Żużlowcy, o których pamięć w Częstochowie nigdy nie zniknie. Sylwetki Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego


Po roku przerwy wracają najstarsze zawody żużlowe rozgrywane w Częstochowie. Mowa o Memoriale im. Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego. W sobotę (25 marca) na stadionie przy ul. Olsztyńskiej 123/127 zorganizowana zostanie 49. edycja tejże imprezy. W związku z tym pragniemy przedstawić sylwetki tragicznie zmarłych zawodników, pamięci których poświęcony jest ten turniej.

 

Bronisław Idzikowski przyszedł na świat 19 lutego 1936 r. w Częstochowie. Sportem interesował się od najmłodszych lat. Wpierw u niego na pierwszym miejscu znajdował się boks, który zaczął uprawiać jeszcze jako nastolatek. Był zawodnikiem klubu Ogniwo Częstochowa. W słynnej, szlachetnej walce na pięści z każdym treningiem czynił ogromne postępy. Pierwszy oficjalny pojedynek stoczył w wieku 16 lat. Zaciekle rywalizował z wyższym, cięższym i – przede wszystkim – bardziej od siebie doświadczonym rywalem. Ostatecznie ogłoszono remis tego starcia.

Jego kariera prężnie się rozwijała, tym bardziej, że kolejne walki rozstrzygał na swoją korzyść. Mimo to szybko zakończył przygodę z „pięściarstwem” i postanowił spróbować sił w motocyklowej jeździe w lewo. Jesienią 1953 r. zapisał się do żużlowej szkółki w rodzinnym mieście. Kilka miesięcy później pod bacznym okiem trenera Jerzego Brendlera wykazywał się sporymi umiejętnościami. Potrafił niezwykle zwinnie pokonywać wiraże. Zaowocowało to przedarciem się do podstawowego składu drużyny już w 1955 r.

Żużlowe umiejętności popularnego „Nonka” z sezonu na sezonu coraz prężniej ewoluowały. Najpierw zapamiętany był z zażartej potyczki, jaką na czarnym torze stoczył z Alfredem Spyrą – nazywanym Emilem – 12 czerwca 1955 r. Obydwaj żużlowcy szli ze sobą łeb w łeb. Jednak niesamowicie ambitny pościg skończył się dla Idzikowskiego upadkiem. Pod Jasną Górą tak czy inaczej ogromne wrażenie wywarł fakt, że 19-letni wówczas Idzikowski jak równy z równym potrafił pojedynkować się ze starszym od siebie zawodnikiem na wysokim poziomie. Uznano, że w Częstochowie narodził się właśnie żużlowy talent z prawdziwego zdarzenia.

Przez kolejne lata stale zajmował miejsce w zestawieniu częstochowskiego zespołu. Jego plecy oglądały legendy polskiego speedway’a, jak m.in. Edward Kupczyński, Mieczysław Połukard czy Stefan Kwoczała. W roku 1959 przyczynił się do jednego z najważniejszych osiągnięć Włókniarza. Było nim pierwsze w historii klubu złoto Drużynowych Mistrzostw Polski.

W sezonie 1960 nastąpił prawdziwy rozwój w karierze Bronisława. Prezentował równą stabilną dyspozycję w rozgrywkach ligowych, co skutkowało powołaniem go do szerokiej kadry narodowej. Ponadto udało mu się zadebiutować w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zawody te odbyły się w Rybniku, gdzie Idzikowski nie wypadł  najlepiej, plasując się na szesnastej lokacie. Jednakowoż doświadczenia, które nagromadził w tym turnieju, miały zaprocentować w przyszłości.

Wyglądało na to, że wszystko idzie właśnie w jak najlepszym kierunku. W 1961 r. jego forma rosła z każdą chwilą. W lidze, pomijając defekty motocykla, tylko w jednym biegu przyjechał do mety na ostatniej pozycji. Mało tego udanie prezentował się też na arenie międzynarodowej, wygrywając choćby rundę eliminacyjną w Indywidualnych Mistrzostwach Świata w Libercu. W tym samym roku reprezentował Polskę w cyklu imprez organizowanych na terenie ZSRR. W zawodach na wschodzie spisywał się najlepiej spośród Biało-czerwonych.

Po powrocie do swojego kraju, 9 września 1961 wziął udział w dziewiątym, ostatnim, turnieju serii „Złoty Kask” w Warszawie. Sklasyfikowany został na dziewiątym miejscu. Dzień później w Częstochowie w spotkaniu 13. kolejki 1. Ligi Włókniarz podejmował bydgoską Polonię. Wówczas zdarzyła się tragedia, której nikt się nie spodziewał… W czwartym wyścigu całego pojedynku Bronisław Idzikowski znajdował się na zdecydowanym prowadzeniu. Nagle jednak zanotował upadek. Za „Nonkiem” podążał Lucjan Krupiński, który nie zdołał ominąć kolegi z ekipy i na niego wpadł. Idzikowskiego natychmiastowo przewieziono do szpitala. Tam przez pięć dni lekarze robili co w ich mocy, aby uzdolniony żużlowiec powrócił do zdrowia. Niestety odniesione obrażenia były zbyt poważne. Bronek zmarł 15 września 1961…

Pochowany został na częstochowskich cmentarzu św. Rocha. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyły tysiące osób. Na trumnie, złożonej do grobu, postawiono kask, który otrzymał Marian Kaznowski, były jeździec „Lwów”, w 1950 r. zaraz po meczu międzypaństwowym Polska – Czechosłowacja od Hugo Rosaka, reprezentanta naszych ówczesnych południowych sąsiadów.

Marek Czerny urodził się 21 sierpnia 1951 w Częstochowie. U niego – w przeciwieństwie do wcześniej przedstawianego bohatera naszego materiału, Bronisława Idzikowskiego – zamiłowanie do motoryzacji przejawiało się niemal od zawsze. Po raz pierwszy w swoim życiu wsiadł na motocykl, mając 12 wiosen.

Był bardzo częstym obserwatorem zawodów żużlowych na stadionie przy Olsztyńskiej. Zafascynowany widowiskiem na „czarnym torze” sam zdecydował się zostać żużlowcem. Do szkółki Włókniarza Marka przyjęto w 1970 r. Jego pierwszym szkoleniowcem był krajowy czempion A.D. 1959, drużynowo i indywidualnie, Stefan Kwoczała.

Z każdymi zajęciami Czerny rozwijał się coraz mocniej. Wreszcie 23 sierpnia – dwa dni po ukończeniu 19. urodzin – przystąpił do egzaminu na licencję „Ż”, który miał miejsce w Częstochowie przed drugoligową potyczką ze Stalą Rzeszów. Przebrnął przez niego pomyślnie, a w tym samym czasie pełnoprawnymi żużlowcami zostali trzej inni reprezentanci „Lwów”: Jerzy Bożyk, Czesław Goszczyński, a także Jerzy Kowalczyk.

Choć początkowo swoje biegi Marek Czerny kończył upadkami, w efekcie których doznawał delikatnych urazów, nie poddawał się i w dalszym ciągu walczył o przedostanie się do meczowego składu Biało-zielonych. Ta sztuka udała mu się już w 1971 r., kiedy wraz ze swoim zespołem uzyskał awans do 1. Ligi. Sam ówczesny 20-latek miał w tym spory wkład.

Nadszedł sezon 1972. Nadal jeździł dla częstochowskiego Włókniarza. Najlepszy występ indywidualny, jeśli chodzi o rozgrywki pierwszoligowe, zaliczył w 9. kolejce spotkań na słynnym stadionie „Skałka” w Świętochłowicach w pojedynku z miejscowym Śląskiem. Dla przyjezdnych Czerny zgromadził 8 punktów z bonusem i obok Wiktora Jastrzębskiego (9 „oczek”) oraz Marka Cieślaka (8) był najskuteczniejszym jeźdźcem ekipy gości. Koniec końców jednak potyczkę wygrali gospodarze 40:36.

Marek przyzwoicie zaprezentował się również w starciu przeciwko Stali Gorzów w ramach 13. rundy Drużynowych Mistrzostw Polski, rozegranym na częstochowskim obiekcie. Po ciężkim boju Włókniarz pokonał „Stalowców” 40:38, a Czerny przy swoim nazwisku zapisał 6 punktów i trzy bonusy.

W 1972 r. brał również udział w zmaganiach o Srebrny Kask. 31 sierpnia w Rzeszowie doszło do szóstego turnieju tego cyklu. Choć z powodu opadów deszczu warunki torowe były fatalne, postanowiono rozpocząć zawody. W trzeciej gonitwie Czerny znakomicie wyszedł spod taśmy maszyny startowej i od razu znalazł się na czele stawki. Niestety na pierwszym łuku wjechał w kałużę, przez co nie opanował motocykla i z impetem uderzył w bramę do parku maszyn, która następnie się otworzyła. Nieprzytomnego częstochowianina zawieziono do szpitala. Potem podjęto decyzję o przeniesieniu go do kliniki w Krakowie. Łącznie przez niespełna miesiąc walczył o życie…

Mimo starań lekarzy nie udało się odratować żużlowca. Marek Czerny odszedł od nas 26 września 1972 r. Dwa dni później na cmentarzu św. Rocha w Częstochowie miał miejsce pogrzeb 21-letniego zawodnika. Pożegnali go rodzina, znajomi oraz tłumy kibiców „czarnego sportu”.

Cześć i chwała ich wiecznej pamięci!

Norbert Giżyński

Foto. wlokniarz.com

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *