Przywrócić Polsce misję dziejową


Adolf Bocheński, jeden z najważniejszych polskich myślicieli i pisarzy politycznych XX wieku, w opublikowanym w 1929 roku, w wileńskim „Słowie”, artykule „Koncepcja bismarckowska w stosunkach polsko-ukraińskich” formułuje diagnozę historyczną, wprost przylegającą do realiów II Rzeczypospolitej, jak również zaskakująco przydatną do zrozumienia tego, co się dzieje na Ukrainie i wokół Ukrainy dzisiaj – A. D. 2015: „Stanowisko antypolskie Bismarcka z 1863 roku było uwarunkowane dążeniem do wyzyskiwania sprawy polskiej dla stworzenia przymierza między Prusami a Rosją”.

Bismarck nauczycielem Merkel i Putina

Cytowana konstatacja Adolfa Bocheńskiego to przecież werystyczna, geopolityczna kalka dzisiejszej sytuacji ukraińskiej i gdy tylko kontekst historyczny zamienimy na realia współczesne, to zobaczymy w roli Prus Bismarcka – Niemcy Angeli Merkel, a położeniu ziem polskich zaboru rosyjskiego z czasów Powstania Styczniowego, będzie odpowiadać obecna wojna o utrzymanie niezależności od Rosji – wschodniej Ukrainy.
Właśnie tak, bo Niemcy Angeli Merkel uznają geopolitycznie nie tylko Polskę, ale i zachodnią Ukrainę za swoją strefę wpływów – zauważmy, że obszar ten odpowiada wschodnim granicom I Rzeczypospolitej – a wschód Ukrainy traktują – identycznie jak Bismarck ziemie polskie objęte Powstaniem Styczniowym – jako kartę przetargową wobec Rosji.
Taka układanka geopolityczna jest możliwa tylko z jednego powodu. Niemcy Angeli Merkel zneutralizowały i przejęły polską strefę bezpośrednich, geopolitycznych oddziaływań wobec Ukrainy. Oddaliśmy to bez walki, a jednym z przyzwoleńczych sygnałów był słynny, wiernopoddańczy wobec Niemiec, berliński hołd ministra Sikorskiego. Polska przestała politycznie – wobec Ukrainy – pełnić funkcję ostatniego państwa zachodniej Europy, a tym samym – polskie geopolityczne aktywa wobec Ukrainy „wyparowały”, a mówiąc bardziej elegancko – ustały – ustępując miejsca już całkowicie bezpośredniej grze interesów Rosji i Niemiec.

Angela Jagiellonka

Nie bez powodu – na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” – nazwałem kilka miesięcy temu, panią kanclerz Niemiec – Angelą Jagiellonką. Merkel zaadaptowała bowiem, do swojej wizji przyszłości Niemiec, nie tylko – co jest całkowicie zrozumiałe – recepturę bismarckowską, ale także – co dla nas jest szczególnie szkodliwe i upokarzające – przyswoiła na użytek niemieckiego ekspansjonizmu – polską, jagiellońską myśl polityczną i filozofię dziejów.
Dzisiejsza sytuacja na Ukrainie ma przecież głęboką antycypację polityczną i symboliczną w dwóch datach historii Rzeczypospolitej i Europy XVII wieku: umowy w Perejasławiu w 1654. roku i ugody w Hadziaczu – w roku 1658. Duch Perejasławia to – tak jak w 1654. roku, tak i dzisiaj – aneksja przez Rosję ogromnych połaci wschodniej Ukrainy. Duch ugody hadziackiej – stanów Rzeczypospolitej z Kozaczyzną – to włączenie się państwowości ukraińskiej w obręb cywilizacji zachodniej. Gwałt Perejasławia dokonuje się – ponownie – dzisiaj: rękami prezydenta Putina. Profanacja i deformacja Hadziacza – na rzecz interesu i potęgi Niemiec: rękami kanclerz Merkel.

Ratuje nas dziedzictwo I Rzeczpospolitej

Architekci polskiej myśli politycznej XVII wieku – w obszarze koncepcji jagiellońskiej – ustanowili znamienną alternatywę wykluczającą i zarazem zobowiązujący testament dla potomnych: Hadziacz zamiast Perejasławia. Architekci nowego koncertu mocarstw: Putin i Merkel – w to miejsce postawili – na rzecz potęgi swych imperiów – złowrogą dla świata koniunkcję: Perejasław i Hadziacz – razem, równocześnie i teraz.
Tak rysująca się możliwość trwałego, złowrogiego współdziałania Rosji i Niemiec stanowi dla Polski śmiertelne zagrożenie. Co możemy mu przeciwstawić? Pod rządami koalicji PO-PSL, Polski – w wymiarze jej narodowej i państwowej potencji – ubywa. Kurczy się, aż do formalnego zarysu naszych granic państwowych, nasze oddziaływanie geopolityczne. Gdyby taki stan rzeczy miał trwać nadal, to nasze położenie w kokonie niemiecko-rosyjskim, z geopolitycznego punktu widzenia, stanie się równie jednorodne i klarowne jak sytuacja San Marino. Z tą jednakże różnicą, że San Marino – chluba cywilizacji europejskiej, jako jej najstarszy, wczesnośredniowieczny typ państwowości – Włochom nie wadzi, a dla Polski – w kleszczach Niemiec i Rosji – po prostu, nie byłoby miejsca.
Na szczęście jednak, coś istotnego z realnej, polskiej geopolityki – pozostało. Jest to dziedzictwo cywilizacyjno-kulturowe, ale i terytorialne – I Rzeczpospolitej. Przecież w geopolitycznym następstwie I Rzeczpospolita pozostawiła po sobie: dzisiejsze państwa bałtyckie, Białoruś, Mołdawię, Ukrainę, nawet obszar królewiecki. Istotniejsze jednak się wydaje – bo trwale zapisane w dziejach i wciąż zobowiązujące – dziedzictwo cywilizacyjno-kulturowe przedrozbiorowej Polski.
To właśnie owo dziedzictwo ustanawia dla tej części Europy: zachodni, demokratyczny standard współistnienia wolnych narodów i suwerennych, niepodległych państw. Każdy, kto tego nie uznaje i – przeciwnie – temu przeciwdziała, w imię swych imperialnych zakusów, jak to czynią Rosja i Niemcy, zagraża porządkowi świata. Paradoksalnie jednak, to właśnie nas ratuje i stanowi szansę na wyjście z potrzasku. Bo we współczesnym świecie, mocą zadekretowanej globalności – być może to jedyny z niej, dla nas Polaków, pożytek – geopolityczne uwarunkowania i zagrożenia przekraczają geograficzny wymiar państwowej stacjonarności.
Dużo wskazuje, iż rząd Stanów Zjednoczonych, w tych właśnie kategoriach, zaczyna oceniać rozwój sytuacji na Ukrainie i zamierza wspomagać Kijów coraz mocniej, na przykład: decyzją o wysłaniu wojsk amerykańskich do Lwowa i ofertą pomocy finansowej, wielkości kilkunastu miliardów dolarów. W tym dziele USA wspierają już Kanada i Wielka Brytania. Polska również otrzymała propozycję znalezienia się w tym gronie.

Powrót polskiej misji dziejowej

Warto w tym miejscu przypomnieć myśl innego, wybitnego – obok cytowanego już wcześniej Adolfa Bocheńskiego – polskiego pisarza politycznego okresu II Rzeczpospolitej, Karola Stefana Frycza: „/…/ przecież z punktu widzenia historyczno-socjologicznego Ukraina to w znacznym stopniu twór Polski i jej atmosfery kulturalnej. Polska dawna miała w swym bezpośrednim władaniu całą Ukrainę – nie tylko Kijów, ale prawie, że i dzisiejszy Charków, i niemal Donbas. I utraciła je właśnie dlatego, że to nie było jakieś władanie pośrednie i unijne. I Polska nowa musi z powrotem na te ziemie wrócić. Stworzyć tam jakieś zachodnie państwo dla Ukrainy jako zachodniego narodu i jakoś je związać ze sobą. To naprawi dawne błędy historii i obu narodom na dobre wyjdzie”.
W sytuacji, gdy intencje Niemiec w kierunku prozachodniego „państwa dla Ukrainy” są nieszczere i przewrotne, a Rosja brutalnie temu przeciwdziała ; Polska, nie jest w stanie tego dzieła wesprzeć sama. Ale w anglosaskiej koalicji – na rzecz niepodległości Ukrainy – ze Stanami Zjednoczonymi na czele, Polska powinna uczestniczyć. To krok na rzecz obrony – równocześnie – polskiej niepodległości i powrót Polski na drogę wielkiej misji dziejowej, z której nikt nigdy nas nie zwolnił, bo nie zmieniliśmy ani swego położenia geograficznego, ani międzynarodowego otoczenia.
Nie ma dla nas trwałych, niepodległościowych perspektyw i gwarancji bez pełnienia przez Polskę – misji dziejowej. Rosja prezydenta Putina dobrze o tym wie i to nasze święte i niezbywalne prawo kategorycznie i bezceremonialnie kwestionuje. Niemcy Angeli Merkel też nie zgadzają się na polską misję dziejową, i to równie stanowczo jak Rosja, ale postępują, póki co, mniej – niż ich kremlowski sojusznik – otwarcie. Próbują natomiast ideę jagiellońską zawłaszczyć i realizować wyłącznie na swoją modłę i do swoich potrzeb.
Idea jagiellońska – testament polityczny ugody w Hadziaczu: ścisłej i zgodnej współpracy dwóch niepodległych państw, Polski i Ukrainy – zawłaszczona dla niemieckich celów przez kanclerz Merkel, musi ponownie się znaleźć – w polskich rękach.
Realną ofertę międzynarodowego współdziałania na rzecz rzeczywistej niepodległości Ukrainy należy przyjąć, jako zgodną z polską racją stanu i tożsamą z nią – naszą dziejową misją.

Szymon Giżyński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *