POKAŻCIE SIĘ!


W domu i na świecie – RYSZARD BARANOWSKI

Wkroczyliśmy w czerwiec, gdy dzieci i młodzież myślą już o końcu nauki i cudownych wakacjach. Moi studenci przeżyli już dyskotekowe i grillowe juwenalia; pilnie zjawiają się na zajęciach, chcąc przypomnieć o swoim istnieniu i nadziei na dobre zaliczenie przedmiotu (wykładam historię i teorię środków przekazu oraz techniki reklamy). Mają dobrą orientację w panującej na tym polu modzie, dlatego ćwiczenia z pisania scenariuszy promocji i kampanii idą jak po maśle. W przyszłości niejeden z nich (to domena mężczyzn!) ma szansę stać się opływającym w dostatek twórcą lub menadżerem w branży. Dziewczęta też nie zostają w tyle, gdyż uzupełniają męską wyobraźnię swą wrażliwością estetyczną i znajomością konkretu. Wiem już, że będą oni uważnymi i sceptycznymi odbiorcami wszelkiego kitu, który wciska się do naszych oczu za pośrednictwem telewizji, radia, prasy, folderów i plakatów.
Czy ogół Polaków też się tak szybko uczy? Marny stan wykształcenia wykazywany przez statystykę i badania socjologiczne mógłby sugerować słabą odporność na sugestie sprzedawców towaru, także tego politycznego. Mieliśmy już do czynienia z cudami na tym pierwszym polu, gdy obmyślona w każdym szczególe kampania powodowała wzrost obrotów o kilkaset procent – efekt nieznany w świecie dojrzałej gospodarki rynkowej. Ta podatność przerażała niektórych komentatorów politycznych, którzy znane z reklamy mechanizmy “wpajania” i “wciągnięcia” widzieli także w zaskakującym wzroście popularności nieznanych lub nielubianych polityków. Trzeba sprawiedliwie przypomnieć, że jeszcze zajadlej atakowano polski ciemnogród – głosując na Tymińskiego i Wałęsę nie dorośliśmy do pochwały przez “ludzi rozumnych”. Ta zmora śni się wielu “ludziom słowa i pióra” (piszą i robią koło pióra) do dziś. Komentując sukcesy Haidera w Austrii i Le Pena we Francji wskazują na potrzebę podobnego izolowania naszych populistów z Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin.
Wszystko wskazuje na to, że jesienią reklamiarze zarobią na polityce więcej niż kiedykolwiek w III Rzeczypospolitej. Przykład idzie z wielkich miast – Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania… Jak powszechnie wiadomo, w Sejmie przepadł dziwaczny pomysł mieszanej ordynacji, który zasadę bezpośrednich wyborów prezydentów, burmistrzów i wójtów zmieniłby w farsę. A wszystko to z powodu braku umiejących gadać, przystojnych i popularnych w społeczeństwie kandydatów. Niewielu takich zapisało się do SLD, by stać się senatorami, posłami, ministrami i prezesami! Za to w opozycji aż roi się od barwnych postaci, mówiących do rzeczy i spragnionych osobistego sukcesu. W stolicy mówi się o senatorze Marku Balickim (dawniej w Unii Wolności – dziś w SLD), który ani się umywa do kandydatury Andrzeja Olechowskiego i zgłoszonego w sobotę Lecha Kaczyńskiego. Jak kiepski żart brzmi wiadomość, że do ratusza przy placu Bankowym wybiera się też Andrzej Lepper. Poznaniem chce rządzić niezależna i energiczna Aldona Kamela Sowińska, która dała się poznać publiczności z wyrzucenia szefa Samoobrony ze swego ministerstwa. Niemal pewne jest zgłoszenie Jana Marii Rokity w Krakowie, Kazimierza Ujazdowskiego we Wrocławiu oraz liderów Platformy Obywatelskiej w Gdańsku czy Lublinie.
Niedawno “Newsweek-Polska” zamieścił zdjęcie Wiesława Marasa, jako “znanego kandydata SLD na prezydenta Częstochowy”. Sprawujący dziś tę funkcję Maras musi być poważnie traktowany przez każdego odważnego zawodnika z konkurencyjnych ugrupowań. Wiadomo dziś o dwu blokach wyłonionych z rozgromionego AWS-u i paru pomniejszych inicjatywach, których nigdy nie brakowało w samorządowej rywalizacji. Miejsc w Radzie Miasta będzie jednak niemal połowę mniej (dziś 50, we wrześniu 28), co studzi zapały chętnych do wdawania się w walkę. Co innego fotel prezydenta sporego miasta o dobrych dochodach i przyszłości. Przeszkodą mogą być pieniądze, a raczej ich brak. Promocja mniej znanego kandydata może kosztować fortunę i być narażona na oskarżenia o niejasne powiązania z tymi, którzy dają forsę. Ale także ci znani będą musieli głęboko zapuścić dren w portfele, by zadrukować tony papieru i spotkać z tysiącami zaciekawionych nowością wyborców. Problem w tym, że jeszcze się tym wyborcom nie objawili. Pokażcie się nam!
ryszardbaranowski@poczta.onet.pl

RYSZARD BARANOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *