Muzyka, to jego życiowy narkotyk


LUDZIE REGIONU

Moja babcia Marianna Pietryka była znaną w gminie (Poczesna) śpiewaczką, a nawet użyczała swego głosu Polskiemu Radiu w Katowicach, a pierwszym nauczycielem muzyki był ojciec Władysław, opowiada swe życiowe dzieje Józef Pietryka, znany w Częstochowie jak i w całym regionie śląskim – muzyk i kolekcjoner unikalnych staroci muzycznych. Już w szkole podstawowej, nauczyciel J. Żak widząc moje zamiłowania, dał mi do ręki pierwszą z prawdziwego zdarzenia harmonię i pierwsze na niej, lekcje gry. Kiedy zaczynałem swe 15 lecie, ojciec przywiózł od wujka Francji włoską harmonię Paolo-Soprani-Italia. Mieniła się pięknym, czerwonym kolorem i cudownym brzmieniem głosów. Kiedy na niej gram, odchodzę razem z jej zaczarowanymi melodiami w odległy od rzeczywistości, zupełnie inny świat. To jest mój narkotyk i pozostanę z nim chyba do końca moich dni, powiedział pan Józef.
Ale, życie i świat są takie jakie są. Na chleb pracowałem w Przedsiębiorstwie Kopalń Rud Żelaza “Osiny”, a po normalnej szychcie grałem w wielu zespołach muzycznych m. in. w: Gminnym Ośrodku Kultury w Pocześnie, w orkiestrze kopalnianej, a także kierowałem zespołem, który koncertował dla turystów w podziemiach zabytkowej Kopalni Rudy Żelaza “Szczekaczka” (dziś już niestety, zalana i zniszczona, ponieważ władzom częstochowskim zabrakło pieniędzy do jej utrzymania). W roku 1999 odszedłem na zasłużoną emeryturę. Mając z tego tytułu już więcej wolnego czasu, zacząłem szukać po całej Polsce, różnych zabytkowych instrumentów związanych z muzyką, zwłaszcza harmonie. Na jednym ze strychów u przedwojennego grajka weselnego znalazłem właśnie taki zabytek; pochodził z lat dwudziestych. Później grzebiąc na targach w różnych starociach, odnalazłem dalsze tego rodzaju rarytasy, już dziś muzealne. To były harmonie mające swój rodowód z cieszącego się w kraju zasłużoną sławą częstochowskiego sklepu-wytwórni braci Gawronów. Za groszowe pieniądze dotarł do mnie, także unikalny bas nożny, używany na przełomach wieku XIX i XX głównie na Śląsku. Żaden z opisanych instrumentów, który nabyłem, ze względu na jego zły stan, zupełnie nie nadawał się do gry. To były kompletne wraki przechowywane w domowych rupieciarniach, zjedzone przez mole i korniki. Aby, przywrócić im dawną świetność i brzmienie, remontowałem je dniami i nocami przez wiele lat Niektóre części dorabiałem sam, niektóre ściągałem z targów starociami, a nawet szukałem ich poza granicami kraju. W ten sposób mówiąc szczerze, prawie z zegarmistrzowską precyzją, odnowiłem od nowa wiele instrumentów, w tym 10 harmonii. Każdy z nich zachował nie tylko swój pierwotny urok zewnętrzny, ale i piękno odtwarzanych melodii.
W chwilach wolnych od przywracania dawnego uroku i świetności instrumentom muzycznym, pan Józef przerobił we własnym zakresie swego fiata-125 na dwuosobowy kabriolet i przystosował go do holowania przyczepy gospodarczej. W jego, że tak powiem muzealnym obejściu można obejrzeć, także: stare pługi i brony wytwarzane w nieistniejącej już Fabryce Maszyn Rolniczych w Gidlach, XIX-wieczne pralki do bielizny, góralskie wyciskarki do sera, maszynki do mielenia ziarna na mąkę, stare kopalniane karbidówki, kaski górnicze, motorowery i itp. starocie.
Tekst i zdjęcia –

JERZY OSTROWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *