Rzecz o Janie Jaworskim


Kiedy Jan Jaworski przed prawie 30. laty opuszczał Polskę, w najśmielszych snach nie przypuszczał, że powróci z dalekiego Chicago tu na Świętą Górę, do stolicy duchowej Polski, do Sanktuarium Jasnogórskiego, po honor i godność najwyższej próby.
Jan Jaworski otrzymał od stróżów Matki Bożej – Paulinów honor najwyższego zaufania i najwyższy zaszczyt – przyjęto go do Konfraterni Zakonu. Stanął w historycznym szeregu najznamienitszych Polaków. Swój ród wywodzi z twardej, trudnej i wiernej ziemi polskiej, Ziemi Tarnowskiej. Godnej, acz ubogiej. Stąd, przez stulecia, z biedy i zgryzoty wiele rodzin emigrowało za Wielką Wodę do Ameryki. Ale z Polska i Matką Boską Jasnogórską w sercu. Od dzieciństwa szukał odpowiedzi, dlaczego tak musiało być. Pytał najbliższych, m.in. jego wuja profesora księdza infułata Eugeniusza Florkowskiego , profesora Karola Wojtyły w czasie tajnego nauczania w okresie okupacji, długoletniego rektora krakowskiego Seminarium Duchownego. Od lat najmłodszych był ministrantem w Dąbrowie Tarnowskiej. Kiedy dziś pytam go o związki z Kościołem i Ojczyzną, odpowiada po prostu: “może to zabrzmi patetycznie, ale kocham Kościół, kocham Polskę i tym dwom Majestatom poświęciłem swoje życie i nadal je poświęcam”.

Kiedy Jan Jaworski przed prawie 30. laty opuszczał Polskę, w najśmielszych snach nie przypuszczał, że powróci z dalekiego Chicago tu na Świętą Górę, do stolicy duchowej Polski, do Sanktuarium Jasnogórskiego, po honor i godność najwyższej próby.
Jan Jaworski otrzymał od stróżów Matki Bożej – Paulinów honor najwyższego zaufania i najwyższy zaszczyt – przyjęto go do Konfraterni Zakonu. Stanął w historycznym szeregu najznamienitszych Polaków. Swój ród wywodzi z twardej, trudnej i wiernej ziemi polskiej, Ziemi Tarnowskiej. Godnej, acz ubogiej. Stąd, przez stulecia, z biedy i zgryzoty wiele rodzin emigrowało za Wielką Wodę do Ameryki. Ale z Polska i Matką Boską Jasnogórską w sercu. Od dzieciństwa szukał odpowiedzi, dlaczego tak musiało być. Pytał najbliższych, m.in. jego wuja profesora księdza infułata Eugeniusza Florkowskiego , profesora Karola Wojtyły w czasie tajnego nauczania w okresie okupacji, długoletniego rektora krakowskiego Seminarium Duchownego. Od lat najmłodszych był ministrantem w Dąbrowie Tarnowskiej. Kiedy dziś pytam go o związki z Kościołem i Ojczyzną, odpowiada po prostu: “może to zabrzmi patetycznie, ale kocham Kościół, kocham Polskę i tym dwom Majestatom poświęciłem swoje życie i nadal je poświęcam”.
Na osobowość Janka zasadniczy wpływ miał jednak dom rodzinny, ziemia po której uczył się chodzić, a także liczne w rodzinie powołania kapłańskie. Ojciec pocztowiec, matka nauczycielka. Zabrał ich Bóg. W Janie pozostał duch rozmodlenia i bliskości z Maryją i Bogiem, Chrystusem. Czytał obok religijnych głównie te książki, które traktowały o życiu tej części naszego wielkiego narodu, która żyła na obczyźnie. Mając trzydzieści kilka lat, wyjechał z Polski. Jest poza nią już ponad połowę swojego życia. Na drogę tułaczą, oprócz studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zabrał skarb wiary i patriotyzmu. W Robczycach k. Tarnowa poznał księdza Stanisława Skordeckiego, współwięźnia księdza prymasa Stefana kardynała Wyszyńskiego. Dzięki niemu, prawie 40 lat temu poznał osobiście prymasa Wyszyńskiego. Ksiądz prymas jeździł do Krynicy, do sióstr Urszulanek i przyjeżdżał do Tarnowa do księdza Skordeckiego. Ten na spotkania z prymasem zabierał swoich ministrantów. W rozmowie Janek opowiedział prymasowi o swoim wuju, rektorze krakowskiego seminarium Florkowskim. Wtedy prymas Wyszyński mocno przytulił Jasia do piersi. I tak zaczęła się ta wielka dla pana Jana znajomość. Kiedy potem przyjeżdżał z Ameryki, ksiądz prymas zawsze znalazł dla niego serdeczny czas.
U prymasa poznał też profesora seminarium w Ameryce, obecnego kapelana Rodzin Katyńskich, księdza prałata Zdzisława Peszkowskiego. Te więzi umacniały jego wiarę i patriotyzm. W Chicago założył i był jego długoletnim prezesem Towarzystwo Przyjaciół Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Ameryce. Propagował KUL w całej Ameryce, a wtedy były to dla KUL-u czasy bardzo ciężkie. Towarzystwo pomagało uniwersytetowi. Stypendia, fundacje, pensje dla kadry naukowej i biblioteka KUL-u, a w ostatnich latach fundusze na Collegium Jana Pawła II. Dziś Collegium służy już studentom.
O zasługach Jana Jaworskiego dla KUL pięknie powiedział ówczesny rektor uczelni ksiądz profesor Stanisław Wielgus: “Kto znalazł przyjaciela – znalazł skarb. KUL znalazł skarb w osobie Jana Jaworskiego”. Los emigranta zetknął pana Jana także z obecnym biskupem polowym WP Leszkiem Sławojem Głódziem. W Ameryce służy też armii. Jest rzecznikiem prasowym Ordynariatu Polowego WP na Stany Zjednoczone. Zresztą Jan Jaworski jest w zasadzie cały czas na polskim froncie narodowo-katolickim w Stanach Zjednoczonych. Jego skromne mieszkanie w Chicago dawało schronienie wielu Polakom.
Przyjmował opozycjonistów, gościł polskich duszpasterzy wszystkich szczebli hierarchii kościelnej. Przed kilku laty w Chicago ówczesnego przeora paulinów Szczepana Kośnika. W czasie spotkań przeor mówił o ogromnych potrzebach Jasnogórskiego Sanktuarium związanych z odbudową i remontem Wałów Jasnogórskich. Wtedy pan Jan poznał przeora z wielkim filantropem-Polakiem, milionerem i zarazem człowiekiem wielkiego serca panem Czesławem Sawko.
Okazało się, że pan Sawko poznał w roku 1971 prymasa Stefana kardynała Wyszyńskiego, kiedy był z delegacją amerykańskich biznesmenów na obchodach ku czci św. Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu. Prymas zrobił na panu Sawce ogromne wrażenie, pozostał tą postacią zafascynowany. Przeor Kośnik mówił o wałach. Wspomniał także, że Jasna Góra, stolica duchowa Polski, myśli także o pomniku Prymasa Tysiąclecia. W mgnieniu chwili pan Sawko podjął tę myśl i powiedział, że on wraz z żoną Stanisławą ufundują pomnik Prymasa Tysiąclecia. Od 28 sierpnia 1997 r. u stóp Pani Jasnogórskiej czuwa w monumencie prymas Stefan kardynał Wyszyński. Za sprawą Jana Jaworskiego, który przed laty zorganizował to spotkanie przeora Kośnika z panem Czesławem Sawką.
Szlak Jasnogórski prowadził pana Jana jednak dalej. O historii powstania pomnika Prymasa Tysiąclecia u stóp Jasnej Góry napisał pan Jan do którejś z gazet polonijnych. Po jakimś czasie, powodowany artykułem pana Jana Jaworskiego, zadzwonił do pana Sawki z innego stanu pan Gołąb i mówi, że czytał o pomniku Prymasa Tysiąclecia, że jest już starszy, jest Polakiem i też chciałby coś zrobić dla Jasnej Góry. Chciałby ufundować dla Jasnej Góry pomnik naszego Ojca Świętego Jana Pawła II. Nikt go nie znał, ani pan Jan, ani Sawko, ani paulini. I tak szlakiem jasnogórskim Jana Jaworskiego trafił na Jasną Górę pan Gołąb, polski Amerykanin z pomnikiem Jana Pawła II.
– Mogę powiedzieć że w powstaniu tych obydwu monumentów brała udział moja osoba – mówi Jan Jaworski. Powraca do uroczystości odsłonięcia monumentu postaci Prymasa Tysiąclecia Stefana kardynała Wyszyńskiego. Poprosiłem przed uroczystością, by paulini zaprosili nań księdza Skordeckiego. I oto u stóp Prymasa Tysiąclecia przed obliczem Pani Jasnogórskiej spotkał się pan Jan po prawie 40 latach z księdzem Skordeckim. Znowu połączył ich Prymas. Pan Jan uważa, że było to spotkanie opatrznościowe. Po nim na jego zaproszenie, ksiądz Skordecki przybył do Ameryki. Dawał świadectwo wielkości prymasa Stefana Wyszyńskiego. Polskie kościoły w USA pękały dosłownie w szwach. Ludzie stali na dziedzińcach i słuchali. To przywołanie prymasa na ziemię amerykańską było wielkim umocnieniem wiary pośród amerykańskiej polonii.
Ksiądz prałat Stanisław Skordecki, a potem wizytujący Amerykę z delegacją Instytutu Stefana Kardynała Wyszyńskiego ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski odnowili na amerykańskiej ziemi wśród Polaków wiarę. W Chicago przy kościele św. Ferdynanda powstał klub Dobrego Pasterza, działa Krąg Przyjaciół Prymasa Tysiąclecia. Co roku organizowane są Msze św. w intencji beatyfikacji sługi bożego Stefana Wyszyńskiego. Krąg wspiera ofiarami na budowę Domu Pamięci Prymasa Wyszyńskiego koło Jasnej Góry. Trudno ogarnąć całą świadomością, że wszystko to dokonało się za sprawą jednego człowieka.
– Moje serce napełnia się bezbrzeżną radością, że za sprawą naszą, Polaków z Ameryki, na Jasnej Górze stoją monumenty dwu wielkich Polaków, Mężów Opatrznościowych Narodu Polskiego. Byłem na poświęceniu obydwu monumentów – mówi Jan Jaworski.
Dla ratowania Wałów Jasnogórskich pan Jaworski wymyślił na ziemi amerykańskiej akcję tzw. radiotonów. Wiele stacji nadawczych to własność Związku Narodowego Polskiego, którego Edward Moskal jest prezesem. Odniósł się do pomysłu pana Jana przeprowadzenia takiej akcji z ogromną życzliwością i pełnym poparciem. Przez całą dobę wszystkie stacje polonijne Chicago nadawały komunikaty, rozmowy, teksty o potrzebie ratowania Wałów Jasnogórskich. Był to wielki zryw serc polonii, polskich serc dla Jasnej Góry. – Było to wspaniałe, wzniosłe, wzruszające i przekraczające wszelkie dopuszczalne granice wyobraźni. Zobaczyliśmy, jacy naprawdę w jedności jesteśmy silni – wspomina pan Jan.
I Wały uratowano. Jest na nich tablica dziękczynna, gdzie napisano, że Wały uratowano dzięki pomocy Polonii Amerykańskiej. Taką samą akcję przeprowadziliśmy na rzecz odnowienia Kaplicy Matki Bożej, Domu Cudownego Obrazu. I też jej wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Zdaliśmy egzamin wobec naszego narodowego Herbu, Herbu Polonia semper fidelis. Wobec Boga, Honoru i Ojczyzny. Jan Jaworski pamięta także o swojej rodzinnej parafii i miejscowości skąd pochodzi, o Dąbrowie Tarnowskiej. Dzięki staraniom pana Jana szpital okręgowy w Dąbrowie Tarnowskiej otrzymał aparaturę wartości półtora miliona dolarów. Poprzez Fundację Charytatywną Kongresu Polonii Amerykańskiej kierował środki zebrane z jego inicjatywy, poprzez Ordynariat Polowy WP dla powodzian. Pamięta także o szpitalach i hospicjach. Otrzymują taką pomoc oo Bonifratrzy z Warszawy na rzecz Hospicjum św. brata Alberta.
Jan Jaworski napisał pracę magisterską na temat: “Reakcje Polonii Amerykańskiej na wybór na papieża Jana Pawła II”. Kiedy przedstawił pracę Ojcu Świętemu, Jan Paweł II zażartował: “To już mnie macie dość w Chicago, skoro piszecie o mnie prace?” Było to lata temu. Była to pierwsza tego typu, mrówcza praca socjologiczna w relacji papież – polonia. Teraz jakby powracał do wielkiego, papieskiego tematu. Pisze pracę doktorską na temat: “Przesłanie Ojca Świętego do Polonii Świata”. To nie jest łatwe. Jest to – jak mówi – historia pontyfikatu i tej części narodu, której przypadło żyć poza Polską, a która swymi korzeniami dzięki wierze, dzięki patriotyzmowi, w kościele, tkwi głęboko w polskiej ziemi. Można przypuszczać, że będzie to wspaniały, imponujący, narodowo-katolicki fresk.
Jego życiorys znaczą liczne honory. Z rąk biskupa Władysława Rubina otrzymał od Prymasa Polski w Rzymie Medal Zasługi “Exulbene De Ecclesi Merito”, ma za działalność religijną i patriotyczną Miecze Hallerowskie. I wreszcie Krzyż Papieski “Pro Ecclesi Et Pontifice (Za kościół i papieża), przyznany w maju 1994 r. przez Ojca Świętego za wybitne zasługi dla kościoła. I teraz wrócił do Matki swojej umiłowanej, Królowej Polski Pani Jasnogórskiej. Stanął pośród jej stróżów paulińskich z nadania mu zaszczytu Konfrata Zakonu Paulinów.
– Moja radość jest ogromna i jestem wielce podniesiony na duchu, że w moim życiorysie przezacni Ojcowie Paulini znaleźli te fakty, które pozwoliły na tak zaszczytną nobilitację mojej osoby, że powołali mnie i przyjęli do swojego grona – mówi pan Jan.

PIOTR PROSZOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *