autoimunogeniczne), leczenie immunostymulacyjne niewiele pomoże.

– Czy leki immunostymulujące nie pogorszą stanu zdrowia pacjenta nękanego częstymi infekcjami dróg oddechowych?
Nie, jeśli zastosujemy je wtedy, gdy infekcja się kończy. Podawanie ich wcześniej nie jest wskazane, ponieważ dokładamy jednak pewien element zakażenia. Nie tak aktywny jak żywe bakterie, ale mogący pogorszyć stan pacjenta. Przeciwwskazaniem są więc: wysoka temperatura, inne silne objawy zakażenia lub ogólny ciężki stan chorego. Natomiast w końcowym etapie infekcji lub w infekcjach nawracających, kiedy nie ma jeszcze silnych objawów klinicznych, tylko utrzymujące się stałe objawy (np. stan podgorączkowy, wyciek z nosa) – można podawać preparaty immunostymulujące. Nie jest to leczenie jednorazowe. Należy je powtarzać mniej więcej co pół roku, dwu-, trzykrotnie, aby utrwalić funkcjonowanie mechanizmów obronnych, gdyż pamięć immunologiczna, jak każda pamięć, jest ulotna.

– A co z dietą i probiotykami? Jak bardzo mogą wspierać odporność?
Dieta ma znaczenie nie tylko dla odporności, ale dla stanu zdrowia w ogóle. Bo jeśli człowiek jest dobrze odżywiony, ma lepszą obronę przed drobnoustrojami. W diecie powinna być przede wszystkim odpowiednia ilość witamin (warzywa i owoce!), bo są one inicjatorami wielu procesów odpornościowych. Ważne jest też regularne odżywianie i jego jakość, spożywanie posiłków spokojnie, nie w pośpiechu. To wszystko sprawia, że układ odpornościowy sam może się regenerować, nie trzeba go stymulować. Jeśli chodzi
o probiotyki, jest to grupa preparatów działających wspomagająco, poprawiających ogólną kondycję. Ich rola jest ważna, ale nie należy jej przeceniać.

– Jak osoby zdrowe mogą zapobiegać nawrotom infekcji teraz, na przedwiośniu?
Zdradliwe są zwłaszcza zmiany pogody, gwałtowne ocieplenia. Wydaje się nam, że jest gorąco, zdejmujemy kurtki, czapki i… szybko się przechładzamy. Takie wahania temperatur mogą być bardzo niekorzystne, musimy więc dbać o to, by ubierać się adekwatnie do warunków otoczenia. W okresie podwyższonych zachorowań należy też unikać dużych skupisk ludzi, takich jak kina czy galerie handlowe. Wirusy przenoszą się drogą kropelkową, więc w takich okolicznościach bardzo łatwo się nimi zarazić. Przed kolejnym sezonem jesienno-zimowym dobrze jest też zaszczepić się przeciwko grypie. Powinni o tym pamiętać zwłaszcza ci, którzy mają kontakt z wieloma osobami. To daje nie tylko odporność przeciwko grypie, ale wzmacnia obronę przed innymi infekcjami.

– Czy jako społeczeństwo mamy coraz lepszą, czy coraz słabszą odporność?
Nie zmienia się ona specjalnie. W Polsce najgorsza jest chęć sięgania od razu po antybiotyki. Gdy lekarz radzi pacjentowi, żeby się wyleżał, wygrzał i napił herbaty z malinami, a dopiero gdy to nie pomoże, wykupił za kilka dni antybiotyk, to pacjent od razu idzie do apteki i go wykupuje. A jeśli wychodzi z gabinetu lekarza bez recepty na antybiotyk, czuje się rozczarowany. To trzeba zmienić. Antybiotyki to świetne leki, ale niszczą całą florę bakteryjną. I, co najgorsze, bakterie się na nie uodparniają. Kiedy wprowadzono penicylinę, jej niewielkie dawki wystarczały na wyleczenie większości zakażeń. Teraz dawki penicyliny są kilkanaście czy kilkadziesiąt razy większe, a mimo to lek ten stosowany jest już tylko na kilka rodzajów infekcji. Jesteśmy w czołówce krajów świata, w których nadużywa się antybiotyków. W najbliższej przyszłości nie możemy się spodziewać tego typu nowych preparatów. Dlatego, aby nadal były one skuteczne, powinniśmy chronić te, które mamy.

r

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *