Nie ugiął kolan, więc musiał odejść


Piotr Głowacki, główny (choć nie jedyny) twórca Regionalnego Towarzystwa „Zachęty” Sztuk Pięknych w Częstochowie i jego pierwszy prezes, po dwóch latach przewodzeniu instytucji złożył dymisję. Spirytus movens „Zachęty”, który niczym lew walczył o jej sukces i przetrwanie, poddał się.

Zmogły go boje o egzystencję Konduktorowni, siedziby „Zachęty”, którą miasto przekazało Towarzystwu w użytkowanie, z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli podatkami i świadczeniami, których wysokość przekraczała możliwości finansowe „Zachęty”.
Głową muru nie przebijesz. Tego doświadczył Głowacki na własnej skórze. Zabrakło mu determinacji do dalszej walki, bo nie udało mu się pokonać oporu materii. Głowacki wszędzie pukał o pomoc na utrzymanie Konduktorowni. Wsparło go kilku sponsorów oraz artyści. Nie wsparł włodarz miasta Tadeusz Wrona. Nie stać go było na gest zwolnienia „Zachęty” z płacenia podatku od nieruchomości. Nie podjął też rozmów z prezesem Głowackim i jego zastępcą Leszkiem Kulawikiem o przejęcie administracyjne Konduktorowni przez Zakład Gospodarki Mieszkaniowej TBS. Spotkanie zarządu ZGM z prezesami Zachęty odkładano w nieskończoność, co w efekcie stało się gwoździem do trumny dla Głowackiego. Złożył dymisję, a pozostali członkowie zarządu „Zachęty” przyjęli ją.
Nowy zarząd, z Szymonem Parafiniakiem jako prezesem, szybko się ukonstytuował. Szybko też nastąpiła zmiana stosunku prezydenta Wrony do „Zachęty”. W atmosferze czułostkowej przyjaźni prezydent i nowy zarząd Towarzystwa spotkali się 17 września br. Gościem honorowym był prezes ZGM Ludwik Madej. Jego obecność, jak podkreślił rzecznik prezydenta Ireneusz Leśnikowski, nie była przypadkowa. A to dlatego, że głównym tematem dywagacji na szczycie była umowa o przejęcie Konduktorowni przez ZGM. O nią przez wiele miesięcy bezskutecznie zabiegał Głowacki. Ponieważ nie ugiął kolan, musiał odejść.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *