A gdy już zgaśnie światło?


Z cyklu „Pisane przy świeczce” cz.4

Pomysł napisania cyklu artykułów na temat energetyki powstał po powtarzających się awariach energetycznych. Na początku cyklu „Pisane przy świeczce” przypomniałam niektóre awarie sieci elektroenergetycznych (blackoutów). W drugiej części wykazałam, że coraz częstsze występowanie blackoutów nie jest przypadkowe, lecz związane z naturą, rosnącym skomplikowaniem i postępującą rozbudową sieci elektroenergetycznych, a rozległe awarie sieci energetycznych są nieuniknione.
Ponieważ ostatnio w naszym regionie awarie sieci elektroenergetycznej związane były z anomaliami pogodowymi (marznący deszcz na napowietrznych urządzeniach energetycznych, trąby powietrzne), to trzecią część cyklu poświęciłam na szukanie odpowiedzi: Czy należy zakopać linie energetyczne? I tu również nie znalazłam pokrzepiającej odpowiedzi. Teoretycznie można zakopać większość sieci elektroenergetycznych, ale byłaby to gigantyczna inwestycja, na którą nie stać naszej energetyki. Do tej pory nie zrobiły tego nawet najbogatsze kraje na świecie, bo inwestycje takie pochłonęłaby niewyobrażalne koszty finansowe, społeczne i ekologiczne.
Współczesna technika pozwala skablować linie energetyczne (czyli zamienić linie napowietrzne na linie kablowe), począwszy od linii niskich napięć do linii najwyższych napięć 400kV. Wraz ze wzrostem napięcia pracy danej linii, rośnie koszt jej skablowania. Ze względu na bardzo duże koszty takich inwestycji, w praktyce w przypadku wysokich i najwyższych napięć, zwykle linie kablowe stosuje się tylko na wybranych odcinkach danej linii. Przy czym niektóre urządzenia współpracujące z liniami kablowymi wysokich i najwyższych napięć i tak muszą pracować na powierzchni ziemi (np. głowice kablowe, urządzenia chłodzące, stacje końcowe, dławiki kompensujące).
Od końca lat 90-tych polska energetyka finansowana jest z zatwierdzonych przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki taryf dla energii elektrycznych. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki udziela koncesji na przesyłanie, dystrybucję i obrót energii elektrycznej oraz zatwierdza plany rozwoju przedsiębiorstw energetycznych. Ponieważ cena energii elektrycznej bezpośrednio wpływa na poziom inflacji i cen towarów, powszechnie wiadomo, że decyzje o podwyżkach cen energii elektrycznej są decyzjami zarówno gospodarczymi, jak i politycznymi.
Ze względu na zmiany ustrojowe po 1989 roku, w Polsce płaciliśmy za towary i usługi według poziomu cen zachodnich, przy jednoczesnym utrzymaniu wschodniego poziomu wynagrodzeń.
Sytuacja ta powodowała, że ze względów społecznych i politycznych roztaczano parasol ochronny nad cenami energii elektrycznej dla odbiorców komunalnych. Z początku odbywało się to kosztem zawyżania cen energii elektrycznej dla dużych odbiorców, czyli np. dla przemysłu.
Jednak przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, polski przedsiębiorca musiał mieć stworzone warunki równej konkurencji na wspólnotowym rynku i ustawowo zakazano subsydiowania skrośnego pomiędzy poszczególnymi grupami odbiorców energii elektrycznej, czyli mówiąc językiem potocznym: każdy miał płacić tylko za samego siebie, bez dofinansowywania innych odbiorców, choćby byli najbardziej potrzebującymi.
Dodatkowo budżet naszego Państwa, na przestrzeni omawianego okresu, był w permanentnej potrzebie, a najprostszym sposobem na załatanie dziur budżetowych było i jest podwyższanie podatków!
W 2001 roku wprowadzono podatek od infrastruktury elektroenergetycznej. W następnym 2002 roku „Na JEDEN ROK” opodatkowano energię elektryczną podatkiem akcyzowym, który trwa do dziś!!!
Pod koniec stycznia br. Pan Prezes URE, Mariusz Swora, po konferencji poświęconej czynnikom kształtującym ceny energii, w wywiadzie dla PAP powiedział: „Gdyby to była moja decyzja – akcyza na energię w Polsce byłaby na najniższym możliwym poziomie w UE” i dodał “Mówimy o tym nie od dzisiaj. Prezes URE zawsze wskazywał, że jest to jedno z poważnych obciążeń, które powinno być zminimalizowane.”
Jak donosiło PAP pod koniec stycznia br. akcyza na prąd wynosiła 20 zł za megawatogodzinę (MWh), natomiast unijne minimum to 0,5 euro za MWh dla działalności gospodarczej i 1 euro za MWh dla pozostałej działalności.
Podczas wyżej wspomnianej konferencji Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha podkreślał, że zniesienie akcyzy na energię elektryczną do najniższego poziomu poprawi sytuację w gospodarce i dodał: „To jest narzędzie, które można łatwo przeprowadzić i efekty będą dosłownie z dnia na dzień, o ile będzie taka wola polityczna.”
A przecież podatek od infrastruktury elektroenergetycznej i podatek akcyzowy, to nie jedyne podatki płacone w energii elektrycznej. Sposób opodatkowania energii elektrycznej na przestrzeni ostatnich lat uplasował Polskę w grupie pięciu europejskich krajów, które opodatkowują energię elektryczną najwyższą możliwą stawką! Drożej od nas płacą tylko Niemcy, Austriacy, Szwajcarzy i Duńczycy. Ale pomimo tego większość krajów starej Unii Europejskiej stosuje dyrektywę, która pozwala ograniczyć obciążenia fiskalne związane z opodatkowaniem energii elektrycznej, dotyczy to np. branż energochłonnych.
Na ten temat można byłoby jeszcze długo pisać, lecz najważniejszy wniosek nasuwa się już teraz – choć rozwój energetyki polskiej miał być finansowany z wpływów taryfowych za energię elektryczną od odbiorców, to w praktyce tylko ich część trafiała do samej energetyki.
Taka konstrukcja finansowania rozwoju polskiej energetyki powodowała na przestrzeni ostatnich lat oszczędności i brak podejmowania odważnych inwestycji, by dogonić konkurencyjną energetykę w pozostałych krajach UE np. opracowania map numerycznych infrastruktury elektroenergetycznej, wykonywania analiz geoprzestrzennych, w tym szacowania w trybie 3D zagrożenia pasa ochronnego przez obiekty obce wzdłuż linii energetycznych i zarządzania szatą roślinną, modernizowania i budowy w dostatecznym zakresie odcinków linii poprawiających bezpieczeństwo zasilania odbiorców itd.
Jak wcześniej wykazałam, ewentualności wystąpienia awarii energetycznych nie można wykluczyć. Dlatego powinniśmy wcześniej przygotować się na taką awarię, by zminimalizować ewentualne jej skutki. Dotyczy to przede wszystkim terenów poza dużymi miastami. Co może zrobić przysłowiowa Pani Kowalska lub Pan Kowalski? Pewnie zabrzmi to śmieszne – ale zapewniam, że śmieszne nie jest – może kupić świeczki. Tak, doradzam mieć w każdym domu świeczki, zapałki, sprawne latarki, choć jedno radio z naładowanymi bateriami. Mieszkania lub domy posiadające tylko kuchnie elektryczne do gotowania, doradzam doposażyć w niezbyt kosztowny zakup butli gazowej z palnikiem, na którym można byłoby zagotować wodę lub coś ciepłego. Luksusem byłoby posiadanie turystycznego oświetlenia gazowego i filtru do wody, który w przypadku braku wody zachowuje w swojej instalacji ok. 3 –5 litrów świeżej wody do wykorzystania. W domach wolnostojących, które zasilane są jedną linią napowietrzną ideałem byłoby rozważenie zakupu agregatu prądotwórczego.
Co jeszcze? Jeszcze przed wystąpieniem jakiejkolwiek awarii, można sprawdzić czy darmowy telefon pogotowia energetycznego 991 z telefonów stacjonarnych TP S.A. łączy nas z właściwą dyspozycją ruchu energetycznego. Choć Polska Telekomunikacja S.A. ma obowiązek gwarantować takie połączenie każdemu obywatelowi, to mnie mieszkającej tylko 1 kilometr od granicy miasta Częstochowy aż dwa lata zajęło pozytywne załatwienie tej sprawy! TP S.A. próbowała mi wmówić różne rzeczy. Z początku, że połączenie mnie z Dyspozycją Ruchu Rejonu Częstochowa Miasto jest właściwe, choć obsługiwał mnie Rejon Energetyczny Częstochowa Teren. Potem, że zmiana połączenia telefonicznego jest w kompetencji energetyki. Następnie, że nie jest możliwe właściwe połączenie mnie z numerem 991. Aż wreszcie, po dwóch latach, TP S.A. umożliwiło właściwe połączenie na numer 991 … moim sąsiadom, bo ja zrezygnowałam z świadczenia usług tej Firmy.
A co robić, gdy w mieszkaniu, czy domu, właśnie zgaśnie światło? Najlepiej sprawdzić bezpieczniki i zabezpieczenia domowej instalacji elektrycznej, czyli tzw. „korki”. Spojrzeć na dom lub zapukać do mieszkania sąsiada, by przekonać się czy przerwa w zasilaniu dotyczy tylko naszego domu lub mieszkania, czy również innych odbiorców energii.
Jeżeli jest więcej odbiorców pozbawionych zasilania, radzę, by tylko jeden z całej grupy zatelefonował na właściwy telefon pogotowia energetycznego, a uzyskaną informacją podzielił się z pozostałymi. Niestety w polskiej energetyce nie spotkałam się z automatycznym nagrywaniem zgłaszanych awarii. Dyspozytor, który odpowiada za właściwą pracę sieci, w tym awaryjne przełączenia i dopuszczanie do pracy brygad pogotowia energetycznego, jednocześnie odbiera telefoniczne zgłoszenia awarii od odbiorców i udziela im niezbędnych informacji o planowanym wznowieniu zasilania. Proszę mi wierzyć, że jest to bardzo stresująca sytuacja. Dlatego najlepiej krótko i zwięźle przedstawić się, jednoznacznie wskazać miejsce awarii, zadać pytanie o planowany termin przywrócenia zasilania i nie przedłużając rozmowy, rozłączyć się, by umożliwić połączenie innej osobie i spokojną pracę dyspozytorowi.
W moim świeczniku właśnie dopala się kolejna świeca, a za oknem świta. Jest godzina 5.10 – czas iść do pracy!

mgr inż. Krystyna Baum absolwentka Politechniki Częstochowskiej, Politechniki Warszawskiej i Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Pracownik energetyki od 1983 roku.

Krystyna Baum

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *