Między snem a przebudzeniem


W tym krótkim momencie morfiści (tak nazywają siebie członkowie Stowarzyszenia Twórców Sztuki Nowej Idei „Morfizm”) poszukują inspiracji. Dorobek ich twórczości można zobaczyć w klubie Paradoks, gdzie wystawili swoje prace.

Na ekspozycję składają się obrazy czterech artystów – prezesa Stowarzyszenia Mirosława Mirell Małasiewicza, Dariusza Ślusarskiego oraz Lidii Połeć i Krzysztofa Żyngiel, którzy do morfistów nie należą. Ich malarstwo, choć wsparte wspólną ideą, w rzeczywistości jest dość różnorodne. Ślusarski koncentruje się na postaciach, przedstawianych surrealistycznie, zdecydowaną, wyrobioną kreską. Jego portret Tomasza Sętowskiego wywiera szczególne wrażenie. Częstochowski artysta jawi się na nim pełen twórczego uniesienia, z rozognioną fryzurą. Obrazy Małasiewicza to z kolei pojedyncze wizje, przynoszące skojarzenia z fantastyką. Ich głównym atutem jest wyrazisty koloryt. Sceny z pogranicza jawy i snu są widoczne także na płótnach Krzysztofa Żyngiel, które są jednak dużo bardziej rozbudowane. Przedstawiają pełne historie, niosące często fatalistyczne przesłania, wzbogacone nierzadko sentencjami w języku łacińskim. Do tego stylu najmniej wydają się pasować obrazy Lidii Połeć, której domeną są krajobrazy. Choć w nich także zaznaczone są elementy tajemniczej nierealności.
Działalność morfistów to nie tylko praca twórcza. Przypisali oni sobie własną ideologię, której podstawą jest pojmowanie rzeczywistego świata jako stanu przejściowego w drodze do prawdziwej, wiecznej krainy. Formy, które starają się przedstawiać na płótnach, mają pochodzić właśnie stamtąd, a ich odbić poszukują w końcowej fazie snu, która ma stanowić pewnego rodzaju lustro. – Przywiązujemy dużą wagę do przedmiotu przedstawianego w obrazie. Staramy się unikać zbyt dużych uogólnień, nadmiernej syntezy i abstrakcji, aby nie zatracić przekazu, płynącego z owych tajemniczych form – tłumaczy prezes Małasiewicz.
Pod tą swoistą filozofią nie do końca podpisuje się Krzysztof Żyngiel. – Zgodziłem się wziąć udział w tym przedsięwzięciu, ponieważ jeden z moich dobrych znajomych maluje, podobnie jak ja, światy fantastyczne. Natomiast nie uważam siebie za morfistę. E bardzo małym stopniu nawiązuję do tego manifestu. Moje prace, malowane w pozornie ładnych kolorach, mają przede wszystkim ostrzec widza przed apokalipsą, która według mnie już się rozpoczęła – podkreśla.
Wystawione w Paradoksie obrazy z pewnością nie każdemu przypadną do gustu, ze względu na przedstawiane na nich specyficzne, często niejednoznaczne treści, które bardziej konserwatywnym odbiorcom mogą się źle skojarzyć. Ale naprawdę warto się z nimi zapoznać i ocenić samemu. Należy się jednak pospieszyć, ekspozycja będzie wisieć w klubie jazzowym jedynie do końca lutego.

DeKa

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *