Warto podjąć trud walki


Rozmawiamy z radnym gminy Wręczyca Wielka Tomaszem Szymańskim, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na stanowisko wójta gminy Wręczyca Wielka.

Jest Pan na wielu płaszczyznach w konflikcie z wójtem Wręczycy Henrykiem Krawczykiem i jego środowiskiem.
– Praktycznie na wszystkich płaszczyznach. Nie zgadzam się z wójtem we wszystkim. Wiele spraw, które on realizuje, kolokwialnie mówiąc, przepycha na sesjach Rady Gminy, nie powinny być podejmowane w dobie, kiedy jest mnóstwo istotniejszych. Na przestrzeni czterech lat bieżącej kadencji samorządowej urósł między mną a wójtem konflikt, który on wykorzystuje by poprawić swój image.

Wójt Krawczyk twierdzi, że w gminie dzieje się dobrze, szczyci się ściągniętymi środkami unijnymi.
– W gminie są sukcesy, ale połowiczne. Nie można z nich być do końca dumnym. Przykładowo na kanalizację wywalczyliśmy w tym roku sześć, siedem milionów dotacji, a gmina Kłobuck zdobyła kilkadziesiąt milionów. A wcale nie jest większa od naszej. Wręczyca wcale nie ma wielkich osiągnięć, jeżeli chodzi o środki unijne. Ponadto do obecnej kadencji w urzędzie nie było nawet specjalisty ds. ściągania funduszy z UE. To nie do pomyślenia, gdyż do prawidłowego przygotowywania kompletnych wniosków potrzebna jest odpowiednia wiedza i doświadczenie. Dopiero za sprawą moją i kolegów z koła gminnego taka osoba została zatrudniona, choć pierwsza była niekompetentna, przez okres roku nie ściągnęła żadnych środków. Obecnie wcale nie jest dużo lepiej, pozyskiwane fundusze są znikome co do możliwości.

Wójt nazwał Pana wrogiem ochotniczych straży pożarnych w gminie. Rzeczywiście nim Pan jest?
– To jest wielkie nieporozumienie ze strony wójta. Jestem byłym żołnierzem zawodowym. Naturalne jest, że czuję sentyment do munduru i to bez względu na profesję. Do ludzi w mundurach zawsze będę się odnosił z wielkim szacunkiem, ponieważ nieraz narażają oni własne życie podczas służby, co straży pożarnej dotyczy w szczególności.
Mój konflikt z wójtem nie wynika z niechęci do ochotniczych straży pożarnych. Na początku kadencji byłem przewodniczącym Komisji Rewizyjnej i kontrolowałem, m. in., finansowanie jednostek OSP. Zauważyłem – co potwierdziła Regionalna Izba Obrachunkowa – że dotacje na rzecz straży pożarnych są niewłaściwe, niezgodne z przepisami, dokładnie z rozporządzeniami wydanymi na szczeblu centralnym. One precyzują, w jakim zakresie i co można finansować. Wójt forsuje inwestycje, które nie mają nic wspólnego z ochroną przeciwpożarową. Teraz jest już to w mniejszym zakresie, ale wcześniej wójt nie przedstawiał tego nawet na Radzie Gminy, robił, co chciał. Wydawał duże pieniądze, niejednokrotnie niepotrzebnie, gdy należało załatwić problemy istotniejsze. Przykłady. Wójt zainstalował niemal we wszystkich remizach bramy wjazdowe na pilota, a nie zachodziła taka potrzeba w każdej jednostce. Powinno to dotyczyć tych, które mają największy udział w wyjazdach na interwencję. W sumie mamy osiemnaście remiz, z czego tylko cztery są zrzeszone w ogólnopolskiej sieci powiadamiania. To je przede wszystkim powinno się dozbroić, dofinansować, zapewnić porządne umundurowanie, aby spełniały odpowiednie wymogi. A nie wymieniać wszystkie bramy, choć niektóre mogły stać jeszcze ze trzydzieści lat. To są niepotrzebne koszty.
Co roku komendant gminny straży przedstawia sprawozdanie, ile razy poszczególne jednostki wyjeżdżały w teren. Są takie, które prowadzą akcje gaśnicze raz, dwa razy w roku, więc nowych bram wcale nie potrzebują.

A inne przykłady?
– Radni podjęli uchwałę o finansowaniu termomodernizacji, połączonej z remontem dachu, remizy OSP we Wręczycy Wielkiej. Jej komendantem jest radny bieżącej kadencji i zarazem przewodniczący Komisji Rewizyjnej oraz wiceprezes OSP w gminie. Za inwestycją lobbował wójt, prezes OSP w gminie, dla którego tego typu działania są oczkiem w głowie. W tej remizie jest dziesięć podmiotów gospodarczych, korzyści z czynszów czerpie straż. Tak więc gmina powinna uczestniczyć w modernizacji, ale w zakresie dotyczącym gotowości bojowej jednostki. Dofinansowanie prac tam, gdzie znajdują się garaże, pomieszczenia ze sprzętem jest zasadne. Jednak środki z budżetu przeznaczone są na całość, m. in. górną kondygnację, wynajętą prywatnej osobie salę do organizacji imprez, gabinety dentystyczny i weterynaryjny i in. Jest tam również biuro wspomnianego radnego, który jest także sekretarzem koła gminnego SLD, zaś jego syn ma w tym budynku firmę komputerową i dwa dodatkowe pomieszczenia. Są to biznesy prywatne i ta termodernizacja nie ma na celu polepszenia pracy strażakom, tylko zostanie przeprowadzona przede wszystkim pod dzierżawców. Gmina z tego korzyści nie będzie miała żadnych.

Nie kwestionując, że wójtem może być osoba związana ze strażą pożarną, koncentrowanie się głownie na remizach, co de facto idzie na pewno w parze z częściowym zaniedbaniem innych sektorów, przedstawione przez pana sytuacje dają podstawę do podejrzeń, iż dla Henryka Krawczyka jest to po prostu „kupowanie” sobie elektoratu, w oparciu o środowisko, z którego się wywodzi.
– Tutaj trafia Pan w samo sedno. W większości te działania, takie jest moje odczucie, są przeprowadzane, aby wójt poszerzył, czy ugruntował swój elektorat, który jest mu organicznie oddany od ponad trzydziestu lat (on sprawuje tę funkcję chyba najdłużej w Polsce). Tak znaczne przeznaczanie budżetu na ochotnicze straże pożarne dobitnie właśnie o tym świadczy. I tak, wielokrotnie prowadzone są niepotrzebne inwestycje, aby wójtowi dodać splendoru, a strażacy chwalili, że co chcą, to on wykonuje.
Jak zostałem radnym fundusz na ochotnicze straże pożarne oscylował w granicach 400 tys. rocznie, a po czterech latach kadencji wynosi prawie półtora miliona. Taka suma została zapisana w budżecie gminy na wyborczy rok 2010. Najśmieszniejsze jest to, że gros tych remontów – malowanie, ocieplanie itp. – robi się w remizach, które własnością gminy nie są. Zaś argumentacją na poniesienie kosztów są jubileusze istnienia poszczególnych jednostek. Nie neguję, żeby te prace nie były prowadzone, ale nie w takim zakresie. Konkludując, ja nie walczę ze strażą pożarną, tylko niekompetencją wójta.

Ale budżet zatwierdza Rada.
– Tak. Jednak niewiele można zrobić, jeżeli zdecydowana większość radnych murem stoi za wójtem, który budżet ustala. Nawet gdy prokuratura przedstawiła na niego 21 zarzutów korupcyjnych, nie głosowali za wnioskiem o ściganie go. Ma tu miejsce wspólne hołubienie się radnych, którzy popierają wszystko, co wójt przygotuje. To jest od początku do końca niewłaściwe. Rada autonomicznie powinna o każdej sprawie decydować, a jej uchwały wykonywać wójt. W naszej gminie jest inaczej. Radni są tylko po to, żeby podnosić w odpowiednim momencie ręce. Wystarczy, że wójt obieca kawałek drogi czy kilka lamp. Nie tędy droga. Radni powinni dbać o to, do czego ich wyborcy obligują, a nie widzimisię wójta.

Czy to oznacza, że inne dziedziny w gminie są zaniedbane?
– Powiedziałbym nieprawdę, twierdząc, że nic się nie dzieje. Prowadzone są modernizacje szkół, remonty dróg itd. Potrzebne są też prace w remizach, ale wtedy kiedy są konieczne i są na to pieniądze. Jak na gminę mamy duży budżet, w wysokości 40 mln zł, tymczasem z roku na rok zadłużenie zwiększa się, pod koniec bieżącego będzie oscylować w granicach 20 mln zł. Dlatego inwestycje powinny być prowadzone racjonalnie.
To nie znaczy, że nadmierne wydatki ponoszone są jedynie na OSP. Na remont stołówki w Szkole w Węglowicach przeznaczono aż 1,6 mln zł. Według mnie to wstrząsająca kwota na modernizację trzech pomieszczeń. Nawet dla laika to szok. Za taką sumę można wybudować od podstaw nowy obiekt, wyposażony w nowoczesny sprzęt. Podobnym przykładem jest wydanie ponad 450 tys. zł na ogrodzenie Zespołu Szkół we Wręczycy Wielkiej. Rozumiem, że inwestycja była potrzebna ze względu na bezpieczeństwo naszych dzieci, ale nie za taką sumę.
Nadwyżki tych dotacji można by przeznaczyć na inne potrzebne cele. Nic się nie robi, by pomagać indywidualnym mieszkańcom, np. poprzez wsparcie przy zakupie ekologicznych pieców centralnego ogrzewania czy skupie odpadów. W innych gminach ma to miejsce, u nas nie, choć ja i moi koledzy zgłaszaliśmy takie wnioski. Wójt stwierdzał na to, że gminy nie stać na taki rodzaj pomocy. To jakaś paranoja. Innych stać, a nas nie, mimo że jesteśmy najbogatszą gminą w byłym województwie częstochowskim.

I ta cała sytuacja zmobilizowała Pana do startu w niedalekich wyborach samorządowych na stanowisko wójta gminy Wręczyca Wielka?
– Myślę, że warto podjąć trud walki, by w gminie zapanowała normalność. Dotychczas była na wskroś skorumpowana, liczą się jedynie wszelkie układy i powiązania. W wydaniu włoskim nazywałoby się to mafia albo camorra. Przy okazji szokiem dla mnie jest, że nikt na górze nie zdecydował się, żeby wprowadzić w samorządach kadencyjność. Sprawując jedno stanowisko przez bardzo długi okres czasu, trudno nie popaść w różnego rodzaju układy. To mi się podobało w wojsku, bo w każdej chwili można było zostać przeniesionym i wszyscy postępowali tylko i wyłącznie zgodnie z własnym sumieniem. Druga ważna sprawa to frekwencja. Wszyscy powinni iść do urn i decydować, kto weźmie odpowiedzialność za piastowanie danego urzędu. Trzeba do tego namawiać.
W naszej gminie jest źle. Spotykałem się z ludźmi w wielu miejscowościach, odbierałem liczne telefony z interwencjami. Nieraz spotykałem się z sugestiami, abym zdecydował się kandydować na wójta. Dlatego postanowiłem wziąć udział w wyborach i spróbować zmienić dotychczasowy obraz naszej gminy.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał:

TADEUSZ DOŁĘGA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *