Rozmowy na trudne tematy


Rozmowa z Janem Pospieszalskim, częstochowskim muzykiem (grał m.in. w “Czerwonych Gitarach” i “Voo Voo”), kompozytorem, publicystą, współtwórcą cyklicznego programu “Swojskie klimaty” w TVP 2, “Otwarte Studio” w TV Plus, a obecnie “Warto rozmawiać” w TVP 2. Jan Pospieszalski pochodzi ze znanej muzycznej rodziny (jest trzecim z dziewięciorga dzieci Donaty i Stanisława Pospieszalskich), jest żonaty od 1978 roku z Marią z domu Bielunas, dwoje dzieci: Franka (1993) i Basię (1997). Obecnie mieszka w Warszawie na Ursynowie.

– Program “Warto rozmawiać” nie jest już tylko forum debaty, ale staje się sam tematem ożywionej dyskusji między różnymi środowiskami. Jak się odnosisz do ostatnich prób “blokady” Twojego programu? Czy to nie jest jakaś nowa forma cenzury partyjnej? Padło sporo obraźliwych słów pod Twym adresem, m.in. o kalaniu zawodu dziennikarza…
– W tym bojkocie każdego dziennikarza powinien przede wszystkim zaniepokoić fakt, że Izabela Jaruga-Nowacka – państwowy urzędnik, wicepremier rządu, deklarującego się jako bezpartyjny rząd fachowców wzywa do ograniczenia wolności słowa i inicjuje publiczny bojkot JEDNEGO PROGRAMU. Na dodatek Danuta Waniek w wywiadzie dla Trybuny przyznaje się, że w sprawie “Warto rozmawiać” “robiła, co mogła”, aby program zatrzymać, w ogóle nie krępując się tym, że jako szefowa KRRiT nie powinna wywierać presji na telewizję. SPECYFICZNE ŚRODOWISKO LEWICY nie potrafi pogodzić się z faktem, że dawni towarzysze z PZPR i ich znajomi już nie mają w telewizji monopolu. Wezwanie do bojkotu to przede wszystkim głos polityków SLD. Podpisało się pod nim także kilku przedstawicieli różnych, często egzotycznych środowisk, o których istnieniu niewielu słyszało. Paradoksem jest to, że środowiska lewicy, nie koniecznie reprezentowanej przez nurt post PZPR-owski, ale tej młodej, ideowej, osadzonej w nurcie europejskim, mogą właśnie w naszym programie, obszernie prezentować swoje poglądy. Wśród krytyków programu są i tacy, którzy go nigdy nawet nie oglądali, bo np. sytuują go w TVP1. To potwierdza moją intuicję, że mamy do czynienia z POLITYCZNYM atakiem konkretnego środowiska. Z grona niemal 200 gości, którzy byli w programie, pod listem znalazłem tylko trzy nazwiska. Nie znalazłem tam np. podpisu Roberta Biedronia ze stowarzyszenia Gejów i Lesbijek, który gościł u mnie w studio. KRRiTV zwróciła się do Rady Etyki Mediów o fachową recenzję programu. Ocena wydana przez to profesjonalne ciało była pozytywna, a opinia instytutu monitoringu prasy nie stwierdziła żadnych naruszeń standardów. Autorytety w dziedzinie mediów podpisane pod opinią, wysoko oceniają program “Warto Rozmawiać”, zauważając, że właśnie ujawnienie przez prowadzącego własnych poglądów uniemożliwia mu manipulowanie widzem. W naszym programie to telewidz kontroluje sytuację, “zderzając” swoje poglądy z opiniami głoszonymi przez zaproszonych gości i prowadzącego. Każdy oglądając program może go ocenić i odnieść się do tej bardzo ostrej krytyki. Od naszych widzów odbieram ostatnio niezliczone wyrazy poparcia, solidarności i zachęty.
– Powiedz skąd się wziął pomysł na taki program?
– Dostaliśmy z Pawłem Nowackim propozycję przygotowania programu dyskusyjnego z udziałem publiczności, ekspertów dla TV Puls. Było to latem 2001. Od tego czasu udało się nam zrealizować w tej formule już ponad 60 programów.
– Czy taki model debaty, którą proponujcie, jest w stanie coś zmienić, rozwiązać jakiś problem… przecież z góry wiadomo, że w wielu sprawach consensusu nie będzie…
– Aby cokolwiek zmienić, rozwiązać problem, trzeba zapytać: jak jest? Dlatego potrzebna jest diagnoza – prawdziwy opis sytuacji. Tej prawdy można dociekać na dwa, lub więcej głosów, pokazując przeciwstawne punkty widzenia, pokazując spór. Consensus jest wynalazkiem debaty politycznej, a nie publicznej. W polityce, gdzie stanowiska są różne, consensus buduje się po to, by udało się zrealizować jakieś cele np. zatwierdzić budżet czy uchwalić reformę systemu szkolnictwa. Natomiast w debacie publicznej consensus nie jest najważniejszy. Ważniejsze jest dochodzenie do prawdy i próba opisu sytuacji poprzez wyrażanie przeciwstawnych stanowisk. Definiowanie różnic, podkreślanie odrębności i tożsamości poszczególnych grup, jest niezwykle ciekawe.
– Pojawiają się zarzuty wobec Twoich programów, dwa się powtarzają. Pierwszy dotyczy tego, że wybierasz najbardziej skrajnych przedstawicieli poszczególnych stron. Drugi mówi, że Ty jako prowadzący nie jesteś obiektywny i faworyzujesz osoby ze strony prawicowej czy chrześcijańskiej, bo te osoby są przygotowane do rozmowy, znają temat debaty, a osoby z innych środowisk rzekomo mają tego nie wiedzieć.
– Zawsze obszernie informujemy gości o temacie rozmowy. Jeżeli w trakcie programu ktoś mówi, że nie o tym mieliśmy rozmawiać, najczęściej jest to chwyt erystyczny, mający na celu wywołanie szczególnego efektu u widzów i uczestników debaty. Formuła programu nie mieści się w wyobrażeniach, jakie o telewizji ma SLD. Dzięki “Warto Rozmawiać”, został przełamany monopol na opisywanie świata. Ponieważ zadeklarowałem, że jestem Polakiem, katolikiem, ojcem rodziny, to nie jestem już “bezstronny”, dlatego program odbierany jest przez komunistów jako tendencyjny i przesterowany. Krytykowano mnie od początku powstania programu, ponieważ znany byłem z telewizji Puls. Ale przecież to jest publicystyka a nie serwis informacyjny. Każdy publicysta ma swoje przekonania. Nie ukrywam swoich poglądów i przekonań przed widzami. Jestem czytelny i dzięki temu nie mogę nim manipulować. Felietony w naszym programie są również autorskie i też często wzbudzają kontrowersje. Mają na celu prowokować debatę, zmuszać ludzi do określenia swych stanowisk i do polemiki. Czy jeśli prowadzący program, używa sformułowania: “złagodzenie ustawy aborcyjnej” czy jest bezstronny? Wywołuje raczej wrażenie, że mamy do czynienia z niezwykle straszliwą dokuczliwością, którą trzeba złagodzić. Złagodzić można ból zęba, zażywając tabletkę. Z jaką łagodnością mamy do czynienia mordując, czy wycinając żyjącego człowieczka zimnymi szczypcami z wnętrza matki.
– Czy jest to nowy model telewizji, do którego jeszcze odbiorcy się nie przyzwyczaili? Może to dotyczy tylko kwestii tematów, bo gdzie indziej nie rozmawia się tak otwarcie np. o aborcji.
– Nie chcę się wypowiadać się o konkretnych programach. Ale jeszcze raz podkreślam, że narzucanie własnej wizji świata, manipulowanie odbiorcą, tendencyjny dobór tematów gości i ekspertów, to częsta praktyka mediów. Wielu obserwatorów życia publicznego, przestrzega przed fatalnymi tego konsekwencjami
– Jakie widzisz pozytywy swoich programów?
– Jednym z największych sukcesów, jakie w życiu osiągnąłem jest to, gdy po naszym programie o syndromie proaborcyjnym w Pulsie, kobieta oświadczyła, że się nawróciła, pojednała się z Bogiem, bo rozpoznała problem swojego życia, problem, który ją oddalał od Boga i powodował, że była nieszczęśliwa. Dzięki takim zdarzeniom mam poczucie, że realizujemy jakąś misję. Mimo że program nie jest promowany, że jest emitowany w bardzo niekorzystnym czasie, bo w poniedziałki w godzinach nocnych od 22.45 do.00:30, to jednak ponad milion ludzi ciągle nas ogląda. Świadczy to o tym, że jest potrzebny i porusza ważne tematy.
– Czy ktoś spośród “przeciwników” ideologicznych przekonał Cię kiedyś do jakiejś sprawy?
– To fascynujące poznawać tylu ciekawych ludzi, spotykać świadków zdarzeń i głównych aktorów sporu ideologicznego w Polsce. To wzbogaca, ale nie ma wpływu na moją “bazę”, na której chrześcijanie opierają swoje widzenie świata.
– Czy kierownictwo telewizji też uważa, że jest to program spełniający ważne cele społeczne, realizujący misję społeczną.
– Inne programy tego typu są emitowane raz w tygodniu, nasz jest jedyny, który ukazuje się w “kulawym” rytmie 3 razy w miesiącu. Świadczy to o tym, że chyba ta misja jest różnie rozumiana.
– W jednym ze swoich programów poruszałeś temat gier komputerowych. Myślę, że to początek jakieś wielkiej debaty publicznej …
– Pierwszy kłopot jest w tym, że jeśli dziecko usiądzie przy komputerze i nie przeszkadza, to dla rodziców jest to wygodne. Ale czy o taką wygodę chodzi? Statystki mówią, że 27 min. dziennie dziecko rozmawia z matką, a 3-4 godz. spędza przed ekranem i monitorem, więc zadać sobie pytanie: kto wychowuje nasze dziecko, czy matka czy telewizor i komputer? Często wiele gier, które wydają się niewinne, tak naprawdę są niezwykle niebezpieczne. Np. wyścigi samochodowe, które polegają na rozjeżdżaniu ludzi na chodniku czy rozwalaniu domów. W naturze ludzkiej ujawniają się pewne postawy agresywne. Dotyczy to również dzieci. Polska jest krajem, w którym nie ma certyfikatów chroniących odbiorcę przed tego rodzaju treściami, gry są dostępne prawie ograniczeń. W państwach pod niektórymi względami bardziej liberalnych np. w Szwecji czy Holandii niektóre gry są niedopuszczone do dystrybucji. Najważniejsze jest to, żeby rodzice byli bardziej odpowiedzialni za własne dzieci. Niezwykłe wrażenie zrobiło dla mnie doświadczenie amerykańskich wojskowych, którzy właśnie metodą oglądania brutalnych filmów, obniżali próg wrażliwości żołnierza amerykańskiego, po to, by na wojnie nie miał żadnych oporów przed zabijaniem.
– Czy rodzice mają w szkole i pedagogach pomoc w wychowaniu?
– Jako ojciec dzieci w wieku szkolnym wiem, że nauczyciele i szkoła beze mnie nie wychowają moich dzieci. To my, rodzice, mamy je wychować, wykształcić, szkoła jest narzędziem. Jeżeli widzę, że w szkole coś jest nie tak, to mogę próbować ją zmieniać, naprawiać lub szukać innej. Powinniśmy interesować się tym, co się w szkole dzieje, jak wygląda program itp. Niepokój mogą budzić zapowiedzi zmian podstawy programowej, nad którym pracuje Instytut Spraw Publicznych. Nie słyszałem, aby wokół tych zmian, toczyła się istotna debata. Wygląda na to, że na szybko, bez rzetelnych społecznych i branżowych konsultacji, chce się coś po cichu załatwiać. Do tego należy dodać, przygotowywaną i już budzącą wiele kontrowersji ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, eksperymenty takie jak ankieta Zbigniewa Izdebskiego w szkołach, projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, dopuszczający zabiegi aborcji u nieletnich uczennic bez wiedzy rodziców. Wszystko to pokazuje, że ambicje urzędników, aby wchodzić w kompetencje rodziców i w rzeczywistość rodziny, są coraz większe. Mamy oto taką sytuację, że z jednej strony państwo nie jest w stanie wywiązać się z podstawowych swoich zadań, choćby takich jak bezpieczeństwo wewnętrzne, drogi, infrastruktura, opieka zdrowotna na podstawowym poziomie, czy reforma ZUS, a z drugiej ma ambicje reformować rodzinę, np. decydować czy można dziecku dać klapsa itp.
– Jak wychowujesz swoje dzieci? Dziś bardzo często rodzice mają problem w przekazywaniu młodym wartości…
– To oczywiste, że dzieci uczą się przez naśladownictwo już od najmłodszych lat. Dlatego ważne jest, aby wymagania stawiane im nie były sprzeczne z tym jak sami postępujemy. Niestety bywa też i tak, że rodzice nieraz już nawet nie chcą wymagać! Moje dzieci często przy okazji opowieści, wspólnego oglądania TV czy czytania książek, pytają: tato czy ten lub inny bohater jest dobry czy zły? Staram się udzielać im prostych i jasnych odpowiedzi. Dzieciaki chcą wiedzieć, co dobre a co złe? Którzy są “ci nasi”, z kim można się identyfikować. Kształtowanie wyobraźni moralnej to rola i przywilej rodziców. Dziś w tę rolę wkroczyła kultura masowa. Jako rodzic z tej roli nie chcę rezygnować.
– Czy etyka chrześcijańska jest najlepszą dla młodych?
– Znów wracamy do najbardziej oczywistych stwierdzeń. Uważam, że etyka oparta na chrześcijańskiej antropologii jest niezastąpiona. Próbowano ją wielokrotnie ulepszać, ale jak historia uczy konsekwencje były opłakane. Polityka społeczna konserwatystów amerykańskich opiera się dziś na promocji czystości przedmałżeńskiej, wierności i wstrzemięźliwości, nie dlatego, że taka jest linia ideologiczna. Oni po prostu odkryli, że jest to najkorzystniejsze rozwiązanie. Lepiej lansować te wzorce, niż wydawać miliardy na walkę z AIDS, na zasiłki dla samotnych matek, na zwalczanie społecznych patologii, na które bardziej narażone są dzieci z rozbitych rodzin. Ostatnio podczas europejskiej konferencji poświęconej zagadnieniom zdrowia psychicznego na najwyższych szczeblach uzgodniono, iż najlepszym rozwiązaniem jest profilaktyka – i promocja psychicznego zdrowia w oparciu o prymat rodziny. Jesteśmy w Polsce jeszcze w niezłej sytuacji, nasz wskaźnik urodzeń dzieci w rodzinach pełnych to 85 procent. W krajach Europy zachodniej już 50 procent dzieci przychodzi na świat w rodzinach niepełnych, a w Islandii ponad 60 procent.
– Co odróżnia, albo powinno odróżniać katolika od “reszty świata” i co w ogóle znaczy być katolikiem we współczesnym, pełnym sprzeczności świecie?
– Myślę, że najprościej to nie ulegać obiegowym złudzeniom, że tak postępują “wszyscy”. Obiegowe usprawiedliwienie “przecież tak robią wszyscy” jest niezwykle złudne. Znam wielu ludzi, wiele rodzin, które żyją wbrew stereotypom. Mają odwagę mieć pięcioro siedmioro czy więcej dzieci. Mają odwagę modlić się wspólnie w rodzinie, mówić dzieciom, że coś jest dobre a coś złe. Mają czas dla dzieci, aby z nimi pogadać, odrobić lekcje, poćwiczyć na skrzypcach. Interesują się tym, co się dzieje w szkole, chcą wpływać na jej atmosferę, przekaz i klimat. To proste sprawy, ale jakże często wymagające heroizmu.
– Czy jest jakiś modelowy “styl” dla dziennikarza deklarującego swój katolicyzm?
– Dziennikarz-katolik to dziennikarz rzetelny. To profesjonalista, mający poczucie, że służy ludziom w dociekaniu prawdy, poznawaniu świata. Dziennikarz katolik to także ktoś, kogo stać na odwagę myślenia w poprzek stereotypów, osobowość niezależna, nieulegająca modom, koniunkturze czy naciskom.
– A zajmujesz się jeszcze czasem muzyką?
– Nie tak dawno skończyłem serię kilkudziesięciu piosenek dla WSiP. Te stare i nowe, najpopularniejsze piosenki dziecięce nagraliśmy jako pomoc dla nauczycieli do zajęć w klasach od I do IV., w ramach Przygoda z klasą i Wesoła szkoła. Nagrywałem je z własnymi i zaprzyjaźnionymi dziećmi, a także z braćmi. To była fantastyczna robota – graliśmy właściwie tylko na instrumentach akustycznych, bawiąc się aranżacjami, stosując różne stylistyki, od klasycznie brzmiących smyczkowych kwartetów, przez dźwięki orkiestry strażackiej, rockowy band i całą masę inspirowanych folklorem tematów. Wydaliśmy też kolejną płytę rodzinną “Najcieplejsze święta” – to kolejna płyta z kolędami, a teraz myślimy, aby zebrać w całość pieśni i piosenki, które napisaliśmy w ostatnich latach, z okazji różnych koncertów papieskich.

GRZEGORZ UŁAMEK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *