Rafał Sobański po drugim meczu finałowym Tauron 1. Ligi: Wierzyliśmy, że da się z MKS-em Będzin grać, jak i wygrać


Częstochowski Exact Systems Norwid Częstochowa nie składa broni w walce o awans do Plus Ligi. W poniedziałkowym, drugim finałowym spotkaniu pierwszoligowych zmagań zwyciężył nad MKS-em Będzin 3:1. Po tym starciu na gorąco przeprowadziliśmy rozmowę z kapitanem „Błękitno-Granatowych”, Rafałem Sobańskim, któremu wręczono statuetkę MVP.

Rafał, cóż to był za mecz… Po ponad dwugodzinnym boju zwyciężyliście 3:1. Czy zakładaliście taki scenariusz?

– Wierzyliśmy, że da się z nimi (siatkarzami MKS-u Będzin – przyp. red.) grać, jak i wygrać. Po czwartkowym „lekkim laniu” od nich w Będzinie, wyciągnęliśmy wnioski. Duże słowa uznania za to dla sztabu szkoleniowego. Nam również chwała za to, że zmiany, które sztab zarządził, potrafiliśmy wdrążyć w życie, w naszą grę. Przyniosło to zdecydowany efekt.

Długo zajęło Wam wyciąganie wniosków po minionym, nieudanym, czwartkowym meczu w Będzinie?

– Nie. Niemal od razu po tamtym meczu mieliśmy już pierwszy trening w sobotę (13 maja – przyp. red.). Zaczęliśmy od odprawy, na której przedstawiono materiał wideo. Wtedy trener jasno przekazał nam, co robiliśmy dobrze, a co źle. Jednocześnie zwrócił uwagę na to, co musimy zacząć robić, aby było lepiej. Tak to mniej więcej wyglądało.

Chciałbym się Ciebie zapytać o dwa sety, wpierw o partię nr dwa. Praktycznie od samego początku nie weszliście w nią najlepiej. Co się stało? Jakiś brak koncentracji?

– Tutaj należy pochwalić zespół z Będzina. W pierwszym secie widać było, że MKS mocno ryzykuje. W drugim zaś będzinianie zmienili taktykę w taki sposób, jakby zaczęli „dawać” nam piłkę, wprowadzając ją na zagrywce. My nie potrafiliśmy za bardzo skorygować naszego przyjęcia, troszeczkę „szarpaliśmy”. Naszymi błędami, które się nawarstwiały, uciekliśmy od tej naszej wcześniejszej gry. Ten set tak naprawdę w pewnym momencie można było już postawić na „stracenie” i myśleć już o następnym. Na szczęście udało się nam to przełamać w kolejnym secie.

W czwartej odsłonie z kolei w pewnym momencie wydawać się mogło, że wygraną mieliście już na wyciągnięcie ręki. Tymczasem MKS Będzin doprowadził do wyrównania i gry na przewagi. Może wtedy właśnie ten brak koncentracji Was naszedł?

– Być może gdzieś wkradł się ten brak koncentracji. Uważam bowiem, że tak naprawdę to nie Będzin nas przycisnął, lecz to my swoimi dwoma, trzema błędami doprowadziliśmy do takiego stanu rzeczy, samym sobie wprowadzając nerwówkę. To było widać. Na szczęście udało nam się to przedźwignąć i przechylić szalę zwycięstwa w tym meczu na naszą korzyść.

Zostałeś zawodnikiem MVP poniedziałkowego spotkania. Jesteś zaskoczony, że ta statuetka trafiła akurat w Twoje ręce?

– Przyznam, że troszkę śmiałem się do Pana Komisarza, że ta nagroda była chyba nieco naciągana. Powiem bowiem szczerze, że w poniedziałek grałem „w kratkę” i zdaje sobie z tego sprawę. Wprawdzie według ilości zdobytych punktów, byłem może i najlepszy w drużynie. Moim zdaniem jednak w przyznawaniu miana MVP nie chodzi tylko o wywalczone punkty, ale także o to, kto je zdobywa w najważniejszych momentach. Myślę zatem, że przynajmniej dwie osoby w tym aspekcie, pociągnięcia gry zespołu i wzięcia na siebie odpowiedzialności były ważniejsze ode mnie.

Możesz zdradzić nazwiska tych osób, które masz w tym momencie na myśli?

– Na pewno byli to Damian Kogut i Krzysztof Gibek.

Przed Wami już trzecia potyczka z MKS-em Będzin w finale Tauron 1. Ligi. Może w końcu czas na przełamanie tej klątwy, jaką jest hala „Arena Bedzin”?

– Udało nam się przełamać złą passę w „Hali Orbita” przeciwko tamtejszej Gwardii Wrocław, więc na pewno jest to możliwe również w Będzinie. Zdajemy sobie jednak sprawę, że czeka nas tam bardzo ciężkie starcie. Z pewnością też gracze MKS-u wyciągną wnioski po poniedziałkowym pojedynku. Ten fakt także może oznaczać, że będzie to kolejna twarda batalia.

Dziękuję Ci bardzo i gratulacje zwycięstwa oraz nagrody MVP.

– Dzięki wielkie.

Rozmawiał: Norbert Giżyński

Foto. Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *