Za Polskę


SCENKA PIERWSZA. Sala rozpraw. Na wokandzie proces młodego piromana, syna znanego adwokata.

SCENKA PIERWSZA. Sala rozpraw. Na wokandzie proces młodego piromana, syna znanego adwokata. Nagle poruszenie. Do stołu sędziowskiego dopada zdenerwowany tatuś. Nie podoba mu się decyzja sędziny o przedłużeniu aresztu dla synalka. Wyrywa jej z rąk akta sprawy. Wali nimi o stół. Krzyczy. Sędzina jest przerażona i bezbronna. Mimo alarmu nie pojawia się straż sądownicza. Dzielnie przed napastnikiem, sędzinę broni pani mecenas, skądinąd koleżanka narowistego tatulka. Tak oto toczą się rozprawy w warszawskim sądzie. Konsekwencje dla tatuśka: żadne. Wprawdzie Rada Adwokacka wszczęła postępowanie w sprawie kolegi, ale proces toczy się ślimaczym tempem. Cóż, bliższa koszula ciału.
SCENKA DRUGA. Proces w sprawie potrącenia pieszej na przejściu przez jezdnię. Poszkodowana, zniedołężniała w wskutek wypadku starsza kobieta, docieka sprawiedliwości. Nagle salę wypełnia wszechogarniające crescendo. To głos pani sędziny. Oburzona oskarża blisko osiemdziesięcioletnią kobietę o utrudnianie pracy Wysokiego Sądu. Jakiż bodziec zadziałał? Pani sędzinie nie spodobała się mina kobiety, która słysząc opinię biegłego podparła głowę ręką i lekko się skrzywiła. Za ten występek dostaje karę: oprócz reprymendy, wpis do akt sprawy. Przy okazji po uszach dostaje Bogu ducha winny dziennikarz, obserwujący toczący się proces. Jego obecność sędzina podsumowała jako próbę ferowania wyroku. To urywek z jednej z rozpraw toczących się w częstochowskim sądzie.
Sprawa pani Krystyny ma już blisko sześcioletnią historię. Mało kto z przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości dostrzega gehennę, jaką przeżywa pokrzywdzona w wypadku. Pani Krystyna porusza się o kuli. Do sądu często przybywa tylko po to, by usłyszeć informację o kolejnym terminie rozprawy. Kobieta wytrwale znosi ból. Swoje cierpienie poświęca za lepszą Polskę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *