WYSOKI POZIOM


Waldemar Wspaniały:

Trener reprezentacji Polski, na co dzień opiekun zespołu ligowego Mostostalu Azoty Kędzierzyn, Waldemar Wspaniały spokojnie przyglądał się wydarzeniom podczas finałowego turnieju pucharu Top Team Cup, który rozgrywany był w Częstochowie. Spokojnie, to nie znaczy, że bez zainteresowania.
– Jak oceniłby pan poziom częstochowskiego turnieju – zapytaliśmy Waldemara Wspaniałego tuż po zakończeniu pojedynku o pierwsze miejsce, w którym belgijski Knack Roeselare pokonało 3:1 portugalskie SC Espinho.
– Poziom był dość wysoki, choć nie obserwowałem na żywo meczów półfinałowych. Nie mniej jednak Belgowie zasłużyli na zwycięstwo. Choćby dlatego, że pokonali po 3:1 gospodarzy i ubiegłorocznego zwycięzcę tego pucharu, czyli Portugalczyków z Espinho. To mówi samo za siebie. Przypadku w tym z pewnością nie było.
– Ten turniej odbył się chyba w niezbyt korzystnym dla polskiej siatkówki momencie?
– Tak się niestety złożyło. Ale imprezy nie można było odwołać, ani przesunąć, bo o tym mogłyby zadecydować władze europejskiej siatkówki. A sprawy były za daleko posunięte. Śmierć Huberta Wagnera z pewnością rzuciła jednak jakiś cień na to co się działo w tych zawodach.
– Czy w obliczu takiej tragedii powinien wystąpić w tym finale rozgrywający Galaxii Grzegorz Wagner?
– To już zależało tylko i wyłącznie od samego Grzegorza. On tutaj miał najwięcej do powiedzenia, on sam musiał podjąć tę ważną i bardzo trudną dla siebie decyzję. Nikt inny poza nim.
– Wspomniany Grzegorz Wagner znalazł się w powołanej niedawno kadrze narodowej. Nie boi sie Pan, że powołując zawodnika określanego kiedyś jako krnąbrnego, na dodatek już nie najmłodszego, narazi się Pan swoim oponentom?
– Grzegorza powołałem tylko wyłącznie ze względu na prezentowane umiejętności. Nie boję się, że się z nim nie dogadam, bo to zawodnik niezwykle ambitny, nie bojący się pracować. A tej pracy będzie dużo. Ja lubię mieć do czynienia z siatkarzami z charakterem, a tego charakteru nie można mu odmówić.
– Oglądając potyczki w finale pucharu Top Team Cup myślami był już Pan przy finale Ligi Mistrzów w Opolu, w którym wystąpi pański Mostostal. Ma pan już rozeznanie co do siły rywali?
– Co do możliwości Olimpiakosu Pireus nie mamy żadnych wątpliwości, bo zmierzyliśmy się z nimi już w pojedynkach grupowych. Niczym nie powinien nas także zaskoczyć Iraklis Saloniki. Włochów z Lube Banca Macerata też zdążyliśmy poznać, gdyż dostaliśmy materiał na kasetach. Nie ma więc obawy, że przeciwnicy czymś nas specjalnie zaskoczą.
– Dziękuję za rozmowę.

ANDRZEJ ZAGUŁA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *