GOSPODARZ Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA – IRENEUSZ GĘBSKI


– Dlaczego prawica w Częstochowie nie idzie do wyborów samorządowych z jednym kandydatem na prezydenta i z jedną listą do Rady Miasta?
– Dlatego, że koncepcja, która to umożliwiała została przez część prawicy, mam na myśli Wspólnotę Samorządową, odrzucona.
– Jak przedstawiała się ta koncepcja i kto ją wypracował?
– Od października ubiegłego roku, kiedy zawiązałem koalicję polityczną, wiedzieliśmy, że kluczowym problemem dla zjednoczenia częstochowskiej prawicy i jej pomyślnych perspektyw wyborczych będzie osoba kandydata na urząd prezydenta miasta. Wyraziłem wówczas pogląd, i do dzisiaj zdania nie zmieniłem, wszystkie fakty tylko to potwierdzają, iż zjednoczyć prawicę i zjednać sobie nawet szerszy, centrowy elektorat może tylko ktoś spoza partyjnych, partykularnych układów, nie uwikłany w swój polityczny życiorys, nie obciążony kontrowersyjnymi opiniami i negatywnym elektoratem.

– Dlaczego prawica w Częstochowie nie idzie do wyborów samorządowych z jednym kandydatem na prezydenta i z jedną listą do Rady Miasta?
– Dlatego, że koncepcja, która to umożliwiała została przez część prawicy, mam na myśli Wspólnotę Samorządową, odrzucona.
– Jak przedstawiała się ta koncepcja i kto ją wypracował?
– Od października ubiegłego roku, kiedy zawiązałem koalicję polityczną, wiedzieliśmy, że kluczowym problemem dla zjednoczenia częstochowskiej prawicy i jej pomyślnych perspektyw wyborczych będzie osoba kandydata na urząd prezydenta miasta. Wyraziłem wówczas pogląd, i do dzisiaj zdania nie zmieniłem, wszystkie fakty tylko to potwierdzają, iż zjednoczyć prawicę i zjednać sobie nawet szerszy, centrowy elektorat może tylko ktoś spoza partyjnych, partykularnych układów, nie uwikłany w swój polityczny życiorys, nie obciążony kontrowersyjnymi opiniami i negatywnym elektoratem.
– Czy prawica częstochowska, jako całość, nie miała takich kandydatów?
– Były wymieniane pewne nazwiska: Halina Rozpondek, Tadeusz Wrona, moje. Były też osoby, które sondowały i dawały znać o sobie na własną rękę.
– No właśnie… dlaczego nie podjął Pan próby zbudowania koalicji całej częstochowskiej prawicy wokół swojej kandydatury na prezydenta Częstochowy? Czy ktoś w ogóle był chętny wysunąć i poprzeć pańską osobę na ten urząd?
– Nasza koalicja już na początku 2002 roku liczyła prawie czterdzieści ugrupowań i organizacji. Za wyjątkiem Platformy Obywatelskiej pozostali uczestnicy naszej koalicji nalegali, bym kandydował. Byłem dla naszych koalicjantów naturalnym i dobrym kandydatem na urząd prezydenta Częstochowy.
– Pan jednak nie zgodził się, a przecież pańscy koledzy, posłowie PiS-u, kandydują na urzędy prezydentów Warszawy, Krakowa, Poznania…
– Tak, precedensy zostały poczynione. Ja też miałbym, w tym względzie, błogosławieństwo i poparcie swojej centrali. Jednakże stanowczo i bez wahania
odmówiłem.
– Dlaczego?
– Byłem konsekwentny. Nawoływałem przecież, by misję kandydowania na prezydenta Częstochowy powierzyć, w imieniu całej prawicy, osobie wybitnej, ale spoza partyjnych, prawicowych podwórek, możliwej do zaakceptowania przez wszystkich, ale nie związanej przynależnością z nikim. Każdy z nas: polityków prawicowych o partyjnej, bądź innej, \”ugrupowaniowej\” przynależności miałby kłopoty z wywiązaniem się z roli kandydata całej prawicy. Byłych i obecnych posłów, wojewodów, prezydentów etc., dzielą między sobą rozmaite zaszłości, dobre i złe, ale one są. Każdy ma swoich sympatyków, ale i swój elektorat negatywny. Każdy reprezentuje, na dobrą sprawę, tylko część, mniejszą lub większą, ale część częstochowskiej prawicy.
Myślę, że to bardzo realistyczny opis i racjonalna recepta. Nie ma od tego wyjątków. Dlatego z pokorą zacząłem od siebie. Nie kandyduję. Liczyłem tylko, że taką właśnie – niepartyjną, prawicową kandydaturę poprą i zrzekną się na jej rzecz wszyscy partyjni, prawicowi kandydaci.
– Czy była taka kandydatura?
– Tak. W lipcu nasza koalicja zaakceptowała osobę pana Andrzeja Znaka, jako propozycję prezydenckiej kandydatury dla całej częstochowskiej prawicy.
– Jakie argumenty stały za takim wyborem?
– Pan Andrzej Znak jest wybitnym częstochowskim sędzią. Człowiekiem o nieposzlakowanej uczciwości i opinii oraz niepodważalnej kompetencji. Jako radny kadencji 1990 – 1994, przy swojej intelektualnej klasie, był jednym z \”ojców założycieli\” częstochowskiego samorządu. Jest cenionym społecznikiem, prezesem dwóch lokalnych, ważnych stowarzyszeń: \”Wspólnoty\” i \”Naszej Częstochowy\”. Zna Andrzej Znak, na towarzyskim gruncie, od lat, wszystkich częstochowskich polityków: od Zająca do Zasępy. I ma, Andrzej Znak wśród tej, delikatnie mówiąc, zróżnicowanej grupy wyłącznie przyjaciół, kolegów, w najgorszym wypadku życzliwych znajomych.
– Jak kandydatura Andrzeja Znaka została przyjęta poza waszą koalicją?
– Najważniejszym, chociaż nie jedynym, adresatem było środowisko \”Wspólnoty Samorządowej\”. Niestety, jego lider, Tadeusz Wrona, odrzucił kandydaturę Andrzeja Znaka; pojawiła się natomiast inwektywa, określająca całą koncepcję jako \”wrzutkę z autu\”, a inny ważny lider Wspólnoty Samorządowej\” wyartykułował wobec Znaka pewien zarzut…
– Jaki zarzut?
– Że pan Andrzej Znak był widywany na kawach z Jerzym Zającem i może być pod jego wpływem.
– ??? ??? !!!
– Ja też podobnie zareagowałem, jak Pan, Panie redaktorze. Proszę z powrotem usiąść na krześle. Muszę się Panu przyznać, iż zdarzyło mi się, raz czy drugi, wypić z Jerzym Zającem nie tylko kawę i jeżeli podczas takiej pogawędki pozostawałem \”pod wpływem\”, to na pewno nie Jego. Jest nienatrętny.
– Wróćmy do zasadniczego wątku. Jakie były praktyczne skutki odrzucenia przez Tadeusza Wronę i polityków \”Wspólnoty Samorządowej\” kandydatury Andrzeja Znaka?
– Oni nie tylko odrzucili konkretną osobę, ale przede wszystkim samą zasadę: kandydata z zewnątrz, spoza partyjnych układów. Powoli stawało się jasne, że dla Tadeusza Wrony kandydatem prawicy na prezydenta Częstochowy może być tylko Tadeusz Wrona i że nie pozostawia on w tym względzie choćby marginesu na jakikolwiek rozsądny kompromis.
Przy okazji, chciałbym publicznie wyrazić Andrzejowi Znakowi głęboki szacunek, za to, iż pozwolił dysponować na użytek tych ważnych politycznych rozmów swym nazwiskiem; swoją jednakże, ostateczną zgodę na kandydowanie, rezerwując na okoliczność poproszenia go o to przez wszystkie główne siły polityczne prawicy.
To zaś, jak wiadomo, zostało przez Tadeusza Wronę i \”Wspólnotę Samorządową\” zablokowane.
– Do mediów natomiast przedostały się w tym czasie kandydatury na prezydenta Częstochowy z grona uczestników Pana koalicji…
– Tak: Haliny Rozpondek i Jacka Betnarskiego. Słusznie pan określił: \”przedostały się\”, ponieważ koalicja ich nie desygnowała na to stanowisko. Wynikało to zdecydowanie z ich silnych ambicji własnych i zostało nagłośnione, myślę, jeżeli tak można powiedzieć, z prywatnej inicjatywy. Skoro jednak te nazwiska pojawiły się \”na mieście\” postanowiłem gruntownie rzecz skonsultować z wszystkimi koalicjantami. Za kandydaturą Haliny Rozpondek była jedynie Platforma Obywatelska, za Jackiem Betnarskim nikt się nie opowiedział. Konkretne zarzuty i obiekcje niech pozostaną, póki nie ma takiej potrzeby, wewnętrzną sprawą koalicji.
– Czy nie było to klęską koalicji, że nie potrafiła wyłonić spośród siebie jednego kandydata?
– Absolutnie nie! Był to tylko drastyczny i całkowicie przekonujący kolejny dowód, iż żaden partyjny polityk nie powinien nawet się łudzić, że jest w stanie zjednoczyć, jako kandydat, całą prawicę. Dlatego koalicja nie zdecydowała się na próbę wyboru jednego kandydata. Po pierwsze, spośród pary Rozpondek – Betnarski było to praktycznie niemożliwe, po drugie – dawaliśmy \”Wspólnocie Samorządowej\” czytelny sygnał, iż rezygnując, całkowicie bezinteresownie, z ambicji własnych z determinacją opowiadamy się za kandydatem: ani \”Wspólnoty\”, ani \”POPiS-u\”, lecz jednym – wspólnym, a taki mógł się wywodzić wyłącznie spoza naszych obu środowisk.
– No dobrze, ale taka propozycja, sam Pan to mówił, została wcześniej przez \”Wspólnotę Samorządową\” odrzucona…
– Nonszalancko. Ostentacyjnie. Z dużą łatwością i pewnością siebie. Można powiedzieć, iż kandydatura pana Andrzeja Znaka nie wywołała jakichkolwiek komplikacji w myśleniu i nie wywarła większego wrażenia na politykach \”Wspólnoty Samorządowej\”.
– Czy ktoś w tej sytuacji wyciągnął konkretne wnioski?
– Oczywiście, że tak. My – nasza koalicja. Politycy Wspólnoty \”załatwili\” bowiem konkretną kandydaturę, lecz nie zdołali załatwić problemu. Ten pozostał.
– Czy długo się utrzymywał ten swoisty pat?
– Żadnego \”swoistego pata\” w ogóle nie było, ani czasowo, ani koncepcyjnie. Dojrzały bowiem okoliczności, by poważne stanowisko o charakterze administracyjnym zaoferować wreszcie panu Ireneuszowi Gębskiemu, długoletniemu dyrektorowi i prezesowi Zakładu Energetycznego w Częstochowie. Mówię: wreszcie, ponieważ pan Ireneusz Gębski był adresatem różnych propozycji, także politycznych, ze strony prawicy, już wcześniej. Jako człowiek skromny i odpowiedzialny odmawiał jednak, gdyż spełniał się zawodowo, szefując wielkiemu i jednemu z najlepiej zarządzanych przedsiębiorstw w Polsce. I co ważniejsze: przez ostatnie dwa lata wypracował, całkowicie realną, profesjonalną i wiarygodną koncepcję pozostawienia w polskich rękach, pod pieczą państwa, potężnego segmentu narodowej energetyki z Elektrownią Bełchatów i kilkunastoma Zakładami Energetycznymi, z silnie zaakcentowaną rolą naszego, częstochowskiego. Jako wybitna osobistość polskiej gospodarki i jej niekwestionowany autorytet stał się Ireneusz Gębski osobą wielce niewygodną dla urzędników Ministerstwa Skarbu, hołdujących koncepcji sprzedaży naszej energetyki w ręce zagranicznego kapitału. I z tych powodów, decyzją ministra Wiesława Kaczmarka, Gębski musiał odejść.
– Czy ktoś, oprócz Pana i pańskiego środowiska, poparł kandydaturę Ireneusza Gębskiego na prezydenta Częstochowy?
– Tak. Jerzy Guła i inni liderzy Unii Laikatu Katolickiego. Z prezesem Jerzym Gułą złożyliśmy nawet wspólnie wizytę Jego Ekscelencji, księdzu arcybiskupowi częstochowskiemu Stanisławowi Nowakowi, przedstawiając wspólnego kandydata na stanowisko prezydenta Częstochowy w osobie właśnie Ireneusza Gębskiego. W parę chwil po bardzo udanej wizycie u księdza arcybiskupa rozmawialiśmy z innym liderem ULK – Józefem Błaszczeciem, który, rozentuzjazmowany, przyjął nas z Gułą jak bohaterów. Swej satysfakcji z obrotu spraw nie kryli również Dariusz Bolesławski czy Edward Sokołowski, a także pewnie inni liderzy ULK, ponieważ prezes Jerzy Guła zapewniał publicznie, iż jest \”upełnomocniony przez grono swych najbliższych współpracowników\”.
– Czy nie wydawało się Panu, że wówczas wspólny kandydat prawicy na prezydenta Częstochowy był już w zasięgu ręki?
– Szło ewidentnie w takim kierunku. Dlatego zupełnym dla mnie zaskoczeniem był, kilkanaście dni później, telefon od Jerzego Guły, który oświadczył mi, że w wyniku rozmów Tadeusza Wrony z nim i z Zarządem Unii Laikatu Katolickiego, jak to Guła określił: \”misja na rzecz kandydatury Gębskiego została mu odebrana\”.
– Dlaczego tak się stało?
– Nie mam pojęcia. Przy ich rozmowach przecież mnie nie było. Wiem natomiast jakie są skutki tych czynów.
– Polityczne?
– Polityczne też, ale przede wszystkim moralne. Polityczne, bo wówczas pojawiła się rzeczywista szansa na wyłonienie jednego kandydata. Gdyby Unia Laikatu Katolickiego wytrwała przy Gębskim, to Tadeuszowi Wronie trudno byłoby się zdecydować na samodzielny prezydencki start, mając w odwodach praktycznie tylko swą macierzystą Ligę Miejską. I musielibyśmy, cała częstochowska prawica, usiąść, nareszcie, przy wspólnym stole i omówić zgodnie cały pakiet spraw, od kandydatury jedynej możliwej, bo ponadpartyjnej, z zewnątrz, poczynając – Ireneusza Gębskiego.
Gorsze, bo właśnie gorszące, są skutki moralne. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć jak to właściwie jest? Idzie poważny, wydawałoby się, facet do najwyższego w naszym mieście publicznego autorytetu; w imieniu swego środowiska, upełnomocniony, z pełnym egzaltowanym przekonaniem prezentuje konkretną personalną opcję, by ją, po paru dniach, diametralnie zmienić. I to nie jest tylko problem robienia z gęby… cholewy. Bo jakże to inaczej określić niż jako zachowanie niemęskie, niehonorowe, niemoralne po prostu. A jaki jest sens istnienia Unii Laikatu Katolickiego poza, publicznie sprawdzalnym, moralnym porządkiem? Jeżeli prawdą jest to, co mówi Jerzy Guła o okolicznościach wycofania się jego środowiska z popierania prezydenckiej kandydatury Ireneusza Gębskiego, to Unia Laikatu Katolickiego ma do Tadeusza Wrony wyjątkowego pecha. Nie tylko zresztą z tego powodu. Wcześniej przecież działacze Unii Laikatu Katolickiego schowali się pod opiekuńcze skrzydła formacji Wspólnoty Samorządowej. Czyżby, wartościując, cenili sobie wyżej \”samorządowy\” niż \”katolicki\” lub uważali, że \”samorządowy\” to jakby nowocześniejszy, bardziej globalistyczny niż staroświecki i partykularny \”katolicki\”?
Opowiadał mi o tym, bardzo rozgoryczony i skonfudowany, jeden z opiekunów duchowych ULK. Przyznał, że nie tak miało być. Unia miała rozmawiać (w październiku ubiegłego roku!) ze wszystkimi prawicowymi siłami w mieście. I dopiero po pełnej rundzie rozmów, podjąć jakąkolwiek decyzję. Tymczasem funkcjonariusze ULK zawczasu skapitulowali. I wtedy powstała z połączenia Ligi Miejskiej i Unii Laikatu Katolickiego – Wspólnota Samorządowa – nowa w Częstochowie formacja polityczna, będąca tylko częścią tej ogólnopolskiej.
Zamiast rozmawiać z nami o jednej częstochowskiej prawicy, koledzy z Ligi Miejskiej i Unii Laikatu Katolickiego stworzyli \”nową jakość\” i wywiesili kolejny polityczny sztandar.
Moja koalicja tak nie postępowała. Długie miesiące nie przyjmowaliśmy żadnej nazwy własnej, zachęcając tym samym do rozmów, po prawej stronie, wszystkich ze wszystkimi. \”Bezpieczni\” w swych okopach koledzy ze \”Wspólnoty Samorządowej\” – nie reagowali.
– Powróćmy do głównego wątku wydarzeń. Wyparcie się przez Unię Laikatu Katolickiego prezydenckiej kandydatury Ireneusza Gębskiego nie było jedynym, wymierzonym weń, ciosem?
– Kandydatura Ireneusza Gębskiego dla jego politycznych przeciwników, a zwłaszcza rywali jest groźna, bo wyjątkowo niewygodna. Jest całkowicie bezinteresowna, bo nie reprezentuje żadnej partii ani formacji politycznej; jest zupełnie niekontrowersyjna, bo jest Ireneusz Gębski głęboko uczciwym człowiekiem, który w swym dotychczasowym życiu solidnie i godnie zapracował na ludzką życzliwość i wdzięczność; i wreszcie, jest to kandydatura pierwszorzędna, bo dotyczy osobistości polskiego życia gospodarczego, szerzej: publicznego, naprawdę wybitnej.
– Takiego kandydata niełatwo pokonać…
– Właśnie, dlatego walczy się z nim wszelkimi niewybrednymi, a nawet niegodziwymi metodami.
– To mocne i gorzkie słowa.
– Bo jakże inaczej określić przywłaszczenie nazwy partii Prawo i Sprawiedliwość dla uwiarygodnienia swojego komitetu wyborczego, jak inaczej ocenić kłamstwo, jakoby Prawo i Sprawiedliwość uczestniczy w już zweryfikowanym przez Państwową Komisję Wyborczą komitecie \”Porozumienie Samorządowe Wspólnota\”.
Przecież osoba Jacka Betnarskiego, już 23 września br. skreślonego z listy członków PiS, zadaje drastycznie i niepodważalnie kłam takim metodom. Do tego inne insynuacje i kłamstewka …
– Zdążymy do tego wrócić. Proszę teraz powiedzieć, dlaczego pańska koalicja ugrupowań prawicowych zaczęła się kurczyć?
– To przesadzona opinia. Z koalicji wyszła Platforma Obywatelska z Haliną Rozpondek i, jako osoba fizyczna, Jacek Betnarski.
– Co zmieniło postać rzeczy…
– W przypadku Platformy Obywatelskiej – tak. Przestał istnieć POPiS w Częstochowie.
– Czy do tego musiało dojść?
– Jest takie powiedzenie: w życiu, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W polityce, można to odnieść do ambicji. Halina Rozpondek i Jacek Betnarski bardzo chcieli zostać prezydentem Częstochowy. I do dzisiaj mają o to do mnie krwawy żal, każde z nich, oczywiście, z osobna, że nie desygnowałem ich, ja i nasza koalicja, na to stanowisko.
Dlaczego tego nie mogłem, a w konsekwencji i nie chciałem uczynić, już wyjaśniłem. Celem naszej koalicji było desygnowanie na stanowisko prezydenta Częstochowy ponadpartyjnego kandydata z zewnątrz, który, jako nie należący do żadnego z nich, pogodziłby oba środowiska: Wspólnoty i POPiS-u.
– Ale przecież zagrażało to właśnie osobistym ambicjom Tadeusza Wrony, Haliny Rozpondek i Jacka Betnarskiego.
– Otóż to! Dlatego Wrona otwarcie wystąpił przeciwko kandydaturze Andrzeja Znaka a potem Ireneusza Gębskiego. Pani Rozpondek i Betnarski zaś, skrycie niechętni kandydaturze Znaka, postanowili ją przeczekać, co im gwarantował oczywiście ostracyzm Wrony, a następnie już ostentacyjnie wypowiedzieli się przeciw Ireneuszowi Gębskiemu.
– Sugeruje Pan jakąś wspólnotę osobistych interesów pani Rozpondek, Wrony i Betnarskiego w grze o prezydenturę Częstochowy?
– Ależ skąd! Ostrzegałem panią Rozpondek i Betnarskiego przed taką naiwnością. Po pierwsze: Tadeusz Wrona marzył o tym, by wystartować przeciwko komuś z duetu: Betnarski – Rozpondek jako reprezentantom POPiS-u. Po drugie – Tadeuszowi Wronie były bardzo na rękę prezydenckie ambicje pani Rozpondek i Betnarskiego, bo w jakimś stopniu zdejmowały z niego – Tadeusza Wrony odpowiedzialność za bojkotowanie kandydatury z zewnątrz. Po trzecie – zdecydowane odrzucanie przez Wronę kandydatury z zewnątrz przedłużały sny o prezydenturze pani Rozpondek i Betnarskiego. A były to marzenia do samego końca. Halina Rozpondek już po tym, jak praktycznie przystąpiła z Platformą do Wspólnoty, a dwa dni przed, jak założyła ze Wspólnotą wspólny komitet wyborczy, postawiła warunek w obecności swych partyjnych kolegów, że PO pozostanie w naszej koalicji, jeżeli zdecydujemy się, ją – Halinę Rozpondek poprzeć jako jednego kandydata POPiS-u na stanowisko prezydenta Częstochowy.
– Kto, w ślad za Platformą Obywatelską, opuścił Pana koalicję?
– Część ROP-u z Tadeuszem Skwarą, ZChN z Piotrem Janikiem, UPR z Tomaszem Millerem. W sumie: trzy i pół partii.
– Co pozostało w pańskiej koalicji?
– Wszystko co stanowi jej istotę. Wyrazisty wizerunek ideowy i polityczny, urzeczywistniony i symbolizowany przewodzeniem koalicji przez partię Prawo i Sprawiedliwość. Jedność, której już nic nie zagraża – silna uczestnictwem w koalicji trzydziestu ugrupowań politycznych i stowarzyszeń społecznych. Bezinteresowna i szlachetna koncepcja kandydatury na prezydenta Częstochowy. Uczciwy, mądry i wszechstronnie kompetentny, słowem, wybitny kandydat na prezydenta: pan Ireneusz Gębski. Wszystkie te najlepsze cechy reprezentuje nasz: Komitet Wyborczy Wyborców Sympatyków Prawa i Sprawiedliwości.
– Jak, Pana zdaniem, ukształtowała się prawa część sceny politycznej w Częstochowie na kilkanaście dni przed wyborami?
– Są dwa bloki. Jeden, \”Porozumienia Samorządowego Wspólnota\” z Tadeuszem Wroną o wyraźnie liberalno – pragmatycznym zabarwieniu i silnie nacechowany zaszłościami, wszakże jego liderzy: Tadeusz Wrona i Halina Rozpondek byli już prezydentami Częstochowy. I drugi, nasz: Komitetu Wyborczego Wyborców Sympatyków Prawa i Sprawiedliwości, bliski patriotycznym ideałom polskiej tradycji, myśli narodowej i państwowej; w działaniu: ufający zdrowemu rozsądkowi i realistyczny.
– Zapomniał Pan o Lidze Polskich Rodzin?
– Nie zapomniałem. Byliśmy bardzo blisko wspólnego sygnowania komitetu wyborczego. Dopiero stanowisko LPR-owskiej \”góry\” spowodowało, iż w Częstochowie to środowisko pójdzie do wyborów samodzielnie, traktując zresztą ten start, znowóż, zgodnie ze strategią centrali, jako wstęp do przyszłorocznego referendum, ze spektakularnie wypowiadanym antyunijnym stanowiskiem, kosztem nawet bieżącego wyniku wyborczego.
Można powiedzieć, szkoda, bo nas szczególnie cieszył, ze strony liderów częstochowskiego LPR-u okazywany podczas niedawnych wielodniowych rozmów szacunek, uznanie i poparcie dla naszego kandydata na
prezydenta – pana Ireneusza Gębskiego.
– Konkludując, proszę raz jeszcze powiedzieć, dlaczego prawica nie idzie w Częstochowie do wyborów razem?
– Tadeusz Wrona, jak to mu się permanentnie zdarza, jak zawsze chciał wszystkiego; chciał za dużo. Będąc liderem dla części częstochowskiej prawicy, całą jej strategię uwikłał w obsesję swojego kandydowania na prezydenta, podobnie instrumentalnie traktując misję zjednoczenia prawicy.
Tych trzech płaszczyzn pogodzić się nie da. Każda taka próba jest hipokryzją. Ja o tym dobrze wiem i dlatego, będąc liderem też tylko dla części prawicy, z kandydowania na prezydenta zrezygnowałem.
I cóż pozostało Wronie. Jest liderem fragmentu częstochowskiej prawicy, na prezydenta kandyduje, ale sprawę jedności częstochowskiej prawicy pogrzebał. I znowóż musiał się uciec do kolejnego kłamstwa. Na swoich plakatach i ulotkach napisał chełpliwie i fałszywie: \”prawica wreszcie razem\”. I co: o Prawie i Sprawiedliwości, wraz z koalicją trzydziestu wspierających nas ugrupowań politycznych i stowarzyszeń społecznych Tadeusz Wrona zapomniał? O Lidze Polskich Rodzin też zapomniał?
– Podsumowując, kto i dlaczego popiera Ireneusza Gębskiego na prezydenta Częstochowy?
– Popieramy pana Ireneusza Gębskiego jako Prawo i Sprawiedliwość, wraz z koalicją trzydziestu ugrupowań i stowarzyszeń społecznych, ponieważ jest uczciwym, prawym człowiekiem, rozumiejącym i wrażliwym na sprawy zwykłych ludzi, kompetentnym, doskonale znającym skomplikowaną materię spraw ekonomicznych i społecznych Polski, regionu i Częstochowy, biegłym w zarządzaniu, finansach i inwestycjach; przy swoim olbrzymim doświadczeniu zawodowym i publicznym pozostał człowiekiem wolnym od bezpośredniej presji polityki – nigdy nie należał do żadnej partii politycznej; jest Ireneusz Gębski żarliwym polskim patriotą, wie co to służba Ojczyźnie i wie na czym polega polski interes narodowy – na dzisiaj, nade wszystko, w gospodarce. I potrafi go bronić. Popieramy wreszcie pana Ireneusza Gębskiego, ponieważ zna on i podziela nasze przesłanie polityczne. Ale atrakcyjność pana Ireneusza Gębskiego jako kandydata na prezydenta Częstochowy sięga przecież znacznie szerszych obszarów. Jako społecznik, działacz organizacji gospodarczych, inżynierskich, prezes Fundacji Na Rzecz Utworzenia Uniwersytetu Częstochowskiego jest w Częstochowie powszechnie znany, szanowany i lubiany. Dlatego właśnie, jako uczciwy człowiek, mądry gospodarz i gorący patriota może być Ireneusz Gębski tym właściwym, dobrym kandydatem dla wszystkich, którzy najważniejsze decyzje, także te wyborcze, podejmują w imię dobrej woli, bezinteresowności i zdrowego rozsądku.
– Gdyby miał Pan podać, bardzo krótko, dwa powody, dla których warto głosować na Pana Ireneusza Gębskiego, jako kandydata na prezydenta Częstochowy, to jak by one brzmiały?
– Po pierwsze, jest pan Ireneusz Gębski znakomitym kandydatem, idealnie wręcz pasującym do potrzeb naszego miasta: osobowością na miarę mądrego, ludzkiego, wielce kompetentnego gospodarza. Politycy już byli; rządzili Częstochową od 1990 roku; zdobywali, a zwłaszcza oddawali władzę w atmosferze zajadłych waśni i kontrowersji; czas najwyższy na gospodarza z prawdziwego zdarzenia.
I drugi powód: pan Ireneusz Gębski, wobec tak, na dzisiaj, ukształtowanej sytuacji polityczno – personalnej ma naprawdę olbrzymie szanse, by prezydentem Częstochowy zostać!
– Dziękuję za rozmowę.

ANDRZEJ KAWKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *