Okiem ekologa


Często zwiastunem zbliżającej się wiosny, w obrębie miasta są zmechanizowane ekipy pilarzy, przystępujące do pielęgnacji drzew, szczególnie ich koron. Rzeczywistość w zakresie ochrony zieleni miasta nie jest pokrzepiająca, gdy spacerując ulicami dostrzegamy takie oto smutne obrazki: ul. Rejtana 9 – stoi tam jak maszt antenowy, ogolona doszczętnie z gałęzi akacja – wyrosła do wysokości 3 piętra, ul. Nowowiejskiego 26 od strony narożnika z ul. Sobieskiego – tam ofiarą pielęgniarzy naturszczyków stała się o całkiem zdrowych konarach, fantazyjnie rozrośnięta wierzba, teraz naprawdę płacząca z powodu dziesięciu otwartych ran o średnicy 20 cm, które zapomniano zabezpieczyć środkami grzybobójczymi. Na domiar złego wg mojego szacunku przy tym zabiegu ulic usunięto jednorazowo więcej niż 30 proc. gałęzi. W takim stopniu poraniona wierzba, może się już nie obronić przed nadmierną utratą wody oraz inwazją czynników chorobotwórczych. Ul. św. Barbary 64/66 – nie spotykana w środowisku miejskim topola o monumentalnych rozmiarach, świadczy o tym obwód pnia wynoszący pięć i pół metra, mierzony na wysokości metra od podstawy.

Często zwiastunem zbliżającej się wiosny, w obrębie miasta są zmechanizowane ekipy pilarzy, przystępujące do pielęgnacji drzew, szczególnie ich koron. Rzeczywistość w zakresie ochrony zieleni miasta nie jest pokrzepiająca, gdy spacerując ulicami dostrzegamy takie oto smutne obrazki: ul. Rejtana 9 – stoi tam jak maszt antenowy, ogolona doszczętnie z gałęzi akacja – wyrosła do wysokości 3 piętra, ul. Nowowiejskiego 26 od strony narożnika z ul. Sobieskiego – tam ofiarą pielęgniarzy naturszczyków stała się o całkiem zdrowych konarach, fantazyjnie rozrośnięta wierzba, teraz naprawdę płacząca z powodu dziesięciu otwartych ran o średnicy 20 cm, które zapomniano zabezpieczyć środkami grzybobójczymi. Na domiar złego wg mojego szacunku przy tym zabiegu ulic usunięto jednorazowo więcej niż 30 proc. gałęzi. W takim stopniu poraniona wierzba, może się już nie obronić przed nadmierną utratą wody oraz inwazją czynników chorobotwórczych. Ul. św. Barbary 64/66 – nie spotykana w środowisku miejskim topola o monumentalnych rozmiarach, świadczy o tym obwód pnia wynoszący pięć i pół metra, mierzony na wysokości metra od podstawy. Topolę tę ogolono całkowicie z gałęzi, pozostawiając kilka obrzynów po masywnych koronach, uciętych gdzieś na wysokości 5 piętra bloku mieszkalnego. Teraz ranna topola woła o litość do nieba.
Prawdą jest, że istnieje odrębny problem z topolami w mieście, które sadzono gdzie popadnie i w dowolnych ilościach. Okazało się, że są wręcz uciążliwe dla mieszkańców, ponieważ emitują np. ujemny mikroklimat w przeciwieństwie do brzozy.
Inne miasta usuwają ze swego krajobrazu topole i robią to etapami, wycinając całkowicie po nasadę pnia, lecz nie tak jak u nas -pozostawiając kikuty. Bo drzewo jest jeszcze na wpół żywe i męczy się zaduszone takim “cięciem po głowie”.
Nawiązując do problemu topoli, wypada mi prosić pana ogrodnika miejskiego, aby rozpoznał czy uzasadnione jest wycięcie, nawet jeszcze teraz w maju, około dziesięciu rachitycznych topoli, stłoczonych na mizernym skrawku, przyległym do granicy z ogrodem parafii ewangelickiej. Upchane po środku topole, tworzą tam mało przewiewne zastoisko wilgoci, które powoduje wzmożone rozmnażanie grzybów prymitywnych. Ten gaj topolowy jest też niezmiernie szkodliwy (chodzi o zdobycie wody gruntowej i nasłonecznienie) dla czterech okazałej wielkości rosnących od strony wschodniej wskazanego skwerku lip, posadzonych od strony ul. Nowowiejskiego.

SYLWESTER RAKOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *