BOHATER POWSTANIA WARSZAWSKIEGO – WSPOMNIENIE


Bolesław Wojciech „Wojtek” Omyła – Częstochowianin z Batalionu „Zośka”

„Wojtek” pisał pamiętniki do 28 lipca 1944r. Ostanie słowa z jego pamiętnika to: „Nie mogę usiedzieć. Jutro idę do spowiedzi i komunii świętej i wyjeżdżam do Warszawy.”

O włączenie do Batalionu „Zośka” Wojciech Omyła poprosił Juliusza Bogdana Deczkowskiego ps. „Laudański”, dowódcę m. in. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w mieszkaniu braci Milewskich w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej 119, kiedy w ostrym przygotowaniu powstańcy czekali na Godzinę „W”.
Dużo wcześniej – 7 lutego 1943 r. Wojtek został zaprzysiężony w Chorągwi Warszawskiej Szarych Szeregów, wprowadzony przez swojego przyjaciela Tadeusza Milewskiego. Tego dnia w swoim dzienniku zanotował: „Razem z Kazikiem byłem w kościele Wszystkich Świętych. Następnie udaliśmy się na miejsce, w którym przeżyliśmy chwilę, która utrwali się w naszych umysłach na długo… Przysięgłem! Po obiedzie rozmawialiśmy o Bogu i sposobach udoskonalania się, aby osiągnąć niebo.”

O jego zadaniu powstańczym dowiadujemy się ze wspomnień przyjaciela „Wojtka”, który przeżył powstanie, Juliusza Bogdana Deczkowskiego ps. „Laudański”. A zadaniem tym był wspólnie z kompanią „Rudy” brawurowy atak na „Gęsiówkę”, warszawski obóz koncentracyjny (Konzentrationslager Warschau). Natarcie to zakończyło się spektakularnym zwycięstwem powstańców. Bogdan Deczkowski wspominał, że tłum wyzwolonych Żydów z różnych krajów Europy rzucił się im w ramiona. A byli wśród nich uczestnicy powstania w getcie warszawskim. Po wyzwoleniu obozu „Wojtek”, Juliusz Bogdan Deczkowski „Laudański” i Tadeusz Milewski „Ćwik” udali się na posterunek obserwacyjno-alarmowy przed bramę „ Gęsiówki”. I tam jakiś nieznany fotoreporter zrobił im zdjęcie. Jest to najsławniejsze i jedyne tego typu zdjęcie żołnierzy Batalionu „Zośka”, które ocalało. Widnieje ono na okładce najnowszego wydania książki Aleksandra Kamińskiego: „Zośka i Parasol”.
W „Miejscu Pamięci” Muzeum Powstania Warszawskiego na symbolicznie pokazanych wypalonych murach miasta widnieją twarze stu powstańców walczących i poległych w trakcie walk o Warszawę. Jedna z tych fotografii to zdjęcie Wojciecha Omyły. Natomiast jego nazwisko widnieje na Murze Pamięci Muzeum. Wszystkie pamiątki po nim można oglądać na wystawie „Kamyk na szańcu” pisarki Barbary Wachowicz, propagującej polski patriotyzm.
Jej wystawa „Kamyk na szańcu” to opowieść o Druhu Aleksandrze Kamińskim i jego Bohaterach – Harcerzach Szarych Szeregów, między innymi „Alku”, „Rudym” , „Zośce” oraz poecie – bohaterze – Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, który podobnie jak Wojtek Omyła był żołnierzem Batalionu „Zośka”, kompanii „Rudy”, plutonu „Alek”. Wystawa ta od wielu lat odbywa triumfalną wędrówkę po Polsce, odwiedzając kolejne miasta. Ekspozycja bije rekordy frekwencji. Gościła także w Częstochowie w salach miejskiego ratusza.

Ogromna przyjaźń łączyła „Wojtka” z braćmi Milewskimi. Pisał, że „kierownikiem tej przyjaźni został Chrystus, który będzie jej powiernikiem i opiekunem”. Najmłodszy z braci Milewskich, który przeżył, Stanisław, harcerz z grupy Zawiszaków „Walcząca Warszawa” podczas uroczystości nadania imienia Wojciecha Omyły drużynie harcerskiej w Modlinie-Twierdzy przy Szkole Podstawowej im. Obrońców Modlina w dniu 16 listopada 1985 r. stwierdził, że „Wojtek” był wzorem do naśladowania.

Najlepszym przyjacielem „Wojtka” z Częstochowy był Arnold Pukiewicz. Poznali się w czerwcu 1941 r., kiedy zostali przymusowo wcieleni do obrony cywilnej L.H.D. i skoszarowani w budynku straży pożarnej w Częstochowie. Przyrzekli sobie wtedy przyjaźń na Jasnej Górze i stali się naprawdę szczerymi przyjaciółmi. Arnold Pukiewicz opowiadał, że „Wojtek” był bardzo uczynny dla wszystkich, miły i wesoły, zyskując sobie dużo sympatii u osób, z którymi się stykał. Był przedsiębiorczy, wykazywał dużo inwencji i zmysłu organizacyjnego, co przy jego wrodzonej inteligencji pozwoliło mu wodzić prym w gronie osób, z którymi aktualnie przebywał. Pamiątką, jaką pozostawił Arnoldowi Pukiewiczowi, to ofiarowany mu ryngraf Matki Boskiej Częstochowskiej i obrazek Miłosierdzia Bożego, który później nosił zawsze przy sobie. Arnold Pukiewicz był obecny na pogrzebie Wojciecha Omyły w kwietniu 1947 r. Wspominał o tragicznym wówczas widoku zburzonej stolicy i pieszej wędrówce na cmentarz wojskowy na Powązkach po zwałach gruzu.

Jednym z najserdeczniejszych przyjaciół Wojtka był jego brat stryjeczny Alojzy Omyła, który w czasie okupacji ciężko pracował w parowozowni częstochowskiej, a następnie w Zakładach Lotniczych w Krośnie. Po wojnie został kapłanem. Pisał piękne wiersze. Jeden z nich nosi tytuł „Do Wojtka”.
Z relacji koleżanki Wojtka Ireny Małczyńskiej wynika, że podczas okupacji Wojtek często przyjeżdżał do Warszawy i odwiedzał ich dom. Łączyło się to oczywiście z jego działalnością konspiracyjną. W 1988 r. Irena Małczyńska pisała: „Pamiętam, że w okresie wielkanocnym 1944 r. w czasie rozmowy ze mną „Wojtek” zwierzył się, iż wkrótce będzie brał udział w walce, w czasie której zginie… Ja, nie będąc w konspiracji, nie orientowałam się, że chodzi tu o przygotowywane powstanie. Potem dopiero zrozumiałam , że przeczuł swoją śmierć. Mimo upływu tylu lat , postać „Wojtka” jest mi ciągle bliska i niezapomniana, był pełnym uroku chłopcem o złotym sercu, zawsze pełnym życzliwości dla bliźnich i miłości do ojczyzny.”
Związki Częstochowy z powstańczą Warszawą na trwałe wpisują się nie tylko w kanon historii naszego miasta i regionu, ale coraz wyraźniej stają się obecne w makrohistorycznym spojrzeniu na najnowsze dzieje Polski.

Bardzo religijną osobą w mojej rodzinie była moja babcia Zofia Omyła, matka „Wojtka” z którą byłam bardzo związana od urodzenia. To ona i mój ojciec Mieczysław Maciej Omyła przekazali mi najwspanialsze wartości religijne. W młodości religia była moim ulubionym przedmiotem. A uczyłam się tego przedmiotu w skromnej salce katechetycznej parafii św. Kazimierza w Częstochowie .
Mój syn Tomasz Maciej od pierwszej klasy szkoły podstawowej jest ministrantem, a obecnie również lektorem w kościele pod wezwaniem św. Jana Sarkandra w Częstochowie, a jego największym autorytetem jest proboszcz naszej parafii ks. kanonik Jarosław Ginter. Obecnie Tomek przygotowuje się do sakramentu bierzmowania. Wybrał już imię: Wojciech, na cześć „Wojtka”, którego tablicę wspólnie ze mną odsłaniał w ubiegłym roku, a która następnie została poświęcona przez ks. biskupa Jana Wątrobę, obecnego diecezjalnego biskupa rzeszowskiego.
Warto dodać, że od wielu lat przyjacielem naszej rodziny jest pisarka Barbara Wachowicz, laureatka ubiegłorocznej nagrody „Totus”, czyli „katolickiego Nobla”, przyznawanego przez Fundację Konferencji Episkopatu Polski „Dzieło Nowego Tysiąclecia” za osiągnięcia w dziedzinie kultury chrześcijańskiej. Barbara Wachowicz, mistrz pióra i mowy polskiej, była obecna rok temu na uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej Wojciechowi Omyle i w swojej gawędzie pięknie o nim opowiadała. Jest ona autorką obszernego rozdziału o „Wojtku” w pięciotomowym cyklu „Wierna Rzeka Harcerstwa”.
Był człowiekiem skromnym, uczynnym, empatycznym, z poczuciem humoru. Podobnie jak jego brat Wojciech całym sercem kochał swoją ojczyznę.

W tym roku, w te sierpniowe dni, w sposób szczególny, nie tylko wspominamy heroizm warszawiaków z 1944 roku, ale także postać „Wojtka” Omyły. Częstochowianina z wyboru, żołnierza słynnego Harcerskiego Batalionu Armii Krajowej „Zośka”, poległego 8 sierpnia 1944 roku w czasie powstańczych walk na wolskim cmentarzu ewangelicko -augsburskim.
Dokładnie 7 sierpnia 2012 roku, w wigilię kolejnej rocznicy jego śmierci, w symboliczny sposób – poprzez umieszczenie specjalnej tablicy podniesiemy do rangi „miejsca pamięci” dom, w którym mieszkał z rodziną „Wojtek”, zanim „poszedł” na wojnę. To właśnie w jednym z mieszkań w kamienicy przy ulicy Krakowskiej 36 ten młody człowiek podjął decyzję o swoim czynnym zaangażowaniu w walkę z niemieckim okupantem. Tutaj jego młodzieńczy bunt przeciwko zniewoleniu Ojczyzny zamienił się w postawę oporu i jednoznacznego działania dla sprawy niepodległości.
Bolesław Omyła, bo tak brzmi jego pierwsze imię, urodził się w święto Trzech Króli – 6 stycznia 1924 roku w Warszawie w rodzinie oficera Wojska Polskiego. Pan Antoni był długoletnim instruktorem w Centrum Wyszkolenia Saperów w Modlinie, placówce, którą ukończył min. kapitan Maciej Kalenkiewicz, późniejszy współtwórca słynnej grupy „Cichociemnych”, poległy w walce z sowieckim najeźdźcą. W Modlinie Bolek spędził dzieciństwo, ale jako sześciolatek wrócił do Warszawy i rozpoczął edukację w Szkole Powszechnej im. Józefa Piłsudskiego. Do wybuchu wojny naukę kontynuował w Prywatnym Koedukacyjnym Gimnazjum Koła Rodziny Wojskowej.
Kampania wrześniowa to dla milionów Polaków czas tragiczny, czas, w którym śmierć i wygnanie było powszechnie obecnym doświadczeniem. Nie ominęło ono również rodziny Omyłów. Najpierw ucieczka z Warszawy – drogą na Wschód, i pobyt w Kowlu, potem „cudowny” powrót do stolicy i wreszcie Częstochowa.

Omyłowie nigdy nie zaniechali kontaktów z Warszawą i odwiedzali to miasto, zawsze, kiedy tylko było to możliwe. Sam Bolek 7 lutego 1943 roku został zaprzysiężony w Warszawskiej Chorągwi Szarych Szeregów jako harcerz i żołnierz. Przyjął pseudonim „Wojtek”, który od tej pory zastąpił jego pierwsze imię, co ciekawe, również w kontaktach z bliskimi. Trzeba jednak przypomnieć, że harcerzem był od 1934 roku, kiedy to jako dziesięciolatek został przyjęty do 68 Męskiej Modlińskiej Drużyny im. Tadeusza Kościuszki.
Wprowadzającym go do Szarych Szeregów był poznany w Kowlu Tadeusz Milewski „Ćwik”, w Organizacji od stycznia 1941 roku. Pochodzący z rodziny orędowników walki o polskość Wolnego Miasta Gdańska, harcmistrz i członek Sodalicji Marjańskiej. Wypędzony przez Niemców z Pomorza wraz z najbliższymi, poznał Bolka w czasie wrześniowej tułaczki i jako starszy kolega, wkrótce przyjaciel i przełożony, stał się dla niego autorytetem i wzorem do naśladowania. Po wojnie zamierzał wrócić do Trójmiasta i prowadzić „harcerską robotę”, przy czym bardzo poważnie liczył na pomoc nowo poznanego druha.

Wojenna rzeczywistość, szerząca się przemoc i terror okupantów miały olbrzymi wpływ na osobowość „Wojtka”. Oddając się służbie w harcerstwie nigdy nie zapominał o najbliższych. Przeciwnie, idee skautingu pojmował w sposób bardzo poważny i w jego jej pojmowaniu nie było miejsca na żaden kompromis. Nie palił tytoniu, nie pił alkoholu i kochał Polskę. Kochał prawdziwą miłością, tak jak tylko młody człowiek – patriota może kochać swoją Ojczyznę. Jego wrażliwość na cierpienie innych zawsze budziła podziw otoczenia, więcej, jako prawdziwie miłujący bliźniego uczestniczył w różnorodnych formach modlitewnej zadumy. Był czynnym, praktykującym katolikiem. Często uczestniczył w ofierze mszy świętej i przyjmował komunię świętą, modlił się z różańcem w ręku. Wiara dodawała mu otuchy, a spotkania z Czarną Madonną na Jasnej Górze umacniały w postanowieniu czynienia tego co dobre, ale i tego co żołnierz, obrońca ciemiężonej Ojczyzny czynić powinien. Swoimi przemyśleniami dzielił się z przyjaciółmi, w końcu podjął decyzje o włączeniu się w działalność konspiracyjną.
W lipcu 1944 roku, na kilka dni przed wybuchem Powstania, opuścił Częstochowę i przyjechał do Warszawy, otrzymał przydział do II Plutonu „Alek” 2 Kompanii „Rudy” Batalionu Armii Krajowej ”Zośka”. W tym samym batalionie służył również Tadeusz Milewski. Pierwsze chwile Powstania to euforia i zwycięskie potyczki z Niemcami. Chłopcy biorą udział w walkach na Woli. Ich batalion zajmuje cmentarz żydowski, a 5 sierpnia wyzwala obóz koncentracyjny „Gęsiówka”, uwalniając 348 więźniów. Wojenna przyjaźń przetrwała, aż do końca ich krótkiego życia. „Ćwik” nigdy jednak do Gdańska nie wrócił, rozerwał go artyleryjski pocisk w „zwycięskim” piątym dniu Powstania. „Wojtek”, który był organizatorem pogrzebu przyjaciela, zginął trzy dni później.

„Wojtek” Omyła, Częstochowianin i Powstaniec, spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie w kwaterze powstańczej Batalionu „Zośka”. Ważnym i wymownym zarazem jest, że po 68 latach od jego bohaterskiej śmierci, również w Częstochowie znaleźli się ludzie, którzy nie tylko postanowili przywołać jego pamięć, ale także trwale wpisać ją w pejzaż częstochowskiej ulicy.
Imię Wojciecha Omyły przyjęły w latach 80. dwie drużyny harcerskie: w Modlinie 68 Modlińska Drużyna Harcerska ZHP przy Szkole Podstawowej im. Obrońców Modlina oraz 28 Częstochowska Drużyna Harcerska „Mafeking” przy Szkole Podstawowej nr 9 w Częstochowie.

Artykuł powstał na podstawie wywiadu udzielonego “GCz” przez Ewę Maciejewską, bratanicę Wojciecha „Wojtka” Omyły, w 2013 roku.

OMYŁA 1 –
Patrol z II plutonu „Alek” 2 kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka” 5 sierpnia 1944r. w wyzwolonym obozie koncentracyjnym na Gęsiówce. Na zdjęciu od lewej stoją: Wojciech Omyła “Wojtek”, Juliusz Bogdan Deczkowski „Laudański” i przecięty w kadrze Tadeusz Milewski „Ćwik”. Autor tego zdjęcia pozostaje nieznany.
W książce „To Zośki wiara !” tak pisarka Barbara Wachowicz opisała „Wojtka” na tym zdjęciu: „Ten pierwszy chłopiec od lewej na jedynym tego typu zdjęciu, jakie się zachowało z powstańczego szlaku Batalionu „Zośka”, mógłby służyć za model na pomnik Powstania Warszawskiego. Z pistoletem maszynowym , w hełmie owiniętym biało-czerwoną wstęgą. Czujnie wpatrzony, skąd zaatakuje wróg.
To harcerz Orli sierżant Bolesław Wojciech Omyła- ps. Wojtek, włączony do „Zośki” na swą prośbę 1 sierpnia 1944 roku do III drużyny 2 kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka”

FOTO: Archiwum Ewy Maciejewskiej

Omyła 2
Przy ul. Anielewicza 34 w Warszawie znajduje się tablica upamiętniająca uwolnienie 348 Żydów z obozu koncentracyjnego „Gęsiówka” przez żołnierzy AK batalionu „Zośka” w dniu 5 sierpnia 1944 r., zdjęcie wykonane 8 sierpnia 2009r. w 65. rocznicę śmierci Wojciecha Omyły
fot. Tomasz Maciejewski

Omyła 3
Mogiła Wojciecha Omyły na Warszawskich Powązkach, zdjęcie wykonane 8 sierpnia 2009r. w 65. rocznicę śmierci Wojciecha Omyły
fot. Tomasz Maciejewski

UG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *