Pielęgniarki walczą o podwyżki


POWRÓT PROTESTU

Poniedziałek 21. stycznia do ogólnopolskiego protestu pielęgniarek włączyły się wszystkie nasze szpitale. Miejski i Tysiąclecie oflagowano, na Parkitce, w Blachowni, Kłobucku, Myszkowie i Lublińcu siostry na dwie godziny, od 8. do 10., odeszły od łóżek. W poradniach przyszpitalnych lekarze sami przyjmowali pacjentów, przy łóżkach pozostały tylko pielęgniarki oddziałowe. Bez opieki nie zostały OIOM-y

Na Parkitce w proteście uczestniczyło blisko 450 osób ze Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych oraz Techników Radiologii i Fizjoterapii. Żądają 500 zł podwyżki, czyli połowę tego, co otrzymali lekarze. – Sytuacja jest napięta, bo ta grupa zawodowa czuje się pokrzywdzona. Ale na dzisiaj nie mogę nic obiecać, bo mamy kontrakt jedynie na styczeń. Czekamy na umowę, która pokryje rzeczywiste koszty placówki – mówi dyr. szpitala Zbigniew Strzelczak. Jak zauważa sytuacja będzie się pogarszać, jeżeli w służbie zdrowia nie nastąpią systemowe rozwiązania na szczeblu ministerialnym, umożliwiające normalną pracę szpitalom. Niemniej nie odwraca się od problemu. – Cały czas jestem w kontakcie z pracownikami i negocjujemy – mówi. Potwierdza to przewodnicząca ZZPiP Karina Blumberg. – Dyrektor wykazuje wolę rozmów. Wie że podwyżki są potrzebne – mówi przewodnicząca. Pielęgniarki wystosowały pismo do minister zdrowia z prośbą o mediacje. – Oczekujemy na odpowiedź ze strony ministerstwa i rozmowy z nią lub jej przedstawicielem. Gdy był strajk lekarzy przyjechał sam minister Piecha. Liczymy, że teraz nasze problemy potraktowane będą poważnie – mówi K. Blumberg. Akcentuje potrzebę mediacji, która nie dopuści do drastycznych rozwiązań, podobnych do tych, które placówka przechodziła podczas strajku lekarzy. – Chcę podkreślić, że ten szpital i pacjenci nie zasługują na kolejną i niepotrzebną ewakuację. To groziłoby dużym niebezpieczeństwem. Liczymy na pokojowe rozwiązanie problemu – mówi.
Ugodowe nastawienie sióstr wyraziło się przede wszystkim w jednodniowym proteście, na razie praca przebiega normalnie. Bardziej zdeterminowane są pielęgniarki w szpitalu w Blachowni. Tu protest – przystąpiły do niego 122 pielęgniarki – trwać ma bezterminowo, bo nie uzyskano porozumienia z dyrektorem. – Przez tydzień, będziemy codziennie opuszczać chorych na dwie godziny. Jeżeli to nie pomoże, zaostrzymy formę protestu, na pewno poprzez wydłużanie czasu odchodzenia od łóżek – zapowiada przewodnicząca związku Małgorzata Kowalik. Pielęgniarki są oburzone wysokością podwyżki, jaką przedstawił im dyrektor. – Do 150 złotych, które przyznano w listopadzie ubiegłego roku zaproponował nam jeszcze 50 zł. To przy podwyżkach lekarzy jest śmieszne. Parę dni temu lekarze z II stopniem specjalizacji dostali 800 zł, z I – 600 zł, a bez specjalizacji – 500 zł. Dodatkowo od tego roku zmieniły się zasady i kwoty te weszły do grupy. Nie możemy się na to zgodzić, bo mamy najniższe pensje w regionie. Uważamy, że obowiązuje równość obywateli i pracowników – mówi M. Kowalik. Dyrektor lecznicy Andrzej Mierzwa ma patową sytuację. – Pracownice żądają podwyżek w takim samym procencie (40 proc.) co lekarze. Na to nie mam funduszy. Nie ma podpisanego kontraktu, wszyscy czekamy na rozwiązanie odgórne – mówi. Ale pielęgniarki nie przyjmują tego do wiadomości. – Dla lekarzy znalazły się pieniądze mimo braku kontraktu. Za jeden dyżur płaci się im prawie tyle, co pielęgniarce za cały miesiąc – komentuje przewodnicząca.
W poniedziałek (21. stycznia) w szpitalu trwały mediacje, w których podjęli się senator PiS Czesław Ryszka i starosta Andrzej Kwapisz. – Senator zaproponował, by dyrektor dał nam taką samą – procentowo – podwyżkę jak lekarzom. Zgadzamy się z jego sugestią – mówi Kowalik.
W Miejskim Szpitalu Zespolonym, gdzie większość pracowników zrzeszona jest w NSZZ „Solidarność”, siostry nie odeszły od łóżek. Aktualnie trwają tam negocjacje dyrekcji z „Solidarnością” odnośnie układu zbiorowego, który ma obowiązywać w palcówce – MSzZ został poddany restrukturyzacji i funkcjonuje już jako miejska spółka handlowa. To zdaniem przewodniczącego Mirosława Kowalika jest gwarancją płac stabilności pracy.
Podwyżki pertraktują mniejsze szpitale powiatowe. W Kłobucku dyrektor Marian Nowak zamierza dać po kilkanaście procent, co ukształtuje pensje w granicy od 1300 do 1700 zł. Negocjacje trwają także w Miejskim Szpitalu Zespolonym oraz w Lublińcu i Myszkowie.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *