Jasnogórski AKord 1603 – 1673 – 2023


Generał Zakonu Paulinów, o. Arnold Chrapkowski ogłosił rok 2023 rokiem Augustyna Kordeckiego, dzielnego przeora Jasnej Góry za czasów potopu szwedzkiego. To szczególny ku temu rok, bo ojciec Augustyn urodził się w 1603 roku (420 lat temu) a zmarł 1673 roku (350 lat temu). Ot, taki Jasnogórski AKord, nierozerwanie związany z naszą historią i polską racją stanu.

 

 

 

Uroczystości jubileuszowe rozpoczęto Apelem Jasnogórskim 20 marca, dla upamiętnienia dnia śmierci przeora.  Postać ojca Augustyna Kordeckiego znają prawie wszyscy i to nie tylko z trylogii Henryka Sienkiewicza, czy filmu Jerzego Hoffmana, ale z bezpośrednich wizyt rodzinnych na Jasnej Górze czy z historycznych publikacji o nieustraszonym przeorze, który wielką dyplomacją i determinacją przyczynił się do klęski Szwedów pod Częstochową i ochrony klasztoru jasnogórskiego przed jego grabieżą i dewastacją, a tym samym rozbudził w narodzie ducha walki o niepodległość.

Mamy unikatową, bezcenną księgę z tamtych lat – pamiętnik ojca Augustyna Kordeckiego “Nova Gigantomachia” spisany po łacinie, bogaty w ornamenty i oprawiony w skórę. To wyjątkowy dokument faktograficzny, przedstawiający bezpośrednią relację z oblężenia Jasnej Góry w 1655 r, pisany przez charyzmatycznego przeora klasztoru, bezpośredniego uczestnika i dowódcy działań obronnych. Znamy treści korespondencji pomiędzy generałem Millerem a przeorem, które w pełni obrazują taktykę ojca Augustyna, by grać na czas w nadziei na odsiecz i ostrą zimę. Wiemy, że przeor natychmiast po odstąpieniu wojsk szwedzkich od murów klasztornych pisał wyjaśniające listy do znanych zakonów w Europie. Po co? By dać świadectwo prawdzie o przebiegu oblężenia zakończonego klęską Szwedów, którzy po opuszczeniu Częstochowy zaczęli szerzyć fałszywe pogłoski o podporządkowaniu sobie butnych paulinów i porażce wojskowych króla Kazimierza, pełniących służbę żołnierską przy działach.

Nie ma sensu opisywać całego 40-dniowego przebiegu oblężenia, ale warto krótko wypunktować główne wydarzenia i omówić przełomy w całym potopie szwedzkim, z rolą jaką odegrała heroiczna postawa jasnogórców. Posłuchajmy…

Początki przyszłej hekatomby. W lipcu 1655 roku szwedzka armia wkroczyła do Rzeczpospolitej z dwóch stron: z Pomorza Zachodniego i Inflant w liczbie 30 tys. żołnierzy, złożonych w sporej części z Niemców, zawodowych najemników, oraz grup wojsk polskich, które wypowiedziały służbę królowi Janowu Kazimierzowi i przeszły na stronę Karola Gustawa.

Wojska szwedzkie  prawie bez oporu zdobywali miasta i wsie, zamki i fortece. Pod koniec lipca zajęty zostaje Poznań, we wrześniu Warszawa. Król Karol Gustaw widząc brak oporu spuszcza żołdaków ze smyczy. Szwedzi grabią co tylko mogą, pustoszą, palą i burzą pałace, nawet dwory szlacheckie i kościoły. W październiku pada Kraków po 3 tygodniach walk. Niektórzy możni i część polskich wojsk przechodzą na stronę Szweda. Katedra Wawelska, skarbnica polskiej kultury grabiona jest wielokrotnie. Król Jan Kazimierz opuszcza Polskę i udaje się na Śląsk. W takiej oto atmosferze do Jasnej Góry docierają wieści, że w stronę klasztoru zbliża się wroga armia. Jest początek listopada. Oto kolejność wydarzeń…

  • 6 listopada, przeor Kordecki zwołuje słynną naradę, w wyniku której są natychmiast wzmacniane mury klasztoru, gromadzona jest żywność i proch strzelniczy, a już następnego dnia nocą Obraz zostaje wywieziony na Śląsk, który w tamtych czasach nie należy do Rzeczpospolitej. Stragany pod murami klasztoru zostają zburzone by utrudnić sforsowanie murów, a bramy zostają zamknięte.
  • 8 listopada, Jan Wejchrad, hrabia zwany Wrzesowiczem, pragnąc przypodobać się królowi szwedzkiemu  przybywa pod Jasną Górę z grupą kilkuset konnych żądając od paulinów natychmiastowego otwarcia bram klasztornych, a nic nie wskórawszy ze złości pali kościół św. Barbary i odstępuje z wojskiem.
  • 18 listopada armia szwedzka w liczbie ponad 2 tys. żołnierzy wysłanych przez króla Karola Gustawa pod wodzą generała Millera dociera do wsi Częstochówka.

Załoga twierdzy jasnogórskiej liczyła wtedy od 250 do 300 osób, w tym połowę stanowiła szlachta z rodzinami, która zdążyła zbiec przed Szwedami, oraz około siedemdziesięciu braci zakonnych plus grupa wojskowych koronnych pełniących służbę na wałach jasnogórskich. Generał Miller pewny swej siły, wysyła do paulinów wojenne ultimatum z żądaniem otwarcia bram pod groźbą  spalenia klasztoru, w którym m.in. pisał: „… jeżeli opierać się myślicie, wtedy użyję wszelkich sił wojennych i spaleniem klasztoru zmuszę was ostatecznie do posłuszeństwa…”.  Nie czekając odpowiedzi Szwedzi grabią i palą pobliski folwark zabijając jego zarządcę, Jana Konopskiego. Pomimo gróźb bramy klasztoru pozostały zamknięte.

  • Rozpoczyna się regularna wymiana ognia z armat. Ostrzał klasztoru trwa z przerwami kilkanaście dni – bez większych uszkodzeń. Ani  działania militarne, ani pisemne żądania otwarcia bram nie przynoszą żadnego skutku. Przeor Kordecki jest nieugięty. Klasztor pozostaje zamknięty. Wie, że przedłużające się  oblężenie działa na korzyść obrońców, gdyż czekano na odsiecz króla Jana Kazimierza i wypatrywano ostrej zimy, która miała ostudzić grabieżcze zapędy wojsk szwedzkich.

Warto wspomnieć o uzbrojeniu  obu stron, głównie chodzi o wielkości armat. Na początku oblężenia wojska szwedzkie dysponowały armatami lekkimi w liczbie 8 sztuk. Były to działa 6. funtowe, a wojskowi królewscy pełniący służbę na wałach jasnogórskich dysponowali armatami 12. funtowymi. Szwedzi po licznych dostawach broni z Krakowa posiadali łącznie 17 armat, w tym dwie 24. funtowe i kilka 12. funtowych. Obrazując przełożenie wagi dział na wielkość miotanych pocisków – 24. funtowe działa wyrzucały żelazne kule o średnicy 15 cm.

Warto też zaznaczyć, że podczas 40-dniowego oblężenia o. Kordecki kazał codziennie zapalać pochodnie na jasnogórskiej wieży, co miało być znakiem, że klasztor ciągle  się broni. Urządzał procesje eucharystyczne na wałach, a na jego polecenie kapela klasztorna grała intrady maryjne ku pokrzepieniu serc jasnogórskich obrońców. Oto jedna z nich:

                                                               Jesteś, Matko, forteca sama niedobyta,

                                                      Stąd się sług Twych nabożnych żelazo nie chyta.

  • 10 grudnia obrońcy z niepokojem śledzą przybycie pod klasztor ciężkiej artylerii oblężniczej z Krakowa od Wittenberga. 11 grudnia rozpoczyna się prawdziwe piekło na wzgórzu jasnogórskim…

Większość szwedzkich kul armatnich albo nie trafiała celu albo odbijała się od murów nie czyniąc poważniejszych szkód poza drobnymi uszkodzeniami. Jednak  rzucane z dział najcięższych roztrzaskiwały belki dachowe jakby to były patyki. Najgorsze jednak były kule zapalające. Budziły swymi iskrami, dymem i świstem wśród obrońców prawdziwy strach. Ciężkie, żelazne, z płonącym ogonem ze sznura konopnego, miały za zadanie wzniecać pożary. Wprawdzie zarzewia ognia  były natychmiast gaszone przez członków załogi, ale niekiedy pożary wybuchały wielką mocą. Młodsi bracia biegali po dachach jak kozice tłukąc mokrymi szmatami bo skaczących płomieniach.

  • 14 grudnia obrońcy robią brawurowy nocny wypad tajnym wychodem. Niszczą redutę szwedzką, a dwa działa zostały zagwożdżone. Generał Miller wysyła kolejne żądanie poddania twierdzy. Bezskutecznie.
  • 25 grudnia Szwedzi wznawiają intensywny ostrzał od strony północnej klasztoru. Pęka najcięższa armata. Ostrzał z lżejszych dział nie przynosi spodziewanych efektów. Miller ostatni raz wysyła list żądając zapłaty. Kordecki odpisuje, że zniszczenia są za duże i nie zapłaci nic.
  • Nocą, z 26 na 27 grudnia Szwedzi odstępują ze wzgórza jasnogórskiego.

Tyle podstawowe fakty z przebiegu oblężenia klasztoru jasnogórskiego. Drogi Czytelniku, gorąco polecam zapoznanie się z pełną analizą przyczyn najazdu Szwedów na Polskę w 1655 roku, opisu skali ich  grabieży i zniszczeń, oraz uwarunkowań początku zrywu niepodległościowego, co zostało zawarte w podcaście Historii Muzeum Polski w Warszawie autorstwa Łukasza Starowieyskiego. Warto kompleksowo spojrzeć na przyczyny zdarzeń, które w sposób niekontrolowany wywoływały kolejne, a te powodowały następne. Postaram się w skrócie zobrazować te uwarunkowania, ale raz jeszcze odsyłam Państwa do wspomnianego podcastu, którego słuchałem z zapartym tchem. Pan Łukasz Starowieyski uporządkował moją dotychczasową wiedzę na temat potopu szwedzkiego, odsłonił  jego nieznane i mroczne szczegóły , jak choćby fakt wydobycia zatopionej barki, odkrytej na mieliźnie wiślanej, na której znajdowały się tony ornamentów, gzymsów, rzeźb i innych cennych fragmentów odrąbanych z polskich pałaców, zamków, dworów czy kościołów – co Szwedzi po bestialskim rabunku chcieli wywieźć za morze. W tym przypadku sama natura utrudniła wywóz zrabowanych dóbr.

Przełomy podczas potopu szwedzkiego, to ważna analiza tamtych uwarunkowań ukazana nam przez wspomnianego historyka z Muzeum Historii Polski w Warszawie, pana Łukasza Starowieyskiego. Ktoś powie: obrona klasztoru jasnogórskiego to nieznacząca potyczka na kilka dział, która nie miała wpływu na wielkie bitwy toczone w różnych zakątkach kraju. Nic bardziej mylnego.  Oto realia geopolityczne w tamtym okresie. Gdy w lipcu 1655 roku armia szwedzka wtargnęła na ziemie polskie, co doradzał królowi szwedzkiego Hieronim Radziejowski, który po skłóceniu się z Janem Kazimierzem uciekł do Szwecji – trwało już pustoszenie ziem polskich przez inne wojska: moskiewskie, kozackie, brandenburskie i siedmiogrodzkie. Szwedzi chcieli zrealizować swoje cele licząc na słabość pospolitego ruszenia, a bunt Chmielnickiego i najazd Moskali na Litwę jako sprzyjające momenty. Początkowe plany Szwedów co do Polski były skromne (w stosunku do efektów końcowych najazdu) i warto je bardziej wyartykułować:

Zajęcie Prus Królewskich, Inflant i dominacja na Bałtyku. Sami Szwedzi nazywali wtargnięcie do Polski starciem dynastycznym dwóch Wazów.

Wypunktujmy teraz główne przełomy podczas szwedzkiego potopu, bo początkowe cele Szwedów zmieniały się w zależności od bieżących okoliczności:

  • lipiec 1655: klęska i kompromitacja sił polskich pod Ujściem nad Notecią. Pierwsza potyczka idącej z północy na Wielkopolskę w liczbie 14 tys. żołnierzy armii szwedzkiej pod dowództwem feldmarszałka Wittenberga głównie z pospolitym ruszeniem, bo wojska królewskie Jana Kazimierza nie docierają. Po drobnych incydentach i ostrzale ze szwedzkich armat do polskiej piechoty – szlachta już następnego dnia odstąpiła z pola walki. Podpisano kapitulację z gwarancjami nietykalności szlacheckich majątków. Wielkopolska jest w rękach szwedzkich, a szeroka droga do wnętrza kraju wydawała się prosta i bez przeszkód. Szwedzi są oszołomieni łatwym sukcesem i szybko zdobywają Poznań i kolejno Warszawę.
  • październik 1655: po 3 tygodniach walk upada Kraków a król udaje się na Śląsk. Szwedzi łamią wszystkie przyrzeczenia o nietykalności majątków i rozpoczyna się totalna kradzież dóbr kraju. Najeźdźca tworzy specjalny system jak grabić, magazynować, katalogować oraz transportować rabunek do Skandynawii za morze. Kraków grabiony jest ośmiokrotne. Ugoda czy brak sprzeciwu nie były sposobem na obronę czegokolwiek. Łupiono wszystko i wszystkich, nawet tych, co mieli podpisane gwarancje i oddawali swe budynki pod nadzór Szwedzki.
  • listopad 1655: wojska szwedzkie przybywają pod mury klasztoru jasnogórskiego, a przeor zamyka przed nimi bramy. Wróg bombarduje twierdzę paulinów a po kraju rozlewa się informacja, że okupant podniósł rękę na polską świętość.
  • grudzień 1655: rośnie świadomość w narodzie, że to nie spór dynastyczny Wazów, lecz grabież dóbr narodowych na niespotykaną skalę. Karol Gustaw łupi kraj, jego wojska palą, gwałcą i mordują – a jasnogórcy nadal dzielnie bronią się i bronią się. Odsiecz nie przybywa. Wstyd mości panowie!
  • 27 grudnia: Szwedzi odstąpili! Jasna Góra zwycięska! Ojciec Kordecki nie uległ, nie otworzył bram klasztoru grabieżcom, odparł ostrzał armat. Wiadomość ta gruchnęła po kraju lotem błyskawicy, wlała w serca nadzieję odzyskania wolności i była punktem kulminacyjnym potopu szwedzkiego.
  • 29 grudnia: już po dwóch dniach od kapitulacji wojsk szwedzkich pod Częstochową zawiązuje się Konfederacja Tyszowiecka z inicjatywy Stefana Czarnieckiego wraz z hetmanami Stanisławem Rewerą Potockim i Stanisławem Lanckorońskim, w celu wyzwolenia ziem polskim.
  • Rok 1656: rok przełomu. Na wieść o zwycięskiej obronie Jasnej Góry i powołaniu konfederacji do kraju wraca król Jan Kazimierz. W twierdzy w Łańcucie odbyło się jego spotkanie z konfederatami, senatorami, wojskowymi i państwowymi dygnitarzami, w celu odbudowy armii i wygnania okupanta. Szlachta, która przeszła na stronę Karola Gustawa – zrywa haniebne porozumienia, wraca pod berło Jana Kazimierza.

Nie można zatem bagatelizować znaczenia heroicznej obrony klasztoru jasnogórskiego, pomniejszać roli i siły ducha ojca Augustyna Kordeckiego, nie doceniać jego dyplomacji i świadomości kim jest oprawca, który puka do bram klasztoru.

Ukłon w stronę króla Zygmunta III  Wazy który zalecił obwarowanie klasztoru podczas swojej pielgrzymki na Jasną Górę w 1620 roku. Chwała też jego synowi, królowi Władysławowi IV, że zrealizował ten zamysł i fortalicja została wzniesiona w latach 1621-1638, a twierdza została oficjalnie nazwana Fortalitium Marianum i została zbudowana wg najlepszych zasad wojskowych w tamtych latach w oparciu o holenderski system budowy fortyfikacji. Od 1652 r. paulini zostali zobowiązani do utrzymywania stałej załogi wojskowej, której komendantem został mianowany przeor konwentu.

Chwała za te decyzje obu królom, które zostały podjęte we właściwym czasie, prawdopodobnie pod wpływem skutków wojny trzydziestoletniej (1618-1648), nomen omen również z udziałem Szwedów (m.in. grabienie Pragi). Jasnogórskie mury, jako Fortalitium Marianum, miały wkrótce zdać egzamin i wytrzymać ostrzał szwedzkich dział. Strach pomyśleć jak by się potoczyły losy klasztoru i całego kraju, gdyby nie zalecenia króla Zygmunta III Wazy o budowie solidnego obwarowania wokół zabudowań paulinów na Jasnej Górze.

Należy przypomnieć też słowa kardynała Karola Wojtyły wygłoszone w Wieruszowie w 1973 roku, w 300. rocznicę śmierci ojca Kordeckiego, gdy wspominając jego bohaterską decyzję o obronie Jasnej Góry i przebieg heroicznej obrony – dał przykład wielu pokoleniom na wiele stuleci jak kształtować polskiego ducha niepodległości, który m.in. pozwolił przetrwać Polakom niedolę zaborów.

Pamięć o dzielnym przeorze jest żywa, trwa przez kolejne pokolenia i stanowi wielkie dziedzictwo narodu polskiego. Już w 1656 roku, 1 kwietnia w katedrze lwowskiej król Jan Kazimierz wraz z senatorami złożył uroczyste ślubowanie, podczas których ogłosił Matkę Boską Częstochowską Królową Polski:

        „…Ciebie za patronkę moją i Państwa mego Królową dzisiaj obieram…”.

Jest jeszcze jedna data, jedna rocznica, ważna nie tylko z historycznego punktu, ale i naszej powinności. To data wypędzenia Szweda z ziem polskich, o której król Jan Kazimierz tak mówił w czasie swoich ślubów lwowskich:

„…że gdy za zlitowaniem Syna Twego otrzymam wiktoryę nad Szwedem, będę się starał, aby rocznica w państwie mym odprawiała się solennie do skończenia świata rozpamiętywaniem łaski Boskiej i Twojej, Panno Przeczysta!…”

Zatem drodzy Polacy, pamiętajmy o dacie wiktorii nad Szwedami, świętujmy ją, aby wypełnić wolę króla z 1656 roku! To 3 maja 1660 roku, zakończenie niszczycielskiej wojny. Strony spotkały się w klasztorze cysterskim w Oliwie co skończyło się podpisaniem porozumienia o pokoju. Nie było to końcowe spektakularne zwycięstwo, ale długo oczekiwane przepędzenie okupanta, po wielu żmudnych ale zwycięskich bitwach wojsk polskich pod dowództwem Stefana Czarnieckiego.

Drogi Czytelniku, warto udać się na jasnogórskie wzgórze, wejść na wały i pójść w stronę bastionu św. Rocha. A tam, na chodniku, na wyciągnięcie ręki, stoi kilkutonowy odlew. To oryginalny, historyczny, najstarszy dzwon jasnogórski, ufundowany przez króla Zygmunta Starego. Pochodzi z 1544 roku, waży 5 ton i jest rówieśnikiem słynnego wawelskiego Zygmunta. Doskonale pamięta najazd huf szwedzkich na nasz klasztor w 1655 roku. Ma na swej powierzchni wiele śladów po trafieniu kul karabinowych, zapewne też wystrzelonych ze szwedzkich muszkietów. W czasie renowacji w 1990 roku osunął się konserwatorom ze wsporników i pękł, a tym samym zamilkł na zawsze.

To on ostrzegał okolicznych mieszkańców, paulinów i wszystkich w promieniu kilkunastu kilometrów, że zbliża się obce wojsko, że zbliża się szwedzki potop.

Warto też udać się w stronę bastionu południowo-wschodniego – zwanego bastionem Potockich, lub Królewskim. To tam stoi pomnik przeora Augustyna Kordeckiego wzniesiony w 1859 roku. Jak widać każde pokolenie oddawało cześć dzielnemu zakonnikowi.

Mamy 2023 rok, ogłoszony rokiem ojca Augustyna Kordeckiego. Niech zatem rozbrzmiewa dziś ten akord, złożony z pełnych, ważnych dla naszej historii dat/lat, związanych z jego życiem: rok narodzin dzielnego zakonnika, rok jego śmierci i czas dzisiejszy: 1603 – 1673 – 2023. Symboliczny, ale jakże wymowny – Jasnogórski AKord.

Jerzy Nowakowski

Zdjęcia:

  1. Śluby Jana Kazimierza – fragment obrazu polskiego malarza Jana Matejki z 1893 roku, znajdujący się w kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
  2. Armata na terenie bastionu św. Rocha – foto autor.
  3. Dzwon jasnogórski z 1544 roku, uszkodzony w 1990 roku – foto autor.
  4. Pomnik Przeora Augustyna Kordeckiego wzniesiony w 1859 roku – foto autor.
Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *