Kotek zdechł, bo w Częstochowie nikt nie udzielił pomocy


Kochamy nasze zwierzęta. Gdy zachorują szukamy dla nich pomocy. Niestety, w Częstochowie, jest problem z całodobowymi dyżurami weterynaryjnymi. Nie pracują nawet te, które reklamują się, również w internecie, jako kliniki udzielające pomocy przez 24 godziny. Tak właśnie było z kliniką „Zwierzyniec” przy Wałach Dwernickiego w Częstochowie, kiedy pani Krystyna Majchrzak z Częstochowy szukała pomocy dla swojego chorego kota w nocy 28 lipca.

– Około godziny 11.30 w nocy mój kotek zaczął wymiotować. Nie wiedziałam co się z nim dzieje i natychmiast rozpoczęłam poszukiwania kliniki, która pełni nocny dyżur. Znalazłam „Zwierzyniec” przy Wałach Dwernickiego. Gdy tam dotarłam, niestety wszystko było pozamykane na cztery spusty. Nie było żadnej informacji, dlaczego jest przychodnia zamknięta i gdzie ewentualnie można się udać. Drugiej kliniki nie znalazłam. To skandal, by w tak dużym mieście nie było nocnego dyżuru weterynaryjnego. Przecież i zwierzę czasem potrzebuje natychmiastowej pomocy. Mój kot odszedł, choć wszystko zrobiłam, by mu pomóc – mówi rozżalona Krystyna Majchrzak. Jak dodaje na drugi dzień pofatygowała się do „Zwierzyńca”, ale potraktowano ja tam jak natręta. – Nie uzyskałam żadnego wyjaśnienia – mówi.
Po wyjaśnienia udaliśmy się do kierownika „Zwierzyńca” Marii Glińskiej.
– Od trzech miesięcy, gdy lekarze wykorzystują urlopy, nastąpiła w przychodni reorganizacja pracy. W nocy, o czym informujemy na stosownej kartce na drzwiach wejściowych, lekarz jest pod telefonem. Gdy zostaje powiadomiony przyjeżdża do kliniki. Taka formuła dopuszcza określenie „klinika całodobowa”. Jesteśmy kliniką, nie pogotowiem, i w takiej formule możemy funkcjonować. Poza tym w Częstochowie jest całodobowe pogotowie dla zwierząt – mówi kierownik Glińska.
– Owszem na drzwiach był podany numer telefonu pod który należało dzwonić w razie nagłego przypadku. Dzwoniliśmy z mężem kilka razy, staliśmy pod kliniką pół godziny. Na drugi dzień, gdy dodzwoniłam się do pani kierownik, powiedziała mi, że niestety, przysnęła – odpowiada pani Krystyna.
– Niestety, mieszkam na wsi i czasem nie ma tam zasięgu. Trochę się też źle czułam i odłożyłam telefon na półce. Nie mam obowiązku cały czas czekać przy telefonie, , mam tez prawo spać, ale zawsze słyszę, gdy ktoś dzwoni.
Naturalnie, nie można podważyć prawa pani doktor do snu. Jeżeli jednak ktoś się zobowiązuje prowadzić klinikę dostępną całą dobę, i tak się reklamuje, to powinien być zawsze w pogotowiu, zgodnie z założeniami takiego systemu pracy.

UG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *