ŻUŻLOWA HISTORIA PRAWDZIWA


Śmiertelnie chory ojciec jest dumny z syna

Tai Woffinden to wschodząca gwiazda nie tylko brytyjskiego ale i światowego żużla. Ten niezwykle sympatyczny młody żużlowiec stale zyskuje co raz większe grono fanów. Wszystko to za sprawą doskonałej jazdy oraz waleczności. Poza torem widać jak wielką pracę w wychowanie Taia włożyli rodzice. Chłopak jest niezwykle skromny, koleżeński. Zawsze znajdzie dla każdego czas by porozmawiać, dać autograf czy zrobić sobie zdjęcie. Jest niezwykle zorganizowany, wszystko musi być zapięte na ostatni guzik – pełny profesjonalizm. Tym, który miał największy wpływ na ukształtowanie chłopaka jest jego ojciec Rob Woffinden. Jest też on wielkim mentorem żużlowca. To on dba o to by wszystko było dograne w najmniejszych szczegółach. Ważną postacią w teamie jest mama Taia – Sue. Oboje rodzice starają się zapewnić chłopakowi jak najlepsze warunki do rozwoju swojej kariery. Największe plany wiąże z synem Rob. Niestety czas biegnie nieubłaganie dlatego ojciec żużlowca musi się spieszyć by zrobić wszystko co zaplanował. Rob i Sue Woffindenowie niedawno zakupili dom w Scounthorpe wraz z pozwoleniem na budowę ogromnego garażu, idealnego dla młodego żużlowca. Wówczas zarówno rodzinny dom jak i w pełni wyposażony warsztat może mieć pod jednym dachem. Pozwolenie na budowę zostało wydane w 2004 roku i upływa za dwa miesiące. Rodzina rozpoczęła wyścig z czasem. To jednak nie jedyne zmartwienie dla Taia i całej rodziny. Zegar bardzo szybko tyka dla 47 letniego Roba Woffindena. Lekarze wykryli u niego guza na trzustce. Rokowania są zatrważające. Według lekarzy ojciec żużlowca może nie dożyć Bożego Narodzenia. Wszystkie wiadomości na temat zdrowia Roba były okryte tajemnicą. Wszyscy stworzyli parasol ochronny by informacje nie wyciekły do publicznej wiadomości. Teraz jednak ojciec żużlowca sam postanowił przedstawić wszystkie fakty. Powód? Chce zaoszczędzić Taiowi zainteresowania mediów, ciągłych pytań o stan ojca. – Długa historia z tym wszystkim. Gdy jeszcze jeździłem na motorze to połamałem nogę. Do dziś jest ona krótsza przez co ciągle zmagam się z bólem pleców. W Boże Narodzenie tego roku plecy zaczęły boleć mnie w inny sposób. Nie zapomnę jednej lutowej nocy. Ból w środku pleców był okropny, nie mogłem spać. Udałem się do lekarza by porobić badania. Zrobiono mi tez test krwi. Następnego dnia otrzymałem telefon, że będzie potrzebna operacja. Długo się nie zastanawiałem i udałem się do szpitala. Zatrzymali mnie i porobili kolejne testy. Następnego dnia lekarz stanął przy moim łóżku i powiedział – Masz guza na trzustce. To jest rak, są przerzuty na wątrobę. Nic nie możemy z tym zrobić. Musiałem pozostać kolejne dni w szpitalu dlatego też chciałem w piątek odesłać żonę Sue i Taia do Anglii. W sobotę Tai stał przy moim łóżku i był zmartwiony, że nie będziemy razem w święta. We wtorek polecieliśmy do Anglii. Największym wyzwaniem było to, że musiałem powiedzieć o wszystkim rodzinie. Opuszczając Australię ważyłem 81 kilogramów. Teraz ważę coś około 57. Wszystko to przez złośliwy nowotwór. Dodatkowo stałem się cukrzykiem. Pierwszy raz gdy przechodziłem chemioterapię nie wiedziałem jeszcze, że mam cukrzycę. Źle się odżywiałem i prawie umarłem. Ciągle słyszę, że nie dożyję Bożego Narodzenia, ja liczę, że tak się nie stanie i nadal będę z rodziną. Myśl, że Tai może stracić ojca spowodowała, że wyzwoliła się we mnie nowa energia. Obecnie mamy pierwszy sezon Taia w Elite League, pojechał w reprezentacji w Drużynowym Pucharze Świata. Wszystko to spadło na niego bardzo szybko. Wiadomość, że straci ojca spowodowała, że Tai stał się kimś wyjątkowym.Nie trudno było zobaczyć dumę ojca opowiadającego o dokonaniach syna. Pojawiły się też łzy wzruszenia, głos się łamał. Rob jednak kontynuował. – Zaraz będzie ok, muszę się opanować – dodał.- Tai znosi to wszystko niesłychanie dobrze, ze spokojem, wiele rozumie. Chciałbym zobaczyć go w koronie Mistrza Świata ale wiem, że nie będzie mi to dane. Kiedy ludzie mówią mi: Pewnie jesteś dumny z syna! – tak na prawdę nie wiedzą jak bardzo jestem z niego dumny. Nic nikomu nie mówię, nie wynoszę Taia na piedestały. Jestem całkowicie skupiony i oddany pracy by Tai miał wszystko czego potrzebuje, by rozwijał się najlepiej jak tylko może – zakończył Rob Woffinden. Ostatnie wyniki Taia świadczą, że kariera tego żużlowca rozwija się w dobrym kierunku. Trzeba pamiętać o tym, że nie zawsze ten młody żużlowiec będzie zdobywał wyniki dwucyfrowe. Wówczas należy dać mu otuchy a nie gwizdać. Boryka się z wielkimi problemami, które niesamowicie dzielnie znosi. Nie znaczy to jednak, że tak będzie zawsze. Miejmy nadzieję, że Tai znajdzie zrozumienie u kibiców w tym ciężkim dla niego okresie. W takich chwilach trudno jest powiedzieć cokolwiek. Należy mieć nadzieję, że wydarzy się cud i Rob będzie mógł jeszcze przez długi czas oglądać swojego potomka zdobywającego medal za medalem.

+ foto: Ojciec i syn, obaj zapiszą się wielkimi zgłoskami w historii speedwaya. Autor: A. Krysiak, www.ckmfoto.com

PIOTR ROJEK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *