“Nie będziemy kolonią”


PREZES PiS JAROSŁAW KACZYŃSKI O PAŃSTWIE I NARODZIE POLSKIM

16 marca br. Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości odwiedził Częstochowę. W auli częstochowskiej „Solidarności”, przy ul. Łódzkiej 8/12 słuchało go blisko 400 osób. Wystąpienie prezesa Kaczyńskiego skupione było wokół fatalnego stanu duchowego i gospodarczego naszego kraju.
Przed spotkaniem z częstochowianami prezes Jarosław Kaczyński udzielił wywiadów kilkorgu dziennikarzom z różnych częstochowskich mediów. W rozmowie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim w spotkaniu uczestniczyli: Piotr Kudlik z Telewizji Orion, Zdzisław Makles z Radia Katowice, Janusz Mazur z Gazety Solidarnej, Mariusz Książek z Tygodnika Katolickiego „Niedziela”, Adam Świerczyński z „Życia Częstochowskiego, Agnieszka Kolbe z portalu „wCzestochowie.pl” oraz Anna Dąbrowska i Urszula Giżyńska z „Gazety Częstochowskiej”. Poniżej prezentujemy przebieg rozmowy.

Piotr Kudlik: Jaki jest cel wizyty pana premiera w Częstochowie? Pojawiają się głosy o przyspieszonych wyborach, czy przyjazd pana prezesa z tym się nie wiąże?
– Spotkania z Polakami w różnych regionach kraju to rutyna działalności politycznej. W Częstochowie, począwszy od 1990 roku, byłem dziesiątki razy i znakomicie pamiętam pierwszą wizytę, którą zapewne też dobrze pamięta tu dzisiaj obecny obok mnie Szymon Giżyński. Tym razem rozpoczynam objazd województwa śląskiego. Zacząłem od Ziemi Częstochowskiej, później odwiedzę Zagłębie, Górny Śląsk i Podbeskidzie. Objazd nie ma celów wyborczych. Jestem zwolennikiem tezy, że do wyborów jeszcze daleko. Założeniem wizyt jest zorientowanie się w aktualnej sytuacji w kraju. I nie chodzi tu o struktury partyjne, w tym obszarze doskonale znamy sytuację. Chodzi o nastroje naszych zwolenników i o to, by przekazać – możliwie głośno – naszą diagnozę i propozycje jak Polską rządzić lepiej niż jest ona rządzona dzisiaj. W naszym przekonaniu jest ona rządzona bardzo, bardzo źle. I są tego konkretne przyczyny. Można powiedzieć, że płacimy dzisiaj cenę za kilka lat rządów PO i to w odniesieniu do różnych dziedzin naszego życia. Kosztami rządów PO są zbyt wysokie opłaty za lekarstwa, zamykane szkoły, podwyższane opłaty za przedszkola, likwidowane agendy urzędów państwowych i społecznych. To wszystko ma wspólny mianownik. To cena za nieodpowiedzialną, irracjonalną politykę, wynikająca z braku umiejętności.

Adam Świerczyński: Czy jednak nie powinno dojść do przyspieszonych wyborów, bo jeżeli jest źle, to trzeba to zmienić?
– W polityce jest tak, że obowiązuje pewien cykl, w przypadku wyborów możemy mówić o cyklu konstytucyjnym, Jeżeli nie dzieje się nic nadzwyczajnego, a to zależy od społeczeństwa, to ten cykl ma swoje etapy i etap wyborczy mamy już za sobą. Wybory parlamentarne odbyły się w 2011 r. Następne – nie ukrywam, że średniej wagi – to europejskie w 2014 r., i bardzo ważne w 2014 – samorządowe. Do wcześniejszych wyborów może dojść w przypadku gwałtownych wydarzeń społecznych. My sobie takich wydarzeń nie życzymy, zawsze ich konsekwencją są trudne sytuacje.

Urszula Giżyńska: Gdyby jednak doszło do wcześniejszych wyborów parlamentarnych, to czy Prawo i Sprawiedliwość jest na taką ewentualność przygotowane?
– Jesteśmy przygotowani, ale mój objazd kraju, który aktualnie trwa nie ma z wyborami nic wspólnego. Zakładam, że wybory parlamentarne odbędą się w normalnym cyklu.

Anna Dąbrowska: Czy pan premier uważa, że wojna z Kościołem, którą prowadzi od kilku miesięcy obecny rząd, to przejaw siły czy słabości premiera Tuska?
– Sądzę, że jest to próba poszukiwania elektoratu po lewej stronie. W pewnej części tego elektoratu są silne emocje antyklerykalne. Istnieje pewnego rodzaju mitologia, odnosząca się do rzekomego bogactwa Kościoła, mitologia, która jeszcze ciągle trwa w szczególności w słabiej wykształconych i słabiej przygotowanych kulturowo grupach społecznych. I jest to próba zwrócenia się do nich. To pokazuje niebywały wręcz cynizm, zwłaszcza w kontekście, że przypomnę, branego na prędce ślubu kościelnego przez Donalda Tuska, po dwudziestu kilku latach pożycia małżeńskiego, jego deklaracje katolickie, uczestnictwo dniach skupienia. A teraz – zgadzam się z panią – mamy wojnę. To jest uderzenie w podstawy funkcjonowania Kościoła, to są akty o wrogim charakterze. Do tego dochodzą dążenia do usunięcia nauki religii w szkołach. Tu mamy też do czynienia z innym zjawiskiem. Ten rząd bowiem nałogowo łamie prawo. To wynik typu kultury, jaką on reprezentuje. To nie są ludzie, którzy rozumieją, że trzeba prawo przestrzegać. Przez wiele lat była łamana Konstytucja, przypomnę, co działo się w stosunku do śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Łamany jest też Konkordat. To nawiązanie do praktyk komunistycznych. To jest nałóg, ale to nie jest przypadkowe. Do władzy doszła formacja kulturowa o charakterze nuworyszy.

Anna Dąbrowska: Jak pan premier skomentuje informację, że razem z podpisaniem paktu fiskalnego premier zgodził się i to bez akceptacji rządu na dodatkowe uzgodnienia regulujące procedury postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości przeciw państwom, które naruszą reguły paktu.
– To ten sam nałóg, ale tu w grę wchodzą międzynarodowe interesy Polski. Pakt fiskalny jest radykalnym podważeniem Konstytucji Unii Europejskiej. Kraje w Unii, zwłaszcza takie jak Polska, powinny strzec, by prawo unijne było przestrzegane, a ten rząd nie tylko nie strzeże, ale zgadza się na wszystko, co nam się narzuca. Przed wejściem do Unii – ale jako zwolennicy wejścia Polski do UE – ostrzegaliśmy, że w Europie narasta hegemonizm, zjawisko, które przeczy istocie całego przedsięwzięcia. EWG, a później Unia, były wielkim sukcesem, bo były to sposoby organizowania międzynarodowego życia w Europie z odwróceniem wcześniejszych zasad dominacji najsilniejszych. Na przykład, Luksemburg miał prawo weta. Później od tego zaczęto odchodzić, w latach 80. i 90. wyraźnie było widać tendencję narastania hegemonii. Odrzucono wszelkie pozory. A Donald Tusk – jak niektórzy twierdzą, w nadziei, że zostanie przewodniczącym Komisji Europejskiej – co jest kwestią czysto prywatną, na przykład: Barroso jest przewodniczącym Unii, Portugalia pada – godzi się na minimalizację roli Polski. To zgadzanie się premiera na wszystko jest zabieganiem o wymarzone stanowisko.

Mariusz Książek: Powiedział pan, że z radością stanie przed Trybunałem Stanu, co zapowiada PO, bo wtedy będzie mógł pan powiedzieć wszystko. Co pan miał na myśli?
– Dokładnie, to co powiedziałem. Oskarżony ma prawo, zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego, mówić wszystko. Nie obowiązują go żadne ograniczenia, tajemnice. Bardzo chciałbym znaleźć się w takiej sytuacji, że wszystko co mam w głowie, a przez ponad dwadzieścia lat zgromadziłem sporą wiedzę, mógłbym wreszcie powiedzieć. I będzie bardzo ciekawie.

Anna Dąbrowska: Gdyby był pan dzisiaj premierem polskiego rządu, czy i jak wsparłby pan Węgry?
– Całkowicie zgadzam się z tym co powiedział premier Viktor Orbán: „Nie będziemy kolonią.”, bo rzeczywiście słabszym państwom europejskim proponowany jest status kolonialny. To samo powinien powiedzieć premier Polski, bo chociaż jesteśmy cztery razy większym krajem niż Węgry, to na Zachodzie jesteśmy odbierani inaczej. W dużej mierze jest to nasza własna wina, taka polska mikromania, szczególności tzw., pożal się Boże, elit. Podczas wejścia Polski do Unii prowadzono badania, w których pytano przeciętnych zachodnich Europejczyków o to, który kraj jest większy: Polska czy Węgry. Większość ankietowanych odpowiedziała że Węgry. To efekt ogromnej winy polskich elit, bardzo złych elit, a chcę podkreślić, że jeśli chodzi o PiS, to my się traktujemy jako kontrelitę. Status Polski byłby inny, gdyby rząd prowadził normalną politykę, w ramach której szuka się źródeł siły. Źródeł lewarowania kraju, to co robiliśmy, gdy byliśmy przy władzy i co robił śp. Lech Kaczyński. Gdyby obecny rząd postępował podobnie, to w Europie środkowej byłby silny układ między trzema premierami: polskim, czeskim i węgierskim. A to już oznacza w Unii pewną siłę i musiano by się z nami bardziej liczyć. My to robiliśmy i to się świetnie sprawdzało. Podczas obrad NATO w Bukareszcie, koalicja, którą stworzył mój brat, mogła powstać dzięki takiej polityce. Udało się stworzyć wówczas koalicję, która przycisnęła do muru panią Merkel. Teraz, gdy zgłuszeni przez kolejne akty szaleństwa kierownictwa Unii Europejskiej, zawetowaliśmy kolejne skrajnie dla nas niekorzystne, zwłaszcza dla naszego regionu, jak podnoszenie redukcji emisji CO2, to pani komisarz stwierdziła, że oni to obejdą. Kiedy myśmy wetowali układy z Rosją, to pani Merkel jeździła do Samary załatwiać sprawy Polski. I to jest ta różnica, między traktowaniem naszego rządu i obecnego PO przez największych w Unii.

Janusz Mazur: Jak ocenia pan prezes przekazywanie obowiązków samorządu na rzecz organizacji pozarządowych? Jak to można zatrzymać ten proceder?
– To można zatrzymać i jest to kwestia woli władzy. Ta władza jest kierowana przez człowieka, który deklarował się kiedyś jako skrajny liberał. Gdy prowadziliśmy rozmowy w sprawie koalicji, to zawsze naszymi partnerami byli Donald Tusk i Krzysztof Bielecki – i mówili, że nawet więzienia powinny być prywatne. To też kwestia przestrzegania prawa. By państwo było praworządne, to musi po pierwsze istnieć równowaga społeczna pomiędzy różnymi siłami, wtedy państwo jest regulatorem. W Polsce tej równowagi nie ma. W Polsce ta grupa, która wyrasta z komunistycznej nomenklatury, która zmieniła władzę na własność i dokooptowała do siebie trochę innych ludzi, nawet z dawnej „Solidarności”, ma tak wielką przewagę nad innymi, że strukturalnie Polska nie spełnia wymogów państwa praworządnego. Musi nastąpić proces internalizacji zasad praworządności przez rządzących, a by to się stało, muszą oni wywodzić się z określonego typu kultury, bo przestrzeganie prawa wymaga określonego typu kultury, charakterystycznego dla elit europejskich. Ta grupa, która dzisiaj rządzi z elitami europejskimi, delikatnie mówiąc, nie ma nic wspólnego.

Janusz Mazur: Aktualnie rząd chce dokonać zmiany systemu emerytalnego. Jak to widzi opozycja?
– Jesteśmy przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Jesteśmy za tym, że jeśli ktoś chce pracować do 67 lat, to niezależnie czy jest kobietą czy mężczyzną, może pracować. Jesteśmy za tym, by był wybór OFE, albo powrót do ZUS. Jesteśmy za tym, by opodatkować, to co jest 2,5 razy powyżej przeciętnej krajowej, za rezygnacją emerytur kapitałowych, powrotem do zasady solidarności społecznej, przy czym to musi oznaczać, że jest minimalna i maksymalna emerytura. Mamy w tej chwili w Polsce, sytuację, że były komendant straży pożarnej, przy całym szacunku dla komendanta, ma 14 tysięcy zł emerytury, a były prezydent Polski – 4,4 tys. zł. Nie jestem wielbicielem tego prezydenta, ale jest to sytuacja postawiona na głowie, pełne szaleństwo.

Zdzisław Makles: A jak pan prezes widzi emeryturę dla wszystkich w wieku 65 lat?
– Ja bym utrzymał 60 lat dla kobiet, 65 lat dla mężczyzn i 67 lat dla tych, co chcą pracować dłużej. Pani po 60., która w supermarkecie musi pchać wózki, wykonywać ciężką pracę, to wielka przesada.

Zdzisław Makles: Czy jest w pana ocenie szansa na kompromis, może nią jest propozycja prezydenta Komorowskiego, by nie tak ortodoksyjnie podchodzić do 67 lat?
– Nie widzę tu okazji do kompromisu. Nasz system emerytalny trzeba zmienić, trzeba wrócić do zasady solidarności społecznej, bo ona została odrzucona, i oprzeć go na ZUS-kich ubezpieczeniach, bo to jest jedyna zasada, na której można oprzeć sprawiedliwy system emerytalny. Zamożniejsi mogą ubezpieczać się dodatkowo, natomiast wszystkich trzeba zabezpieczyć, na zasadzie „od minimum do maksimum”. To maksimum nie może być zbyt wysokie, musi być w pewnej zależności od płac, tak jak to było do niedawna. To był system, który w zmodyfikowanej formie powinien powrócić. A jeśli ktoś mówi, że jest to nie do wytrzymania ze względu na zmiany demograficzne, to powiadam tak: Jeśli Polska zostanie odblokowana i będzie się mogła szybko rozwijać, to jest on do wytrzymania. Jeśli jednak ma się rozwijać na zasadzie, że przedsiębiorstwo musi najpierw wojować z urzędnikami, a potem wykonywać to, co jest istotą jego pracy, to nie wytrzymamy, ale wtedy niczego nie wytrzymamy.

Zdzisław Makles: To może jest nić porozumienia w deregulacji zawodów? Czy propozycja Prawa i Sprawiedliwości, programowa i fundamentalna, deregulacji 200. zawodów mogłaby być dołączona do 40. zawodów listy PO.
– Na to liczymy. To wymaga zmiany Konstytucji, ale obie partie chcą tego, i my to proponujemy. Będziemy rozmawiać z ministrem Gowinem i wiążemy z tym duże nadzieje.

Zdzisław Makles; Tylko rozmowa resortowa, bez rozmów premiera z panem prezesem?
– Nie chcemy tu wchodzić w przedsięwzięcia propagandowe, zwane dzisiaj pijarowskimi. Taka rozmowa miałby taki charakter i byłaby wykorzystywana propagandowo, co mogłoby zaszkodzić sprawie. Ja do tego teatru iść nie chcę, a już na pewno nie chcę w nim występować.

Zdzisław Makles: Jak pan premier ocenia punkt wyjściowy w dyskusji na temat finansowania Kościoła, czyli 0,3 procent na rzecz związków wyznaniowych?
– To pułapka, w którą próbuje się Kościół wciągnąć, która może być zabójcza dla finansów Kościoła. Tą drogą można szybko dojść do takiego stanu, że ludzie przestaną dawać ofiary. A płacących może być mało i w efekcie Kościół będzie musiał się zwijać. Nie dlatego, że będzie mniej wierzących, ale dlatego, że będzie dysponował coraz mniejszą pulą pieniędzy. Powtarzam: to robota wyjątkowo perfidna.

Urszula Giżyńska: Prezydent Komorowski zapowiedział, że nie wybiera się na obchody rocznic ani do Katynia, ani do Smoleńska. Nie będzie więc na miejscu narodowych tragedii państwowych obchodów, również drugiej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem. Jak pan prezes ocenia decyzję prezydenta Komorowskiego? I jak Prawo i Sprawiedliwość będzie rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem obchodzić?
– Będziemy w Warszawie. Jak zwykle obchody rozpocznie Msza św. o godzinie 8.00, później złożenie wieńców i zapalenie zniczy pod pałacem prezydenckim i na grobach wszystkich naszych koleżanek i kolegów, którzy zginęli i są pochowani w Warszawie. Przed pałacem prezydenckim będzie telebim, na którym będą pokazywane filmy związane z katastrofą. Pojawię się przed pałacem o godz. 16.30 i przemówię do zgromadzonych, wcześniej o godz. 14. rozpocznie się wielka konferencja poświęcona polskim sprawom, ale organizowana ku pamięci Lecha Kaczyńskiego. Wieczorem o godz. 19.00, jak zwykle w katedrze, będzie kolejna Msza święta, po której odbędzie się marsz pod pałac prezydencki. Krótko mówiąc rocznicę będziemy czcili jak co miesiąc, tylko nieco okazalej.

Urszula Giżyńska: Czy z tej okazji będzie zjazd do Warszawy członków PiS-u?
– Nie. Chcemy zrobić to co zwykle, ale w bardziej okazałej formie. Zwykle o godz. 16.30 nie przemawiam pod pałacem, teraz liczymy, że gromadzi się tam więcej osób. Będą też oczywiście uroczystości w całym kraju. A jeśli chodzi o nieobecność prezydenta w Smoleńsku. Cóż, nie wiem, czy to jest osoba, która tam powinna bywać. Proszę sobie przypomnieć te słowa: „Jaki prezydent, taki zamach.” Wszyscy wrogowie mojego brata na świecie, a on miał wrogów na świecie i to bardzo poważnych, musieli właściwie zrozumieć te słowa. Więc pan Komorowski może po prostu ma jakieś wyrzuty sumienia.

Urszula Giżyńska: Jaka jest pana opinia w sprawie braku w Warszawie pomnika ku czci poległym pod Smoleńskiem?
– To jest po prostu wielki strach przed tym wszystkim, co wiąże się z tą katastrofą. Przecież odpowiedzialność moralna i polityczna tego rządu i obecnego prezydenta za tę katastrofę jest dla Polaków poza wątpliwością. Coraz więcej na ten temat wiemy. Mam nadzieję, że przyjdzie czas takich śledztw, w których nie będzie żadnych ograniczeń i wtedy dowiemy się jeszcze więcej.

(Przebieg rozmowy częstochowskich dziennikarzy z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim podaliśmy zgodnie z kolejnością zadawanych pytań – red.)

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *