DZIEŃ MAMY. „Moja mama była dla mnie ostoją i miłością”


Wywiad z dr hab. Wigą Bednarkową, prof. AJD

Znane jest przysłowie „Jaka matka, taka córka”. W kontekście roli mamy często ma to odzwierciedlenie?
– W kulturze postfiguratywnej, czyli powielania wzorców, transmisji wzorców kultury – jak najbardziej, lecz jeśli chodzi o kulturę prefiguratywną – niekoniecznie, bo tu otwierają się możliwości organizowania, wykonywania, działania w sposób zaskakujący, nowatorski, kreatywny…
Jaka jest rola współczesnej mamy? Czy na przestrzeni wieków status mamy transformował się w jakimś kierunku? Czy zaszły na tym polu istotne zmiany?
– Żeby udzielić odpowiedzi na pytanie o rolę współczesnej mamy, to trzeba zapytać młodsze mamy, bo osobiście jestem już babcią. Niemniej jednak jestem przekonana, że w byciu mamą zawsze ważne jest to, żeby dostarczać dziecku poczucia bezpieczeństwa i miłości
Czy dzisiaj bycie mamą jest trudniejsze niż na przykład 40 lat temu?
– Uważam, że trudno odpowiedzieć jednoznacznie i krótko na to pytanie. Nie porównywałabym tego. Świat się zmienia, więc wymagania stawiane matkom również.
Co jest najważniejsze w budowaniu wzajemnych, dobrych relacji pomiędzy mamą a dzieckiem?
– Najważniejsza jest miłość, bo ona prowadzi do więzi. Dzięki istniejącej miłości pojawiają się kolejne ważne wartości np. zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, szacunek.
Współczesne młode mamy po urodzeniu dziecka chcą powracać do stałej pracy zawodowej. Czy brak stałej bliskości mamy z dzieckiem odbija się na ich wzajemnych relacjach?
– Z tego co wiem, współczesne matki mają teraz, jak nigdy wcześniej, bardzo długi urlop macierzyński, więc trudno mówić, że muszą zaraz wracać do pracy. Z drugiej strony nie dziwię się mamom, które chcą po ciąży wracać do pracy, bo pragną się realizować w życiu zawodowym. Jestem w stanie sobie wyobrażać rodzinę, w której matka, będąc fizycznie w domu 24 godziny na dobę, emocjonalnie jest poza nim, np. na portalach społecznościowych, w świecie mydlanych oper. Dla porównania może być zachowanie drugiej matki, spełniającej się zawodowo, ale też odprowadzającej dziecko do żłobka lub przedszkola. Ta mama po powrocie do domu jest blisko dziecka i spędza z nim ważny czas, m.in. podczas przygotowywania wspólnych posiłków, w czasie czytania, oglądania bajek, bawiąc się z dzieckiem i pieszcząc się z nim. Ilość nie znaczy jakość.
Wielu rodziców zatrudnia jako nianie młode dziewczyny, najczęściej studentki, które chcą sobie dorobić. Bycie nianią bardziej zachęca, żeby zostać mamą, czy nie?
– Nie widzę korelacji pomiędzy wykonywaniem zawodu niani a potrzebą, chęcią bycia matką. Znam takie panie, które od lat pracują jako nianie i nie mają swoich dzieci. Uważam za niestosowne, żeby je pytać, czy chcą/chciały być mamą. Są też młode dziewczyny zatrudniające się w tym zawodzie i otwarcie deklarujące, że nie myślą o macierzyństwie w najbliższym czasie.
Jak ustrzec młode mamy, ale również te dojrzałe przed nadmierną opiekuńczością?
– Nie można przed tym ustrzec z zewnątrz, ale można stworzyć najpierw dziewczynkom, potem młodym kobietom warunki, żeby mogły się uczyć takich zachowań, które zabezpieczą je i ochronią przed nadopiekuńczością, czyli toksyczną miłością. Mam tu na myśli przede wszystkim edukację i docieranie do nowej wiedzy. Na ten temat rozmawiamy między innymi w Akademii Dziecka i Rodzica przy AJD. ADiR zaprasza zarówno dzieci, jak i rodziców. W trakcie zajęć zdarza się, że rodzice pomagają, towarzyszą dzieciom podczas wykonywania prac. Jest okazja żeby rodzice w praktyce poznali nowe teorie pedagogiczne, bo pedagogika bardzo się rozwija, zmienia! Rodzice mogą tu doświadczyć tego, co przynosi np. analiza transakcyjna, konstruktywizm, socjokonstruktywizm, czy popularyzowane w mediach nowe metody postępowania wobec dziecka, np. metoda „zielonego ołówka”. Wszystko to polega na wspieraniu dziecka, a nie na stosowaniu behawiorystycznych strategii kija i marchewki,
Jak dozować poziom kontroli nad dzieckiem?
– Mózg dziecka jest tak rozwinięty, że nie jest ono w stanie świadomie, odpowiedzialnie kontrolować siebie. Nie umie dokonywać samokontroli. Te obszary mózgu, dzięki którym człowiek może być odpowiedzialny za swe czyny, rozwijają się do ok. 24. roku życia. Niewątpliwie, osoby kochające dzieci, te najbliższe dziecku, tj. mama, tato, babcia, dziadek powinny sprawować funkcję opiekuńczą, choć nie nadopiekuńczą. Tymi kwestiami również zajmuje się pedagogika, bo przecież nie tylko edukacją. Nie sądzę, żeby kontrola dorosłego nad dzieckiem była dobrym rozwiązaniem, lepsza jest rozmowa pozwalająca uwolnić się emocjom, zarówno dziecka, jak i rodziców, którzy niepokoją się, denerwują, kiedy widzą coś, co zagraża np. zdrowiu dziecka.
Zapewne w wychowaniu dzieci ważna jest konsekwencja. Jak egzekwować od dzieci obowiązki, jak kształtować poczucie odpowiedzialności za siebie?
– Dziecko nie posiada umysłowych predyspozycji, żeby być za siebie odpowiedzialnym. Ono się tego uczy. W podejściu behawiorystycznym mały człowiek może być poddawany „tresurze”, kiedy rodzic stosuje strategię motywacji zewnętrznej, poprzez dawanie kar i nagród. Kiedy jednak dorosły zachowuje się wobec dziecka jak wobec człowieka, który świat może inaczej widzieć, czuć, rozumieć, wtedy wspiera dziecko w tym wszystkim, co ono robi tak, że kolokwialnie można by to nazwać przykładami dobrej praktyki. Stawianie granic i konsekwencja są bardzo ważne, ale nie najważniejsze. Jeśli konsekwencja byłaby priorytetem to wychowaniem dziecka powinien zajmować się komputer, bo jest zaprogramowany zerojedynkowo.

Przyrost technologii oraz niezdrowe jedzenie powodują, że nasze dzieci są otyłe. Czy najlepszym sposobem perswazyjnym jest zdrowy styl życia mamy, lub taty?
– Taki przykład na pewno jest dobry. Równie skuteczne jest zachęcanie dziecka przez rodziców do podjęcia przez dziecko aktywności, jednakże takiej, jaką ich pociecha zaakceptuje. Oczywiście, że jeśli między odżywianiem się mamy i ojca, a zdrową dietą skierowaną do syna lub córki wystąpi rozdźwięk, nie będzie to sprzyjać budowaniu więzi międzypokoleniowej i tworzeniu się w mózgu dziecka pozytywnego obrazu odżywiania się, ale też i obrazu tego, co dobre i sprawiedliwe.

Ważna jest też rola taty. A dzisiaj coraz więcej małżeństw się rozpada. To zapewne dla dzieci sytuacje bardzo trudne? Jak rodzice powinni rozstrzygać swoje konflikty?
– Nie chcę na taki temat wypowiadać się w czasie tak krótkiej rozmowy. Jedno pytanie nie wystarczy, aby udzielić wyczerpującej odpowiedzi. Uważam, że dziecko tak samo, jak powinno poznawać różne smaki: słodki, kwaśny, gorzki, słony, dobrze, żeby miało okazję doświadczyć różnych emocji, dlatego też to, że widzi, że rodzice mają różne zdanie, że nie są we wszystkim zgodni, ale że potrafią z sytuacji kryzysowej wyjść w taki sposób, że nie przeklinają w stosunku do siebie, to chyba jest dla dziecka dobre doświadczenie. Natomiast jeżeli konflikt przeradza się w agresję, przemoc fizyczną i słowną, to na pewno nie jest dla dziecka dobre i nie pozostanie bez skutków w jego dorosłym życiu…
Przy Akademii im. Jana Długosza powstała Akademia Dziecka i Rodzica. Jaki jest jej cel?
– W ADiR dzieci bawiąc się, uczą i dowiadują się różnych rzeczy, wykonują różne zadania, no i ćwiczą wzajemne nawiązywanie kontaktów ze sobą. Uczą się wzajemnej współpracy, a nie rywalizują. Ta godzina w ADiR jest czasem dla rodziny, kiedy rodzice mogą wraz z dziećmi przy wsparciu pedagogów być razem.

Dużo matek korzysta z Akademii?
– Niestety, ubolewam nad tym, że nadal zbyt mało – zarówno dzieci, jak rodziców – korzysta z tej formy, warto dodać, że bezpłatnej, wspólnego spędzania czasu. Kilkakrotnie zapraszałam do nas w Telewizji ORION i radiu FIAT. Niektóre mamy również na facebooku zachęcają do spotkań. Te dzieci, które przychodzą, dostają indeksy i zaliczenia w postaci stempelka z mądrą sową.
Jaki jest program Akademii? Na bazie jakich metod wychowawczych opieracie Państwo edukację w Akademii?
– W programie Akademii od początku stawiamy na rozwój dziecka poprzez zdobywanie doświadczeń w różnych dziedzinach nauki i kultury. Podczas spotkań odbywających się raz w miesiącu pod czujnym okiem nauczycieli akademickich przy wydatnej pomocy studentek edukacji przedszkolnej oraz szkolnej rodzice mają okazję towarzyszyć, pomagać dzieciom w wykonywaniu przez dzieci prac. Te spotkania są doskonałą okazją dla rodziców do poszerzenia swojej wiedzy nt. wychowania dziecka w cywilizacji cyfrowej. Ta wiedza może być zweryfikowana podczas zajęć. Prowadzimy zajęcia matematyczne, logopedyczne, o zdrowym żywieniu, plastyczne, rozwijające dziecięca kreatywność. Jedynie na zajęciach teatralnych dzieci odbierały to, co dla nich przygotowały studentki, na pozostałych, to dzieci działają.
Kim dla Pani była Pani mama?
– Moja Mama była dla mnie ostoją i miłością. Była osobą, która pomagała w rozwiązywaniu konfliktów. Dawała poczucie bezpieczeństwa, mogłam Jej ufać. Niestety, od wielu lat nie ma Jej przy mnie i często odczuwam tę pustkę. Mojej Mamy brakuje również moim córkom i wnukom. Była wspaniałą mądrze kochająca babcią, niestety, nie zdążyła być prababcią.
Czy wychowując swoje dzieci czerpie i czerpała Pani wzorce od własnej mamy?
– Na pewno wielokrotnie powielam to, czego sama doświadczyłam, ucząc się od mamy, ale muszę też przyznać, że mając obecną wiedzę, bywa, że świadomie postępuję zupełnie inaczej, niżby to robiła moja mama. Gdyby żyła, jestem pewna, że też zmieniałaby swoje nawyki, przyzwyczajenia, bo była osobą otwartą. Mogę śmiało powiedzieć, iż była przykładem kobiety transgresyjnej.
Dziękuję bardzo za wywiad

DAWID GĄTKOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *