Adrian Kraś po pierwszym meczu o złoto w 1. Lidze: „Nie zwieszamy głów”


W premierowym finałowym starciu Tauron 1. Ligi górą była ekipa MKS-u Będzin, która pokonała u siebie Exact Systems Norwida Częstochowa bez straty seta. Spotkanie to miało miejsce w czwartek (11 maja). Po tej potyczce rozmawialiśmy z drugim trenerem częstochowskiego zespołu, Adrianem Krasiem.

Po wygranych półfinałowych meczach z Gwardią Wrocław 2:3 (na wyjeździe) i 3:0 (u siebie) wydawać się mogło, że do spotkania w Będzinie przystąpicie mocno rozpędzeni. Tymczasem czwartek, nie ma co ukrywać, nie był Waszym dniem…

– Trzeba pamiętać, że zespół z Będzina był w podobnej sytuacji. Tym bardziej, że MKS wygrał dwa ostatnie mecze z Visłą Bydgoszcz. Będzinianie grali w czwartek bardzo dobrą siatkówkę. Byliśmy zresztą na to przygotowani. Zwyczajnie po prostu sobie nie poradziliśmy. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak szukać pozytywów, na tym to polega. Nie zwieszamy głów. W szatni, już po pojedynku, podczas rozmów doszliśmy do wniosku, że jesteśmy tak naprawdę w lepszej sytuacji niż w trakcie półfinałów z Gwardią Wrocław. Z nią też przegraliśmy pierwszy mecz 0:3, z tą różnicą, że na własnym terenie. Czwartkowy mecz zakończył się takim samym rezultatem, również na korzyść naszych rywali. Wracamy do Częstochowy i liczymy na to, że w kolejnej potyczce wynik będzie w drugą stronę

Nadzieje mógł dawać jeszcze pierwszy set, w którym początkowo deptaliście mocno po piętach będzinianom. Ci jednak w końcówce Wam dość mocno odskoczyli. W kolejnych dwóch już pewnie gospodarze wygrali. Co w czwartek w Waszym teamie nie zagrało? Zagrywka, atak, obrona?

– Ciężko tak naprawdę powiedzieć co zagrało. Praktycznie w każdym elemencie byliśmy gorsi. Uważam, że trzeba docenić zespół z Będzina. My nie spisaliśmy się, jak powinniśmy. W piątek (12 maja – przyp. red.) będziemy mieli chwilę wolnego, więc wspólnie ze sztabem szkoleniowym wszystko to sobie przeanalizujemy. Wyciągniemy wnioski i zrobimy wszystko, żeby pokazać się z dużo lepszej strony już w poniedziałek (15 maja – przyp. red.) w następnym starciu.

A może dodatkowych problemów narobiła Wam tutejsza hala będzińska, a zwłaszcza głośny doping miejscowych kibiców?

– Można tak powiedzieć, ale wszystko musi być w naszych rękach i nogach. To my bierzemy na siebie odpowiedzialność za wynik. Na pewno jednakże w iluś procentach kibice zawodnikom MKS-u pomogli, bo są w swojej hali bardzo głośni. Było ich bardzo dużo. Nic nie stoi natomiast na przeszkodzie, aby w poniedziałek na naszą Halę Sportową Częstochowa przybyło jeszcze więcej fanów, zwłaszcza naszych, i stworzyć tak samo fantastyczną, głośną atmosferę.

Czyli motywacja przed poniedziałkowym spotkaniem jest zdecydowana?

– Jak najbardziej. Jesteśmy zmotywowani. Tak jak już wcześniej mówiłem, nie zwieszamy głów. Mamy ambicje jeszcze większe niż do tej pory. Liczymy na zwycięstwo.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

– Dzięki.

Rozmawiał: Norbert Giżyński

Foto. Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *