GRANICE LUDZKIEJ EGZYSTENCJI


Częstochowianka z Hiszpanii

Miła, niezwykle sympatyczna, drobna chciałoby się powiedzieć dziewczynka, no może dziewczyna. Anna Górska – Nadzieja Plastyczna Częstochowy 2001. Urodziła się w 1975 roku w Katowicach; w 1995 ukończyła Państwowe Liceum Plastyczne w Częstochowie; w 2000 – Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom z wyróżnieniem z malarstwa w pracowni prof. Adama Brinckena). W 1999 roku przebywała na stypendium artystycznym Sokrates – Erazmus w Lahti, w Finlandii. Brała udział w kilku ekspozycjach zbiorowych, m.in. w Krakowie, w Warszawie, w Bremen, w Dusseldorfie (Niemcy) i w Nowym Sączu. Swoje prace pokazywała także na jednej wystawie indywidualnej – w Galerii Gotyckiej w Krakowie. Do 26 czerwca można oglądać w Miejskiej Galerii Sztuki pierwszą wystawę z cyklu Laureat “Nadziei Plastycznych Częstochowy 2001”, której bohaterką jest właśnie Anna Górska.
– Co robi Nadzieja Częstochowy 2001 w roku 2002?
– Wszystkie te prace, które można zobaczyć na tej wystawie są w jakimś sensie kontynuacją mojego dyplomu. Zaczęłam pracę z figurą ludzką i nadal jest ona w centrum moich zainteresowań. Dawniej ta moja twórczość była bardziej rozdarta, napięta. Teraz podchodzę do rysowania z wiekszym spokojem. Wszystko to było i jest związane z moim życiem prywatnym. Teraz mniej jest tego dramatyzmu, choć pociągają mnie tematy z granicy ludzkiej egzystencji. Emocje trudno przełożyć na słowa. Gdybym była uzdolniona w kierunku literatury pewnie bym pisała, ale ja wypowiadam się za pomocą węgla, sepii, farb…
– Czym zajmuje się Pani na co dzień?
– Pracuję jako ilustrator i grafik w Walencji, w Hiszpanii.
– Dlaczego nie w Polsce?
– Pracowałam w Polsce. Tak mi się życie ułożyło. Ale Hiszpanią, a zwłaszcza sztuką hiszpańską, fascynowałam się od dawna. Nawet tu, do Miejskiej Galerii Sztuki, do pani Barbary Szyc przychodziłam na kurs ze sztuki hiszpańskiej. Zawsze mnie interesowało malarstwo hiszpańskie. W pewnym momencie malarzem, który na mnie mocno oddziaływał, a właściwie oddziałuje nadal, był Jose Ribera. Wszyscy, którzy zajmowali się ciałem ludzkim na mnie działają. To być może nie przekłada się wprost na to, co rysuję, ale zawsze gdzieś tkwi w podświadomości. Największym wydarzeniem i powodem, dla którego zaczęłam bardziej ekspresyjnie się wypowiadać była wystawa Aliny Szapocznikow w Muzeum Narodowym w Krakowie. Uderzyła mnie wtedy siła, z jaką prace artystki przekazywały odczucia bardzo subiektywne, wręcz intymne. Bezpośredniość, prostota środków, czasem wręcz “niska ranga” materiałów i jednocześnie niesamowita siła wyrazu. To było coś, co zapadło mi w duszy. Pod wpływem tej wystawy powstał mój dyplom.
– Jakie odczucia przekazują Pani obrazy?
– Zajmuję się ludzką kondycją. Nie wiem, czy to nie brzmi zbyt górnolotnie. To sytuacje życia codziennego, myśli, prowokują, że w mojej głowie powstają obrazy. Kiedy maluję, to sądzę, że wyrzucam z siebie coś, co mnie prześladuje, to jest jak oczyszczenie. Interesuję mnie także wszelkie zagmatwanie, dwoistość, ruch…
– Zostanie Pani w Hiszpanii?
– Na razie tak, ale będę odwiedzać Częstochowę, również ze swoimi obrazami.
– A więc będziemy je mogli oglądać na kolejnych wystawach?
– Mam nadzieję. To zależy także od inicjatywy galerników. Z reguły jestem introwertyczką i nie zawsze mam ochotę pokazywać wszystko, co zrobię. Nie zawsze też moje prace nadają się do eksponowania, ze względu na formę, wielkość.
– Życzę kolejnych wystaw indywidualnych, także w Częstochowie i dziękuję za rozmowę.

SYLWIA BIELECKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *