Częstochowskie dentystyczne realia


LIST DO REDAKCJI

Witam
Piszę do Państwa, gdyż uważam, że sytuacja jaka mnie spotkała powinna być opisana i jak najwięcej mieszkańców Częstochowy powinno wiedzieć (jak nie już to wie) o naszej kochanej służbie zdrowia, a mam na myśli stomatologię na ul. Kilińskiego 166. Pewnie uznają Państwo, że jakiś natręt pisze. Obudził się w rzeczywistości i myśli, że po jego wiadomości się coś zmieni. Wcale tak nie myślę, bo znam realia, ale mimo to postanowiłem to do Państwa skierować. A co dalej z tym zostanie zrobione (liczę ze się gdzieś ukarze), to zobaczymy.

Historia zaczęła się 23.07. br. Wieczorem mocno zaczął mnie boleć ząb (ósemka zablokowana przez siódemkę). Ot ząb, ktoś by powiedział. Nie ja pierwszy i nie ostatni z bólem zęba. Oczywiście cała niedziela na silnych lekach przeciwbólowych. W poniedziałek nie poszedłem do pracy (dobrze, że szef wyrozumiały ) i od rana dzwonię do w/w przychodni czy mnie przyjmą z bólem. Pani w gabinecie (bo tam zostałem połączony) zapytała czy mam skierowanie (z tego co wiem do dentysty nie jest wymagane, chyba że do chirurga szczękowego). Wytłumaczyłem, że jest godz. 7.30 rano w poniedziałek i skąd mam jej wziąć to skierowanie. Następne pytanie, jakie padło z jej strony to, czy jestem ubezpieczony. Oczywiście, że tak. Proszę przyjechać. Tak więc następna tabletka i jadę. Na miejscu kolejka niemała, ale czekam. Pół godziny mija, w szczęce rwie niesamowicie, człowiek spuchnięty jak prosiak, wchodzę do gabinetu spytać się tej Pani, co rano przez telefon z nią rozmawiałem czy mnie łaskawie przyjmą. A Pani pyta: a skierowanie jest? Ja mówię, że rano rozmawialiśmy, że nie mam. – Bez skierowania ani rusz – usłyszałem. Zagotowałem się do czerwoności (każdy by się pewnie zirytował). Wkurzony, żeby nie nazywać inaczej, pojechałem do niepublicznej przychodni przy ul. Zajączka, gdzie zostałem przyjęty w ramach NFZ na konsultację. Lekarz przepisał antybiotyk i silny lek przeciwbólowy. Powiedział, że w tym stanie nie przeprowadza się ekstrakcji zębów. Dał tydzień i poinformował, że mogę u nich usunąć przeszkodę w dwojaki sposób: na kasę, gdzie termin ok. października i nie wiadomo czy będą w październiku kontrakty albo prywatnie (400 zł)zaraz po wybraniu antybiotyku. W sumie w desperacji byłbym i skłonny zapłacić ale pomyślałem: płacę składki (tzn zakład) i dlaczego jeszcze ma do tego dokładać. Nie. Zacząłem brać leki i jakoś 5 dni się przemordowałem. W między czasie u lekarza rodzinnego dostałem skierowanie. 29.07. jadę na Kilińskiego 166 z nadzieją ulgi. I co się okazało. Pani na rejestracji oddaje mi kartę chipową wraz ze skierowaniem i mówi, że nie przyjmie ponieważ karta chipowa jest nie aktualna (zapomniałem zmienić adresu zamieszkania). Ja Pani tłumaczę, że aktualne dane osobowe zawiera mój dowód, a karta jest od tego, żeby potwierdzić, czy jestem ubezpieczony. Kategorycznie nie. Można się BARDZO zdenerwować. Jadę do NFZ Cz-wa ze skargą, że zaistniała taka sytuacja. Z miejsca dostałem telefony do przychodni stomatologicznych, w których jak się okazało w tym samym dniu udzielono mi pomocy (ząb został usunięty) Na miejscu w NFZ przy okazji złożyłem wniosek o zmianę nieszczęsnej karty. I tak cały tydzień z bolącym zębem zanim człowiekowi udzielono pomocy, która mu się należy. Za którą płaci i co z tego ma? Jednym słowem: Żenada.

Pozdrawiam
Mieszkaniec Cz-wy

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *